Damian Zbozień: Jestem koniem. Koniem do biegania

redakcja

Autor:redakcja

10 lutego 2014, 11:19 • 5 min czytania

To chyba jeden z najbardziej zaskakujących transferów tej zimy, jeśli chodzi o polskich piłkarzy. Podobnie zresztą jak pół roku wcześniej, gdy Legię na rzecz Amkara Perm opuszczał Janusz Gol. Niska klauzula odstępnego, dużo zdrowia i wesołe usposobienie – to naszym zdaniem główne atuty Damiana Zbozienia, który – jak zwykle – z dużym dystansem podchodzi do otaczającej go rzeczywistości. – W moim odczuciu grając na niższym poziomie jakoś bardzo się nie wyróżniam, ale gdyby mnie wsadzić do mocniejszego towarzystwa, myślę, że też bym się nie wyróżniał, przynajmniej na niekorzyść.
Długo to wszystko trwało.
Ale bardzo, bardzo się cieszę, że się udało.

Damian Zbozień: Jestem koniem. Koniem do biegania
Reklama

Od momentu, w którym Piast ogłosił, że pojedziesz na testy medyczne w Permie, do chwili, w której podpisałeś kontrakt z nowym klubem, minął tydzień. Patrząc z boku, mogło się wydawać, że coś na tej ostatniej prostej się popsuło. Tymczasem to po prostu prezes Kołodziejczyk nieszczególnie spieszył się z odesłaniem dokumentów.
Rzeczywiście, troszkę się to wszystko przesunęło w czasie, natomiast z mojej perspektywy najważniejszy jest efekt końcowy. Zresztą wy o moim przejściu do Amkara wiecie od tygodnia, a ja zdecydowanie dłużej… (śmiech)

To znaczy?
Pierwsze sygnały o transferze dostałem jakoś pod koniec rundy, ale to było takie ogólne, bardziej w stylu: czy w ogóle byłbyś, Damianie, zainteresowany?

Reklama

Bardzo „byłbyś”, prawda?
No jasne! Ale słuchaj dalej – dopiero po nowym roku sprawa nabrała tempa, a tak całkiem na poważnie ruszyła, gdy byłem z Piastem na obozie w Hiszpanii. Amkar, Rosja, daleko… Z drugiej strony świetna liga, możliwości gry z bardzo dobrymi piłkarzami i finansowa stabilizacja. Wiesz co? Tak po prawdzie to podjęcie decyzji ułatwiło mi to, że w klubie jest Janek Gol, mój kolega. Od początku wiedziałem, że będę mógł na niego liczyć i teraz pewnie często będę go męczył.

Wspomniałeś o stabilizacji finansowej. Przez dwa i pół roku kontraktu zarobisz 700 tysięcy dolarów. Premie, o czym najlepiej przekonał się Maciek Rybus, w Rosji są niestandardowe.
Nie chciałbym się na ten temat wypowiadać. Może po prostu ograniczę się do tego, że na pewno tej kasy nie przewalę, tylko zainwestuję. Dla mnie ten transfer to już jest inwestycja, piłkarska i życiowa. Poznam nowy kraj, inną kulturę, do której chyba nawet pasuję.

فącka śliwowica, dusza artysty. Mogą być z ciebie zadowoleni, co?
I będą! Wiesz, ja jestem teraz mega zajarany. Mam dwa cele: jak najszybciej wskoczyć do składu i nauczyć się języka. Jak wiesz, lubię sobie pogadać w szatni, pożartować, naprawdę nie potrafię siedzieć cicho. Sam angielski to za mało, dlatego ten rosyjski będzie mi tak bardzo potrzebny. Priorytet, zdecydowanie. Chcę szybko złapać kontakt z zespołem, to też pomoże mi na boisku.

A po robocie?
Perm leży u stóp Uralu. Daleko i zimno, więc muszę sobie przetransportować gitarę. Wtedy nauczę się kilku ruskich hitów, będę sobie siedział w mieszkaniu i grał (śmiech).

Porozmawiajmy jeszcze o samym transferze. Piast zarobił na tobie 200 tysięcy euro, z czego 60 musi odpalić Legii. Tyle wart jest Damian Zbozień-piłkarz?
Dużo, dużo. Tyle to ja chciałbym mieć!

Zgodzisz się ze stwierdzeniem, że oni cię wzięli tak chętnie niekoniecznie ze względu na świetną rundę jesienną, bo ta akurat była gorsza od poprzednich dwóch, a właśnie z uwagi na stosunkowo niską klauzulę?
Stary, dla mnie wszystko schodzi na dalszy plan. Ciężko mi powiedzieć, naprawdę. Ja się po prostu cieszę, że ktoś w ogóle mnie dostrzegł i u siebie zechciał – jestem wdzięczny, że dostaję od życia ogromną szansę i wszystko jest w zbozieniowych nogach. Nie mam już 17 lat, tylko będzie już 25. Jestem obrońcą, w związku z czym nikt rozsądny nie zapłaci za mnie jak za Furmana. Zobacz za to, ile pozytywnych rzeczy może się wydarzyć, jeżeli zacznę grać w pierwszym składzie Amkara…

Przyglądałeś się już Bułgarowi Zahariemu Sirakowowi, swojemu bezpośredniemu rywalowi na prawej obronie? Jest w Amkarze równo dziesięć lat, może mieć „plecy” (śmiech).
Za krótko tu jestem, żeby móc na jego temat powiedzieć coś ciekawego. Myślę, że skoro trener Czerczesow chciał mojego transferu, to będzie mnie próbował. Wiem od chłopaków z Tereka, że na treningach nie ma lekko, natomiast na co dzień to w porządku facet, dodatkowo przyjaźnie nastawiony do Polaków. Janek Gol gra prawie wszystko, Phibel – ten z Widzewa też tu jest podstawowym piłkarzem, więc wstydu przynieść nie mogę.

Z Czerczesowem już konkretniej pogadałeś?
Konkretnie to było już na testach medycznych. Drugi dzień tam byłem, kontraktu jeszcze nie dostałem, a już miałem za to ksywkę – „Terminator”!

„Terminator”? Dlaczego?
Wszystko chciałbyś wiedzieć. Nie pytałem się, ale to zadanie dla ciebie, dowiedz się.

Może na podstawie filmu?
Ja to odebrałem w tym sensie, że koniem jestem. Koniem do biegania. Ł»e mnie nie zatrzymasz i nie zmęczysz. Jak gadaliśmy pół roku temu, mówiłem ci, że czuję się idealnym piłkarzem na testy, żeby mi piłki nie rzucali (śmiech). A mówiąc bardziej poważnie: muszę ganiać jak wariat, żeby ten „Terminator” nie siedział na ławce. W moim odczuciu grając na niższym poziomie jakoś bardzo się nie wyróżniam, ale gdyby mnie wsadzić do mocniejszego towarzystwa, myślę, że też bym się nie wyróżniał, przynajmniej na niekorzyść.

Rozgrywki ligowe w Rosji ruszą dopiero za miesiąc. Dla ciebie jednak to będzie nie tylko okazja do debiutu, ale również – jeśli wszystkim Polakom dopisze forma – będziemy mieli taki „nasz” mecz. Ty, Janusz Gol, Marcin Kowalczyk, Piotr Polczak oraz Ariel Borysiuk, którego też świetnie znasz z Legii.
Jasne, nie mogę się już doczekać. Z Arielem graliśmy razem ostatni raz jeszcze w Młodej Legii, więc mam nadzieję, że wreszcie pojawi się okazja, by zagrać po przeciwnych stronach. Widzisz, i to jest właśnie takie takie ważne: pokazać się i dostać szansę od pierwszego meczu. Jestem przekonany, że chłopaki są podobnie nastawieni, dlatego jeśli wszystko się uda, czeka nas ciekawe spotkanie.

Rozmawiał PIOTR JÓŁ¹WIAK

Najnowsze

Ekstraklasa

Zieliński studzi głowy. W Kielcach nie jest ani tak źle, ani tak dobrze, jak myślą

Jakub Białek
2
Zieliński studzi głowy. W Kielcach nie jest ani tak źle, ani tak dobrze, jak myślą
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama