Długo biliśmy się z myślami – warto, czy jednak nie? Przecież dopiero co oglądaliśmy Podbeskidzie mordujące futbol przy wydatnym udziale Pogoni Szczecin, a już w piątek dostajemy kolejną porcję galaktycznej piłki nożnej w wykonaniu Korony i Lechii oraz Zawiszy i Górnika. Mało czasu na odpoczynek, mało czasu na relaks podczas oglądania prawdziwych piłkarzy, na przykład tych grających dziś w spotkaniach Włochy-Hiszpania, czy Francja-Holandia. A jednak, ustaliliśmy, że warto obejrzeć co zaprezentują Orły Pisklęta Nawałki i przy okazji ustalić, czy z tych maluchów ma szansę wykluć się cokolwiek godnego uwagi.
1. Czy widać jużâ€¦ cokolwiek?
To zresztą główna przyczyna, która stała się punktem wyjścia do rozważań. Podczas ostatnich starć „hotel na hotel” w ciepłych krajach gryźliśmy się w język, zaciskając pięści i powtarzając sobie własne słowa sprzed kilku miesięcy – dajemy mu rok, do tego czasu niech robi co chce. Patrzyliśmy więc na kaleczenie futbolu w wykonaniu pseudokadrowiczów, ale w krytyce byliśmy wyjątkowo powściągliwi. Z tego punktu widzenia dzisiejsze spotkanie ze Szkocją jest o wiele ważniejsze i zdecydowanie bardziej wartościowe – Nawałka miał już trochę czasu na selekcję negatywną, miał trochę czasu na zwiedzanie Europy, rozpracowanie rywali i ułożenie własnego przepisu na reprezentację. Nadal będziemy apelować o spokój dla selekcjonera, ale powinniśmy już widzieć jakieś zarysy tego, co już wkrótce ma się stać przyszłym uczestnikiem Mistrzostw Europy 2016.
To tylko sparing, nie ma co się podniecać zwycięstwem, ani rozdzierać szat przy porażce, ale chętnie zobaczylibyśmy, czy widać jakikolwiek progres. W wersji optymistycznej – od kadry Fornalika. W wersji pesymistycznej – chociaż od tych zimowych wycieczkowiczów.
2. Ile mogą dać zawodnicy Premier League?
Czytając kluby, które reprezentują na co dzień kadrowicze ze Szkocji, powinniśmy czuć może nie strach, ale przynajmniej respekt i szacunek. Sunderland, który kilka dni temu postraszył Manchester City w finale Pucharu Ligi, Everton, Aston Villa, Celtic i wreszcie Manchester United. Duża część zespołu trenuje i rywalizuje każdego tygodnia z pierwszym garniturem angielskiej Premier League. To żaden wyznacznik, ale dla fanów tej unikalnej ligi ciekawym doznaniem może być obejrzenie Fletchera (Fletcherów) w dość nienaturalnych warunkach, z niecodziennie słabymi kolegami przeciw niecodziennie słabej defensywie rywali.
3. Bez Kuby i Lewego
Brak dwóch absolutnie kluczowych ogniw, dzięki czemu parafrazując Skorżę: mecz powinien być ciekawszy. Naturalnie nie sądzimy, by obecność Błaszczykowskiego i Lewandowskiego sprawiła, że kadra PZPN-u klepnęłaby Szkotów pięcioma już w pierwszej połowie, ale przyjrzenie się rodzimym asom bez tych dwóch najbardziej szanowanych i zwyczajnie najlepszych gości – to już niezły powód, by oglądać dzisiejszy mecz. Swoją drogą, niektórzy wyrywni mogą sprawdzić jak wyglądałaby kadra, gdyby Nawałka od początku słuchał głosów podpowiadających – „Lewy” nie strzela, więc czas go usadzić. Naszym zdaniem nie będzie to zbyt piękny widok.
4. Jak brzmią faceci w spódniczkach?
Obok boiska rozgrywa się równoległe spotkanie – kto więcej, mocniej i dłużej. Chodzi naturalnie o pubowe zmagania facetów w spódnicach z rodzimymi bywalcami barów, które już od wczoraj, w dość sielankowej atmosferze podwajają obroty lokali z alkoholem. Chętnie sprawdzimy, jak ta słynna „Tartan Army” sprawdza się na trybunach. Biorąc pod uwagę atmosferę w dotychczasowych meczach kadry PZPN-u – będzie okazja posłuchać szkockich śpiewów.
5. Powrót Piszczka
Kolejna ciekawa sprawa – czy Piszczek po powrocie będzie w stanie ciągnąć grę kadry tak, jak momentami ciągnie prawe skrzydło Borussii, czy też zaprezentuje swoją stałą solidność na „minimum przyzwoitości”? Nie czepiamy się jego gry w kadrze, wszak i zadania, i towarzysze nieco odmienni, niż w Dortmundzie, ale chętnie zobaczylibyśmy Piszczka rządzącego, dzielącego i dyrygującego – w końcu pod nieobecność Kuby i „Lewego” w naturalny sposób wyrasta na lidera, co tylko podkreśla kapitańska opaska.
Swoją drogą, to też znak czasów. Dziś już niemal nikogo nie rusza, że kapitanem reprezentacji jest gość skazany w dawnych czasach za korupcję…
6. Zwycięzcy castingów na tle silniejszych
Niuans, ale interesujący dla każdego sympatyka rodzimej Ekstraklasy. Czy w ogóle i jeśli tak, to jak zaprezentują się zwycięzcy zimowych castingów na kadrowicza na tle regularnych reprezentantów. Masłowski, Wilusz, Lewczuk, właściwie również Robak – chętnie zobaczylibyśmy jak układa im się współpraca z takimi Rybusem, Sobotą czy Peszką. Szczególnie ciekawie wyglądałaby kooperacja Masłowskiego, którego uważamy cały czas za gościa z potężnym potencjałem, kompletnie niewykorzystywanym w ostatnich meczach. Wrzucenie go na głęboką wodę, jako rozgrywającego w towarzystwie etatowych kadrowiczów i graczy z rodzimej wyższej półki mogłoby być przydatną i wartościową weryfikacją jego umiejętności.
Czekamy.
***
Naturalnie powyższe kilka przyczynków, by zamiast klasowych graczy z Włoch, Hiszpanii, Holandii czy Brazylii, oglądać Obraniaków i Polanskich to nadal niewiele i traktujemy wieczorny sparing bardziej jako smutny obowiązek, niż znakomitą zabawę w przerwie między meczami ekstraklasy. Z drugiej strony jednak – warto było się chociaż przez te kilka chwil pocieszać, że 90 minut na Narodowym nie będzie drogą przez mękę…
Fot.Fotopyk