Polacy ogrywają rówieśników z Włoch – Szromnik może otwierać szampana

Rzadko się zdarza, żeby Polacy na wyjeździe ogrywali Włochów. W czymkolwiek. Pizzę robią lepiej od nas, naszego swojskiego pieroga zawstydzają swoim calzone, a rodzimą Świątynię Opatrzności nakrywają czapką swoją Bazyliką Św. Piotra. No a w piłkę, wiadomo – dostajemy w czapkę na każdej płaszczyźnie, indywidualnie, zespołowo, seniorsko, młodzieżowo i w każdy inny sposób. Skoro więc dziś biało-czerwoni, bezpośrednie zaplecze „olimpijskiej” młodzieżówki Marcina Dorny zwyciężyli, do tego na wyjeździe, ze swoimi rówieśnikami z Italii – zasłużyli, byśmy ten fakt odnotowali. I nieważne, że to tylko niezbyt prestiżowy Turniej Czterech Narodów.
Napisaliśmy, że „biało-czerwoni zwyciężyli”. Bliżej prawdy będziemy jednak zdejmując medale z szyi Drewniaków i jemu podobnych, jakich w tej kadrze znajdziemy przynajmniej kilku. Bo zanim w 12. minucie Łukasz Zwoliński otworzył wynik (i zamknął, jak się później okazało), makaroniarze mieli dwa rzuty karne.

Wnikliwy obserwator pierwszej ligi i rozgrywek młodzieżowych zawyłby pewnie w tym momencie – „a pewnie w bramce stał Szromnik”? No tak, w bramce stał Szromnik. Ten sam, którego wyczyny w Gdyni wielokrotnie wywoływały naprzemiennie salwy braw i śmiechu. By wszystko stało się jeszcze bardziej zabawne, ten właśnie słodko-gorzki Szromnik obchodził wczoraj swoje 21. urodziny.

Zmierzamy jednak do tego, że świętujący golkiper… obronił obie „jedenastki”. Może więc z czystym sumieniem odpalić szampany, albo – czego również nie da się wykluczyć – posprzątać butelki z wczoraj. A zupełnie serio – gratulujemy, nawet jeśli to kompletnie nieistotny sparing w lekceważonej kategorii wiekowej – jest się czym pochwalić. Zawsze lepiej brzmi wyjazdowe 1:0 z Włochami, niż wyjazdowe 0:1 z Luksemburgiem, sprzed kilkunastu miesięcy…