Pogrążony od początku sezonu w marazmie łódzki Widzew miał się odbudować wiosną dzięki, jak powtarzali w klubie, głównie większej jakości i doświadczeniu. Tymczasem najmłodszy trener w lidze wystawia najmłodszy w tym sezonie Ekstraklasy skład, a szatnią nagle próbuje wstrząsnąć ten, który ma najmniejsze doświadczenie na tym poziomie rozgrywek. W Łodzi tradycyjne pomieszanie z poplątaniem.
– Niektórzy zawodnicy potrafią po meczu uronić łzę, niektórzy potrafią być źli, a inni wracają do domu i nie myślą, co będzie dalej. Po nich to co się dzieje, po prostu spływa. Myślę, że tacy ludzie, którzy nie mają serca do piłki i nie dają z siebie 100 procent, nie powinni grać w piłkę. (…) Mam do kilku osób żal, że nie pomagają. Nie podam nazwisk, zwracam jedynie uwagę na problem. Coś sobie zakładamy, że mamy być drużyną, a dalej jest tak, że wychodzimy na boisko, a niektórzy odcinają się od zespołu i myślą tylko o sobie – stwierdził po sobotniej porażce w Gdańsku Patryk Wolański, bramkarz Widzewa (za: widzewiak.pl).
Kilka kwestii…
Po pierwsze, jak doszło do tego, że tym, który próbuje uderzyć pięścią w stół, jest 22-latek z okrągłymi PIĘCIOMA występami w Ekstraklasie, przed momentem zawodnik co najwyżej numer 19?
Po drugie – bardziej zasadne – jeśli nie przemówiłby Wolański (lub ktokolwiek inny jego pokroju), to kto miałby to zrobić?
Po trzecie, czy na kimkolwiek publiczna zjebka od żółtodzioba zrobi wrażenie?
Zwracaliśmy uwagę na ten problem już dawno temu: Widzew nie ma lidera. Jako że w szatni nikt sam się nie objawił, Artur Skowronek na siłę kapitanem okrętu (tonącego) mianował Mateusza Cetnarskiego. Z rozgrywającego numer 3 w Śląsku, którego nigdy nie podejrzewaliśmy o nadmiar charyzmy, momentalnie po transferze próbował zrobić mózg i przewodnika drużyny. Cetnarski zawiódł w obu rolach – jako piłkarz i kapitan. W tej drugiej ostatnio wystąpił jeszcze Krystian Nowak. 19-latek, który w wywiadach podkreśla, że nawet jeśli ma pretensje do któregoś z kolegów, to „żaden mu brzydko nie odpowiada”. Taki to kapitan.
Łodzianie nie mają dziś kapitana z prawdziwego zdarzenia, nie mają też charakternych postaci. W obecnej sytuacji jakiekolwiek nawiązywanie do słynnego widzewskiego charakteru brzmiałoby jak mało śmieszny żart. Cała ta sprawa zaczyna i kończy się w miejscu, w którym 22-latek punktuje kolegów, że spływają po nich wyniki (czytaj: kolejne porażki).
A przecież trener Widzewa zaraz po przyjściu do klubu zakomunikował: mamy braki w jakości i doświadczeniu. – Nie chcę sprowadzać piłkarzy średnich, potrzeba tych, którzy naprawdę pomogą. Chcę zaznaczyć: interesują mnie tylko tacy, którzy pokażą, że są gotowi dać się „pokroić” za Widzew – opowiadał w wywiadzie dla Weszło. Mówił też, że szkielet zespołu zamierza zbudować z ludzi ogranych i otoczyć ich tymi młodymi.
Wolański – Stępiński, Nowak, Augustyniak, Urdinov – Kaczmarek, Kasprzak, Mroziński, Batrović, Mikita – Visnakovs
Ekipa, jaką Skowronek posłał w bój w Gdańsku, ma średnią wieku 21,9. Sport.pl wyliczył, że to najmłodszy zespół w tym sezonie, ale nie w Widzewie, tylko w całej lidze… Jeśli dobrze zrozumieliśmy wypowiedzi trenera, nie taki był początkowy zamysł. Nie chodziło przecież o to, żeby łodzianie mieli jednego gościa w granicach trzydziestki, Marcina Kaczmarka (34 l.), i dalej o ponad dziesięć lat młodszego Eduardsa Visnakovsa. Tych, którzy mieli wpasować się w „środkowe” kryterium wieku, przyszło tylko dwóch – Wasiluk i Kikut.
Abstrahując już od tego, że bardzo szybko wyszło, że na ostatni w tabeli Widzew dziś są za słabi, samej szatni też dali niewiele. Skowronek najstarszego Kaczmarka w roli kapitana nie widział, podobnie i Mielcarza, którego sadza na ławce rezerwowych (oficjalnie za kiepską formę). Trener sam próbuje dowodzić zespołem, żyje i pokrzykuje przy linii, ale potrzebuje też wysłannika na boisku i w szatni. Wolański musi to widzieć, skoro zdecydował się na taki krzyk rozpaczy.
Skowronek zapowiadał transfery piłkarzy, którzy dadzą się pokroić za Widzew. Sprowadził (dostał?) takich, którzy może i pokroić się dadzą, ale przeciwnikom. Nie zwiększył jakości, bo w pierwszym meczu postawił na pięciu nowych piłkarzy, w ostatnim już tylko na dwóch (w tym nieobecnego wcześniej Mikitę), ani doświadczenia i siły charakteru. Ma natomiast ekipę, w której najmniej doświadczony zawodnik opowiada, że jego koledzy mają w dupie wyniki, że kompletnie nie rusza ich widmo spadku. Legendy klubu – ci, którzy tworzyli widzewski charakter – pewnie wolą tego nie słyszeć. Ale to właśnie znak czasów, jak źle jest z obecnym Widzewem.
PIOTR TOMASIK
Fot.FotoPyk