Fantastyczną, naprawdę fantastyczną robotę wykonuje w Mainz Thomas Tuchel. Drużyna, której większość ekspertów wróżyła raczej dół tabeli, na dziewięć kolejek przed końcem sezonu Bundesligi zajmuje piąte miejsce. Ma na koncie – żeby jeszcze lepiej to zobrazować – tylko jedną porażką więcej niż Borussia. Klub z Dortmundu, choć różnica potencjału rzecz jasna jest ogromna, wywołuję tu nie przez przypadek. Nie boję się powiedzieć, że właśnie Tuchel to jest człowiek, który – jeśli Klopp odejdzie z Borussii, a przecież prędzej czy później to nastąpi – może godnie zająć jego miejsce. W Niemczech nieraz byli już porównywani. Obaj mają dobry kontakt z piłkarzami. Obaj wiedzą, kiedy mogą być dla nich kolegami, a kiedy osobą, przy której nie należy sobie robić żartów, tylko trzeba respektować to, co mówi.
Wywołuję temat Mainz i Tuchela, bo uważam, że czasem warto mówić również o tych małych. Nie tylko o Bayernie, Lewandowskim i Borussii, ale też o ludziach, którzy w klubach o znacznie mniejszym potencjale wykonują dobrą, a zwykle prawie niezauważaną przez nas pracę. Pisałem w ten sposób o Augsburgu (rewelacji numer dwa w tym sezonie Bundesligi) i tak samo dziś piszę o Mainz – rewelacji numer jeden.
Przede wszystkim – mówimy o drużynie, z której co roku odchodzą czołowi zawodnicy. Drużynie, którą Tuchel non stop, od 2009 roku, musi składać na nowo, a mimo to robi z nią obecnie super wynik. Jestem bardzo ciekaw, czy będzie w stanie wytrzymać aż do końca na miejscu premiowanym pucharami, ale jedno co pewne – walczy o nie bez jakiejkolwiek presji. Drużyna jest już pewna utrzymania i to jest dla niej najważniejsze. Zupełnie inaczej niż chociażby w Borussia Moenchengladbach, gdzie puchary były celem od początku. Pisałem, że Mainz to zespół, z którego non stop ktoś odchodzi, w którym stosunkowo łatwo jest się wypromować, ale już sam trener nie ma w nim komfortu pracy. Można by wyliczać długo, ale wspomnijmy tylko tych najważniejszych: minionego lata stracił Węgra Adama Szalaia (transfer do Schalke za 8 mln euro), wcześniej Christiana Fuchsa, nie mówiąc o młodziutkim wtedy Andre Schurrle.
Jednocześnie chciałbym zwrócić uwagę na kilka elementów tego, co Tuchelowi udało się zbudować, na kilka konkretnych nazwisk, dzięki którym gra Mainz obecnie wygląda, jak wygląda.
Nikołcze Noveski – 35-letni Macedończyk, który przez 10 lat spędzonych w Mainz rozegrał blisko 300 meczów, przeżywa drugą młodość i jest pewniakiem w obronie. Najlepszy czas w swojej przygodzie z Bundesligą przeżywa Shinji Okazaki. Teraz można się zastanawiać, co by było, gdyby jednak został w Stuttgarcie? Czy Stuttgart na pewno byłby teraz w miejscu, w którym się znajduje, na przedostatniej pozycji w lidze? Fredi Bobić może pluć sobie w brodę, że odpuścił takiego zawodnika kosztem Abdellaoue. Jego 11 bramek w tym sezonie mogłyby się drużynie bardzo przydać…
Idąc dalej – wyjaśniła się sytuacja na pozycji bramkarza. 20-latek Loris Karius, chłopak o naprawdę dużym potencjale, wygrał rywalizację z dwójką prawie o 15 lat starszych konkurentów i od kilkunastu meczów broni bardzo dobrze. Wreszcie po czwarte – bardzo udany sezon rozgrywa napastnik Choupo-Moting, czego… nikt za bardzo się po nim nie spodziewał. W poprzednim grał głównie ogony, nie strzelił ani jednej bramki. Trener mógł go definitywnie skreślić, a tymczasem Kameruńczyk jest dziś jednym z najlepszych, jeśli nie najlepszym dżokerem w całej Bundeslidze – 9 goli, 3 asysty. 5 z nich strzelił wchodząc właśnie z ławki. Zajął miejsce w wyjściowym składzie i wygląda na to, że już go nie odda, bo od trzech tygodni trafia przy każdej okazji i każdemu rywalowi. W ciagu roku Tuchel z zawodnika prawie bezużytecznego stworzył takiego, którego chce wyciągnąć drużyna o wielkim potencjale, czyli Wolfsburg.
Powtarzam: Tuchel to jeden z najzdolniejszych trenerów w całych Niemczech i myślę, że nie był to przypadek, że media – zanim kandydatura Guardioli poszła w eter – spekulowały, że może być następcą Heynckesa w Bayernie. Bundesliga ma to do siebie, że nie boi się eksperymentów i Tuchel jest tego świetnym przykładem. W poprzednim sezonie zaliczył serię 14 meczów z tylko jednym zwycięstwem, obecny też zaczynał w kratkę, a jednak temat zwolnienia się nie pojawił. Działacze nieraz dawali wręcz sygnały, że odpowiedzialność za wyniki muszą wziąć piłkarze, bo pozycja trenera jest niezaprzeczalna.
Z drugiej strony – im dłużej będzie siedział w Mainz, tym…Może nie gorzej dla niego, ale szkoda byłoby, gdyby jego potencjał nie został wykorzystany. Mainz jest dziś sensacją, tego nie ma sensu umniejszać, ale na dłuższą metę dla wszystkich jest jasne, że wielkich rzeczy z tym zespołem nie da się osiągnąć.
RADOSŁAW GILEWICZ