Patałachy! Czy jest drużyna, z którą możemy wygrać? Tabloidy ostre jak nigdy

redakcja

Autor:redakcja

06 marca 2014, 10:20 • 20 min czytania

– Nowe stroje, nowe twarze w kadrze. ale gra taka sama – beznadziejna. Biało-czerwoni zmienili koszulki, ale nie zmienili stylu gry. Piłkarze Adama Nawałki po raz kolejny przegrali – tym razem ze Szkocją, i zostali wygwizdani na Narodowym. (…) Jeśli przez kilka miesięcy nic się nie zmieni, eliminacje do Euro 2016 będą kolejnym pasmem rozczarowań i klęsk – tak wczorajszy mecz reprezentacji przeciwko Szkotom podsumowuje dzisiejszy Super Express, tekst tytułując „Patałachy”. Fakt wcale nie jest bardziej łaskawy: – Polacy grali bez entuzjazmu i z niewielkim zaangażowaniem w meczu towarzyskim ze średniej klasy rywalem. Czy jest szansa, że kiedykolwiek doczekamy tych dwóch elementów? – pyta dziś na łamach.

Patałachy! Czy jest drużyna, z którą możemy wygrać? Tabloidy ostre jak nigdy
Reklama

FAKT

Być może powinniśmy zacząć od okładki, z której bije news: „Majdan stracił prawo jazdy”, ale mimo wszystko skierujemy wzrok w kierunku stron stricte sportowych. Na nich, jak już wspomnieliśmy wyżej, Fakt zadaje w pełni uzasadnione pytanie po wczorajszym meczu kadry: Czy jest drużyna, z którą możemy wygrać?

Reklama

– Nie widzę entuzjazmu wśród naszych piłkarzy. Tak nie może wyglądać gra reprezentacji Polski – ubolewał wyraźnie rozczarowany Dariusz Dziekanowski (51 l.) po przegranym przez Polskę meczu ze Szkocją 0:1 w Warszawie. Polacy grali bez entuzjazmu i z niewielkim zaangażowaniem w meczu towarzyskim ze średniej klasy rywalem. Czy jest szansa, że kiedykolwiek doczekamy tych dwóch elementów? Mecz ze Szkocją był odpowiedzią na pytanie jak drużyna narodowa wygląda bez swoich dwóch najlepszych piłkarzy: Roberta Lewandowskiego (25 l.) i Jakuba Błaszczykowskiego (28 l.). Okazało się, że jeszcze mniejsze, niż w meczu ze Słowacją (0:2). Kolejne pytanie brzmi, kiedy wreszcie reprezentacja strzeli gola? Bramki, nie licząc zgrupowania w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, nasi piłkarze nie zdobyli od 465 minut.

Sam tekst zwyczajny. Bo i czego oczekiwać? Dalej: Andrzej Iwan słusznie przekonuje, że rozważanie Obraniaka w kontekście kapitańskiej opaski w kadrze to nieśmieszny dowcip. Błaszczykowski z kolei chce wrócić do Wisły. W ciemno zakładamy, że powiedział coś, że za X lat chętnie by w niej jeszcze zagrał.

– Z tego klubu wypłynąłem na szerokie wody. W Wiśle dostałem szansę i możliwość sprawdzenia się. Udało mi się tę szansę wykorzystać. Z Wisłą byłem i nadal czuję się związany – przyznaje pomocnik Borussii Dortmund. Dwukrotny mistrz Bundesligi, zdobywca Pucharu Niemiec i finalista Ligi Mistrzów nie zapomniał, gdzie zaczynał. Kuba na Reymonta trafił w wieku 20 lat z IV-ligowego KS Częstochowa. To był dla niego ostatni dzwonek, żeby zrobić karierę. W ciągu dwóch lat Błaszczykowski został gwiazdą Wisły i dlatego zapytała o niego Borussia. W niemieckim klubie stał się symbolem nowych, lepszych czasów. Przychodził w momencie, kiedy BVB miała problemy finansowe i dotrwał jako czołowa postać drużyny do ostatnich sukcesów. Obecnie Błaszczykowski jest jednym z bardziej doświadczonych zawodników w drużynie z Signal Iduna Park. Do końca obecnego kontraktu z Borussią ma jeszcze 4 lata. Po wypełnieniu umowy piłkarz chce wrócić do Białej Gwiazdy. – Chciałbym tego bardzo, ale parę warunków musi zostać spełnionych. Po pierwsze musi dopisywać zdrowie. Po drugie nie wiem, czy moje umiejętności za te kilka lat będą jeszcze upoważniały do gry w Wiśle. Generalnie plan jest taki, by to Wisła była moim ostatnim klubem w karierze. To moje marzenie – podkreśla Błaszczykowski, który obecnie przechodzi rehabilitację po zerwaniu więzadeł.

No i bingo.

Odpuszczamy tekst o karach przyznanych Legii, bo wszyscy trąbią o nich od wczoraj. Przewracamy stronę, by poczytać o kolejnych porządkach, jakie w Śląsku Wrocław zaprowadza Tadeusz Pawłowski.

Drużyna Śląska musi się przyzwyczaić do dyscypliny w szatni. U nowego szkoleniowca liczy się każdy nabyty kilogram i spożyty posiłek. Pawłowski nie widział żadnego kłopotu, by drużyna w przerwie między zajęciami razem spożywała posiłek. Jak mówi trener, można wtedy kontrolować dietę, ale i zadbać o lepszą atmosferę w zespole. – By osiągnąć sukces, należy zadbać o każdy detal. Według europejskich standardów o wyniku nie decydują tylko umiejętności, ale i przygotowanie. Mowa tu m.in. o tym, jak piłkarz się prowadzi i co je – dodaje nowy trener. Pawłowski już podczas pierwszego integracyjnego wypadu na kręgle musiał zwrócić uwagę drużynie. – Zobaczyłem, że jeden z moich zawodników poszedł do baru i po chwili wrócił z trzema butelkami coli. To niedopuszczalne w profesjonalnym sporcie! Z klubem współpracuje dietetyczka i w najbliższych dniach przeprowadzi badania tkanki tłuszczowej u piłkarzy. Oprócz samego trybu odżywania, chcę by piłkarze wpoili sobie prostą zasadę: organizm, a przede wszystkim mózg człowieka najefektywniej wypoczywa między 23 a 1 w nocy. Wiem, że nie mogę kontrolować piłkarzy w domu, ale…

Czyli do łóżka przed 23. i żadnej coli!

RZECZPOSPOLITA

W Rzepie musimy najpierw przebrnąć przez obowiązkowy tekst o kadrze.

Bez Roberta Lewandowskiego i Jakuba Błaszczykowskiego nasza reprezentacja jest jeszcze gorsza. Trener Adam Nawałka mówił przed meczem, że jego drużyna potrzebuje przede wszystkim zgrania. Trochę to dziwne, bo z dwóch jesiennych meczów, jakie kadra rozegrała w pierwszym składzie zostało tylko czterech piłkarzy. Inni wrócili – po kontuzji, jak فukasz Piszczek, z wygnania, jak Ludovic Obraniak czy też po pokornym odegraniu roli kozła ofiarnego po przegranych eliminacjach – jak Kamil Glik (…) To mógł być ostatni mecz towarzyski, w którym Nawałka skorzystał z piłkarzy z klubów zagranicznych. Polacy na mundialu nie zagrają, innych terminów FIFA nie ma. W porównaniu z pracą Waldemara Fornalika nie zrobiliśmy kroku naprzód, reprezentację znowu pożegnały gwizdy – muzyka dobrze nam znana od kilku lat. Entuzjazm, jaki zapanował wśód polskich kibiców po losowaniu eliminacji Euro 2016, wczoraj został skutecznie zgaszony. Będziemy mieli problemy nie tylko z Niemcami. Nie mamy podstaw by liczyć na zwycięstwa z Irlandią, Szkocją czy Gruzją.

Swoje dorzuca też Szczepłek w oddzielnym komentarzu. Wszyscy ganią Peszkę, a on na odwrót – chwali.

Wszyscy zagrali mniej więcej na poziomie polskiej ligi, a nie drużyny narodowej. Plusem był powrót Ludovica Obraniaka. To jedyny zawodnik oprócz فukasza Piszczka na europejskim poziomie. Pozostali to szarzyzna. Mateusz Klich i Grzegorz Krychowiak grają poniżej możliwości. Obrońców nadal nie mamy. Waldemar Sobota jest bez formy. Arkadiusz Milik zastępujący Lewandowskiego potwierdził, że ma talent. Ale sam meczu nie wygra. Za mało jest w tej drużynie zgranych par, współpracy, zrozumienia. Adam Nawałka zachował się dziwnie, zdejmując z boiska Obraniaka, jedynego, który w miarę możliwości porządkował grę, oraz Sławomira Peszkę, który w drugiej połowie nieźle sobie radził. Wpuszczenie na boisko czterech zawodników w ciągu ostatnich dziesięciu minut to jakieś nieporozumienie. Tylko po to, żeby dopisać im występ w reprezentacji? Dzień wcześniej trener mówił, że reprezentacja będzie grała jednym napastnikiem, więc ktoś (Milik) dostanie szansę po kontuzji Lewandowskiego. W końcówce meczu na boisku mieliśmy trzech środkowych napastników, tylko nie mieliśmy napadu. Ze Szkocją spotkamy się ponownie…

Na koniec warto rzucić okiem na korespondencję z Rzymu, w której Piotr Kowalczuk pisze o kodeksie etycznym selekcjonera Cesare Prandellego, który nie powołał Daniele De Rossiego.

De Rossi uderzył Mauro Icardiego w polu karnym Romy, co jednak umknęło uwadze sędziego. Komisja dyscyplinarna po obejrzeniu zapisu filmowego właśnie zdyskwalifikowała piłkarza na trzy najbliższe kolejki ligowe, ale już w niedzielę Prandelli ogłosił, że zgodnie z przyjętym w reprezentacji kodem etycznym nie powoła De Rossiego na prestiżowy towarzyski mecz squadra azzurra z Hiszpanią w Madrycie. I to mimo, że przebojowe spotkanie – aktualny mistrz świata grał z poprzednim – było ostatnim sprawdzianem włoskiej reprezentacji przed finałami brazylijskich MŚ, a De Rossi jest jej podstawowym graczem. Włoscy moraliści sportu zachwycają się gestem selekcjonera, który znów sięgnął po dawno zapomnianą i dość powszechnie dziś wyśmiewaną zasadę, że w sporcie ważniejsze od wyniku są zasady i wartości. Najwyraźniej kłopoty ze zrozumieniem tak nieżyciowego i archaicznego podejścia do sportu miał klub AC Roma, który poskarżył się, że Prandelli podjął decyzję zanim wyroki wydała komisja dyscyplinarna. Selekcjoner wyjaśnił, że w takich sprawach jedynym sędzią i ostateczną instancją jest on. Dodał, że moralnymu potępieniu chuligańskiego wyczynu De Rossiego towarzyszą względy jak najbardziej praktyczne: „Dla takich gestów nie ma miejsca w narodowej reprezentacji. Moi piłkarze muszą świecić przykładem.

GAZETA WYBORCZA

Typowaliśmy w ciemno, że w Wyborczej znajdziemy tekst o kadrze i drugi o Legii, i tak jest.

To był kolejny mecz, po którym nie zostają wspomnienia. Niebezpiecznie ich przybywa. Jeśli założymy, że sparingi służą Adamowi Nawałce stopniowemu zbliżaniu reprezentacji do jej ostatecznego kształtu, który zademonstruje w eliminacjach Euro 2016, to już wiadomo, że właściwie żaden nie spełni zadania. W listopadowych – ze Słowacją i Irlandią – selekcjoner pozwolił poudawać kadrowiczów zbyt wielu piłkarzom, na których już w ogóle nie spojrzy. Styczniowe – z Norwegią i Mołdawią – odbębnili kopacze głęboko rezerwowi, rekrutowani wyłącznie z boisk tzw. ekstraklasy. W środowym zabrakło kontuzjowanych Lewandowskiego i Błaszczykowskiego, bez których ofensywa nie istnieje. W majowym z Niemcami zabraknie w ogóle wszystkich, i to po obu stronach, bowiem to sparing spoza oficjalnego kalendarza FIFA. Podobną „rangę” ma czerwcowa – tużprzedmundialowa, już wybitnie wakacyjna – gierka z Litwą, następnych już nie będzie. Czyli jako selekcjoner pełnoprawnej reprezentacji Polski Nawałka zadebiutuje dopiero w kwalifikacjach Euro 2016. Do selekcji negatywnej, owszem, miał okazję. W środę mógł np. dojść do niezbyt odkrywczego wniosku, że Sławomir Peszko wnosi ze sobą boiskową inteligencję na poziomie urągającym nawet reprezentacji na poziomie polskim. Ile jednak takich drobinek do analiz uzbierał? Milik wyglądał przyzwoicie…

Czego dowiedzieliśmy się ze spotkania ze Szkocją? Zdaniem GW:
– Twarzy nie znaleziono
– Goli nie było, nie ma i…
– Kadra bez zmian
– Rywale nie mają się czego bać.

Zgrabne.

Nie chce nam się powtarzać setny raz tego samego o karach dla Legii, dlatego zacytujemy tylko nieduży tekst z ramki, w którym Wyborcza informuje, że sponsor Fortuna nie odwróci się od Legii.

Jestem przekonany, że Legia dołoży wszelkich starań, aby podobne incydenty nie powtórzyły się i kara nie zostanie odwieszona. Mamy zaufanie do klubu – mówi „Wyborczej” Leszek Haba, dyrektor ds. rozwoju Fortuny, głównego sponsora mistrzów Polski. Logo firmy bukmacherskiej widnieje na koszulkach Legii od 1 stycznia. Klub z tego tytułu będzie otrzymywał około 6 mln zł rocznie brutto, czyli o 2 mln zł więcej, niż płacił poprzedni główny sponsor – firma ActiveJet, z którym Legia współpracowała przez dwa i pół roku. Pieniędzy dla mistrzów Polski może być więcej, uzależnione jest to głównie od wyników drużyny w europejskich pucharach, choć krajowe trofea też będą premiowane. Wpływ na finansowanie klubu będzie miał też rozwój firmy w Polsce. Umowa z Fortuną będzie obowiązywała przez trzy lata. – Wszelkie rozmowy z szefami Legii odłożyliśmy do momentu ogłoszenia kar – dodaje Haba. I podkreśla: – Nie rozważaliśmy wycofania.

SPORT

W Sporcie podobny akcent jak na okładce Przeglądu Sportowego.

Na początek tekst nawołujący do tego, by po Szkocji nie pastwić się nad Obraniakiem.

Cóż, nie był to na pewno olśniewający występ i przekonał o jednym: że nie ma co oczekiwać, iż urodzony we Francji piłkarz będzie reżyserem gry biało-czerwonych ani ich liderem. Ale był na pewno jednym z najbardziej aktywnych i pełnych ochoty do gry w starciu ze Szkotami. W sumie na pewno był pożytecznym zawodnikiem. Czy jednak przekonał do siebie niechętnych? Czy przekonał przede wszystkim selekcjoner, który – co dla mnie było akurat zaskoczeniem – ściągnął go z boiska? Nawet jeżeli nie, to apeluję: nie skreślajmy go, nie rozstrzeliwujmy krytyką, bo na nią nie zasłużył. Prawda jest bowiem taka, że w dalszym ciągu nie ma on wsparcia w kolegach. I tu jest problem największy?

I tu pojawia się pytanie: czy kadra powinna być zbiorem najlepszych piłkarzy czy może zbiorem piłkarzy, którzy są w stanie stworzyć razem najsilniejszy, najbardziej zgrany zespół? Dalej mamy rozmówkę z „ekspertem” Grzegorzem Kapicą, ale odpuściliśmy sobie jej czytanie, kiedy w pierwszym zdaniu pan Kapica oświadcza, że Milik mało gra w Augsburgu. Pora chyba zaktualizować dane.

Może w ramach odtrutki wywiad z Franciszkiem Smudą przed meczem z Ruchem? Czytamy.

– Niech myśli o pucharach kto chce. My nie myślimy, nie rozmawiamy o tym w ogóle. Puchary są jeszcze bardzo daleko. Przecież czeka nas na deser ligowych zmagań jeszcze faza play off. Zobaczymy co pokaże nowa tabela, gdy podzielimy punkty na pół, gdy zaczną się kontuzje, znaczącą rolę będą odgrywały kartki. Za dużo jest tych zmiennych, by już dziś spekulować, analizować i przymierzać się do pucharów. A to, że jesteśmy na drugim miejscu, to nie ma żadnego znaczenia.

Niebiescy mają niezwykle skutecznego ostatnio Grzegorza Kuświka, któremu przepowiadał pan kiedyś reprezentacyjną karierę.
– Gdy to mówiłem, śmiali się ze mnie. Ale śmiech to zdrowie, a Kuświk po prostu umie grać w piłkę. Widziałem go ze dwa razy w akcji i to mi wystarczyło. Potem długo był niedoceniany, długo trwało zanim pokazał, co potrafi i jestem przekonany, że nie powiedział ostatniego słowa.

Zaskoczy pan czymś trenera Kociana?
– Prochu nie wymyślę, podobnie jak Słowak. Piłka jest grą zespołową, o wynikach decyduje suma umiejętności wszystkich zawodników z domieszką farta. Im więcej dobrych, dobrze wyszkolonych piłkarzy w składzie, tym lepiej dla trenera, który – mając taki komfort – może się położyć na leżance i klaskać uszami.

Cały Franek. Jeden z ostatnich przedstawicieli polskiej trenerki, którzy nie robią z piłki żadnej filozofii.

Odpuszczamy kolejny podobny teksty o karach dla Legii i skupiamy się na wypowiedziach wiceprezydenta Zabrza Krzysztofa Lewandowskiego, który tłumaczy dlaczego doszło do zmiany prezesa Górnika.

Prezes Jankowski nie krył, że interesuje się wejściem do zarządu Ekstraklasy SA, co wiązałoby się z jego odejściem z Górnika. Był to sygnał, że trzeba szukać nowych pomysłów i rozglądać się za nowym kandydatem. Sporo rozmawialiśmy i razem z odchodzącym prezesem doszliśmy do wniosku, że na tym stanowisku przyda się świeża krew (…) Udało się zatrzymać rosnące zadłużenie. Za kadencji odchodzącego prezesa Górnik osiągnął najlepszy od wielu lat wynik sportowy, rok w rok dostając licencję. Wyszło kilka spektakularnych transferów, co dziś nie jest takie proste. W drugą stronę? Mimo ogromnych starań nie udało się ograniczyć kosztów funkcjonowania pierwszej drużyny.

SUPER EXPRESS

Superak dziś uderza mocno. Patałachy!

Nowe stroje, nowe twarze w kadrze. ale gra taka sama – beznadziejna. Biało-czerwoni zmienili koszulki, ale nie zmienili stylu gry. Piłkarze Adama Nawałki po raz kolejny przegrali – tym razem ze Szkocją, i zostali wygwizdani na Narodowym. (…) Jeśli przez kilka miesięcy nic się nie zmieni, eliminacje do Euro 2016 będą kolejnym pasmem rozczarowań i klęsk – to wystarczy za cały komentarz do wczorajszego meczu.

Rzućmy okiem na wywiad z Dariuszem Mioduskim, który przekonuje, że nie żałuje kupna Legii.

Ile razy od niedzieli zdążył pan pomyśleć, że niepotrzebnie kupił Legię?
– Ani razu! Choć to, co się wydarzyło, mocno nas przybiło. Wypruwamy sobie flaki, staramy się, aby marka Legia znaczyła jak najwięcej, a tu coś takiegoÂ… Teraz zamiast poświęcić się w stu procentach rozwojowi klubu, to 70 procent czasu poświęcamy wydarzeniom z niedzieli.

To mało prawdopodobne, ale… gdyby dziś pojawił się ktoś i powiedział, że kupi od pana udziały w Legii, to pozbyłby się pan kłopotu?
– Nie sprzedałbym Legii, bo to projekt mojego życia. Możemy dużo zdziałać, pomóc klubowi stać się wizytówką stolicy, czymś takim dla Warszawy jak Real dla Madrytu. Burdy to komplikują, ale mam determinację, aby wygrać z bandytami. To, co się stało, jest dla nas ciosem również z punktu widzenia wizerunku za granicą. Chwalimy się stadionem, kibicami, a tu coś takiegoÂ… Przed meczem z Jagiellonią prezentowaliśmy nowego zawodnika, Ondreja Dudę. Był napalony na grę u nas, na stadionie witałem się z jego rodzicami, a potem strasznie mi było wstyd przed nimi, bo to, co się działo na trybunach, to też była Legia. Tylko daleka od tej, jaką im obiecywaliśmy.

Zgodna opinia mediów jest taka, że Leśnodorski poniósł klęskę, bo bratał się z chuliganami.
– Nie, Boguś nie rozmawiał z bandytami, ale z przedstawicielami różnych grup kibicowskich. Chcieliśmy skończyć z podziałem na „my” i „oni”. Ten dialog dalej będzie prowadzony. Natomiast bandyci muszą być wyeliminowani. Już sypią się zakazy stadionowe. Nie chcę, aby na Legii było jak w teatrze czy filharmonii, wolę, żeby było żywiołowo. Ale musimy pokazać, że klubem steruje zarząd, a nie bandyci.

Ciekawe. Polecamy do przeczytania. Czy warto zajrzeć też do tekstu o Davidzie Abwo, który wyrasta na nowego „syna” i ulubieńca Oresta Lenczyka? – Ten człowiek spadł mi z nieba – mówi Nigeryjczyk.

– Na początku pracy w Lubinie Lenczyk podszedł do mnie i powiedział: „Abwo, Abwo, Abwo. Dlaczego ty nie grasz?”. Odpowiedziałem, że nie mam pojęcia – opowiada nam Nigeryjczyk. – Zaraz potem, w szatni, przy wszystkich piłkarzach Lenczyk powiedział, że Abwo to jeden z najlepszych piłkarzy polskiej ligi i liczy, że znów zacznę pokazywać, co umiem. Czy może być coś piękniejszego niż takie słowa trenera? Za poprzednich szkoleniowców Pavla Hapala i Adama Buczka przeżyłem najgorszy okres w Lubinie. Nie wierzyli we mnie, ciągle coś im nie pasowało w mojej grze. W końcu się podłamałem – przyznaje Nigeryjczyk. Abwo żartuje, że jeśli chodzi o Zagłębie, to „był już martwy”. – W pewnym momencie mój menedżer usłyszał od dyrektora klubu, że mogę odejść w każdej chwili. Tyle że te słowa padły tuż przed zamknięciem okienka transferowego, więc było za mało czasu, aby znaleźć klub. Teraz mogę powiedzieć, że dobrze się stało – ocenia piłkarz.

Naprawdę fajne fragmenty. Również zachęcamy.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Wspomniana okładka Przeglądu:

Wiadomo, na początek kadra. Jacek Ziober mówi, że takiego chaosu w obronie nie widział dawno.

Reprezentacja utknęła w głębokim… tunelu i światła nie widać. Takiego chaosu, jaki był w naszej obronie, to już dawno nie widziałem. Przy okazji każdego meczu reprezentacji Polski słucham o eksperymentach w składzie Adama Nawałki. Skończmy już z nimi! Nie mamy czasu na takie pierdoły. Nie chcę już widzieć cudowania na lewej obronie, wolałbym, żeby selekcjoner postawił na jednego zawodnika, a nie dawał szanse Kosznikowi, Marciniakowi albo Brzyskiemu. Miną eliminacje do mistrzostw Europy i nadal będziemy szukać. Niech selekcjoner wybierze 16-18 zawodników i uparcie ćwiczy z nimi taktykę, do skutku. Mam nadzieję, że już nie będzie szukał w kapeluszu i wyciągał kolejne króliki, tylko skupi się na najlepszych, jakich mamy. Większość naszych reprezentantów jest bez formy. Mam na myśli Sobotę i Peszkę, wiele do dobrej dyspozycji brakuje jeszcze Piszczkowi, Brzyski to niewypał. Kompletny. Więcej spodziewałem się po Gliku, kapitanie drużyny z Serie A. Ale on zamiast dyrygować obronę, to stał jak zamurowany, defensywa w ogóle nie współpracowała. Krychowiak? Był w składzie i nic więcej – wyliczanka jest długa.

Antoni Bugajski z kolei twierdzi, że Obraniak zasłużył na kolejną szansę.

W meczu ze Szkocją miał pokazać, że warto nadal zawracać sobie nim głowę, choć wszyscy na pamięć znaliśmy jego ograniczenia: kiepską dynamikę, słaby start do piłki, zniechęcanie się nieudanymi zagraniami. Wczoraj pokazał, że nad swoimi boiskowymi wadami stara się pracować: twardo walczył o piłkę w środku pola, wracał do strefy obronnej, i oczywiście próbował kreować grę oraz oddawać strzały z dystansu i przede wszystkim dogrywać piłki w pole karne – w tym naprawdę jest niezły. Szukał współpracy z Mateuszem Klichem, ale bez większego powodzenia. Inna sprawa, że gdyby w 12. minucie jego strzału nie przeniósł nad poprzeczką David Marshall, byłby bohaterem. A tak, wciąż zastanawiamy się, czy to piłkarz dla kadry niezbędny.

Odnotujmy też pochwały pod adresem Rafała Wolskiego po meczu reprezentacji U-21, która pokonała Litwę 5:0. Piłkarz Fiorentiny sam strzelił gola, przy innym asystował i wywalczył karnego.

Dyspozycja pomocnika Fiorentiny to największy zysk z meczu towarzyskiego z Litwinami. Wolski pokazał, że jest w stanie grać pierwsze skrzypce w tej drużynie. Do tej pory był w cieniu Piotra Zielińskiego, Bartłomieja Pawłowskiego czy Dominika Furmana, chodził nadąsany, w wywiadach skarżył się, że wyjazdy na młodzieżówkę po to, by siedzieć na ławce, nie pomagają mu w klubie. Tym razem zagrał od początku. Dorna postawił na „Wolaka”, bo Zieliński we wrześniowym meczu z Grecją – kluczowym dla losów eliminacji – będzie pauzował za żółte kartki. Wolski nie zawiódł. Wziął ciężar gry na siebie, zagrał ze sporym luzem i wiarą we własne możliwości. Może pomógł mu pierwszy gol, jakiego niedawno strzelił dla Fiorentiny? W Białymstoku były pomocnik Legii trafił do siatki już po 10. minutach, gdy strzałem w długi róg zwieńczył ładną akcję Polaków. Asystował Furman, który we wrześniu też nie może zagrać. W środku pola jest jednak spora rywalizacja i oby Dornie udało się również dla zawodnika Toulouse znaleźć godnego zastępcę. Furman grał od początku, tak samo jak kilku innych Polaków, którzy mają problemy z rytmem meczowym w zagranicznych klubach. Ukoronował występ golem z karnego, wywalczonym przez Wolskiego.

Po części reprezentacyjnej jeszcze trochę tematów ligowych:

– Abwo strzela gole, ale działacze nie negocjują jego nowego kontraktu
– Męskie rozmowy w Widzewie, bez ultimatum dla Skowronka
– Piotr Brożek nie zawiódł trenera Wisły
– W Lechu każdy jest snajperem.

W tym sezonie ekstraklasy gole dla Kolejorza strzelało aż 15 piłkarzy. Pod tym względem klub jest bezkonkurencyjny w lidze. Lechici zdobyli w tych rozgrywkach 41 bramek, wcale nie najwięcej. Ten dorobek jednak rozkłada się na 15 zawodników i w tej statystyce pozostałe kluby ligowe są daleko w tyle. Drugie miejsce zajmuje Zawisza Bydgoszcz (12 graczy z golami), natomiast na przeciwległym biegunie są: Piast Gliwice, Pogoń Szczecin, Wisła Kraków i Zagłębie Lubin (zaledwie po 9). Trzy z tych czterech ekip mają jednak snajperów, który biorą odpowiedzialność za zdobywanie bramek na swoje barki. W Lechu niby też jest rasowy napastnik فukasz Teodorczyk, który ma 12 trafień i liczy się w walce o miano króla strzelców. Różnica polega na tym, że on ma przy tym odpowiednie wsparcie kolegów.

A na koniec tekst, który mieliśmy już w Fakcie. O tym jak Tadeusz Pawłowski dyscyplinuje Śląsk.

Szkoleniowiec zwrócił uwagę piłkarzom na szkodliwe nawyki żywieniowe. Jednak na tym nie koniec, Pawłowski jest w stałym kontakcie z dietetyczką, która w przyszłym tygodniu zbada procent tkanki tłuszczowej i skład krwi zawodników. Według tych opracowań każdy piłkarz będzie miał indywidualnie rozpisaną dietę. – Wiem, że nie mogę kontrolować swoich graczy w domu, dlatego tak ważne jest, by piłkarze sami sobie wpoili zasadę zdrowego odżywania i nie tylko. Każdy z nas musi się zapoznać z innymi detalami. Przykładowo organizm, a przede wszystkim mózg człowieka, najefektywniej wypoczywa między 23 a 1 w nocy. Zawodnicy sami muszą wiedzieć, co jest dla nich najlepsze. Tylko codzienną ciężką pracą możemy osiągnąć sukces. Tu nie można się zatrzymać – kontynuuje legendarny piłkarz, a dziś trener Śląska. Tadeusz Pawłowski nie ma najmniejszego zamiaru tolerować u zawodników nadwagi. Najlepszym przykładem był Sebastian Mila, którego sytuację trener dokładnie przedstawił w mediach. – Słyszałem, że w telewizji skrytykowano mnie za wyjaśnienie problemów Sebastiana. Mogę tylko powiedzieć, że między nami nie ma konfliktu. A jego waga była faktem, nie żadną plotką. Chcę byśmy wszyscy mówili sobie prawdę w oczy. Jeśli schowam głowę w piasek, to znaczy, że zmiana trenera była niepotrzebna. Nakreśliliśmy sobie plan funkcjonowania poza treningiem, który układałem wraz z dietetyczką. Mamy w nim parametry, jakich oczekuję od zawodników ekstraklasy – zdradza Pawłowski.

SZKOCJA: Wygrana Strachana na czołówkach

Dziś w pierwszej kolejności zajrzeliśmy do Szkocji. Nasi wczorajsi rywale są bardzo „napompowani” wygraną nad Polakami – to najważniejsza informacja płynąca z „The Scotsman”, który wpadł nam dziś w ręce. Dziwimy się szczerze mówiąc, bo Brytyjczycy na takie zespoły jak Polska zwykli trafnie mówić „pub team”, a tymczasem wspomniana gazeta dała materiał o zwycięstwie ekipy Strachana na okładce. Nie sportowej, ale całego wydania. Nieźle. Z jakiej okazji my mamy jeszcze taką renomę? Czy po wygranej z Albanią Szkoci też by mieli z radości miękkie nogi?

Image and video hosting by TinyPic

ANGLIA: Zwycięstwo „Synów Albionu”

Anglicy dość krytycznie podchodzą do wygranej nad Danią. „Sun Sport” z jednej strony daje rozmówkę z Redknappem, który przekonuje, że wyspiarze mają dobry zespół, a z drugiej krytykują zespół Hodgsona i podkreślają, że poza Sturridgem i Lallaną trudno kogokolwiek wyróżnić. „Mirror Sport” z kolei cytuje duńskiego trenera, który na konferencji miał powiedzieć „Na mundialu życzę szczęścia. Będziecie go potrzebować”, co również powinno powiedzieć wam wszystko czego potrzebujecie o tym meczu. Jedynym, który widział sporo pozytywów okazał się, co ciekawe, Mourinho.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

WفOCHY: Słaby mecz z Hiszpanią, Milan na sprzedaż

Włosi nie są zachwyceni tym, co pokazała wczoraj „Squadra Azzurra”. Hiszpania zdominowała ekipę Prandelliego i jednobramkowa porażka właściwie zakłamuje rzeczywisty obraz gry. Jedynymi, którzy według włoskiej prasy zaplusowali są Cerci i Paletta. „La Gazetta dello Sport” nie przebiera w słowach: „Różnica w przygotowaniu fizycznym była kompromitująca”. Z innych tematów „Tuttosport” powoli podgrzewa atmosferę przed meczem Juventusu z Fiorentiną, przypominając w jakich okolicznościach odbyło się ostatnie starcie (2:4 dla Fiore, czwórka Rossiego). W „Corriere dello Sport” najciekawsze informacje jakoby Berlusconi szukał kupca na Milan.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

HISZPANIA: Wygrana nad Włochami

Hiszpanie są zadowoleni. Zarówno z końcowego wyniku wczorajszego prestiżowego sparingu z Włochami, jak i również ze stylu gry. Najważniejszymi wydarzeniami niezły występ Diego Costy w debiucie, jak i bramka Pedro, który kolejny raz potwierdził jak pożytecznym albo nawet kluczowym zawodnikiem potrafi być, decydującym w ważnych momentach. Kataloński „Sport” na czołówkę zdecydował dać jednak materiał o trzech golach Neymara z RPA, pisze się też sporo o propozycjach nowego kształtu Camp Nou. Przyznajemy, wizualizacje wyglądają bardzo efektownie.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

PORTUGALIA: Pewne zwycięstwo

Portugalską prasę zdominowały liczby. 5:1 – czyli wynik wczorajszego zwycięstwa nad Kamerunem. 49 – czyli liczba goli, które już strzelił w kadrze Ronaldo. Doskonały mecz, przekonująca wygrana, dziś w Portugalii nie ma problemów. Tematem numer dwa zdecydowanie zwolnienie trenera Porto.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

FRANCJA: Oranje na łopatkach

Cóż może znaleźć się innego na czołówce najpopularniejszego sportowego dziennika niż radość Francuzów z pokonania mocnych Holendrów? Okładka mówi wszystko.

Image and video hosting by TinyPic

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama