Piotr Parzyszek zwiedza Anglię. Niestety tylko z wysokości trybun

redakcja

Autor:redakcja

23 marca 2014, 21:02 • 3 min czytania

Gdy podpisywał kontrakt z Charltonem wydawało się, że podjął bardzo dobrą decyzję. Nie postawilibyśmy fortuny na jego sukces, ale jednak, na chłodno wszystko analizując, wyglądało to nieźle. Prestiżowa liga, ale żaden skok na głęboką wodę, a do tego całkiem niezła pozycja wyjściowa do walki o miejsce w składzie, bo skoro ktoś zapłacił za niego ponad pół miliona euro, to przecież nie po to, żeby nosił piłki po treningu. Niestety, życie nie zna litości i póki co Parzyszek angielską piłkę podziwia głównie z wysokości trybun.
W drugiej lidze holenderskiej kozak. 16 goli w 20 spotkaniach, wicelider klasyfikacji strzelców i – możemy chyba tak napisać – status lidera (gwiazdy?) De Graafschap. Konfrontując to jednak z angielskim zapleczem na razie odbija się od ściany, a cztery wykręcone w debiucie minuty to wszystko, co może wpisać sobie w statystyki. Nie chcemy przekreślać jego szans, w końcu ma na karku dopiero 20 lat, ale trochę to jednak dziwne, że nie jest w stanie usiąść choćby na ławce rezerwowych. Nie raz zwracaliśmy uwagę na to, że druga liga holenderska to mniej więcej półka wyżej od orlikowych zmagań studentów i panów z brzuszkami w niedzielne popołudnie, ale żeby aż tak? Oczywiście Parzyszek zaprzeczał, tłumaczył i przekonywał, że jest zdecydowanie inaczej, jednak dziś widać jak na dłoni ile w nieco poważniejszym futbolu znaczy, jakby nie było, absolutnie czołowy snajper z zaplecza Eredivisie.

Piotr Parzyszek zwiedza Anglię. Niestety tylko z wysokości trybun
Reklama

Bournemouth (1:0) – trybuny
Wigan (1:2) – trybuny
Birmingham (0:2) – 4 minuty
QPR (1:0) – trybuny
Leicester (0:3) – trybuny
Huddersfield (0:0) – trybuny
Millwall (0:0) – trybuny
Burnley (0:3) – trybuny

Smutny widok. Szkoda, bo na treningach przed debiutem wyglądał całkiem nieźle:

Reklama

Wyniki nie rozpieszczają, klub broni się przed spadkiem, w drużynie dochodzi do zmian, a Parzyszek jak siedział, tak siedzi. W międzyczasie pokopał 90 minut i zaliczył nawet asystę w zespole U21, ale nijak nie zmieniło to jego pozycji w kadrze trenera Jose Rigi. Sytuacja wygląda tak, że jest dziś w ekipie Charltonu napastnikiem numer cztery i choć konkurenci – delikatnie mówiąc – nie grzeszą skutecznością, to i tak dystansują Polaka w przedbiegach. Rzut oka na liczby wyjaśnia wszystko:

Simon Church – 3 gole w 33 meczach (ostatnie trafienie 19.10.2013)
Marvin Sordell – 2 gole w 22 meczach (ostatnie trafienie 01.02.2014)
Reza Ghoochannejhad – 0 goli w 6 meczach

Delikatnie mówiąc: nie wygląda to dobrze. Trzech strzeleckich impotentów, a Polak nadal ustępuje im miejsca. Nikt chłopaka dobrze nie zna, nikt tak naprawdę nie wie jak gra, ale na podstawie meczów polskiej młodzieżówki, gdzie ostatnio miejsce w szeregu pokazał mu Kacper Przybyłko, oraz jego obecnej sytuacji w Charltonie można byłoby wyciągnąć dość jednoznaczne wnioski. Na razie z ostrymi sądami się wstrzymamy, ale na dziś fakty są takie, że im dłużej Parzyszek nie gra, tym dłużej krąży w powietrzu legenda o jego talencie. I oby szansa, którą prędzej czy później pewnie dostanie, tej legendy brutalnie nie obaliła.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama