Przerżnięte mistrzostwo Polski, dwa eurowpierdole, dwukrotne odpadnięcie z rozgrywek Pucharu Polski ze znacznie niżej notowanym przeciwnikiem, do tego kilka meczów ligi, po których zęby aż zgrzytały. Mariuszowi Rumakowi za moment wybiją 2 lata w roli pierwszego szkoleniowca Lecha Poznań i z tej okazji trzeba przyznać – facet nie próżnował. Oto nasze zestawienie największych, najbardziej bolesnych i dotkliwych porażek, jakich doznał za sterami Kolejorza. Jedziemy, zaczynając… od wczoraj.
Ligowa porażka 1:5 z Pogonią Szczecin (21 lutego 2014)
Pod względem rozmiarów – najdotkliwsze lanie, jakiego kiedykolwiek doznał Lech Rumaka. Pierwsze takie od wiosny 2006 roku, kiedy porządek z poznaniakami w tych samych rozmiarach zrobiła – tak, tak, to żadna pomyłka – Wisła Płock. Oczywiście, pod względem samej rangi meczu trudno mówić tu o największej klęsce, ale 1:5 z Pogonią po 5 golach Marcina Robaka brzmi wystarczająco symbolicznie. Zwłaszcza w czasach, gdy pętla na szyi trenera zdaje się być… jeśli jeszcze nie zaciśnięta, to już przynajmniej nałożona w odpowiednie miejsce. Grono przeciwników Rumaka rośnie. W mediach nie tylko masakruje go już Mirosław Okoński. Ostatnio sens jego pracy podważają nawet takie asy jak Paweł Sibik.
Ł»ałosny wicelider przegrywa 0:3 w Poznaniu (30 listopada 2013)
To był jeden z tych meczów, po których nie można było się z Lechem patyczkować. Napisaliśmy wtedy wprost: „tak beznadziejnie słabego Lecha w tym sezonie jeszcze nie widzieliśmy (aż do wczoraj!) Taki wicelider to wstyd dla całej ligi”. To spotkanie świetnie zapadło nam w pamięć, nie tylko dlatego, że w jego tracie zasłabł Stanislav Levy, oświadczając potem, że przez cały dzień nic nie pił. W sumie to porażka dość podobna do tej wczorajszej z Pogonią – może nie kluczowa w ostatecznym rozrachunku, ale pamiętna i bolesna ze względu na przepaść, jaka dzieliła w danej chwili poznaniaków od rywala. Lech zaliczył wówczas trzecią domową porażkę z rzędu, co nie zdarzyło się w Poznaniu od 1999 roku.
Po pucharach i lidze przyszedł czas na puchar kraju. 0:2 z Miedzią (6 listopada 2013)
Tym razem jedna z tych porażek, które przeszły możliwie bez echa, chociaż… były tak naprawdę częścią większej sagi. Dłuższej serii. Lech najpierw odpadł z Zalgirisem, później dał się ograć w lidze. m.in. Wiśle, Śląskowi, Pogoni oraz Jagiellonii, zjechał na szóste miejsce w tabeli, by wreszcie zaliczyć hat-tricka i odpaść też z Pucharu Polski. – już na etapie 1/8 finału. 6 tysięcy ludzi na stadionie w Legnicy, ambitna gra Miedzi i dokładna jej odwrotność po stronie podopiecznych Rumaka. W efekcie porażka 0:2 przypieczętowana samobójem Luisa Henriqueza. Rumak na pomeczowej konferencji oczywiście wypowiedział sakramentalne zdanie o tym, że teraz należy skupić się na lidze i myśleć o kolejnym meczu z Ruchem, by odzyskać trochę jakosci, której Lechowi brakuje. Tak, brakuje aż do dzisiaj…
Na Rumaku do Europy, część druga. Z Zalgirisem 0:1. (1 sierpnia 2013)
Jeden z bardziej spektakularnych odcinków serii pod tytułem „Na Rumaku do Europy”. Nie spodziewaliśmy się tego, przyznajemy, ale jednak na początku sierpnia Kolejorz przystąpił do korespondencyjnego pojedynku z Legią i rzucił wyzwanie w kategorii „najgorszy pucharowy występ lata w Europie”. Nie mamy z tego spotkania wielu błyskotliwych wspomnień. Kojarzy nam się wściekły Rumak besztający w nerwach dziennikarza, w międzyczasie przepraszający kibiców i proszący o wsparcie. No i tych jedenastu gości, półamatorów – mogłoby się wydawać, w zielono-białe pasy, którzy grając prostą piłką, dwoma, trzema podaniami przenosili się pod bramkę Lecha i w końcu z nim wygrali. Zasłużenie.
Lech Poznań – Fabian Pawela 0:2 (25 maja 2013 roku)
Gdyby przed tym meczem ktoś przedstawił nam jego scenariusz, potraktowalibyśmy go raczej w kategorii żartu. No sami pomyślcie, jak to brzmi – Lech przegrywa na własnym boisku z Podbeskidziem Bielsko – Biała po dwóch golach (DWÓCH STRZELONYCH GOLACH!) Fabiana Paweli. A jednak… Oto i cały urok naszej ligi. Legia przypieczętowała mistrzostwo Polski fatalnym meczem Widzewem, przypieczętował go też jeszcze bardziej żałosny mecz Kolejorza przeciwko bielszczanom. Był idealnym podsumowaniem całego sezonu, wręcz symbolem. Jeżeli planujecie obstawiać jakikolwiek wynik, najlepiej od razu dać sobie spokój. W Lechu nie funkcjonowało nic, Teodorczykowi jak zachowywać się w ataku pokazywali Pawela i Demjan, a Podbeskidzie m.in. dzięki temu meczowi wróciło do walki o ligowy byt.
Tytuł przegrany przy Łazienkowskiej. 0:1 z Legią (18 maja 2013 roku)
Nie była to najbardziej sromotna klęska, jaką widzieliśmy w czasach Rumaka, za to miała miejsce w kolejce, która nie pozostawiła w lidze znaków zapytania. Matematyka, owszem, pozostawiała jeszcze różne furtki, ale w praktyce i w zgodzie ze zdrowym rozsądkiem – za mistrza należało uznać Legię. Drużyna Rumaka, mając dwa punkty straty do stołecznych, przegrała przy Łazienkowskiej tytuł. Święto. 30 tysięcy ludzi, świetny doping z obu stron. Mecz może nie nadzwyczajny, ale bardzo przyzwoity, pełny dramaturgii, zakończony sprawiedliwym wynikiem, bo to gospodarze od pierwszej minuty atakowali.
Gdyby wziąć pod lupę tylko to, co zobaczyliśmy przez 90 minut na boisku, tego spotkania do najgorszych w erze Rumaka w Lechu na pewno nie należałoby zaliczyć, ale to był kolejny mecz – symbol. Symbol przerżniętej walki o tytuł mistrza Polski sezonu 2012/2013.
Nie po drodze z tym Pucharem Polski… 1:2 w Grudziądzu (12 sierpnia 2012)
Mariusz Rumak lubi przegrywać seriami. W 2012 roku, 10 dni po odpadnięciu z europejskich pucharów, odpadł też z pucharu krajowego – tym razem po dogrywce w Grudziądzu. Pierwszoligowiec w w pełnym rynsztunku bojowym, z Michałem Wróblem, Jakubem Cieciurą i Piotrem Ruszkulem w składzie. Lech też, o dziwo w zestawieniu, który nie dawał pretekstu do wymówek – żaden drugi garnitur, tylko jak leci: najlepsza jedenastka. Dzięki bramce Łukasza Trałki w samej końcówce doszło do dogrywki, ale już 96. minucie Kolejorza z rozgrywek wyeliminował, aż musieliśmy sprawdzić, nieznany nikomu Marcin Woźniak.
Manto od AIK. 0:3 w Sztokholmie (2 sierpnia 2012)
Co bardziej spostrzegawczy zauważą, że porażkę z Zalgirisem dzielił dokładnie rok (bez jednego dnia) od innej dość wstydliwej wtopy. W Sztokholmie z AIK Solna.
Przed tym meczem Mariusz Rumak swoim mądrym tonem oświadczył, że remis go nie interesuje. A skoro nie remis, to… wiadomo – porażka. I to okazała. Po meczu wypowiadał się już w trochę innym tonie – że AIK zagrało bardzo dobrze, że nawarstwiły się problemy, z którymi Lech borykał się od dłuższego czasu, że podróży ostatnio dużo ( i do tego długie), że w nocy jakiś incydent przy hotelu… W efekcie szkoleniowiec Kolejorza po raz pierwszy miał okazję poczuć, jak to jest skoncentrować się na grze na jednym tylko froncie, tym ligowym. Generalnie, to był dość wesoły weekend dla polskiej przygody pucharowej. Jeśli dobrze pamiętamy, w dwa dni nasze drużyny zaliczyły bilans bramek 1:10.
Fot. FotoPyK