Jeszcze chwila i uwierzymy nawet w to, że to kibice wyciągnęli Wahana z budki z kebabem

redakcja

Autor:redakcja

18 lutego 2014, 16:55 • 3 min czytania

Troglodyci spod znaku Zawiszy Bydgoszcz, szumnie nazywani jej kibicami, kontynuują swoją heroiczną walkę pod tytułem „Zawisza to my, a nie wy” lub jak kto woli „My, a nie jakiś Osuch”. Co więcej, teraz na celownik wzięli również zawodników (według ich nazewnictwa – wkłady do koszulek), robiąc z nich, nie wiedzieć czemu, jedną ze stron konfliktu. Po weekendowym wyjeździe na mecz do Krakowa, w czasie którego między innymi strzelec pierwszego gola dla Zawiszy – Kamil Drygas usłyszał, że jest niczym innym, tylko kurwą, „kibice” na łamach serwisu zawiszafans.net wystosowali kolejne oświadczenie. Piszą w nim, że eskapadę do Krakowa zorganizowali sami, bo Radosław Osuch przedstawił im zasady współpracy, na które nie mogli przystać. Mają pretensje, że właściciel klubu zawarł wśród nich zapis o karze grzywny, w przypadku obrażania na stadionie osób związanych z klubem.
Kibice z przykrością informują, że – tu cytat – „aby w naszym kraju jechać na mecz wyjazdowy jakiegokolwiek klubu nie trzeba być członkiem żadnego stowarzyszenia”, wobec czego i tak na stadion weszli, tyle że dzięki uprzejmości Cracovii. Pomijając kontrowersyjny pomysł o nakładaniu grzywny, czegoś tu nie rozumiemy.

Jeszcze chwila i uwierzymy nawet w to, że to kibice wyciągnęli Wahana z budki z kebabem
Reklama

Tak więc po kolei. Może ustalmy fakty:

Klubowi może nie podobać się, że kibice jadą na mecz i mieszają graczy z błotem, prawda? Prawda.
Wobec tego klub ma prawo odmówić pomocy przy organizacji takiego wyjazdu, prawda? Prawda.
Kibice mają jednak swoje sposoby, więc i tak są w stanie wejść na stadion, prawda? Prawda.

Reklama

Zrobili to? Zrobili. No więc o co, do cholery, chodzi?

To naprawdę aż takie dziwne, że klubowi, którego „fani” w danej chwili wyłącznie przeszkadzają zawodnikom, a nie ich wspierają, nie uśmiecha się załatwianie im biletów i organizowanie tych wesołych eskapad? To właśnie zrobił Zawisza. Nie zaprosił „kibiców” na wyjazd do Krakowa, ale jednocześnie nie mógł im zabronić tam pojechać. Ludzie ze stowarzyszenia kibiców mimo to dziwią się, że piłkarze nie poparli ich tylko właściciela klubu.

Szanowni kibice dalej w swoim oświadczeniu piszą, że dali zawodnikom szansę. Zorganizowali spotkanie, na które piłkarze obawiali się przychodzić (a to dziwne!), a kiedy już przyszli to oświadczyli, że oni grają tutaj dla pieniędzy i nie chcą być stroną sporu. Muszą robić to, co im nakazuje pracodawca (to też niespotykane, prawda?). Ł»eby tego było mało, na wspomnianym spotkaniu pojawiła się policja, po którą przecież ktoś musiał zadzwonić. Kto? Na pewno nie sami kibice! A no właśnie. Skoro tak ich potraktowano, to oni zawodnikom teraz nie odpuszczą. Przypominają „wkładom do koszulek”, że to oni – fani – jeździli za drużyną tysiące kilometrów i wspomagali ją bez względu na wyniki.

Naprawdę, czytając te wynurzenia jesteśmy już o krok od tego, by uwierzyć, że to sympatycy Zawiszy pomogli też Strąkowi, kiedy ten wyglądał jak zawodnik sumo, a nie piłkarz. Albo Geworgianowi – jemu też pomogli wyłącznie fani, gdy ten w Hamburgu sprzedawał kebaby zamiast biegać za piłką. Tak, Zawisza to oni. Zawisza to kibice i tak jest od zawsze. To im należy się dozgonna wdzięczność, a nie oglądanie na to, kto dziś wypłaca pensje. Krótko mówiąc, w dupach się poprzewracało i to mocno.

Bynajmniej nie piłkarzom.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Hiszpania

Były piłkarz o pobycie w Barcelonie: „Nie chciałem z nikim rozmawiać”

Braian Wilma
0
Były piłkarz o pobycie w Barcelonie: „Nie chciałem z nikim rozmawiać”
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama