Po tygodniu Barcelona wraca na fotel lidera, fatalny błąd sędziego – niedziela w La Liga

redakcja

Autor:redakcja

10 lutego 2014, 00:17 • 3 min czytania

W zeszłym tygodniu po raz pierwszy od 59 kolejek Barcelona straciła pozycję lidera. Katalończycy dali się wyprzedzić Atletico, które czekało na ten moment przez 18 lat. Podopieczni Martino na powrót na pierwsze miejsce potrzebowali trochę mniej czasu – dokładnie tydzień i dwie godziny. Na dzisiejsze zwycięstwo, z pozoru bezdyskusyjne, cieniem rzuca się postawa sędziego, który w skandaliczny sposób uznał pierwszą bramkę dla Barcelony. Do trafienia Alexisa stroną dominującą była Sevilla, która mogła prowadzić nawet kilkoma bramkami. Jednak fatalna decyzja arbitra całkowicie wybiła z rytmu piłkarzy Emery`ego, którzy pozwolili Barcelonie dojść do głosu.
Od pierwszych minut meczu na Ramon Sanchez Pizjuan widać było, że Barcelonę czeka piekielnie trudne zadanie. Oprócz zdeterminowanych piłkarzy Sevilli wielkim utrudnieniem okazała się pogoda – przez całe spotkanie intensywnie padało i wiał porywisty wiatr. Boisko było na tyle grząskie, że piłka momentami traciła cały impet i zatrzymywała się w wodzie. Dodatkowe utrudnienie zespołowi zaserwował sam Martino, zostawiając na ławce Busquetsa, Fabegasa i Alvesa.

Po tygodniu Barcelona wraca na fotel lidera, fatalny błąd sędziego – niedziela w La Liga
Reklama

Początek meczu bezsprzecznie należał do piłkarzy Sevilli. Podopieczni Emerego grali z ogromną determinacją i poświęceniem, czym chyba kompletnie zaskoczyli gości z Barcelony. Już w 15 minucie gry Alberto Moreno wyprowadził gospodarzy na prowadzenie, a kilka chwil później Carlos Bacca obił słupek bramki bronionej przez Victora Valdesa. Barcelona wyrównała za sprawą Alexisa Sáncheza, którego udział przy bramce ograniczył się do stania na pozycji spalonej i nietrafienia piłki głową. Barcelonę wskrzesili więc najgorsi aktorzy dzisiejszego widowiska – Chilijczyk i sędziowie. Alexis miał wcześniej udział przy bramce dla Sevilli, kiedy to dał się ograć jak dziecko we własnym polu karnym. W ofensywie był bezproduktywny – miał najmniej kontaktów spośród wszystkich graczy Barcelony z pola. Kiedy już piłkę dostawał, najczęściej kopał się po czole. Jego miernej oceny nie zmienia nawet asysta, którą zaliczył w końcówce meczu przy golu Fabregasa.

Kapitalne zawody rozegrał dziś Iniesta, ale bohaterem spotkania bez dwóch zdań był Leo Messi. Oprócz trzech punktów to właśnie forma Argentyńczyka jest dla Barcelony największym pozytywem niedzielnego wieczoru. Messi dopiero w meczu z Sevillą przełamał się na dobre, bo bramka z rzutu karnego w spotkaniu z Valencią wielkim wyczynem nie była. Argentyńczyk kapitalnie wykończył dwa kontrataki, czym pozbawił przeciwnika wszelkich złudzeń. Dla Messiego były to ligowe trafienia numer 225 i 226, dzięki czemu zbliżył się na odległość jednego gola do legendarnego Alfredo Di Stefano. Awans na pozycję numer trzy w historii La Liga może nastąpić już w następnej kolejce.

Reklama

Wróćmy jeszcze do kwestii sędziowania, które w 23. kolejce Primera Division było skandaliczne. Gdyby nie panowie z gwizdkiem, Barcelona nie byłaby dziś liderem, a mogłaby tracić do Atletico nawet 5-6 punktów. Ostatnimi czasy sędziowie często mylą się na korzyść Blaugrany – z Valencią podarowali rzut karny, w Copa del Rey oszczędzili Mascherano, a dziś uznali gola z metrowego spalonego. Lubiącym teorie spiskowe przypominamy, że dzisiejszy gol jest wierną kopią trafienia Cristiano Ronaldo z grudniowego meczu Valencii z Realem. Celowego działania się tutaj nie doszukujemy, co nie zmienia faktu, że sędziowanie w Hiszpanii ostatnio sięgnęło dna.

***

W pozostałych meczach najciekawiej było w Valladolid, gdzie miejscowy Real zremisował z Elche 2:2. Gospodarze przegrywali już dwoma golami, ale w końcówce meczu dogonili przeciwnika za sprawą Humberto Osorio. Podopieczni Juana Ignacio Martíneza zdobyli tym samym ważny punkt, który pozwolił dojść Malagę i Granadę na dystans trzech oczek. Oznacza to, że piłkarze z Valladolid do wydostania się ze strefy spadkowej potrzebują zaledwie jednego zwycięstwa. Podział punktów mieliśmy także w spotkaniu Sociedad-Levante. Kibice zgromadzeni na Estadio Anoeta byli podwójnie rozczarowani – nie obejrzeli goli, a Realowi nie udało się zbliżyć do piątego w tabeli Villarrealu. Z kolei spotkanie Osasuny z Getafe w pamięci kibiców zapisze się głównie dzięki niecodziennej sytuacji – w przeciągu pięciu minut aż czterech piłkarzy zakończyło swój udział w meczu z powodu kontuzji. Poza tym gospodarze z Pampeluny wygrali w stosunku 2:0 i zrównali się punktami z dzisiejszym przeciwnikiem.

Najnowsze

Ekstraklasa

Zieliński studzi głowy. W Kielcach nie jest ani tak źle, ani tak dobrze, jak myślą

Jakub Białek
2
Zieliński studzi głowy. W Kielcach nie jest ani tak źle, ani tak dobrze, jak myślą
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama