Zimowy raport Weszło: radosna Jagiellonia znalazła opanowanie?

redakcja

Autor:redakcja

09 lutego 2014, 17:04 • 5 min czytania

W Białymstoku jest najlepsza murawa i najlepszy technicznie ligowiec. Jest też młody-zdolny trener, niby na dorobku, ale z drugiej strony taki, który już coś po drodze zdążył osiągnąć. Klub płaci na czas, a stadion po rozbudowie robi mega pozytywne wrażenie. W zasadzie Jagiellonii nie brakuje niczego, poza dobrymi wynikami, bo piłkarzy mają niezłych. No właśnie, problem w tym, że tylko kilku. Taki Gajos do Quintany ma się tak, jak świebodziński Jezus do tego z Rio. Ta sama jest wyłącznie pozycja…
Środek tabeli mimo wszystko pozostawia lekki niedosyt. Gdyby bowiem popytać trenerów klubów z Ekstraklasy, czy z Jagiellonią zagraliby chętnie, czy woleliby jednak z kimś innym, ten drugi wariant cieszyłby się dużą popularnością. Na pierwszy zdecydowaliby się za to ci, których taktyka opiera się na kontratakach, z którymi grający mocno radosny futbol białostoczanie mogliby mieć kłopoty. Asekuracja – tego jesienią brakowało im najbardziej i dokładnie to mają zapewnić panowie opisani przez nas, rasowych realistów w kategorii „ręce na kołdrę”. Ale zaczynamy od początku.

Zimowy raport Weszło: radosna Jagiellonia znalazła opanowanie?
Reklama

CIĄGNIK

Duet, jakiego Jagiellonii może pozazdrościć reszta ligi. Dwaj zawodnicy, którzy z reguły grają tak, że ktoś, kto ogląda mecz w domu, cmokając z zadowoleniem, stwierdza: kurwa, gdybym grał w FIFĘ, właśnie tak bym podał / strzelił. Oczywiście nie zawsze wszystko im wyjdzie – pewnie zresztą Plizdze trochę rzadziej niż Quintanie – ale żadnym nadużyciem nie będzie założenie, że bez nich Jagiellonia byłaby jak dziecko we mgle. Spłoszona, bezradna, może nawet zawstydzona. Przekładając te określenia na język piłkarski – miałaby gigantyczny wręcz problem z utrzymaniem piłki w drugiej linii, a dziesiątki prostopadłych podań zamieniłyby się w… jedno prostopadła podanie. O, albo w uwalniające wykopy Ukaha. Na miejscu trenera Stokowca zalecilibyśmy, by wiosną obaj biegali jeszcze bliżej siebie.

Reklama

PIĄTA KOLUMNA

Z Ukaha może i jest fajny gość, może i ma fajną furę, groźną minę oraz styl amerykańskiego rapera ze wschodniego wybrzeża. Tyle że na chleb postanowił zarabiać kopaniem nawet nie tyle piłki, co rywali po kostkach (daj Boże). Gdyby Nigeryjczyk dokładnie analizował swoje występy, na przykład oglądając je w domu, niewykluczone, że zmieniłby swoją życiową drogę. Segal w filmach też mocno bije i miesięcznie płacą mu wielokrotność kwoty, jakiej świnka-skarbonka w mieszkaniu Ukaha nie doświadczy. No dobra, skoro więc już dorobiliśmy mu tę łatkę brutala, kolekcjonera kartek i tak dalej, warto chyba zwrócić uwagę na jedną rzecz. Otóż jedyne, co potrafi na boisku oprócz fauli i co pokazał w Ekstraklasie, to szeroko rozłożone ręce – jak do „Ojcze nasz” – i mina niewiniątka, kiedy w jego kierunku zmierza sędzia sięgający do kieszonki…

WYJSCIOWA JEDENASTKA

Baran – Tosik, Baran, Pazdan, Straus – Perovou, Rajalakso – Plizga, Quintana, Gajos – Piątkowski

BÓL GفOWY

Często jest tak, że w Ekstraklasie sytuacja zmusza trenerów do tego, by stawiali sobie filozoficzne pytanie: jak zjeść ciastko i mieć ciastko? Kolejny oddany za półdarmo kluczowy zawodnik i pilna potrzeba załatania dziiury po nim. Stokowiec z kolei problem ma odwrotny – ciastka są dwa i oba smaczne. Więc ten problem to w czym? – ktoś zapyta. Bo chodzi o bramkarzy. Słowika Jagiellonia chętnie by popchnęła poza Polskę w zamian za kilkaset tysięcy euro i już taki nadszedł czas, że Kubuś – nawet jak na bramkarza – zaczyna być Jakubem. Tyle że siedząc na ławce raczej się nie wypromuje, a przecież posadzić na niej po paru świetnych meczach Barana byłoby zwyczajnie wredne. Ł»eby było śmieszniej, zanim Baran na rynku golkiperów zyska renomę Słowika, będzie pewnie trzeba zluzować ich obu, robiąc tym samym miejsce młodemu i wyjątkowo zdolnemu Drągowskiemu. Inaczej ktoś go podbierze.

Ból głowy może mieć także 15-letni do kwietnia Mystkowski. Kiedy jego koledzy uczą się do testu gimnazjalnego, piszą dyktanda i przynoszą plastelinę na zajęcia ze sztuki, on przybija piątki z Quintaną. Trenuje z pierwszym zespołem, pojechał na obóz i kto wie, może nie mieć czasu, by odrobić pracę domową.

NACZELNY GAMOŁƒ

W kilku sparingach dłużej niż przez całą jesień pograł Modelski. Przykład – nomen omen – modelowy, w jaki sposób można się przejechać kupując perspektywicznego zawodnika, który na pozór miał głównie zalety.
– z kilkuletnim stażem w Londynie (akademia West Hamu);
– reprezentant młodzieżówek;
– pieczołowicie oglądany całą rundę, gdy grał w Bełchatowie;
– umiejący wypowiadać się tak, że wiadomo, gdzie jest podmiot, a gdzie orzeczenie;
– cieszący się opinią jednego z ówczesnych odkryć ligi.

A w Białymstoku lipa. Lipa na przemian z kontuzjami. Filip wydaje się fajnym chłopakiem, sympatycznym, ale zdaje się również potwierdzać tezę, że właśnie tacy jak on najczęściej słabo grają w piłkę. Ł»yczymy mu bardzo dobrze, natomiast przewidujemy, że jeśli już pojawi się na boisku, zrobi z siebie gamonia.

RĘCE NA KOفDRĘ

Skandynawski zaciąg w liczbie dwóch sztuk – Rajalakso i Perovuo. Ten pierwszy ma być jak rodzinne volvo z tempomatem – powinien dać drugiej linii Jagiellonii stabilność i poczucie bezpieczeństwa. Drugiemu bliżej, nie tylko narodowością, do sauny fińskiej. Podobno lubi biegać, skurczybyk, a żeby dotrzymać mu kroku, trzeba co nieco wypocić. Obaj cieszą się w swoich krajach pozytywną opinią, więc tym bardziej ciekawi nas, co takiego zobaczyli w Białymstoku, że zdecydowali się zmienić otoczenie? W sumie, jeżeli będzie im za ciepło, do Suwałk rzut beretem.

USTAW LIGĘ

– na tak: Baran (względnie tani, dobrze broni)
– na nie: Dzalamidze (w ostatnim czasie piłkarz-szklanka)

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Zieliński studzi głowy. W Kielcach nie jest ani tak źle, ani tak dobrze, jak myślą

Jakub Białek
2
Zieliński studzi głowy. W Kielcach nie jest ani tak źle, ani tak dobrze, jak myślą
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama