Dość nietypowo wygląda dzisiejsza prasa, ale pewnie dlatego, że trochę od tej formy się odzwyczailiśmy, w końcu gdzieś relacje z ekstraklasy zmieścić trzeba. W kilku gazetach możemy więc dziś przeczytać tylko i wyłącznie o wygranej Legii (i odrobinę o zwycięstwie Podbeskidzia). Rozczarowanie po debiucie Berga jest aż nadto widoczne, jakby wszyscy dopytywali: „Czy po to przy Łazienkowskiej zmieniano trenera? Już, to wszystko, panie Berg?”. Natomiast w międzyczasie Tomasz Łapiński strzela i do nowego szkoleniowca, i do prezesów klubu: – Wzięli faceta, który przez dwa miesiące był w Blackburn i wygrał jeden mecz z dziesięciu. Czyli generalnie jest na poziomie Piotrka Świerczewskiego, z którego tak się przecież wszyscy nabijali rok temu. Śmiali się, że ma gadkę i z tych jego słynnych kontaktów. Osiągnięcia trenerskie maja bardzo zbliżone.
FAKT
W dzisiejszym Fakcie o piłce raczej sobie nie poczytacie. To znaczy, jest niby parę tekstów, ale… Zanim jeszcze dotarliśmy do działu sportowego, natrafiliśmy na zdjęcia Lewandowskich, jak razem ćwiczą na siłowni, z tytułem „Tak się kocha Lewy”. A same tematy piłkarskie wyglądają tak:
Zaczynamy przede wszystkim od relacji z wczorajszych meczów – jako że strasznie mało dziś tekstów, wypada coś zacytować. Fakt przy zwycięstwie Legii nawiązuje do zimowej zmiany na stanowisku trenera: „Zamienił stryjek siekierkę na kijek”.
Podczas zgrupowania w Hiszpanii legioniści trenowali bardzo lekko. Nawet Miroslav Radović (30 l.) po zajęciach błyskawicznie biegł do hotelu, by zająć kort i grać w tenisa przez godzinę dla podtrzymania formy. Legioniści z Koroną zagrali bez pomysłu. Jest jeszcze za wcześnie na ocenę pracy Berga, ale gołym okiem widać, że tak grając ciężko będzie obronić mistrzowski tytuł.
Z drugiej relacji ciężko cokolwiek przytoczyć – po prostu to opisane zostało, co działo się na boisku w Bielsku-białej. Rzucamy więc okiem na jedyny tekst, który nie ma nic wspólnego z wczorajszymi meczami. Gerard Badia tłumaczy, dlaczego przeniósł się z Hiszpanii do Piasta Gliwice.
– Problemy finansowe klubu w którym ostatnio grałem spowodowały, że musiałem szukać innego zespołu. Oprócz gliwiczan miałem także kilka ofert z Segunda Division B. Trzecia liga w Hiszpanii nie jest taka słaba pod względem piłkarskim i technicznym, jak może się wydawać – opowiada Hiszpan. Problem leży gdzie indziej. – Trapi ją jednak kryzys, finansowo jest bardzo źle, dlatego postanowiłem wyjechać do Polski. Cieszę się z nowego wyzwania i nie mogę doczekać się debiutu – mówi nam Badia, który w Gliwicach otrzymał kontrakt na poziomie kilkunastu tysięcy złotych. Umowa obowiązuje do końca sezonu z możliwością jej przedłużenia o kolejny rok.
Bieda, nie ma co czytać.
RZECZPOSPOLITA
Michał Kołodziejczyk pisze o meczu Legii. Najbardziej z tego wszystkiego podoba nam się tytuł: „Sorry, taką mamy ligę”. Mało jest o samym spotkaniu, znacznie więcej – o zmianach, jakie zaszły przy Łazienkowskiej. Fragment.
Jan Urban został zwolniony, bo jego pomysł na drużynę nie był podobny do tego, który miał Bogusław Leśnodorski. Zimą prezes Legii stał się jednocześnie jej właścicielem i w piątek rozpoczął samodzielne panowanie na Łazienkowskiej. Jego człowiek – Henning Berg – nie odmienił gry. Chociaż miał stawiać na polską młodzież, postawił na obcokrajowców. W pierwszym składzie było ich aż ośmiu. Ostatnio Legia była tak bardzo cudzoziemska w październiku 2007 roku.
GAZETA WYBORCZA
Ł»eby cokolwiek przeczytać o piłce, należy odpuścić ogólnopolską Gazetę Wyborczą, a zajrzeć do wydania stołecznego. Niestety, tam dziś tylko tekst po meczu Legii.
W znacznej części jest to zwykła relacja tego, co działo się na boisku. Zacytujmy chociaż dla zasady kilka słów. W ostatnich siedmiu sezonach Legia wiosnę zaczynała słabo. Poprzednio wygrała cztery lata temu w meczu z Cracovią na wyjeździe (2:1). Ale w piątek statystyki sobie poprawiła, choć po najwyżej przeciętnej grze. Gdyby jednak Legia nie miała w 82. minucie rzutu karnego, który wykorzystał Ivica Vrdoljak, 17,5 tys. kibiców opuszczałoby stadion rozczarowane.
SUPER EXPRESS
Mieliśmy obawy, że w SE przeczytamy tak naprawdę też tylko o Legii. I niestety, obawy się sprawdziły.
Mamy powyżej więc notki o zagrożonym meczu Polski ze Szkocją, wyjazdowej niemocy Widzewa i relację z Łazienkowskiej. Odnotowany został świetny debiut Guilherme, a trener Henning Berg sprawia wrażenie bardzo spokojnego człowieka, choć – zdaniem gazety – w przerwie musiał dać czadu, skoro Legia wyszła na drugą połowę odmieniona. Nie będziemy cytowali tego samego, co wcześniej.
SPORT
Całkiem kreatywna okładka Sportu.
Tematy piłkarskie zaczynają się relacjami z ekstraklasy, a pośród nich rozmówka ze Stanislavem Levym, trenerem Śląska. Sympatyczny szkoleniowiec z Czech oczywiście nie byłby sobą, gdyby nie narzekał na brak transferów.
Sytuacja personalna w zespole do tego nie zachęca…
– Nie mam do swojej dyspozycji kontuzjowanych Tomka Hołoty, Mariusza Pawelca i Dalivora Stevanovicia, a także Flavio Paixao, który nie może grać z przyczyn formalnych. To aż czterech zawodników, którzy mieliby bardzo duże szanse na występ od pierwszej minuty. Nie ukrywam, że również dlatego chciałby, aby konkurencja w zespole była większa. Proszę mnie jednak źle nie zrozumieć – ja w piłkarzy, których mam na treningach, bardzo wierzę. Oni zdają sobie sprawę, że tylko ambitną walką zdołamy awansować do grupy mistrzowskiej, bo ona jest przecież naszym celem. Uczulam szatnię na to, że nie możemy sobie pozwolić na najmniejsze błędy. Na ich naprawianie nie będzie już bowiem czasu.
Podobno niewiele brakowało, by w Śląsku już pana nie było. Rzeczywiście odrzucił pan ostatnio kilka ofert?
– To prawda, propozycje były. Nie skorzystałem, bo obowiązuje mnie kontrakt w Śląsku i do jego zakończenia, czyli do czerwca, skupiam się wyłącznie na pracy we Wrocławiu.
Zapowiedzi sobotnich i niedzielnych spotkań ligowych, obok większa rozmowa z Janem Kocianem, trenerem Ruchu. Bardzo przeciętna – traktuje tylko o kwestiach bieżących, przed wznowieniem rozgrywek.
Będzie pan puszczał zawodnikom poprzedni mecz z Jagiellonią, który zakończył się porażką 0:6?
– Nie będziemy już tej klęski oglądali. Materiały odnośnie gry Jagiellonii będą dotyczyły ich ostatnich meczów. Co ciekawe, znamy się bardzo dobrze, bo w Turcji mieszkaliśmy w jednym hotelu, więc oni podglądali nas, a my ich. Znam ich nowych piłkarzy, m.in. Michalskiego. Wiem, czego się spodziewać, lecz pewnie o wszystkim zdecydują szczegóły i dyspozycja dnia.
Tak to mniej więcej wygląda… Co poza tym?
– Kocian od dłuższego czasu chciałby, aby Kamil Kopunek podpisał kontrakt
– Tomas Majtan podpisze umowę z Górnikiem, jeśli rozwiąże obecną z Ł»yliną
– Dariusz Dudka trenuje od piątku z Wisłą
Aha, Sport sporo miejsca poświęca jeszcze Rabioli, napastnikowi Piasta. Mamy z nim rozmowę, a obok… artykuł na jego temat z tytułem „Ten chłopak ma dar”. – Ten chłopak ma dar. Dar dochodzenia do sytuacji podbramkowych. Poza tym zawodnik, który strzelał bramki w Portugalii, musi też strzelać w Polsce. To tylko kwestia czasu – zaznacza Brosz.
Dorzucamy też krótki cytat wywiadu z samym piłkarzem, który przyznaje, że dopiero teraz jest gotowy na 100 procent.
Ale jesienią pewnie pojawiły się momenty zwątpienia?
– Napastnik żyje z bramek. Kiedy ich nie ma, rośnie frustracja, a spada pewność siebie. Zwłaszcza, że – zdaję sobie z tego sprawę – sytuacje strzeleckie były. Tyle że pudłowałem… Tym bardziej doceniam to, jak zachowali się trenerzy i koledzy z zespołu. W gazetach – zawsze znalazł się kto, kto mi je przetłumaczył – wypowiadali się o mnie tylko dobrze, wspierali mnie. Szacunek za to.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Mimo, że na okładce znajduje się Kamil Stoch, gazetę otwieramy działem piłkarskim. Dwie strony o meczu Legii, które w zupełności wyczerpują temat – o kiepskim aktorze Golańskim, z niezłym tytułem „To ma być ta nowa, lepsza Legia?” i rozmówka z Markiem Saganowskim. Sagan nic specjalnego nie mówi, poza tym, że wróci na boisko za około dwa miesiące.
Wywiad Piotra Ł»elaznego z Tomaszem Łapińskim o lidze. Polecamy.
Skoro jesteśmy przy Lechu. Wierzy pan w koncepcję Mariusza Rumaka?
– To postać wywołująca kontrowersje. Wydaje mi się, że on w ten sposób chce pokazać drużynie, że jest facetem z charakterem. To nie jest gra skierowana w stronę mediów, czy kibiców, tylko własnego zespołu. To młody facet, wciąż walczący o szacunek i autorytet. Powinien jednak szybko zrozumieć, że nie wymusi autorytetu wywiadami w gazetach. To działania na krótką metę. Największy wpływ na drużynę ma jego postępowanie w szatni. Gdybyśmy my patrzyli na to, co Franek Smuda mówił w wywiadach, gdzie jedno słowo było po polsku, trzy kolejne po niemiecku, a reszta nie wiadomo po jakiemu, w życiu byśmy nie zdobyli mistrzostwa Polski. Do środka tabeli byśmy się nie załapali.
(…)
No tak, ale potencjał Molde jest znacznie mniejszy niż Legii. W Molde zresztą widać było tę rękę trenera.
– Wiem dlaczego chcieli Solskjaera. Bo fajnie gada. W przypadku Berga jestem przekonany, że decyzja zapadła właśnie po wielu rozmowach. Norweg musiał umieć przedstawić swoją wizję, tego jak drużyna będzie grać… Opowieści. Wzięli faceta, który przez dwa miesiące był w Blackburn i wygrał jeden mecz z dziesięciu. Czyli generalnie jest na poziomie Piotrka Świerczewskiego, z którego tak się przecież wszyscy nabijali rok temu. Śmiali się, że ma gadkę i z tych jego słynnych kontaktów. Osiągnięcia trenerskie maja bardzo zbliżone.
Berg znajdzie się pod pańską specjalną obserwacją?
– Oczywiście. On nie dostał tej pracy dzięki swoim umiejętnościom trenerskim. Może Legii nie stać na jakieś bardzo uznane w Europie nazwisko, ale jest jednak kilku trenerów, którzy mają doświadczenie i osiągnięcia, i zmieściliby się w widełkach cenowych Legii. To klub, który potrzebuje doświadczonego szkoleniowca, który, jak to mówił Bronisław Waligóra, z niejednego chleba piec jadł. A Leśnodorski mógł sobie pomyśleć w ten sposób: „Nie miałem żadnego doświadczenia w prowadzeniu klubu, jestem nowy w piłce, i w ciągu roku zostałem jedną z najważniejszych postaci w tym środowisku. To co? Nie wezmę młodego trenera znikąd i nie wykreuje go na taką samą postać?” Obawiam się jednak, że to dwie zupełnie inne sprawy.
Paweł Brożek przyznaje, że tak ciężko, jak teraz u Franciszka Smudy, to nie trenował nawet za granicą. Ostatnim razem podobne obciążenia miał u Dana Petrescu. Cytujemy jednak fragment dotyczący jego sytuacji.
Ma pan 31 lat. Już bliżej emerytury.
– Obecnie kariera piłkarza trwa dłużej. Odnowa, suplementy, dbanie o siebie, można utrzymać się w formie bardzo długo, co widać po Arku Głowackim. Nie ma jednak co rozmawiać o dalszej przyszłości, skoro nie wiem, co będę robił w lipcu. Mój kontrakt z Wisłą wygasa za pół roku, a do tej pory nie rozpoczęliśmy rozmów na temat nowej umowy. Na razie skupiam się na tym, by przygotować się do rundy wiosennej. Reszta zależy od działaczy. Zobaczymy, czy w ogóle otrzymam propozycję przedłużenia kontraktu.
Pewnie ta kwestia siedzi panu ciągle w głowie.
– Oczywiście. Mam przecież rodzinę o którą muszę dbać.
Jesienią strzelił pan 11 goli. Pewnie na brak ofert nie narzekasz.
– Menedżerowie odgrzebali moje nazwisko. Zmartwychwstałem. Coś się dzieje, telefon dzwoni, ale dopóki nie pojawi się papier, nie ma o czym rozmawiać. Powtórzę – Wisła jest dla mnie na pierwszym miejscu. Ale jeśli pojawi się ciekawa oferta z zagranicy, chętnie spróbuję raz jeszcze.
To jednak nie koniec atrakcji piłkarskiej części PS. Zaglądamy do sobotnich komentarzy – Borek, Włodarczyk i Stanowski.
Mateusz Borek odpowiada na pytania czytelników.
Mariusz Rumak odsunął od zespołu Rafała Murawskiego i Bartosza Ślusarskiego. Czy słusznie?
Przede wszystkim nie wierzę, że trener zrobił to bez porozumienia z prezesem Piotrem Rutkowskim. Ojciec przekazał mu wszystkie uprawnienia, a szef klubu postawił na młodego trenera, do którego może mieć pełne zaufanie, obdarzonego dużym ego – ale tylko na zewnątrz. W gabinecie prezesa Mariusz Rumak to człowiek zupełnie inny. Pokorny, stonowany, realizujący politykę budowania klubu przyjętą przez syna właściciela. Dlatego nawet jeśli później wyniki nie są inne niż oczekiwano, trenera nikt nie zwalnia. Co do samego zajęcia, trzeba wspomnieć, że na pierwsze piwo drużynę zaprosił… Rumak – z okazji swoich imienin. A że piłkarz nie wielbłąd i drugie piwo wypić musi, zrobiła się awantura. Teraz problem mają wszyscy. I Ślusarski z Murawskim, i Rumak, i Lech. Dziś Lech narzeka, że banici chcą kasy, a mnie ich postawa nie dziwi. Zostali wyrzuceni, mają, ważne dobre kontrakty.
Krzysztof Stanowski pisze o sukcesie Justyny Kowalczyk, odnosząc go do polskich piłkarzy. Niezły tekst.
Kiedyś Czesław Michniewicz o jednym ze swoich piłkarzy, a konkretnie o Erminie Seratliciu z Jagiellonii Białystok, powiedział, że ma „odporność na ból na poziomie strzepywania łupieżu”. Tak mi się to przypomniało, gdy akurat Justyna Kowalczyk wygrywała olimpijskie złoto, mimo pękniętej kości śródstopia. Można zgadywać, że Seratlić w jej sytuacji nawet nie zdołałby założyć buta, nie mówiąc o przebiegnięciu jakiegokolwiek dystansu czy podjęciu rywalizacji, niekoniecznie ze światowej klasy rywalami, ale choćby z sąsiadką truchtającą w stronę autobusu. Wraca nasza ekstraklasa, a że ode mnie oczekuje się tutaj pisania przede wszystkim o piłce, to pomyślałem, że można połączyć te dwa na pozór inne światy. Czyli to, co na czas – złoty medal Justyny Kowalczyk – oraz to, czym będziemy żyli przez najbliższe miesiące – polska liga. Podczas ostatniej wizyty w Orange Sport prezes PZPN Zbigniew Boniek powiedział ciekawą rzecz. Taką mianowicie, że czeka, aż polscy piłkarze zaczną jedzić do zachodnich lig i śmiać się z treningów, dłubać w nosie, gwizdać z nudów. Zaczną mówić: Phi, w Polsce to się trenuje, a tutaj to pełen luz. I wspominał Boniek: – Jak pojechałem do Juventusu, to się z tych treningów śmiałem. Bo u nas zasuwałem dwa razy ciężej…
ANGLIA: Magath w Fulham
Naczelny kat wszystkich piłkarzy, Felix Magath, zawitał w Fulham. Niektórzy wieszczyli, że Rene Meulensteen zostanie na stanowisku po remisie z Man Utd, ale najwyraźniej Shahid Khan uznał, że w tym sezonie to żadne osiągnięcie. Bardzo dużo pisze się też o wypowiedzi Mourinho na temat Wengera. „The Special One” nazwał Francuza „specjalistą od porażek”. Oczywiście w opozycji do trenera Arsenalu Mou postawił siebie. „Star Sport” z kolei przekonuje, że Januzaj jednak wybrał Kosowo przed Anglią, choć bodaj tydzień temu pojawił się w tej gazecie dokładnie odwrotny w wymowie artykuł. Saga trwa.
WŁOCHY: Bomba Balotelliego
„La Gazetta dello Sport” skupia się na fantastycznym strzale Balotelliego, który nazywa „eksplozją”. Czy to będzie pobudka dla Balo, tak potrzebna Squadra Azzurra przed mundialem? Tutaj również doniesienia na temat Vidala, którego rzekomo chciałby podkupić Real. Cena? 50 milionów euro. „Corriere dello Sport” zamieszcza dziś na czołówce tematy kibicowskie. Tytuł „Nie karzcie niewinnych fanów” mówi nam wszystko o wymowie artykułu. „Tuttosport” z kolei stara się szerzej wypowiedzieć na temat aktualnej sytuacji Giovinco, którego sytuacja w Juve po przyjściu Osvaldo a pozostaniu Vucinicia jest fatalna (lekko mówiąc). Standardowo poczytamy też zapowiedzi najbliższych meczów, szczególnie miejsce poświęca się sobotniemu starciu Interu z Fiorentiną.
HISZPANIA:Benzema Forever
„Marca” donosi, że Benzema ma w najbliższym czasie przedłużyć kontrakt z Realem. Wrażenie robi długość umowy, bowiem według źródeł Karim miałby związać się z „Królewskimi” aż do 2020 roku! Tytuł na okładce „Karim Forever” nie może więc dziwić. „As” prezentuje nam sylwetkę Jese, włącznie z dużym wywiadem. Artykuł bardzo na miejscu biorąc pod uwagę postępy jakie ostatnio zrobił ten zawodnik. Gracz przekonuje, że widzi dla siebie miejsce w pierwszym składzie. Komplementuje też Ronaldo, doceniając jak wielki wpływ na jego wielkość ma ambicja. W „Mundo Deportivo” na czołówce zapowiedź dzisiejszego meczu Barcy, uwagę zwraca efektowna okładka z Neymarem ściskającym flagą Katalonii.
PORTUGALIA: Benfica zmierza po tytuł
Jorge Jesus nie ma wątpliwości. Ostatnie zwycięstwo jego ekipy ze Sportingiem było demonstracją siły. Benfica dzięki tej wygranej wyrobiła sobie doskonałą pozycję wyjściową pod resztę sezonu i nie zamierza oddawać prowadzenia. Poza tym artykuł o Shikibali, planach Alexandre z Academici, który może być brany na celownik przez silniejsze zespoły, w „A Boli” natomiast już króluje weekendowa kolejka Primeira Liga, na okładce zapowiedź starcia Sporting – Olhanense.






















