„فowca” Sadajew, Jagiellonia w PP skuteczna do bólu

redakcja

Autor:redakcja

12 marca 2014, 22:56 • 3 min czytania

Drugi dzień z rzędu za przedsmak Ligi Mistrzów mógł robić Puchar Polski. Wczoraj przed starciem na Allianz Arena mogliśmy obejrzeć wraz z 3000 kibiców w Lubinie jak poczyna sobie Sandecja, dzisiaj gościliśmy na stadionie połowie stadionu Jagiellonii, którą odwiedzała Lechia Gdańsk. Szczerze mówiąc sami byliśmy zaskoczeni, bo mieliśmy nadzieję, że ta przystawka w najlepszym wypadku nie da nam niestrawności, a tymczasem okazała się naprawdę niezłym daniem.

„فowca” Sadajew, Jagiellonia w PP skuteczna do bólu
Reklama

Trzydzieści minut. Te dwa kwadranse Jagiellonia prezentowała się o klasę lepiej niż Lechia, choć główna różnica polegała na – a tak to przynajmniej wyglądało – zaangażowaniu wkładanym w mecz. Czuli się lepiej, chcieli bardziej, te akcje kleiły im się w konsekwencji o wiele lepiej. Poza tym mieli dwunastego zawodnika w postaci Mateusza Bąka, no bo przykro nam, dwa strzały, dwa gole, w każdej z tych sytuacji mógł zachować się lepiej. Najpierw strzelił „Ukach” jak zaproponował pisownię nazwiska Nigeryjczyka Adam Godlewski na Twitterze, później po naprawdę fajnej (jak chciałby pewnie Kazimierz Węgrzyn) akcji z pierwszej piłki wszystko wykończył Balaj. 2:0 u siebie, pozamiatane?

Ani trochę, bo Lechia przejęła inicjatywę na kolejne cztery kwadranse. Atakowała naprawdę ciekawie, bo, uwaga, uwierzcie nam na słowo: próbował strzelać Madera piętą, Makuszewski i Pietrowski zaatakowali bombami z dystansu, a Sadajew (w to uwierzyć nieco łatwiej) walczył jak oszalały dzik. Z naciskiem na oszalały, bo… Cóż, przyglądaliśmy się dzisiaj Rosjaninowi i to naprawdę dziwny zawodnik. Umie grać w piłkę, to bez dwóch zdań. Ale z drugiej strony Lechii przynosił więcej szkód i strat, niż zysków. Komentatorzy rozpływali się, że świetnie wygląda u niego mobilność, gra tyłem do bramki, zaangażowanie. A to, że w kluczowych sytuacjach podejmował złe decyzje, łącznie z przestrzeleniem czystej sytuacji? „Sadajew nie ma instynktu łowcy, to inny typ napastnika”, czyli śmiało możemy powiedzieć, że oto następca Mariusza Ujka, kolejny napastnik, którego rozliczać z goli to zbrodnia. Taki fajny chłopak, sympatyczny, pobiega, zastawi się, ale jednak lepszy jako bramkarz w klubie nocnym albo pomocnik na budowie, niż napastnik w klubie sportowym. No nie, nie da się wytłumaczyć, że napastnik marnuje setki, bo akurat gra tyłem do bramki. Tym bardziej, że Madera nawet tyłem do bramki napieprza piętkami. A zresztą, skoro taki pożyteczny w destrukcji, to najlepiej przesunąć Sadajewa na defensywnego pomocnika.

Reklama

Mimo tej nieudolności w przodzie, Lechia ostatecznie zdobyła zupełnie zasłużoną bramkę. Wygrali w strzałach (szesnaście do sześciu), a także w „bilansie Piechniczka”, czyli rzutach rożnych: 13 do 4, a więc należał się i gol. Szóste trafienie w tym roku gola zaliczył Tuszyński (!), a my prywatnie wyróżnilibyśmy również Vranjesa, który pracował dzisiaj za dwóch, takich graczy miło się ogląda. Był też bliski zdobycia bramki dla Lechii, czyli wszechstronny w nieco inny sposób, niż Zaur „Instynkt فowcy” Sadajew.

2:1, dobry mecz, z potencjałem pod jeszcze lepszy rewanż. Lekko ostrzymy sobie pod niego zęby, a to spory komplement.

Najnowsze

Niemcy

Potulski rośnie w siłę, ale Mainz bez zwycięstwa w polskim meczu

Wojciech Piela
0
Potulski rośnie w siłę, ale Mainz bez zwycięstwa w polskim meczu
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama