Powiem szczerze: nie oglądałem zbyt pilnie startu naszej Ekstraklasy. Widziałem kilka spotkań i sądzę, że nie będzie raczej wielkich niespodzianek. Widzew jedną nogą jest już w pierwszej lidze. Ł»ałuję, bo zawsze kibicowałem tej drużynie. Biorąc pod uwagę jednak to, co działo się w klubie ostatnimi czasy, miejsce w tabeli nie może być zaskoczeniem. Za ewentualną degradację powinni odpowiedzieć ludzie zarządzający klubem. Nie piłkarze. Dużą sztuką jest bowiem działać tak, jak robią to przy al. Piłsudskiego.
W Lubinie Orest Lenczyk robi swoje. Który to już raz, który to już rok? Pisałem o tym szkoleniowcu wielokrotnie. Z prostych przyczyn – znam go doskonale i bardzo cenię. Dziwi mnie jedna sprawa. Gdybym to ja był trenerem, robiłbym wszystko, żeby dostać się do Lenczyka na staż. Robiłbym wszystko, żeby móc popatrzeć jak pracuje i skąd biorą się jego nieprawdopodobne wyniki. Tymczasem wydaje się, że jego praca ciągle traktowana jest przez innych szkoleniowców z przymrużeniem oka. Ot, starszy pan od wuefu.
Zastanawiam się: kiedy znajdzie się kolejny trener, który zrobi wicemistrzostwo z Bełchatowem i mistrza ze Śląskiem?
Lubin w trzech meczach zdobył siedem punktów. I, co ważniejsze, był zespołem lepszym w tych spotkaniach. Niezmiennie myślę, co by było, gdyby Lenczyk objął Legię lub Lecha. Z ich potencjałem zawodniczym.
Rozczarowuje na razie Legia. Dajmy jednak nowemu trenerowi trochę czasu. Czekam, aż odpali (jeśli odpali) Orlando Sa. Wydaje się mieć wszystkie atuty, jakie potrzebne są do zawojowania naszej ligi. Choć to przecież niekoniecznie musi być komplement… No, ale biorąc pod uwagę fakt, iż do klubu sprowadzał go dyrektor Ł»ewłakow, jestem dobrej myśli.
Z ciekawych rzeczy godne odnotowania jest pięć bramek strzelonych przez Marcina Robaka. W jednym meczu. Jakoś specjalnie się temu nie dziwię. Robak zawsze był solidnym napastnikiem – nie wirtuozem, ale zawsze można było mieć nadzieję, że strzeli w sezonie dobrych parę sztuk. No i nie ma budowy Dawidka Nowaka. Raczej Goliata. Teraz żałuję, że nie wziąłem go do Ustaw Ligę, bo kiepsko mi tam idzie i bardzo przydałby się skuteczny napadzior.
Podoba mi się też Masłowski z Zawiszy. Przyjemnie się na niego patrzy.
***
Ostatnio mocno narzekacie, że mało jest opowieści z życia piłkarza. Dzisiaj więc będzie coś o Holandii. O tym chyba jeszcze nie pisałem.
Po pierwszej nieudanej rundzie w Palermo, miałem kilka opcji zmiany klubu. Najkonkretniejsze były propozycje z Osasuny i Sampdorii Genua. W klubie jednak nawet nie chcieli o tym słyszeć. Dlatego po wakacjach stawiłem się na obozie w Palermo. Do zdrowia wrócił Amauri, moja przyszłość wiązała się zatem raczej z przytulną ławką rezerwowych. Widząc ten fakt, szkoleniowiec naszej narodowej reprezentacji dał mi wyraźnie do zrozumienia: musisz zmienić klub, aby grać regularnie. W innym wypadku mogłoby mnie zabraknąć na mistrzostwach Europy. Postawiłem więc w klubie sprawę na ostrzu noża. ٹle na tym nie wyszli. Kupili mnie za 1,9 mln, a sprzedali do Hereenveen za 2,7 mln.
Heerenveen. Był to pomysł Beenhakkera. Daleki jestem jednak od twierdzenia, że miał w tym jakiś interes, jak to sugerowali niektórzy.
Zamiana Włoch na Holandię to tak, jakby przesiąść się z Ferrari do Opla. Niby oba dobrze jeżdżą, ale ten pierwszy szybciej, lepiej i do tego ładnie mruczy. We Włoszech piłka to religia. Treningi były zamknięte dla kibiców, a mimo tego pod bramą wyjazdową z ośrodka treningowego czekały dziesiątki ludzi. W Holandii na treningi nikt nie przychodzi, mimo że można je oglądać bez przeszkód. Nikt też raczej nie zaczepia tam piłkarzy w sklepie czy na ulicy. We Włoszech natomiast bez czapki na głowie nie dało się wyjść z domu. Również sama liga jest zupełnie inna. W meczach holenderskich zespołów padało czasem tyle goli, co we Włoszech przez cała kolejkę. Wyniki 7:3, 5:2, 7:1 nie były niczym nadzwyczajnym.
W Herenveen spotkałem kilku naprawdę niezłych grajków. Daniel Pranjic, który potem wylądował w Bayernie Monachium, Afonso Alves i Miki Sulejmani to najlepsi z nich. Alves przeszedł do Middlesbrough, a Sulejmani do Ajaksu. Kumplowałem się z nim. Serb z Polakiem. Jadnak po transferze do Amsterdamu nie był to już ten sam chłopak. Podpisał najwyższy kontrakt w historii ligi – 1,5 mln euro. Netto. Podobno częściej widziano go w prywatnym samolocie niż na zajęciach.
System holenderski uważam za idealny. Kształcenie młodych piłkarzy jest tam perfekcyjnie zorganizowane. Wszystkie grupy ćwiczą systemem pierwszej drużyny. Na trening młodzieży stawia się tam ogromny nacisk. W Heerenveen było 12 boisk treningowych, z czego siedem czy osiem przeznaczonych było dla dzieciaków. Zajęcia są z piłką, nie ma biegania ani nadmiaru siłowni. Technika, technika i jeszcze raz technika. Nie ma tam żadnych Sobierajów.
Holandia jest tak poukładanym krajem, że dla mnie, Polaka było to czasem nawet dziwne. Kiedyś pensja została przelana trzy czy cztery dni po czasie. Prezes przyszedł się tłumaczyć do szatni. Jeśli na autostradzie było ograniczenie do 130 km/h, wszyscy jechali dokładnie 130. Drzwi wejściowe do domów były grubości drzwi łazienkowych. Tam nikomu nawet nie przychodzi do głowy kradzież.
Dla jednych kraj idealny, dla mnie trochę nudny.
Koniec końców, Beenhakker na Euro i tak mnie nie zabrał. Mistrzostwa obejrzałem w telewizji. W ciepłym kraju, z drinkiem w ręce.
PS Ostatnio w jednym z warszawskich klubów do swojego stolika zaprosili mnie dziennikarze Super Expressu. Zamówili dobry alkohol, fajnie pogadaliśmy, wspominając dawne czasy. I choć nigdy nie była to moja ulubiona gazeta, było naprawdę miło. W pewnej chwili jednak kompani gdzieś zniknęli. Za chwilę przyszła kelnerka z rachunkiem, mówiąc: „Panowie przekazali, że pan zapłaci”. Zapłaciłem.
Panowie, nie gniewam się. Było naprawdę sympatycznie. Następnym razem ja stawiam! 🙂