LIVE: Legia bez Sáłu, ale pewnie wygrywa

redakcja

Autor:redakcja

22 lutego 2014, 15:05 • 17 min czytania

No to zaczynamy nasz przegląd tego, co dzieje się na boiskach w Polsce i w Europie. Jeśli będziecie mieli jakieś ciekawostki, przysyłajcie nam je w komentarzach pod tym tekstem. Wa tym miejscu znajdziecie nasze przemyślenia (tak, wiemy – to trochę za duże słowo) na temat wszystkiego, co wydarzy się w weekend. Stronę należy samodzielnie odświeżać, niespecjalnie często, bo przecież nie będziemy pisać co minutę, raczej raz na kwadrans. Możecie podsyłać też ciekawe filmiki – np. z pięknymi bramkami, bo przecież wszystkich meczów równocześnie nie jesteśmy w stanie oglądać.

LIVE: Legia bez Sáłu, ale pewnie wygrywa
Reklama

Kliknij tutaj, aby odświeżyć >>

20.20
Koniec, Górnik okazuje się wiosną bardzo regularny – ostatnio 0:3, teraz też 0:3, można powiedzieć: w Zabrzu nie zwalniają tempa. Trybuny nie okazały się specjalnie cierpliwe dla gospodarzy, usłyszeliśmy dziś takie stadionowe przeboje jak „Trójka do zera, my chcemy zmiany trenera” a także „Miałeś drużynę, zrobiłeś z tego padlinę”. Co do Legii, Radović udowodnił, że lepiej mądrze chodzić, niż głupio biegać. Na chaotyczną defensywę Górnika wystarczył, był dziś zabójczo konkretny. Czego nie można powiedzieć o Orlando Sa, który póki co był, wybaczcie kolokwializm, taki se. Dziękujemy, że byliście z nami, Live wróci jutro. Dobranoc.

Reklama

20.08
Jeśli ktoś jeszcze miał wątpliwości – Radović właśnie strzelił swojego drugiego gola, podwyższając wynik meczu. Górnik przegrywa 0:3 i już w żaden sposób nie zagrozi legionistom. Na uwagę i pochwały zasługuje defensywa zabrzan, która z każdą bramką prezentowała coraz weselsze podejście do futbolu zapewniając mnóstwo radości kibicom Legii, ale i sporo uśmiechu bezstronnym oberwatorom.

20.07
I tyle, jeśli chodzi o hit rodzimej Ekstraklasy. Znakomite podanie Raphaela Augusto, który „wjechał z bramą”, zaliczając prawdziwe wejście smoka, spokój Radovicia, który przewinął Kasprzika i posłał piłkę do pustej bramki i mamy 2:0. Legia stawia kolejny krok na drodze do mistrzostwa, ale trzeba też zaznaczyć, że bez wiatru pod narty, jaki zapewnił warszawiakom Pandza swoim zachowaniem przy pierwszym golu – mogło to wyglądać naprawdę bardzo różnie. Szkoda Górnika, który dostał sztycha w momencie, gdy coraz mocniej pachniało remisem, ale ofensywna Zabrza nie gra dziś wiele lepiej, niż formacja obronna z Pandzą na czele.

20.00
Z boiska schodzi Orlando Sa i jeśli to miał być występ człowieka, który najpierw wygra Legii mistrzostwo, a potem wprowadzi do grupy Ligi Mistrzów – chyba wolimy… Saganowskiego? Może Efira? Dużej różnicy by nie było, a przynajmniej polskie chłopaki z serduchem i zacięciem. Sa nie dostawał jakichś znakomitych piłek, nie miał też za wiele sytuacji, ale od snajpera tej klasy, od faceta, który grał w kadrze Portugalii i ma parę ciekawych wpisów w CV wymaga się zdecydowanie więcej. Taki Paixao miał mocniejsze wejście, a z Robakiem w kolejnych klubach nawet nie chcemy porównywać. Inna sprawa, że całkiem nieźle stawia się Górnik, a w ostatnich kilku minutach chyba nawet przeważa.

19.48
Poważnie wyglądające zderzenie Steinborsa i Łukasiewicza, sporo krwi i olbrzymi problem dla Wieczorka. Na boisku pojawia się Kasprzik i w tym momencie Górnik staje się ligowym średniakiem, a nie kandydatem do tytułu. Z drugiej strony – mógł wejść Witkowski…

19.38
Borys Pandza nie ma najlepszego dnia. To znaczy: mamy wrażenie, że on nigdy nie ma najlepszego dnia, a już na pewno wówczas, gdy ktoś wpycha go na boisko. Wieczorek zresztą powinien w końcu za to odpowiedzieć – wypycha tego biedaka, jakby wierzył, że powstrzyma choć jeden atak rywali, że przyda się na boisku do czegokolwiek, poza zasznurowaniem butów bramkarzowi. Nie, trenerze. Po prostu: nie. Tym razem – gdyby tylko sędzia Pskit nie wydygał – Pandza obejrzałby drugą żółtą kartkę i osłabił drużynę w absolutnie kluczowym momencie.

19.28
Po wczorajszej lekcji skutecznego futbolu, jakiej Marcin Robak udzielił lechitom postanowiliśmy wziąć pod lupę Mariusza Rumaka i wynotować wszystkie klęski tego szkoleniowca, którego długo braliśmy w obronę, by dziś z pełną świadomością uznać za hamulcowego w Poznaniu. Oto osiem największych ciosów w sympatycznego poznańskiego szkoleniowca – klik.

19.16
Jest w tym coś niepokojącego, gdy bramkę (i jednocześnie jedyną wyśmienitą okazję do zdobycia gola) w meczu dwóch zespołów z topu kreuje dwóch obrońców z różnych drużyn. Pierwsze czterdzieści pięć minut to gra, którą określilibyśmy jako niezłą, gdyby nie fakt, że to mistrz i lider kontra jeden z najpoważniejszych konkurentów do obu tytułów. Sa? Ligi nosem nie wciągnie, nie wygląda też na gościa, który na śniadanie pochłania Brożka, a przed podwieczorkiem pożera jeszcze Teodorczyka z Paixao. Nieźle wypada Guilherme, trochę na minus Radović, w barwach Górnika zaś – wciąż zagubiony wydaje się „Prezes” Nakoulma. W drugiej połowie chcielibyśmy czegoś więcej, bo zagranie widowiska lepszego od Widzew-Piast to trochę za mało, by wzbudzić czyjkolwiek zachwyt.

19.12
Wyborna asysta Pandzy przy golu Astiza! Obrońca Górnika zagrał dokładnie tak, jak powinien zawodnik ofensywny warszawskiej Legii – wygrał głowę w polu karnym po stałym fragmencie, czysto i dokładnie odegrał do lepiej ustawionego kolegi, a ten zakończył akcję potężnym strzałem. Gdyby Legia miała gwarancję, że współpraca Pandza-Astiz zawsze będzie wyglądała tak malinowo, już dziś powinna składać ofertę. Legia prowadzi w Zabrzu 1:0.

19.08
Zastanawiamy się jak na to spojrzeć – jeśli bierzemy pod uwagę poprzednią kolejkę i mecz Górnika z Legią postrzegamy jako starcie chłopaków rozjechanych przez Zagłębie i spacerowiczów, którzy na farcie ograli u siebie Koronę – dzisiejsze spotkanie nie wygląda źle, mamy sporo okazji, sporo walki, trochę kombinacji i nawet jakieś celne strzały. Jeśli jednak pamiętamy o tym, że to dwóch kandydatów do tytułu, przyszli reprezentanci naszego kraju w europejskich pucharach i zespołu ze ścisłego topu – ręce położylibyśmy mimo wszystko na kołdrze.

18.52
A jeszcze co do meczu Widzewa – Artur Skowronek kompletnie dziś odfrunął, mówiąc na konferencji prasowej, że cieszy się z odrobienia jednego punktu do Podbeskidzia. Oczywiście, nikt niczego w Widzewie nie odrobił, jeśli już – to właśnie stracił. Różnica wciąż wynosi pięć oczek na niekorzyść łodzian, do końca sezonu została kolejka mniej, Widzew zremisował u siebie, zaś Podbeskidzie – na wyjeździe. Jeśli odrabianie dalej będzie galopowało w tym szaleńczym tempie, to już wkrótce Widzew może ogłosić walkę o wygranie całej ligi. Pierwszej, w przyszłym sezonie.

18.44
Całkiem obiecujący początek, wygląda na to, że Górnik już się otrzepał po gongu od lubinian, a i legioniści od razu ruszyli do ataku. Na ten moment fajna wymiana ciosów plus słowa uznania dla Kuciaka i Steinborsa. Na marginesie – gdyby w bramce stał Witkowski, obstawialibyście over 3,5 czy over 4,5?

18.35
Najlepiej punktującym zawodnikiem w „Ustaw Ligę” jest dzisiaj Bartosz Szeliga, siedem punktów za mecz z Widzewem. Z pewnością ma go w składzie każdy z was, prawda? Punkty live są aktualizowane na stronie, ale spójrzmy prawdzie w oczy – po wczorajszym show Robaka nagrody za tę kolejkę rozdzielą między siebie ci, którzy mieli go na kapitanie.

Z informacji off-topowych – jutro na stronie będziemy mieć dwie relacje live – poza tradycyjnej niedzieli z Ekstraklasą, naszymi stranieri i ligami zagranicznymi, odpalimy też aktualizowaną na żywo relację z Nicei. Poza kasynami, drogimi restauracjami i torami wyścigowymi, mamy w planach odwiedzić też losowanie grup eliminacji Mistrzostw Europy. Już dziś serdecznie zapraszamy, nasi terenowi wysłannicy zbierają od wczoraj materiały, by jutro zasypać was ciekawostkami, opiniami i historiami prosto z Francji.

18.30
Ruszamy. Swoją drogą: mamy nadzieję, że wkrótce ukończą te wszystkie stadiony, bo oglądanie od kilku dobrych lat betonowych trybun wpływa na nas negatywnie i może powodować depresję.

18.24
Składy.

Górnik: Steinbors – Kosznik, فukasiewicz, Pandza, Mańka – Nakoulma, Sobolewski, Drewniak, Jeż, Madej – Zachara

Legia: Kuciak – Broź, Dossa Junior, Astiz, Brzyski – Guilherme, Vrdoljak, Radović, Jodłowiec, Ojamaa – Sa

18.10
Powoli przenosimy się do Zabrza, gdzie Górnik przyjmie warszawską Legię. W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, o spotkaniu trąbiłoby się już kilkanaście dni przed pierwszym gwizdkiem. Rywalizacja Górnego Śląska ze stolicą, dwie ogromne rzesze kibiców, fenomenalni piłkarze, wreszcie walka o najwyższe laury na krajowym podwórku. Dzisiejsze spotkanie też mogło być nieco ciekawsze, gdyby nie… piłki lekarskie Oresta Lenczyka. Albo jakiś inny powód, dzięki któremu Zagłębie Lubin z „Ekipy z Lubina” stało się przyzwoitym zespołem klepiącym bezlitośnie gości z Zabrza. Po kilkunastu minutach meczu Zagłębie – Górnik było już jasne, że dzisiejsze spotkanie z Legią nie będzie miało wielkiego znaczenia. To nie będzie mecz, o doścignięcie lidera przez ambitnego pretendenta z Górnego Śląska, to nie będzie walka o fotel lidera, ani tym bardziej o mistrzostwo. Może, gdyby w pierwszej kolejce Górnik wygrał, a Legia przegrała, może, gdyby Zabrze nie wyglądało obecnie jak szpital, z którego w dodatku zabrano ordynatora Mączyńskiego – ale nie dziś.

Dziś to raczej letnie spotkanie chłopaków marzących o Lidze Europy z tymi, którzy będą przede wszystkim walczyć o to, by frajersko nie utracić mistrzostwa. W sumie szkoda, gdyby nie ta pierwsza kolejka, dziś moglibyśmy poczuć tak wytęsknione poczucie autentycznej walki o najwyższą stawkę w rodzimej Ekstraklasie. Zamiast tego pozostaje wygrzanie się debiutem Orlando Sa i sprawdzenie, czy to faktycznie ktoś pokroju Paixao.

17.57
Zostało sporo czasu do kolejnego meczu, więc zapraszamy do zapoznania się ze świeżo zarzuconymi na stronę tekstami – o rotacji w Widzewie oraz wychowawczym aspekcie zarobków w Ekstraklasie.

17.50
Ostatecznie Real rozbił Elche 3:0, ale przebieg spotkania zupełnie na to nie wskazywał. Królewscy grali tak, jakby nie chcieli się zmęczyć przed środowym meczem z Schalke. Trzecią bramkę dołożył Isco, a wcześniej trafiali Bale i Illarramendi – czyli piłkarze sprowadzeni przed sezonem. Kibice z Madrytu powinni być zadowoleni – ładnie wyglądające na papierze zwycięstwo ugrane minimalnym nakładem sił. Na miejscu Schalke, już teraz wkładalibyśmy w spodnie poduszki lub odwołując się do starego dowcipu o piratach – szykowali brązowe spodenki…

17.45
Bez pytań.

17.40
Twórca „Poligonu” z celnym wnioskiem.

Image and video hosting by TinyPic

17.35
Skończyło się pięć meczów Bundesligi i nie mamy żadnych pozytywnych wiadomości dla Polaków. Przede wszystkim HSV rozbiło dzisiaj BVB, a cudowny gol Calhanoglu najlepszym tego podsumowaniem. Ani „Lewy” ani „Piszczek” nie będą za chętnie wracać wspomnieniami do tej wyprawy do Hamburga. Również Arek Milik musi być średnio zadowolony, bo Augsburg bez niego w składzie doskonale sobie poradził, cztery strzelone bramki i pokonany Freiburg na wyjeździe – to mówi samo za siebie. W Innych starciach Norymberga pokonała Brunszwik grając dużą część spotkania w dziesiątkę, a Hertha pokonała 2:1 Stuttgart na wyjeździe. VFB w bardzo złej sytuacji, ledwie 15. miejsce, tylko dziewiętnaście punktów (tyle samo ma HSV).

W Hiszpanii zaś Real wreszcie dobił Elche, a fantastycznego gola zdobył Bale. Wcześniej Królewscy okrutnie się męczyli – dość napisać, że do momentu strzelenia drugiej bramki Diego Lopez miał więcej kontaktów z piłką, niż Karim Benzema.

17.28
Ponad dwadzieścia strzałów Piasta. Groźnych dwa.

17.22
Piast przez 45 minut gry w przewadze jednego zawodnika na boisku ostatniego zespołu Ekstraklasy potrafił strzelić tylko jednego gola, po absurdalnym błędzie Marcina Kaczmarka. To na pewno porażka całego środowiska futbolowego: obecność takiej ofensywy na najwyższym krajowym szczeblu ligowym to dowcip i potwarz dla czasów, w których słowo napastnik nie było brukane używaniem w kontekście zawodników jak Rabiola czy Jurado. Widzew – ambitnie i z zębem – wywalczył jeden punkt, ale remisami na własnym stadionie utrzymania raczej nie ugra. Dziś jednak może być dumny, grając w „dziesiątkę” potrafił spychać Piasta do defensywy, a po trafieniu Kaczmarka – uratować kolejne „oczko” do ligowej tabeli.

Najważniejszy bohater spotkania? Bezdyskusyjnie Marcin Kaczmarek, który w końcówce zrobił z meczu teatr jednego aktora. Aktora odgrywającego rolę tragikomiczną, rolę wyjątkową dynamiczną, przechodząc drogę od żałośnego klauna do wojownika ratującego remis, ale ostatecznie wychodząc z opresji z twarzą.

17.16
Wyrównanie! Marcin Kaczmarek, ten sam, który przed momentem asystował przy golu Szeligi właśnie zalicza drugie, absolutnie kluczowe zagranie – trzepnął w poprzeczkę, a piłka po odbiciu od niej pacnęła Szumskiego w plecy i wróciła do bramki. Co bramka to lepsza, co zagranie Kaczmarka – to więcej frajdy dla widzów. Nigdy nie sądziliśmy, że to napiszemy, ale warto było przeżyć te kilkadziesiąt minut nudnej rąbanki, by obejrzeć tę końcówkę.

17.10
Co za gol Szeligi! Dośrodkowanie Piasta typowe dla zespołu występującego w Ekstraklasie – za plecy, nie w tempo, na głowę obrońcy. Tyle że tym obrońcą okazał się Marcin Kaczmarek… Zawodnik Widzewa chciał błysnąć kreatywnością i efektownym padem na murawę zgrać klatką piersiową piłkę do bramkarza (!). Jako że cały wyczyn był równie karkołomny, jak nasza próba w miarę wiarygodnego oddania tego, co stało się na murawie – piłkę przejął Szeliga, który początkowo minął się z dośrodkowaniem. Ten – zainspirowany wygibasami starszego kolegi z Widzewa – też zaczął skakać nad piłką i ostatecznie dziabnął ją piętą (!). Gol-kuriozum.

Widzew – Piast 0:1. Akurat w momencie, gdy zespół z al. Piłsudskiego zaczął coraz śmielej atakować. Szeliga piętą wbił Widzew w ligowe dno. Przy niepomyślnych dla gospodarzy wiatrach – mogą po tej kolejce tracić do bezpiecznej strefy aż osiem punktów.

17.02
Piast nie tylko jest daleki od strzelenia gola, ale nawet cofa się delikatnie do obrony. Chcielibyśmy skomentować to jakąś celną metaforą albo szpilką wbitą w tak niezrozumiałe oddanie pola widzewiakom, ale zamiast tego łączymy się w bólu z Broszem. Z Rabiolą u boku nie zdecydowalibyśmy się na zaatakowanie grupy przedszkolaków na wycieczce do muzeum, a co dopiero na szarżę na któregokolwiek z ekstraklasowców. Nawet jeśli jest to Widzew. Nawet jeśli gra w „dziesiątkę”.

16.50
A skoro już jesteśmy poza granicami – Illaramendi właśnie wyprowadził Real na prowadzenie w meczu z Elche.

Borussia z kolei przegrywa już 0:2 na boisku HSV. Kompletny szok – dla niekumatych w niemieckich tematach – to tak jakby Zagłębie puknęło u siebie kilkoma golami Górnik Zabrze. Na szczęście Górnik uprzedził nas, że każdy lubi czasem wtopić na boisku outsidera.

16.49
Wolański najpierw wypluwa piłkę po strzale Podgórskiego (udowodniając, że Mielcarz ma wpływ na młodszych kolegów), ale potem broni dobitkę i w imponującym stylu wyłuskuje ją zawodnikom Piasta (udowadniając, że jednak nie do końca). Po chwili okres szybszej gry, jednak zarówno Visnakovs, jak i Rabiola decydują, że gole w końcówce są atrakcyjniejsze dla kibiców i solidarnie rezygnują ze starań o ukłucie.

Tymczasem zaglądamy co słychać u naszych w Anglii. Zgodnie z planem nie gra Radek Majewski, nie ma go zresztą nawet na ławce. Niestety w ostatnim czasie to coraz częstszy scenariusz. W pierwszym składzie Leicester wyszedł natomiast „Wasyl”, zdążył już złapać żółtą kartkę, jego klub prowadzi 2:0 z Ipswich. Prowadzi też Barnsley z Cywką na ławce (1:0 z Millwall). Dwa gole wpuścił już Boruc z West Hamem („Młoty” prowadzą 2:1) a Szczęsny spokojnie obserwuje jak gole dla Arsenalu strzela Giroud. „Kanonierzy” nie dali się zaskoczyć, a sami Mannone pokonali dwa razy.

16.41
Aha, Piast ma znakomitą okazję zwyciężyć w konkursie na najbardziej bezradną w ofensywie drużynę kolejki, a może i rundy. 45 minut gry w przewadze na boisku „czerwonej latarni” ligi, atakując chłopaków, którzy grają za frytki i colę, wspomaganych przez rozbitków pokroju Kikuta i Cetnarskiego. Nie strzelić im w tej sytuacji gola, to jak polec podczas rozwiązywania zadań matematycznych. Dla syna. Z podstawówki.

16.36
Widzew to jeden z najbardziej pechowych klubów w Polsce. Sponsor… jaki jest, każdy widzi. Wokół klubu ciągłe przepychanki biznesmenów, zakazy transferów, ograniczenia płacowe i tysiąc innych przeciwności. A gdy już w końcu udało się sprowadzić ludzi, którzy mają jakąś renomę w polskiej lidze – Wasiluk odwala takie coś w kilkadziesiąt sekund po przerwie… Widmo spadku okopało się na nieużywanej od lat trybunie gości i będziemy w szoku, jeśli uda się je stamtąd wygonić. Kibice mieli niedawno na sektorze za bramką transparent z napisem „nic, naprawdę nic, nie pomoże, jeśli ty nie pomożesz Widzewowi”. Dziś już wiemy, że adresata tej prośby wciąż nie odnaleziono. Od 47 minuty Widzew gra w „dziesiątkę”.

16.18
Nie było absolutnie tragicznie, nie było dramatycznie, nie było przełączania na „Modę na sukces” i rozpaczliwych próśb o litość, ale dobrym meczem to byśmy tego widowiska nie nazwali. Ot, jedni starali się grać pressingiem, drudzy starali się więcej strzelać, trenerzy starali się motywować, kibice starali się nie przyznawać, że smutno im, gdy patrzą na ten mecz. Raz starania wychodziły gorzej, raz lepiej. Grunt że dotrwaliśmy do przerwy. Odpowiedzi na pytania mnożone przed meczem? Mikita raczej nie będzie dla Widzewa wybawieniem, Jurado nadal będzie się kojarzył raczej z meksykańskim przemytnikiem, niż hiszpańskim snajperem, Piast i Widzew nadal będą uznawane za usypiaczy węży.

A tymczasem sennie grającą od początku Borussię zaskoczyło HSV. Jiracek, który już wcześniej powinien strzelić bramkę po tym jak ładnie nawinął Piszczka na zamach, tym razem się nie myli. Strzela BVB gola do szatni i trzeba powiedzieć, że ospała Borussia przegrywa jak najbardziej zasłużenie. W dodatku przegrywa z jedną z najsłabszych drużyn sezonu. W Anglii natomiast Chelsea uratowało trzy punkty w ostatnich sekundach taką oto bramką Lamparda.

16.14
Dryblujący Izvolt. Coś jak „Tańczący miś panda”, „podskakujący słonik”, „pluskający się kotek” i „czworakujący bobasek”. Wskażcie coś równie nieporadnego i równie przyjaznego dla otoczenia. Jeśli rajdy skrzydłowych mogą być zabójcze, te są rozczulające.

16.06
Oglądając wyczyny obu zespołów zastanawiamy się – a co by się stało, gdyby tutaj wrzucić Robaka? Był w Piaście, był też w Widzewie, gliwiczanie nie zdołali go utrzymać, widzewiacy – w różnych momentach – nie byli w stanie go skusić do powrotu. Czy tutaj też by potrafił ruszyć zespół do przodu, w kluczowych momentach poprzestawiać obrońców, znaleźć się w szesnastce, wyprzedzić klocowatych stoperów? Przecież on nigdy nie był wirtuozem, nigdy nie łączono go z tymi największymi klubami, nigdy nie miał etatu w kadrze, a patrząc na takie zespoły jak Piast, Widzew, Pogoń, a pewnie i więcej klubów Ekstraklasy – wydaje się prawdziwym zbawcą. No i przy tym pojawia się pytanie – jeśli Robak tworzy taką jednoosobową armię do windowania zespołów w tabeli – czy żale Paixao dotyczące polityki transferowej Śląska naprawdę są uzasadnione?

Na murawie tymczasem stara bida, Piast próbuje, ale wszystkie sytuacje są do siebie bliźniaczo podobne – albo brakuje dokładności w podaniach, albo siły w strzałach.

15.57
Całkiem składna akcja Widzewa, przerzut, nawinięcie do środka, wszystko kończy faul tuż przed polem karnym. Cetnarski naturalnie huknął prosto w mur, potem firmowy, podwójny strzał braci Tachibana w wykonaniu Kaczmarka i Batrovicia, ale wszystko z siłą anemika i tempem popowej ballady. Największy aplauz na trybunach – po ogłoszeniu brązowego medalu polskich panczenistów w Soczi. Właściwie zdążyliśmy się już przyzwyczaić.

15.50
translate.weszlo.com tłumaczy:

Z komentatorskiego: „walka toczy się głównie w środku pola”
Na polski: „najciekawszym fragmentem meczu będą wyświetlane w przerwie urywki z innych spotkań”.

15.44
Po pierwszych piętnastu minutach sprawdzają się nasze prognozy z pierwszych sekund – strzał Jurado do tej pory jedynym urywkiem godnym pokazania w highlights`ach, naturalnie bardziej jako ciekawostka, niż pochwała kunsztu piłkarza Piasta. Ciekawie wyglądał początek dwójkowej akcji duetu tygrysów mediów społecznościowych, Batrovicia i Mikity, ale ten ostatni odegrał zdecydowanie nie w tempo. Na co zwrócić uwagę? Może na waleczność Jurado? Waleczność rozumianą jako dwa nieco szybsze starty do piłki i jedno efektowne wyjście na pozycje. To zresztą dobre podsumowanie tych pierwszych minut – kilka sprintów gwarantuje każdemu zawodnikowi wybicie się ponad mizerię boiskowych kompanów.

15.30
Startujemy. Ruben Jurado od razu oddaje strzał (od razu czyli… naprawdę od razu, z koła środkowego). Obawiamy się, że to może być jeden z nielicznych strzałów celnych, w wersji optymistycznej: w tym meczu, w wersji pesymistycznej: w ten weekend.

15.23
Składy obu zespołów:

Widzew: Wolański – Stępiński, Wasiluk, Nowak, Kikut – Kaczmarek, Mroziński, Cetnarski, Batrović, Gela – Mikita
Piast: Szumski – Matras, Osyra, Polak, Klepczyński – Izvolt, Nikiema, Hanzel, Murawski, Podgórski – Jurado

W Widzewie rotacja jak w Legii, albo i lepiej. Poświęcimy chyba temu osobny tekst.

15.12
Pierwszy zaskakujący wniosek: jeśli dzisiaj Piast dobije Widzew do dna, zagości w strefie mistrzowskiej. I świadczy to raczej o elitarności grupy mistrzowskiej, niż rosnącej potędze niedawnych turystów objeżdżających świat w ramach meczów Ligi Europy.

15.05
Uch, Ekstraklasa w 2014 roku nie błyszczy regularnością. W ubiegły weekend dwa mecze w sobotę, trzy w niedzielę, w dodatku w sobotę wolni byliśmy przed 18. Tym razem układ identyczny z różnicą – nie startujemy o 13, ale o 15.30. Nadal brakuje jakiegoś wieczornego hitu przy świetle jupiterów, nadal niedziela wygląda dla nas jak próba doprowadzenia do fali zbiorowych samobójstw (Korona – Zagłębie o 13.00!?), ale co zrobić – jesteśmy z wami, choćby Ekstraklasa ustaliła mecze na środowe poranki.

Co na rozkładzie? Gdyby nie ubiegła kolejka, w której Zagłębie obnażyło wszystkie braki Górnika Zabrze, a Legia udowodniła, że Berg nie jest czarnoksiężnikiem, który nagle odmieni grę nieco ospałego mistrza i lidera, grzalibyśmy się strasznie przy drugim z dzisiejszych spotkań. Niestety, życie depcze wyobraźnię – bardziej od efektownej wymiany ciosów spodziewalibyśmy się rzeźnią w środku pola. Pocieszenie? Wcześniej będzie jeszcze zabawniej, gdy rękawice skrzyżuje Widzew z Piastem. Dwa zespoły, których mecze w ubiegłym tygodniu ostatecznie wyleczyły nas z udzielania publicznie wypowiedzi o tęsknocie za Ekstraklasą. Cóż, tyle słowem wstępu, parodystyczne eldorado czas zacząć. Przez najbliższe pięć godzin – bądźcie z nami. Poza meczami rozgrywanymi w Łodzi i w Zabrzu, spodziewajcie się wpisów o polskich stranieri, jak i krótkich raportów ze wszystkich najlepszych lig.


Fot. FotoPyK

Najnowsze

Hiszpania

Były piłkarz o pobycie w Barcelonie: „Nie chciałem z nikim rozmawiać”

Braian Wilma
0
Były piłkarz o pobycie w Barcelonie: „Nie chciałem z nikim rozmawiać”
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama