Orlando, na początek podziękuj temu panu

redakcja

Autor:redakcja

14 lutego 2014, 23:05 • 5 min czytania

Nie spodziewaliśmy się, że tak szybko, bo już w drugim meczu rundy przyjdzie nam wręczyć nagrodę głupka kolejki. Wladimer Dwaliszwili okazał się jednak kłamczuchem i – wbrew temu, co opowiadał w prasie – wystarczyło, że w klubie pojawił się pierwszy lepszy konkurent, by Gruzin stracił kontakt z rzeczywistością. Lado, zwany dość zasłużenie „Drwaliszwilim”, podtrzymał przy okazji jesienną tendencję. Dzisiejszy występ to już jego szósta „jedynka” w tym sezonie. Kalkulacja jest więc prosta – Gruzin mniej więcej w co trzecim meczu szoruje nosem po dnie.
Orlando Sa będzie miał dziś co opijać w Enklawie, bo główny konkurent w ataku wykluczył się w idealnym momencie i to sam. To znaczy… No wiecie… Sam jak sam. Przy dużej pomocy Pawła Golańskiego, którego za dzisiejszy popis frajerstwa chyba do końca miesiąca powinniśmy nazywać „panią Golańską”. Może i Arboleda ktoś docenia osłabianie przeciwnika w taki sposób – zawsze to jakaś metoda – ale… Golański? Korona? Scyzory? To ma być ta banda świrów? Poważnie? Takie zachowanie nie przystoi nawet Ewie Pajor, a co dopiero „bandziorowi” z Kielc. Słowo „bandzior“ celowo zostało umieszczone w cudzysłowie, bo dziś „Golo” prędzej zgłosił akces do One Direction niż do tej słynnej Bandy Świrów. Dwaliszwiliego jednak nic nie tłumaczy. Głupota pozostaje głupotą, a nonszalancja nonszalancją.

Orlando, na początek podziękuj temu panu
Reklama

Golański może z Warszawy wrócić podwójnie zdołowany, bo nie dość, że frajerska łatka zbyt szybko się od niego nie odklei, to akurat on rozgrywał naprawdę przyzwoity mecz i gdyby nie doskonała interwencja Kuciaka, byłby bliski zdobycia gola rundy. Słowacki bramkarz spisywał się jednak na swoim tradycyjnym, kapitalnym poziomie, do którego dość niespodziewanie nawiązał też Zbigniew Małkowski. Właśnie para bramkarzy oraz wojewoda Kozłowski (poniższy obrazek wszystko tłumaczy) mieli powody do największego zadowolenia po pierwszej połowie. W miarę udany debiut zanotował też Guilherme, z którego może być naprawdę niezły grajek. Szybkość, pokrętło, drybling, nie najgorszy strzał… W zasadzie każda akcja (poza pierwszym, dość komicznym upadkiem) przechodząca przez Brazylijczyka była momentalnie przez niego przyspieszana.

Reklama

Jak natomiast, słowem podsumowania, oceniamy grę całej Legii? Nie licząc Kuciaka, Guilherme i Astiza, było po prostu przeciętnie. Tak jak jesienią. Jakoś tak, jak za Urbana. Bezpłciowo. Zasada „nie wiesz, co zrobić z piłką, oddaj Radoviciowi“ nie traci racji bytu, a Serb – w Guilherme – znalazł chyba kompana do efektownych klepek. Pamiętajmy jednak, że gdyby nie durny faul Sobolewskiego na Astizie, nie wystarczyłoby to nawet na Koronę. Debiut dość mizerny, panie Berg. Na starcie spodziewaliśmy się czegoś większego.

W drugim meczu (choć chronologicznie tym inaugurującym rundę) najciekawiej było… tak naprawdę jeszcze przed pierwszym gwizdkiem. Tak to już chyba jest z tą ligą, przynajmniej od dawna obserwujemy to u siebie, że na początku jest ciekawość, jest nawet trochę entuzjazmu, a potem… Potem z wizytą przychodzi rzeczywistość.

Ciekawość w przypadku meczu Podbeskidzia z Widzewem paradoksalnie była dziś całkiem duża, zwłaszcza jak zobaczyliśmy wyjściowe jedenastki. Gospodarze bez rewolucji, choć z mocno przemeblowaną ofensywą – Iwańskim, Nwaogu i Bartlewskim za plecami tego drugiego. O ile – patrząc na to, co jesienią wyczyniali Pawela i spółka – brzmiało to całkiem rozsądnie, o tyle mieszanka w składzie Widzewa wyglądała już dosyć desperacko. Nowa twarz w bramce (debiutant Wolański), improwizacja w obronie (świeża trójka: Urdinow, Wasiluk, Kikut), w pomocy nieznany nikomu Gela plus Cetnarski. Jazda po całości – łącznie sześć nowości. Nie dość, że Skowronek sklecił drużynę opierając ją na debiutancie w bramce, trójce niechcianej w innych polskich klubach i dwóch nowych obcokrajowcach, to jeszcze wręczył opaskę kapitana Cetnarskiemu, który kontrakt z Widzewem podpisał dosłownie przed tygodniem. To dość jasny sygnał, że zdaniem Skowronka tu nie ma co reperować. Koncepcja z jesieni nadaje się do śmieci, trzeba ułożyć nową, punkt po punkcie, nazwisko po nazwisku.

W międzyczasie obaj trenerzy zadeklarowali, że grają o pełną pulę, Skowronek osiem razy powtórzył, że „wszystko zweryfikuje boisko”, przez chwilę było miło i sympatycznie. Ale w końcu się zaczęło. Wróciły! Straty, kiksy, podania w aut, trudności z wymianą trzech piłek bez oddania rywalowi i tak dalej. Pełna paleta barw w wydaniu piłkarzy polskiej Ekstraklasy. Naprawdę nie chcemy się specjalnie znęcać już na samym początku, chociaż nie opuszcza nas myśl, że najprzyjemniej się to wszystko obserwowało, zanim w ruch poszła sama piłka. W pierwszej połowie nieźle (choć niecelnie, koniec końców) z wolnego huknął Iwański, bramkarza raz obił Nwaogu. Później odpowiedział Kikut, a na koniec w ofensywnej akcji ośmieszył się Wasiluk. Komentatorzy Canal+, widząc to, czym prędzej pospieszyli z wyjaśnieniem: obrońca Widzewa dostał podanie na swoją słabszą nogę, co – jak można wywnioskować z ich tłumaczenia – w pełni tłumaczy kopnięcie z paru metrów w kierunku narożnika.

Druga połowa pod względem piłkarskim była jeszcze bardziej nędzna. W zasadzie można ograniczyć się do wypunktowania dwóch najistotniejszych sytuacji. Pierwsza to czerwona kartka Urdinowa, który jak widać zalicza całkiem udane wejście do Ekstraklasy. Niestety, trochę gorzej wyszło mu wejście dwiema nogami w okolice kostki Sokołowskiego, za co został zasłużenie wyrzucony. W przypadku drugiej sytuacji przymiotnika „zasłużony” niestety już się użyć nie da. Przynajmniej żadna z powtórek, jakie obejrzeliśmy nie tłumaczy sędziego Marciniaka, który dyktując rzut karny dla Podbeskidzia – naszym zdaniem – brutalnie wypaczył wynik meczu. Brutalnie. Co takiego przy rzucie rożnym wykonywanym przez Iwańskiego zrobił rywalowi Wasiluk? Ł»e niby pociągnął za koszulkę? Górkiewicz ładnie upadł, teatralnie, trochę pomachał rękami, ale jeśli gwiżdżemy takie faule to powinniśmy ich gwizdać po pięć w każdym meczu. Tylko dzisiaj w Bielsku podobnie „faulowani” byli np. Sokołowski i Rybicki.

Szkoda, że piłkarska wiosna od razu zaczyna się takim smrodem.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Anglia

Antyrekord Wolverhampton. „Chcemy być zapamiętani jako tchórze?”

Braian Wilma
0
Antyrekord Wolverhampton. „Chcemy być zapamiętani jako tchórze?”
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama