Sobota stoi pod znakiem meczów, w których wszyscy mają wiele do udowodnienia. Co jeden to więcej, dlatego choć to zaledwie dwa starcia, dopiero dwudziestej trzeciej kolejki, dopiero drugiej wiosennej, tak mecze te mogą mieć wielkie znaczenie dla wszystkich zainteresowanych. Ewentualne wpadki pozostawiłyby po sobie trudny do wywabienia przez co najmniej tydzień smród. Dopuszczalny margines błędu jest niewielki.
Widzew musi udowodnić, że jest drużyną piłkarską
Gdyby nie to, że mamy cyrkowy sezon z dzieleniem punktów po trzydziestej kolejce, Widzew powoli rozglądałby się za kierowcami dobrze znającymi trasę na stadion Stróż albo Rybnika. Pięć punktów straty do piętnastego Zagłębia, forma rodem z filmów Romero (choćby serii o żywych trupach), jedno zwycięstwo w ostatnich jedenastu kolejkach, okrągłe ZERO punktów na wyjeździe. Poza tym łodzianie są świeżo po porażce w mega ważnym starciu z Podbeskidziem, oczywiście tradycyjnie przerżniętym. Znikąd szukać nadziei, ale piłka nie zawsze jest rozsądna. Na szczęście dla nich Piast to, umówmy się, ani Porto, ani Barcelona.
Piast musi udowodnić, że nie ma najbardziej żałosnego skautingu na świecie
Wydaje nam się, patrząc po transferach Piasta, że za dużo tamtejszy dział skautingu ogląda Primeira Liga oraz Primera Division. Zimowy zaciąg z półwyspu Iberyjskiego delikatnie mówiąc nie rzucił nas w pierwszej kolejce na kolana, a gdy do tego dodamy takie hitowe zakupy jak Rabiola czy Martinez, będziemy mieli obraz nędzy i rozpaczy, jakim jest polityka transferowa Piasta. Oczywiście, to dopiero jeden mecz, kto wie, może ci gracze jeszcze odpalą. Wciąż jest taka możliwość, oni na pewno będą zmotywowani, by to udowodnić. A w Gliwicach powinni zadbać o motywację dla nich, bo jeśli i nowe nabytki znowu się ośmieszą, to przede wszystkim będzie trzeba się śmiać nie z nich, a z osób odpowiadających za te „wzmocnienia”.
Górnik musi udowodnić, że zanotował tylko falstart
Dostać w dwadzieścia minut trzy bomby od Zagłębia to spory wyczyn. To prawie jak przegrać z Widzewem u siebie, naprawdę, podobne stany żenady. A jednak Górnik, ten tak chwalony Górnik, posiadający paru naprawdę konkretnych jak na naszą ligę zawodników, zdołał to osiągnąć. Legia paradoksalnie może okazać się idealnym rywalem na to, by zabrzanie zmazali plamę z poprzedniego tygodnia. Nikt nie będzie od Wieczorka i spółki wymagał cudów, a przyjeżdża zespół, który wcale cudowny nie jest, i to mówiąc bardzo oszczędnie. Chimeryczny faworyt, z którym przegrać to wstyd rozmiarów niewielkich, a szansa go „puknąć” niemała. Dobry mecz pod przełamanie. Albo pod spartaczenie szansy.
Legia musi udowodnić, że jest poważnym zespołem
Górnik wyłapuje trójkę od Zagłębia, Lech piątkę od Szczecina, Wisła składa zespół z zawodników, których zachód wypluł jak zżutą gumę do żucia. Nie oszukujmy się: kto ma w tej lidze przypominać choćby namiastkę poważnego zespołu, jeśli nie Legia? Ale to trzeba jeszcze udowodnić nie tylko na analizach finansowych, wykresach dotyczących wychowanków debiutujących w lidze, umowach sponsorskich, ale także w dość bezpośredni sposób, czyli pokazując dominację na boisku Ekstraklasy. Tego chyba nikt w Warszawie przed meczem w Zabrzu się nie spodziewa, choć rywal przecież zarył w poprzedniej kolejce twarzą w błoto. Drużyny Berga póki co nie sposób odróżnić o ekipy Urbana, więc i on będzie kandydatem soboty do miana człowieka ligi, któremu najbardziej będzie zależało by coś udowodnić. Na boisku będziemy ze szczególną uwagą podpatrywać Guilherme, który spodobał nam się w ostatniej kolejce. Kto wie, może spodoba nam się też Orlando Sa?

