Gdybyśmy mieli podzielić dzisiejsze tytuły prasowe na te, które warto kupić ze względu na teksty o piłce i te, którą spokojnie można sobie tym razem odpuścić, do pierwszej grupy zaliczylibyśmy Przegląd Sportowy, Sport i Super Express. Właśnie w tej kolejności. Na łamach dwóch pierwszych dzienników wypowiada się nowy szkoleniowiec Śląska. – Gdyby ten zespół grał ciągle na takim poziomie, jak w Poznaniu czy w niedzielę z Ruchem Chorzów, to jestem w stanie sobie wyobrazić spadek. Rzecz w tym, że jestem tutaj od tego, żeby poprawić grę tej drużyny i zdobywać punkty. Od piłkarzy trzeba wymagać biegania. Przykro mi to mówić, ale w meczu z Ruchem niektórzy tego nie robili – mówi Tadeusz Pawłowski.
FAKT
Dzisiejszy Fakt też NA PIERWSZY RZUT OKA prezentuje się całkiem okazale, choć tak jak przewidywaliśmy: tabloid z ponad 24-godzinnym opóźnieniem informuje, że Stanislav Levy wyleciał ze Śląska. Wczoraj pisał dopiero, że to prawdopodobne. Ale nic, taka specyfika dzisiejszych gazet ścigających się na newsy. Powyżej relacja z meczu Zawiszy z Lechią. Nic ciekawego. Tuszyński mówi, że był skoncentrowany.
Głowacki odmówił Nawałce? Potwierdzamy. I Fakt również.
– Rozmawiałem z Adamem Nawałką. Padła propozycja, bym wrócił do reprezentacji. Podziękowałem za zainteresowanie i uznanie, ale odmówiłem – mówi Arkadiusz Głowacki „Przeglądowi Sportowemu”. Kapitan Wisły jest w życiowej formie. Świetnie broni, doskonale przewiduje ruchy przeciwników, piłkę odbiera zdecydowanie, ale bez fauli – w tym sezonie otrzymał tylko trzy żółte kartki. Zdobywa też bramki – jak w derbowym meczu z Cracovią. Jednak o reprezentacji Głowacki już nie myśli. W tej sprawie było wiele niedomówień, teraz Głowacki postanowił postawić sprawę jasno. Jak przyznał, niedawno odmówił przyjęcia powołania. – Przez piętnaście lat niczego z reprezentacją nie osiągnąłem. Doszedłem więc do wniosku, że to zły moment, by te starania kontynuować. Są piłkarze młodsi, lepsi i zdrowsi ode mnie. Teraz wcielę się w rolę kibica. Będę trzymać kciuki za awans do mistrzostw Europy – mówi Głowacki. Po piłkarzu widać, że nie ma on żadnych wątpliwości. – Skupiam się na tym, co się dzieje w klubie. Przygotowanie do każdego kolejnego meczu wymaga ode mnie dużo wysiłku, żebym ciągle utrzymywał się na właściwym poziomie.
Czytamy, że selekcjoner Gibraltaru, z którym zagramy w eliminacjach do mistrzostw Europy straszy Polskę, choć w praktyce…. mówi tylko, że jego drużynę stać na niespodziankę. Brrr!
W końcu pierwszy raz gracie w eliminacjach…
– To prawda, każdy mecz to będzie dla nas pisanie nowej historii futbolu na Gibraltarze. Ale zostawiając historię na boku i emocje z tym związane, trzeba spojrzeć na rzeczywistość. A rzeczywistość jest taka, że gramy z gigantami europejskiej piłki. Jeśli chcemy się im przeciwstawić, musimy ciężko pracować, ciężej niż ktokolwiek inny.
Był pan kiedyś w Polsce?
– Tak, ale nie pamiętam, w którym mieście. Kiedy byłem zawodnikiem MFK Koszyce, mierzyliśmy się z jedną z polskich drużyn (Bula trenował zespoły juniorskie tego klubu, przyp. red.).
Na tym jeszcze nie koniec. „Koszmar reprezentanta Polski!”. Robert Lewandowski walczy z chorobą. Z grypą konkretnie, przez którą może nie zagrać w meczu Ligi Mistrzów przeciwko Zenitowi.
Bez obu podstawowych środkowych obrońców i bez dwóch najlepszych defensywnych pomocników oraz z przeziębionym Robertem Lewandowskim (25 l.) zagra dzisiaj Borussia Dortmund w pierwszym spotkaniu 1/8 finału Champions League z Zenitem St. Petersburg. Sytuacja kadrowa ubiegłorocznego finalisty Ligi Mistrzów jest fatalna, skoro najważniejszym wydarzeniem wczoraj była informacja, że nasz napastnik jednak poleciał do Rosji. Istniało niebezpieczeństwo, że Lewandowski będzie musiał zostać w Dortmundzie, ale na szczęście dla BVB najlepszy piłkarz drużyny zagra dzisiaj z Zenitem, ale będzie osłabiony nie do końca wykurowaną grypą. Do Rosji poleciał również Mats Hummels (25 l.), który jednak zdaniem Kloppa (46 l.) nie zagra w podstawowym składzie, bo na to jest jeszcze za wcześnie. Środkowy obrońca ostatnio miał problemy ze stopą i nie grał w dwóch ostatnich spotkaniach ligowych oraz w ćwierćfinale Pucharu Niemiec.
Tak jak napisaliśmy na wstępie, Fakt wygląda dziś dobrze na pierwszy rzut oka, jest sporo zróżnicowanych tematów, niestety większość ujęta dosyć płytko, jak to często w tabloidzie.
RZECZPOSPOLITA
W „Rzepie” znów teksty o Soczi, właściwie już pożegnanie z igrzyskami. Poza tym zapowiedź LM.
Hans-Joachim Watzke twardo stąpa po ziemi, już w sierpniu nie chciał składać żadnych obietnic. – Myślenie, że znów zagramy w finale Ligi Mistrzów, jest całkowicie bezpodstawne – oświadczył szef klubu z Dortmundu, ale po losowaniu 1/8 finału przyznał, że Borussia nie może narzekać. Taki przeciwnik jak Zenit to nagroda za walkę do końca w fazie grupowej. Pięć minut przed ostatnim gwizdkiem meczu w Marsylii piłkarze Juergena Kloppa remisowali z Olympique 1:1 i byli poza burtą, ale dzięki bramce Kevina Grosskreutza zwyciężyli 2:1 i awansowali z pierwszego miejsca. – My chyba nie potrafimy zrobić czegoś tak po prostu. Muszą być emocje – cieszył się wówczas Łukasz Piszczek. Zenit w przeciwieństwie do Borussii trafił do najsłabszej grupy, do awansu wystarczyło mu tylko jedno zwycięstwo (w Porto), nie umiał pokonać nawet kopciuszka – Austrii Wiedeń. W lidze rosyjskiej jest liderem, ale rozgrywki po dwumiesięcznej zimowej przerwie wracają dopiero w przyszłym tygodniu. To także będzie atut Borussii, która wiosną rozegrała już sześć meczów. Bilans: jeden remis, cztery zwycięstwa i bolesna porażka w Hamburgu 0:3. Trener i piłkarze nie robią z niej jednak tragedii. Do Sankt Petersburga poleciał i kontuzjowany ostatnio Mats Hummels, i przeziębiony Robert Lewandowski. Polak w sobotnim spotkaniu z HSV zszedł z boiska w 67. minucie, w niedzielę nie trenował, ale uspokaja, że z jego zdrowiem jest już wszystko w porządku. – Najgorsza była noc przed meczem – twierdzi polski napastnik. Niemieckie media zauważają, że bez Lewandowskiego atak Borussii nie istnieje.
Nie polecamy.
GAZETA WYBORCZA
W Wyborczej dziś dwa teksty z regionów – konkretnie z Krakowa i Wrocławia. Piotr Jawor pisze o „festiwalu nienawiści” przy Reymonta w czasie derbów Wisły z Cracovią. Oto fragment:
Do skandalu doszło już na początku, gdy część osób w sektorze wiślaków ubrała się w przygotowane wcześniej białe podkoszulki i w ten sposób na tle ubranych na czarno ludzi powstał wielki napis „AJ”, który dla kiboli oznacza „Anty Jude”. Stowarzyszenie kibiców Wisły od kilku dni apelowało w internecie, by wszyscy kibice zasiadający na trybunie za bramką przyszli ubrani na czarno. „Zarówno przed meczem, jak i w trakcie jego trwania słuchajcie i stosujcie się do informacji, jakie będą przekazywane przez odpowiednie osoby. Święta Wojna to wyjątkowe spotkanie i właśnie na tym meczu jak nigdy wymagana będzie od wszystkich dyscyplina” – napisano na stronie internetowej stowarzyszenia kibiców. Na kibolskich forach internetowych można znaleźć absurdalne wyjaśnienia skrótu usprawiedliwiające napis „AJ” (m.in., że chodziło o Andrzeja Juskowiaka albo Annę Jantar), ale zarządzająca ligą Ekstraklasa SA jeszcze w niedzielę wieczorem napisała w komunikacie: „Na trybunach pojawiła się również symbolika odwołująca się do treści rasistowskich”. Wyliczono, że kibole Wisły rzucili na murawę ok. 15 rac. – Liczę na szybką i dotkliwą reakcję Wisły wobec osób naruszających prawo. Wrzucenie rac na boisko to poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa, a na to nigdy nie będzie zgody Ekstraklasy. Jedyny jasny punkt w całej tej sytuacji to fakt, że te ekscesy spotkały się ze zdecydowaną dezaprobatą większości z blisko 29 tys. kibiców na stadionie – stwierdził Marcin Animucki.
Z kolei dziennikarz z Wrocławia proponuje tekst pt. „Levy się stoczył i wyleciał”.
Levy trenerem Śląska był przez półtora roku – od października 2012 roku. Pierwszą część pracy miał bardzo udaną, przejął zespół mistrza Polski po Oreście Lenczyku i udało mu się zatrzymać zapaść. Lepiej od poprzednika dogadywał się z zawodnikami, ku ich uciesze odszedł od ćwiczeń gimnastycznych preferowanych przez Lenczyka, a proponował głównie zajęcia z piłkami. Poza tym piłkarzy nie krytykował, co po zgryźliwym trenerze również było dla nich odmianą. Przede wszystkim jednak Czech odcisnął na Śląsku swoje piętno. Drużyna grała o wiele bardziej ofensywnie, miło dla oka, zajęła trzecie miejsce w tabeli i doszła do finału Pucharu Polski. Levy przestał być anonimowym szkoleniowcem, który legitymował się głównie mistrzostwem Albanii, a zaczęto zwracać uwagę na to, że trenersko kształcił się w Niemczech i ma ambicje, by objąć zespół Bundesligi. Zamiast głupio wyśmiewać się z jego wyglądu wskazywano na tytaniczną wręcz pracowitość Czecha. W klubie spędzał kilkanaście godzin dziennie, mecze drużyny analizował nawet do 2-3 w nocy. Problemy Levego zaczęły się w tym sezonie. Zespół grał nieźle w Lidze Europy, ale odbiło się to negatywnie na wynikach w ekstraklasie. Czech sam przyznał potem, że przygotowywał drużynę pod puchary, bo chciał wejść do fazy grupowej LE. Kiedy to się nie udało, a kadra nie została poszerzona, wyniki się załamały.
Nie ma czego komentować. Nic nowego.
SPORT
Okładka wtorkowego Sportu prezentuje się tak:
Na początku jeszcze Soczi, a od siódmej strony zapowiedzi Ligi Mistrzów. Na stadionie Pietrowskim ma obowiązywać klasyczna reguła westernu. Strzelisz pierwszy – wygrywasz. W rolach rewolwerowców mają wystąpić Robert Lewandowski i Brazylijczyk Hulk. Nuta pojedynkowa dominuje także na ulicach. W ubiegłym tygodniu pojawiły się afisze zapowiadające mecz, a na nich z groźnymi minami spoglądają trenerzy Luciano Spalletti i Juergenn Klopp. Kojarzą się z bokserami przygotowanymi do walki.
Wypowiada się też Sławomir Chałaśkiewicz:
– Jeszcze przez kilka lat dortmundczycy nie wrócą do tamtego poziomu. Osiągną pewien pułap, dość wysoki, ale daleki od tamtego szczytu formy. Nie spodziewam się przy tych roszadach jakiejś zmiany stylu Borussii, raczej cały czas będzie się koncentrować na grzem z kontry, bo atak pozycyjny nawet w najlepszym okresie jej nie leżał. Borussia to nie Bayern, nie ma takich indywidualności.
Ogólnie, trochę nuda, żeby przetrawić tego więcej. Dalej mamy relację z meczu Zawiszy i informację (bardzo odkrywczą!), że Wisła może zostać ukarana za race. Aha, Mariusz Rumak zastanawia się, ile jego zespół musi jeszcze doświadczyć… Podnosiliśmy się z kolan już wielokrotnie. Musimy to uczynić raz jeszcze i „przemówić boiskiem”. Ważne, żebyśmy przeciwko Piastowi pokazali innego Lecha. Inna sprawa, że nie będzie to łatwe. Spodziewam się, że będziemy mieli bardzo trudne zasieki do przejścia.
Do tego momentu jest słabo, ale w końcu robi się ciekawiej. Kazimierz Węgrzyn twierdzi, że Adam Nawałka jesienią tak wysoko zawiesił poprzeczkę w Górniku, że teraz nie ma szans, by do niej doskoczyć. Albo kibice będą cały czas porównywać i przeżywać rozczarowania, albo pogodzą się, że na ten moment osiągnięcie poziomu z jesieni jest niemożliwe. Warto też pamiętać, że przed jesienią była wiosna, kiedy przegrali, zdaje się dziesięć razy. Węgrzyn wśród powodów wymienia brak ofensywnego trio: Mączyński – Sobolewski – Przybylski. Do tego obecni obrońcy nie potrafią rozegrać piłki, a Zachara ostatnio grał z kontuzją.
Mateusz Stąporski narzeka, że w meczu Widzewa z Podbeskidziem Ukah cały czas go szturchał i popychał, a raz nawet uderzył go głową, czego sędzia nie widział. Ruch Chorzów zrezygnował z pozyskania Słowaka Kamila Kopunka, więc może wrócić do rozmów z pierwszoligowcem Sebastianem Janikiem.
Mamy też krótką rozmowę z Tadeuszem Pawłowskim, nowym trenerem Śląska.
– Jako dzieciak podawałem piłki na meczach Śląska. Wracam do domu! Właściwie do jednego z dwóch domów. We Wrocławiu nadal mam rodzinę i przyjaciół.
W ostatnim dziesięcioleciu był pan przymierzany do Śląska pięciokrotnie
– Dwa razy sam odmówiłem – za rządów Edwarda Ptaka, a następnie za Andrzeja Mazura. To były jeszcze czasy drugiej ligi. Miałem wtedy poczucie, że klub jeszcze nie jest na takim poziomie organizacyjnym, że mógłbym tam realizować swoje koncepcje. Teraz jest inaczej. Dla mnie ta praca to wielkie wyzwanie, chyba największe w dotychczasowej karierze (…) Nigdzie w Polsce nie było mi dane przepracować całego sezonu. Albo, cytując Lenczyka, dzwonili jak już się chałupa dawno paliła, albo nie dali popracować do końca. Śląsk w sezonie 1992/93 wziąłem, kiedy miał siedem punktów i zajmował ostatnie miejsce w tabeli, a na dodatek działy się różne pozaboiskowe cuda.
Tekst do tekstu i sumarycznie wygląda to znacznie lepiej niż w gazetach, które cytowaliśmy wcześniej.
SUPER EXPRESS
Wreszcie trochę więcej piłki. Na początek dostajemy rozmowę z Wladimerem Dwaliszwilim, który przekonuje, że marzy o awansie Gruzji oraz Polski na mistrzostwa Europy. A my na to: niemożliwe.
Rozmawiałeś już na ten temat ze znajomymi lub rodziną w Gruzji?
– Tak, były telefony z Gruzji. Wszyscy pytali mnie o wrażenia po losowaniu, a ja mówiłem, że jestem zadowolony z takiego wyniku. Polska to mój drugi dom, nowa rodzina i ojczyzna. Ł»yczę jak najlepiej obydwu drużynom.
Zapewne przedyskutowaliście to też w szatni z kolegami z Legii.
– W szatni oczywiście były rozmowy, ale żartów i zakładów jeszcze nie było, za wcześnie na to. Chłopcy mówili tylko, żeby nie grać z nimi za mocno. Umawialiśmy się, żeby potraktować naszą rywalizację troszeczkę… ulgowo (śmiech).
Jak oceniasz szanse na awans w takiej grupie?
– Faworytem są Niemcy, co do tego nie ma wątpliwości. Szkocja, Irlandia, Polska i Gruzja prezentują podobny poziom i powalczą o drugie oraz trzecie miejsce. Z tymi drużynami można grać i wygrać, z Niemcami nikt nie ma szans, a jeśli jakieś są, to bardzo małe.
Robert Lewandowski meczem z Zenitem St. Petersburg może przejść do historii. Jeśli strzeli gola, zostanie najskuteczniejszym zawodnikiem w historii występów BVB w europejskich pucharach.
„Lewy” ma już na koncie 16 goli, tyle samo, co Szwajcar Stephane Chapuisat (45 l., zawodnik Borussii w latach 1991/1999). Wspólnie przewodzą tabeli najskuteczniejszych, ale dziś Robert może zostać samodzielnym liderem. – Na pewno Robert o tym przed meczem ani w jego trakcie nie myśli, to się samo dzieje – mówi „Super Expressowi” Jan Furtok (52 l., strzelec 60 goli w Bundeslidze). – Jeśli zaprzątałby sobie głowę biciem rekordów, to z pewnością miałoby to zły wpływ na jego formę. Nic na siłę. Z rekordów będzie cieszył się po ich pobiciu. Lewandowski nie miał jednak ostatnio dobrych dni. Nie dość, że jego zespół przegrał w Bundeslidze z HSV 0:3, to Robert nie zebrał dobrych ocen za swój występ (został zmieniony w 67. minucie przez Dukscha). Usprawiedliwieniem dla Polaka jest fakt, że cierpi na przeziębienie. Niemieckie media straszą nawet, że Polak może nie być zdolny do występu.
Dalej dwa mniejsze teksty, których cytować nie ma sensu, bo są mocno oczywiste – pierwszy o wyczynie Tuszyńskiego z Lechii, drugi o przejęciu Śląska przez Tadeusza Pawłowskiego. W małej ramce mamy też niezbyt przyjemne zdjęcie Bartosza Bareszyńskiego, który złamał nos z przemieszczeniem i po zabiegu jego nastawienia wygląda jakby właśnie zszedł z ringu po ciężkiej, 12-rundowej walce.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Przegląd zapowiada się dziś najlepiej.
Na drugiej stronie dostajemy rozmowę Jarosława Kolińskiego z Anatolijem Tymoszczukiem, głównie o meczu z Borussią. Widzieliśmy już niejeden tego typu wywiad, rzadko jest to coś, co miałoby realną wartość za wyjątkiem nazwiska rozmówcy, ale ten jest nawet przyzwoity. Można przeczytać.
Ucieszył się pan, że Zenit wylosował Borussię? Uniknęliście Realu, Barcelony czy Bayernu.
– A ja akurat chciałem zagrać z moim dawnym Bayernem, ale los zdecydował inaczej i zagramy z Borussią, którą też znam bardzo dobrze. Nie można jednak powiedzieć, że mieliśmy szczęście w losowaniu. W końcu to finalista Ligi Mistrzów zeszłego roku, pogromca Realu w półfinale. Nie jest to słabszy zespół niż reszta stawki. Ale nie grają teraz na tym samym poziomie, co wcześniej. Kilku zawodników odeszło. Mimo wszystko dalej są silni.
Grał pan przez pięć lat w Bayernie, który ostatnio wygrywał z drużyną z Dortmundu. Zdradzi pan kolegom sposób ba pokonanie Borussii?
– Ich środkowi obrońcy lubią włączać się do akcji ofensywnych. To zostawia trochę miejsca dla rywali. Na dodatek podstawowi środkowi obrońcy leczą kontuzje i w Dortmundzie mają kłopot ze znalezieniem właściwych zastępców. Ale nie będzie nam łatwo. Borussia gra bardzo agresywnym pressingiem. Od razu atakują zawodnika, który ma piłkę. Grają też szybko skrzydłami.
Ale jak pan sam zauważył, to już nie ten sam zespół, co rok temu. Odejście Götze miało aż taki wpływ na ten zespół?
– Nie ma ludzi niezastąpionych. Odszedł Barrios, ale dobrze zastąpił go Lewandowski (w rzeczywistości Barrios odszedł, bo przegrał rywalizację z Polakiem – przyp. red.), który został supersnajperem. Potem odszedł Kagawa i też nie było łatwo go zastąpić, ale po pewnym czasie im się udało. Na pewno Götze był kluczowym graczem, którego odejście mogło mieć negatywne znaczenie.
Na kolejnej stronie niedługi tekst o Macieju Rybusie z kilkoma wypowiedziami. Przepracował okres przygotowawczy, nie ma śladu po kontuzji, pora wydźwignąć Tereka z dna tabeli.
Na jedenaście kolejek przed końcem Terek ma 13 punktów i jest trzeci od końca. Spadają dwa najgorsze zespoły, dwa kolejne grają w barażach o utrzymanie. Nad przedostatnim w tabeli Uralem Jekaterynburg Terek ma punkt przewagi, do zajmującej bezpieczne, 12. miejsce Wołgi Niżny Nowogród traci pięć punktów. Drużyny z miejsc 8-11 mają po 24 punkty i ekipie z Groznego ciężko będzie je dogonić. – Nie ma opcji, żebyśmy spadli. Chcemy nawet uniknąć baraży. Podczas zgrupowania nie przegraliśmy żadnego z dziewięciu sparingów, choć muszę przyznać, że nie graliśmy z jakimiś wybitnie mocnymi rywalami – opowiada. Pomocnik wreszcie przepracował cały okres przygotowawczy. Jesienią ubiegłego roku przeszedł zabieg artroskopii kolana i na boisko wrócił na trzy ostatnie mecze, pod koniec listopada. – Jeśli coś mnie teraz bolało, to tylko z powodów przeciążeniowych – zapewnia. – U trenera Raszida Rachimowa bywało, że na zgrupowaniu trenowaliśmy po sześć godzin dziennie. Poprzednik, Jurij Krasnożan, organizował sesje pod tablicą i uczył taktyki. Potem na boisku nie mieliśmy sił. Do Rosji wyjeżdża coraz więcej polskich piłkarzy. W drużynie z Niżnego Nowogrodu występują Piotr Polczak i Marcin Kowalczyk, a kilka tygodni temu z niemieckiego Kaiserslautern został tam wypożyczony Ariel Borysiuk. Z kolei do Janusza Gola w Amkarze Perm dołączył już sprzedany z Piasta Gliwice Damian Zbozień, a transfer finalizuje Jakub Wawrzyniak z Legii.
Bardzo zwyczajny tekst, czego nie można powiedzieć o wywiadzie z nowym trenerem Śląska. Pawłowski przekonuje, że zespół potrzebuje wstrząsu, a pod jego wodzą nie będzie spacerów… To ta sama rozmowa, której fragment cytowaliśmy przy okazji lektury katowickiego Sportu.
W Śląsku też pana zwolniono przed końcem sezonu. Odsunął pan od bronienia Adama Matyska, a to się nie spodobało prezesom.
– Nie chcę do tego wracać, bo i tak jest wiele negatywnych komentarzy pod moim adresem. Widzę, co napier… w internecie, że powinien być Skorża albo Fornalik. Mogę mówić tylko za siebie: jestem dobrze przygotowany merytorycznie, mocny psychicznie i gotowy na wyzwanie, jakie mnie czeka we Wrocławiu. Tym zespołem trzeba wstrząsnąć i uważam, że wiem jak to zrobić. Sytuacja nie jest łatwa. Musimy wyselekcjonować jedenastkę i postawić na konkretnych piłkarzy. Mam wrażenie, że w drużynie było za dużo zmian. Nie można co mecz szukać optymalnego ustawienia. Będę miał mało czasu, bo nie widziałem jeszcze czterech nowych zawodników, zatrudnionych w weekend, ani Flavio Paixao. W niedzielę czeka nas mecz z Cracovią, którego przegrać już nie możemy.
Śląsk może spaść z ligi? Po porażce z Ruchem Sebastian Mila powiedział, że to nie mieści się w jego wyobraźni.
– Gdyby ten zespół grał ciągle na takim poziomie, jak w Poznaniu czy w niedzielę z Ruchem Chorzów, to jestem w stanie sobie wyobrazić spadek. Rzecz w tym, że jestem tutaj od tego, żeby poprawić grę tej drużyny i zdobywać punkty. Od piłkarzy trzeba wymagać biegania. Przykro mi to mówić, ale w meczu z Ruchem niektórzy tego nie robili. Nie pytajcie o nazwiska, oni we właściwym czasie wszystkiego dowiedzą się ode mnie. Niektórzy po oddaniu piłki nawet nie truchtali. Oni spacerowali. Nie będę tego tolerował. Sami pisaliście, ile Śląsk wydaje na pensje. Ci piłkarze zarabiają bardzo godziwe pieniądze. W znacznej mierze pochodzące z miejskiej kasy. Kibice, czyli w znacznej części ich sponsorzy, mają prawo oczekiwać równie godziwej pracy. Arsene Wenger nie ma problemu, żeby wejść do szatni i powiedzieć zawodnikowi „ty nie jesteś godny noszenia koszulki Arsenalu”. Śląsk, zachowując proporcje, to w polskiej skali taki Arsenal.
Nie mamy pojęcia jakim trenerem jest Pawłowski, ale wypowiada się ciekawie.
Na kolejnych stronach jeszcze kilka mniejszych tekstów:
– Arkadiusz Głowacki odmówił Nawałce
– Jankowski może latem przebierać w ofertach (konkretów brak)
– Ł»yro może grać w obronie, jako zastępca Brzyskiego i Wawrzyniaka.
Całkiem znośny numer.
ANGLIA: Mourinho nie ma napastnika, więc… Falcao?
Dziś dwa naczelne tematy. Po pierwsze, Wayne Rooney jest przekonany o tym, że porażki ligowe porażkami, ale w Europie może być zupełnie inaczej. Dlatego też wymyślił sobie, że wspólnie z Manchesterem United sięgnie po Champions League – taki jest plan. Świetnie prezentuje się hasło „SOS, czyli Save Our Season” o tym, jak Moyes prosi Roo i van Persiego, by się zmobilizowali na puchary… Co innego Jose Mourinho, który powiedział, że jego Chelsea nie wygra ligi, bo nie ma napastnika. Mirror Sport wymownie zamieszcza fotki Eto’o, Torresa i Ba. Wracają już plotki o Falcao.
HISZPANIA: Ile w końcu kosztował Neymar?
Kapitalne otwarcie notuje Marca – świetny photoshop plus hasło “Powraca gigant”. Chodzi tutaj oczywiście o niejakiego Cristiano, autora dziewięciu goli w pięciu meczach Ligi Mistrzów. Ciekawe, co na to w Gelsenkirchen… Ciąg dalszy sprawy Neymara: po wpłacie przez klub 13,5 mln euro do Skarbu Państwa prasa wyliczyła łączną kwotę 111 mln za transfer. Jeszcze kilka miesięcy i pewnie dobijemy do dwustu baniek. Natomaist Sport publikuje listę kandydatów do wzmocnienia defensywy Barcy: Musacchio (Villarreal), Mangala (Porto), Gouweleeuw (Alkmaar), Laporte (Athletic).
WŁOCHY: Thohir zbuduje Inter
Zawierucha trwa, czyli ostatnie sędziowskie zamieszania według Tuttosport, no I skandaliczne sędziowanie, gdzie sprawa ma trafić do parlamentu, według Corriere dello Sport. No i apel: nie fałszujcie ligi. – Zrobię wielkie Inter! – zapowiada Thohir. – Kupię więcej Hernanesów, bo chcę Ligi Mistrzów w 2016 roku. Mazzarri zostanie z nami, jeśli będzie podzielał nasze spojrzenie… Już słychać, że Inter zgłasza się po Obi Mikela, natomiast Seedorf udziela szczerego wywiadu: – Chciałbym, żeby moje dzieci żyły w lepszym świecie. Milan musi się odnaleźć, a potem postawić na młodzież.
PORTUGALIA: Łuk Triumfalny Benfiki
Łuk Triumfalny, czyli lob Markovicia na wagę złota. No, może nie złota, bo na razie tylko trzech punktów dla Benfiki, ale O Jogo chyba powoli rozwiewa wątpliwości… Benfika – 49, Sporting – 44, Porto – 42. Biorąc pod uwagę, jak rzadko czołowe drużyny w Portugalii gubią punkty, sprawa powoli zaczyna być przejrzysta. „Decyzje odroczone” to z kolei tekst o przyszłości trenera Porto, który dopiero co oddał się do dyspozycji zarządu, ale pozostawiono go na stanowisku. To, czy faktycznie zostanie, ma zależeć od wyniku w Lidze Europy.
























