Real spacerkiem w finale Copa del Rey, Atletico rozgromione w dwumeczu

redakcja

Autor:redakcja

12 lutego 2014, 00:10 • 2 min czytania

Nawet nie ma co porównywać temperatury dzisiejszego spotkania z pierwszym meczem na Bernabeu. Różnica jest mniej więcej taka, jak pomiędzy finałem mistrzostw świata i 2500. odcinkiem Klanu. Prześwity na trybunach, senne tempo gry i zerowy poziom agresji na murawie. Atletico do meczu na Calderon przystąpiło bez wszelkiej nadziei, w czym przed tygodniem mocno pomogli piłkarze Ancelottiego. Simeone odpuścił nadmierne motywowanie zespołu, a bez swojego charakteru i determinacji Rojiblancos wyglądają na drużynę przeciętną, typowego średniaka. Takie wrażenie tylko pogłębił brak największych armat, czyli Diego Costy, Davida Villi i skutecznego ostatnio… Diego Godina. Najnowszy bilans Atletico? Trzy mecze i trzy porażki.
Dość napisać, że Atletico nie wygrało z Realem różnicą trzech bramek od 37 lat. Od siódmej minuty gry podopieczni Simeone do awansu potrzebowali już pięciu goli, a po kwadransie sześciu. 5:0 w dwumeczu to wynik dla Rojiblancos wręcz druzgocący. W poprzednich rundach Copa del Rey większy opór Realowi postawiły ekipy Espanyolu, Osasuny i trzecioligowej Xàtivy. Przed pierwszym meczem przypominaliśmy, że do zeszłorocznego finału Pucharu Hiszpanii Atletico przegrało z lokalnym rywalem dziesięć meczów z rzędu. Po tym co obejrzeliśmy na Calderon wydaje się, że Real właśnie zapoczątkował podobną serię.

Real spacerkiem w finale Copa del Rey, Atletico rozgromione w dwumeczu
Reklama

Dzisiejszy mecz był dla Królewskich spacerkiem, typową gierką treningową. Ancelotti zagrał bez klasycznego napastnika, po raz pierwszy od trzech miesięcy w pierwszym składzie wystawił Varane’a, a zagrożonego pauzą Ramosa zmienił już w przerwie. Uderzająca była łatwość, z jaką Los Blancos potrafili wywalczyć sobie rzuty karne, które na bramki zamienił Cristiano. W defensywie Real nie pozwolił rywalowi praktycznie na nic – pierwszy celny strzał Casillas obronił w 84. minucie. Kapitan Realu bezproblemowo wyśrubował swój indywidualny rekord 862 minut bez straty gola. Postawą w całym dwumeczu Los Blancos pokazali Atletico miejsce w szeregu i zapewnili sobie sporą przewagę psychologiczną przed spotkaniem w lidze. Simeone ma niewiele czasu na pozbieranie swojej ekipy – zaledwie dwa i pół tygodnia.

Reklama

Nie sposób przemilczeć zachowania kibiców na Calderon. Na murawie było dziś spokojnie – może dlatego, że nie grali Pepe i Costa – co niestety nie przełożyło się na postawę trybun. Schodzący na przerwę Cristiano oberwał zapalniczką w głowę, co chyba najlepiej podsumowuje atmosferę dzisiejszego meczu. Nie był to jednak jednorazowy incydent, bo od pierwszych minut obserwowaliśmy prawdziwy festiwal kompleksów i nienawiści. Fani Atletico na początku drugiej połowy tłumnie opuszczali stadion, a pozostali nie potrafili przyjąć porażki z klasą. Kibice zgromadzeni na Calderon nie pomagali dziś drużynie Simeone – zaprezentowali się równie żenująco, co piłkarze.

Najnowsze

Ekstraklasa

Zieliński studzi głowy. W Kielcach nie jest ani tak źle, ani tak dobrze, jak myślą

Jakub Białek
2
Zieliński studzi głowy. W Kielcach nie jest ani tak źle, ani tak dobrze, jak myślą
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama