Na styku piłki i polityki: Kosowo walczy o uznanie piłkarskiego świata

redakcja

Autor:redakcja

24 lutego 2014, 14:05 • 4 min czytania

O piłkarskiej reprezentacji Kosowa głośno zrobiło się ostatnimi czasy za sprawą chryi o Adnana Januzaja. Jeden z najbardziej utalentowanych piłkarzy na świecie miota się z wyborem z kraju, który ma reprezentować. Kosowo jest jedną z opcji, gdyż stamtąd pochodzi ojciec piłkarza. I choć pierwsze powołanie, jakie nadeszło z Prisztiny nastolatek odrzucił, Kosowianie nadal stoją na pole position w tym wyścigu. Nawet mimo tego, że nie są jeszcze członkami ani FIFA, ani UEFA. No właśnie, jeszcze…
Od momentu, w którym Republika Kosowa ogłosiła niepodległość minęło w tym tygodniu sześć długich lat. W tym czasie 105 ze 193 państw członkowskich Organizacji Narodów Zjednoczonych uznało proklamację władz z Prisztiny. Formalnie – jako punkt sporny – Kosowo do ONZ więc nie przynależy. Ten właśnie fakt przez lata był wygodną wymówką dla wielkich piłkarskiego świata, by nie brudzić sobie rąk problematycznym statusem kraju. Ostatnimi tygodniami temat dość głośno przewija się jednak przez bałkańskie media. I to w brawurowym stylu: konspiracyjne spotkania, korupcyjne oskarżenia i teorie spiskowe. Jeśli wierzyć tym doniesieniom, to Kosowo coraz bliżej jest dołączenia do eliminacyjnej walki o mistrzostwa świata w Rosji.

Reklama

Przełomowym momentem w tej sprawie miało być tajne spotkanie duetu Michel Platini-Gianni Infantino z Fadilem Vokrri, szefem piłkarskiej federacji Kosowa. Do owianych tajemnicą rozmów doszło podobno w zeszłym tygodniu w Tiranie w gościnnych progach albańskiej federacji. Choć o samym spotkaniu wiadomo jedynie tyle, że się odbyło i tak można uznać je za istotny przełom w sprawie Kosowa, gdyż do tej pory stanowisko UEFA można było wyrazić w trzech słowach: „nie ma mowy”. Najpierw Platini i spółka kategorycznie odmówili przyjęcia Kosowa do struktur UEFA, a później kierowana przez niego organizacja po cichu poparła serbski protest przeciwko pozytywnej dla Kosowa decyzji FIFA. 22 maja 2012 roku Komitet Wykonawczy Międzynarodowej Federacji Piłki Nożnej pozwolił Kosowianom rozgrywać oficjalne mecze towarzyskie. Po serbskim proteście decyzję anulowano, lecz na początku tego roku powrócono do pierwotnej wersji. Reprezentacja Kosowa – pod kilkoma warunkami – może brać udział w towarzyskich meczach. Do oficjalnego debiutu dojdzie 5. marca tego roku, kiedy to Kosowianie w Mitrowicy podejmą reprezentację Haiti. Jak przekonuje Vokrri, to dopiero pierwszy krok organizacji, którą kieruje. Ostatnimi mają być dołączenie do FIFA i UEFA, a także walka o rosyjskim mundial.

Co ciekawe, taki właśnie scenariusz został przedstawiony już w grudniu 2012 przez bałkańskie media. Według podawanych przez nie sensacyjnych informacji, kosowskie władze miały przekupić Seppa Blattera. Siedemnaście milionów euro łapówki miało pochodzić ze zrzutki miejscowych biznesmenów, namówionych do współpracy przez premiera Hashuma Thaciego. Światowe media nie podchwyciły tych rewelacji, ale Serbowie, którzy naturalnie są głównymi oponentami wszelkich działań kosowskich władz, wiedzą swoje – Kosowo kupiło sobie członkowstwo w FIFA, wbrew temu, że na takowe nie pozwalają przepisy.
Nieco w cieniu polityczno-medialnych gierek pozostają sami piłkarze. A nie mówimy tu pierwszych lepszych anonimach, których nie znają nawet najwytrawniejsi znawcy bałkańskich realiów. We wrześniu 2012 roku na biurko Seppa Blattera trafił list podpisany przez piłkarzy pochodzących z Kosowa. Swoje autografy umieścili pod nim m.in. Lorik Cana z Lazio oraz reprezentanci Szwajcarii: Xherdan Shaqiri, Granit Xhaka i Valon Behrami. Plejada gwiazd chciała przekonać Szwajcara, że Kosowo zasługuje na swoją szansę. Dziś wiemy już, że takową dostało. Póki co, kadra powołana na mecz z Haiti na kolana nie rzuca, ale belgijska gazeta „La Mesue” poszła w swych rozważaniach dalej i stworzyła przykładowe ustawienie wyjściowej jedenastki Kosowa, gdyby drużyna uzyskała pełnie praw członkowskich FIFA. To oczywiście tylko symulacja, ale sami przyznacie, że robi wrażenie.

Reklama

– Nie chcemy ich na razie angażować, bo przygotowują się do Mistrzostw Świata i innych zawodów, ale gdy Kosowo stanie się pełnoprawnym członkiem FIFA i UEFA to naszym moralnym obowiązkiem będzie otwarcie drzwi dla graczy, którzy tu się urodzili, albo mają tu swoje korzenie – mówił w jednym z wywiadów na temat przyszłej polityki kadrowej reprezentacji Kosowa, Eroll Salihu, sekretarz generalny tamtejszej federacji.

Na razie jednak za wcześnie jest na snucie takich planów. Statuty zarówno FIFA, jak i UEFA wyraźnie mówią, że państwo, które nie członkiem ONZ, nie może być również pełnoprawnym członkiem tych organizacji. Na przełom w politycznej sytuacji Kosowa się nie zanosi (weto postawiła m.in. Rosja), więc jedyną szansą jest w tym wypadku wprowadzenie Kosowian na salony bocznymi drzwiami. Czy taki precedens jest możliwy? Sześć międzynarodowych organizacji sportowych włączyło Kosowa w swe szeregi na odrębnych zasadach. Była to m.in. Międzynarodowa Federacja Tenisa Stołowego czy Europejska Federacja Piłki Ręcznej, która pozwoliła miejscowym klubom grać w europejskich pucharach. Jeśli mogli oni, to i FIFA i UEFA wytrzymają chyba krytykę międzynarodowej opinii publicznej. Zresztą – czy po raz pierwszy?

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama