Idzie nowe w Klubie Wybitnego Reprezentanta. Dotychczasowi „wybitni” nie muszą się obawiać

redakcja

Autor:redakcja

06 lutego 2014, 10:20 • 18 min czytania

Kolejny raz prasa piłkarska prezentuje się całkiem dobrze. Mamy kilka wywiadów i mniejszych rozmówek – z Robertem Lewandowskim, Maciejem Ł»urawskim, Ludo Obraniakiem czy Kamilem Glikiem. Do tego parę cennych informacji. Być może zainteresuje kogoś, że nadchodzą zmiany w Klubie Wybitnego Reprezentanta. Dzięki korektom w przepisach aż 13 medalistów MŚ i IO czeka na nadanie statusu „wybitnego”. Potrzeba im do tego 40 występów z orzełkiem. Mowa o tych, którzy wyróżnili się w przeszłości szczególnymi osiągnięciami sportowym, zwłaszcza o medalistów mistrzostw świata i igrzysk olimpijskich. Od teraz zawodnicy bez szczególnych osiągnięć, aby awansować do KWR muszą uzbierać 80 występów. Prawo jednak nie działa wstecz, więc ci, którzy już do niego weszli, nie muszą się obawiać.

Idzie nowe w Klubie Wybitnego Reprezentanta. Dotychczasowi „wybitni” nie muszą się obawiać
Reklama

FAKT

Dzisiejsze tematy piłkarskie nie zapowiadają się aż tak dobrze, jak chociażby wczoraj. Zaczyna się od czegoś, co zdecydowanie lepiej się ogląda, niż o tym czyta: czyli od sesji modelek dla Piasta Gliwice.

Reklama

Niecodzienny kalendarz przygotowują fani gliwickiego zespołu. Mocno roznegliżowane dziewczyny mają zachęcić do dopingu i do liczniejszego przychodzenia na stadion przy ulicy Okrzei. Tego kalendarza w lidze chyba nikt nie przebije! W zeszłym roku pomysł z wydaniem kalendarza i z modelkami poprzebieranymi w stroje Górnika mieli fani zabrzańskiej jedenastki. Teraz o krok dalej poszli kibice Piasta. Stowarzyszenie tamtejszych kibiców wydaje kalendarz ze skąpo poubieranymi dziewczynami. Całą sesję zorganizowano oczywiście na gliwickim stadionie. Zatrudniono specjalistów, żeby zdjęcia wypadły jak najbardziej efektownie, starano się zadbać o każdy szczegół. Sesja zajęła cały dzień. Wszyscy starali się jak mogli, żeby wszystko wypadło profesjonalnie. Choć za oknami mróz, to dziewczyny poprzebierane w skąpe stroje, rozgrzewają jak mogą! W stringach czy w bikini odważnie paradują na stadionie przy Okrzei. Jest na co popatrzeć. Kalendarz rozpoczyna się na marcu 2014, a kończy na lutym 2015. Jego wydanie zbiega się z początkiem rundy rewanżowej na naszych boiskach. Piast pierwszy mecz gra w poniedziałek 17 lutego u siebie z Wisłą. Gliwiccy kibice liczą, że już wtedy będzie można zakupić niecodzienny kalendarz. Póki co nie ustalono jego ceny.

Nie ma tu nic więcej do dodania.

Stronę wcześniej materiał pt. „Miałem tatę w Ekstraklasie”. Rzekomo o nepotyzmie i kolesiostwie w polskiej piłce, tyle że przykłady znane i mocno oklepane: Więzik i Kubicki na tapecie.

Jakub Więzik (23 l.) w kadrze Śląska – to jedna z największych zagadek jesieni. Zawodnik, który do tej pory nie zdobył żadnego gola w ekstraklasie być alternatywą dla Marco Paixao (30 l.). Efekt był tak mizerny, że pod koniec rundy zmiennikiem Portugalczyka został środkowy obrońca Oded Gavish (25 l.). – Więzik nie miał żadnej typowo piłkarskiej umiejętności. Może i umie zastawić piłkę, bo waży 90 kg, ale gdyby wystawić do gry Artura Szpilkę, to też nie miałby z tym problemów. Adekwatny poziom dla niego to II, czy III liga, a fakt, że grał w ekstraklasie to już działanie sfer wyższych. Jego ojciec był skautem w Śląsku – mówi Faktowi jeden z byłych zawodników Młodego Śląska. W jednym klubie z ojcem pracował nie tylko Więzik. Patryk Kubicki (21 l.) podpisał kontrakt z Sibirem Nowosibirsk, gdy trenerem został jego ojciec, Dariusz (51 l.). Przed rokiem do Korony trafił Mateusz Stąporski (26 l.), chrześniak dyrektora sportowego kielczan. Robert Mandrysz (23 l.) rozwiązał umowę z Pogonią niedługo po zwolnieniu z funkcji trenera jego ojca, a Krzysztof Strugarek (27 l.) jedyne trzy mecze w ekstraklasie rozegrał w barwach Lecha, z którym Strugarek senior zdobył dwa mistrzostwa i Puchar Polski. Jesienią szum wywołał transfer do Wisły amatora z Magdeburga, Fabiena Burdenskiego (23 l.). Ponoć jego rodzina dobrze zna się z Franciszkiem Smudą (65 l.). – Według mnie obecność w ekstraklasie wymienionej szóstki była skutkiem ingerencji tatusiów. Jednak warto zauważyć, że po rundzie, czy sezonie liga zweryfikowała ich umiejętności. Smutny jest jednak fakt, że tacy ludzie w ekstraklasie zajmują miejsce naprawdę utalentowanym graczom – mówi nam Grzegorz Król (36 l.).

Oprócz tego same drobiazgi:
– Kamil Kopunek zagra w Ruchu Chorzów
– Adrian Sikora trenuje w Ustroniu z jakimiś amatorami
– Wilk nie dostał w Waslui pieniędzy od sierpnia.

Słabo w dzisiejszym wydaniu.

RZECZPOSPOLITA

Niespodziewanie mamy wysyp rozmów z Robertem Lewandowskim. Dziś również w „Rzepie”.

To może być dla pana trudne pół roku, Borussia będzie patrzyła, czy się pan przykłada, Bayern czy dobrze zainwestował pieniądze…
– Nie obawiam się tego. Karty leżą na stole. Przecież nie stanę się nagle innym piłkarzem, kibice w Dortmundzie wiedzą, że potrafię się odciąć od zamieszania wokół mnie, trener Juergen Klopp chwali moją postawę. Spekulacje, czy daję z siebie wszystko, będą zawsze, porównania z Mario Mandżukiciem mnie nie interesują, ale też nie dziwią, bo taka jest rola mediów. Jesień nie była dla mnie łatwa, a jednak wyszliśmy z grupy Ligi Mistrzów, strzeliłem 11 goli w Bundeslidze i czuję, że gram coraz lepiej. Wiem, że stałem się lepszym piłkarzem, jestem bardziej przydatny drużynie.

Nie ma pan wrażenia, że trudno będzie odnieść sukces na pożegnanie z Dortmundem? Plaga kontuzji spowodowała, że nie walczycie już z Bayernem o mistrzostwo…
– Rzeczywiście, może to być trudny okres, ale nie możemy cały czas tłumaczyć się kontuzjami. Jedni je leczą, inni przechodzą rehabilitację i nie są jeszcze w najwyższej formie, ale trzeba wziąć się w garść i stawić czoła przeciwnościom losu. Borussia jest w przebudowie, inni zawodnicy muszą na siebie brać odpowiedzialność. Niełatwo tak od razu się przes

Krytykują pana, twierdząc, że w kadrze gra pan gorzej niż w Borussii. Teraz, z opaską na ręku, presja będzie jeszcze większa.
– Ale co jest wyznacznikiem klasy piłkarza? Opinie w Internecie? Bądźmy poważni. Nie interesuje mnie zdanie hejterów, oni zawsze będą krytykować. W kadrze rozegrałem wiele dobrych spotkań, w których pracowałem dla zespołu. 
Dla niektórych nie ma to znaczenia. Jak nie strzelam – gram słabo. Ci, którzy tak piszą, chyba nie znają się na piłce. To naprawdę przykre. Ł»aden piłkarz nie gra tylko dla statystyk. Oczywiście, fajnie byłoby w każdym meczu mieć hat-tricka, ale przecież oprócz goli też się coś jeszcze liczy.

Wywiad trochę podobny do tego z Przeglądu Sportowego.

GAZETA WYBORCZA

W ogólnopolskim wydaniu – temat Soczi. W stolicy – rozprawa o Legii. Niejaki Bartek Kubiak pojechał za drużyną do Hiszpanii, żeby dywagować na łamach, kto jest najbliżej wyjściowej jedenastki. Dla wnikliwie obserwujących poczynania Legii może będzie to ciekawe. Trochę gdybania o hierarchii.

Rywalizacja o miejsce w składzie jest spora, choć i kilku pewniaków można podać z łatwością. Duszana Kuciaka z bramki usunąć może tylko kontuzja, ale kto będzie numerem 2? Wydaje się, że bliżej tej roli jest 22-letni Konrad Jałocha, który w czasie gierek 11 na 11 jako pierwszy staje między słupkami. Wojciechowi Skabie, który przez kilka tygodni zastępował Kuciaka jesienią, zdarzały się w tym okresie błędy, a na dodatek w czerwcu kończy mu się kontrakt. I nie zanosi się na to, aby został przedłużony. Przed Kuciakiem pewny gry jest Inaki Astiz. Jesienią Hiszpan długo wracał po kontuzji, ale u Berga wydaje się przede wszystkimi stoperem. Norweg na treningach zawsze sprawdza go w mocniejszym zestawieniu, a obok niego sprawdza różnych graczy. Rywalizacja o miejsce w jedenastce toczy się jednak tylko między Jakubem Rzeźniczakiem i Dossą Juniorem. Chwalony i dołączony po obozie w Turcji do kadry pierwszego zespołu 21-letni Alan Fialho oraz rok starszy od Brazylijczyka Mateusz Cichocki nie mają większych szans na grę w pierwszym zespole. Na bokach obrony też można wskazać faworytów. Rywalizację z Jakubem Wawrzyniakiem i Łukaszem Broziem wygrywają Tomasz Brzyski i Bereszyński. Ale dwaj pierwsi ani myślą odpuścić. Broź na treningach jest coraz częściej chwalony przez sztab, a po Wawrzyniaku widać, że rola rezerwowego na wiosnę na pewno nie będzie mu odpowiadać – prędzej odejdzie z klubu (kontrakt wygasa mu w czerwcu). 31-letni lewy obrońca ambitnym podejściem próbuje zarazić też młodych legionistów, którzy wyglądają na pogodzonych z faktem, że na wiosnę w Legii nie zaistnieją. Ale Wawrzyniak, grając najczęściej z nimi w słabszej drużynie na treningu, motywuje ich (m.in. Patryka Mikitę), aby nie odpuszczali.

SPORT

Okładka dzisiejszego Sportu.

Sporo do poczytania mają dzisiaj ci, którzy są naprawdę mocno zainteresowani śląską piłką. Podejrzewamy, że większości kibiców tekst o stadionie Ruchu ani ziębi, ani grzeje. Ale jest, obszerny. Prezydent Chorzowa zamierza namawiać radnych do wybudowania Niebieskim nowego obiektu.

Zwrócę się do radnych o przyznanie 2,5 miliona złotych netto na wykonanie projektu budowlanego całego obiektu i na możliwość etapowania inwestycji na Cichej. Inaczej nie będę miał możliwości przejścia do drugiego etapu konkursu i podpisania umowy z firmą GMT (…) Jeśli dokończymy projekt, to wcale nie oznacza, że od razu musimy zacząć budowę. Na to będziemy mieć trzy lata. Będziemy natomiast mogli poczekać i zobaczyć, czy i kiedy budowa Stadionu Śląskiego zostanie dokończona. Będziemy mogli sprawdzić, jak piłkarze Ruchu czują się na tym gigancie (…) Uważam, że prezes Smagorowicz roztacza zbyt śmiałe wizje związane z przeprowadzką na Stadion Śląski. I kto zapełni ten obiekt, skoro Chorzów się wyludnia? Jeszcze niedawno byliśmy 150-tysięcznym miastem, a dziś Chorzów liczy 105 tysięcy mieszkańców. Gdybym był populistą, to stwierdziłby, że dla nas w sumie lepiej, że nie musimy budować stadionu Ruchu i nie trzeba finansować tej inwestycji. Tylko, że nie o to chodzi – mówi prezydent Chorzowa.

Czy my dobrze rozumiemy, że pan prezydent chce wydać na jakieś wstępne plany 2,5 miliona złotych z założeniem „co dalej, się zobaczmy?”. To dopiero gospodarność.

Dalej mamy nudny tekst o Radosławie Murawskim z Piasta oraz ingo, że Czech Jan Blazek zagra w Podbeskidziu. Dogadaliśmy z nim wszystkie szczegóły i jeśli zawodnik pozytywnie przejdzie testy medyczne, to jesteśmy gotowi podpisać z nim kontrakt – zaznaczył sternik bielskiego klubu. – Umówiłem się na dzisiaj z Leszkiem Ojrzyńskim, a głównym przedmiotem naszych rozmów będzie Słowak Michal Mrawec. Trener oceni, czy ten zawodnik to dobra alternatywa na środek obrony. Na tym tematy nowych angaży się kończą. Będziemy się najwyżej zastanawiać, kogo z naszych piłkarzy wypożyczyć – oświadczył Wojciech Borecki.

Do tego Sport donosi, że Ryszard Wieczorek testuje w Górniku dwóch anonimowych Hiszpanów.

I gdy myśleliśmy, że to już koniec dzisiejszego wydania, znaleźliśmy jeszcze wywiad z Arturem Skowronkiem, trenerem Widzewa. Przeciętny. Zero fajerwerków, za to kilka bieżących tematów.

– Wiemy wszyscy, jak powstawała ta drużyna latem. Zawodnicy przychodzili już po rozpoczęciu rozgrywek, często zupełnie nieprzygotowani fizycznie. Brakowało piłkarskiego tlenu, stąd gole tracone w końcówkach spotkań. Do tego większość piłkarzy siadała mentalnie po straconej bramce. Ale jesteśmy mocno zmotywowani do tego, by tę feralną passę przerwać już w Bielsku.

Udało się do dziś zrealizować wszystkie pana założenia transferowe?
– Na pewno chcielibyśmy jeszcze skrzydłowego. Nie liczę, że uda się go zakontraktować do pierwszego ligowego meczu, ale pozostawiamy sobie furtkę. Pozostałe plany udało się zrealizować (…) Jesienią w ofensywie napastnik oraz „dziesiątka” mieli za mało wsparcia, dzięki któremu sytuacji bramkowych byłoby znacznie więcej. Dziś to wsparcie już widać.

Kto je ma tworzyć?
Po pierwsze – Mateusz Cetnarski, bo to dobra jakość piłkarska. Ale to nie kwestia konkretnych personaliów, ale też rozwiązań taktycznych. Większe wsparcie graczom ofensywnym dają na przykład – co pokazują sparingi – boczni obrońcy. Tego chciałem.

SUPER EXPRESS

W Super Expressie też coraz bardziej odczuwalne igrzyska w Soczi. Drugi dzień z rzędu wypowiada się również Ludovic Obraniak, który deklaruje, że w kadrze będzie harował za dwóch.

Mówisz po niemiecku? Po transferze do Werderu w Polsce odezwały się głosy, że teraz to już w ogóle zarzucisz naukę polskiego, bo będziesz musiał opanować nowy język.
– Nie mówię po niemiecku, ale nie zamierzam faworyzować tego języka kosztem polskiego. A wręcz odwrotnie, wróciłem do nauki polskiego z moim pierwszym nauczycielem Januszem. Odbywa się to na odległość, ale najważniejsze, że się odbywa. Mój profesor mieszka w okolicach Poznania i wysyła mi różne zadania. Staram się odrabiać pracę domową, a Janusz sprawdza mnie za pośrednictwem skype.

To dobrze, bo to zawsze był punkt sporny, jeśli chodzi o kwestie związane z reprezentacją. A skoro o kadrze mowa – jak to było z tą słynną rozmową z trenerem Adamem Nawałką? Dość szybko doszliście do porozumieniaÂ….
– Trener ujął mnie poważnym podejściem do tematu, dwa razy wybierał się do Francji, aby zobaczyć mnie w akcji i porozmawiać. Powiem szczerze, że na początku miałem zamiar wysłuchać go, ale nie podejmować decyzji od razu. Chciałem to wszystko na spokojnie przemyśleć i potem do niego zadzwonić. Ale na koniec spotkania trener Nawałka postawił mi swego rodzaju ultimatum, mówiąc, że chce decyzji tu i teraz. Powiedziałem więc „tak”, bo, jak mówiłem, ujął mnie osobowością i poważnym podejściem do tematu.

A czego spodziewasz się po reakcjach kibiców w trakcie pierwszego meczu po powrocie?
– Nie mam pojęcia, co ludziom w głowach siedziÂ… Reakcje na moją rezygnację były różne. Nie wiem, czy to była dobra decyzja czy niedobra, ale była moja i ponoszę za nią odpowiedzialność. Wtedy zrezygnowałem bardziej z powodów ludzkich niż piłkarskich. Wiem jednak, że duża część kibiców zawsze mnie wspierała i dla nich będę harował w kadrze podwójnie. A pozostałych też postaram się przekonać.

Jaśnie pan nie chciał podejmować decyzji od razu, wyłącznie wysłuchać selekcjonera. Głowa mała. Niedługo Francuzik zacznie organizować audiencje dla prezesa PZPN-u, może dla premiera?

Ale idźmy dalej, bo w dzisiejszym wydaniu mamy kolejny twitterowy wywiad. Rozmowę z Sebastianem Milą, któremu pytania zadawali internauci. Niestety, tym razem wyszło dużo słabiej niż z Dariuszem Szpakowskim i Manuelem Arboledą. Również pytań jest zdecydowanie mniej.

Jak reaguje na porównywanie go do serialowego Waldusia z Kiepskich?
– Te porównania są bardzo zabawne. Jest wiele śmiechu i szydery w szatni Śląska w stosunku do mojej osoby. Koledzy z drużyny wydrukowali zdjęcie Waldusia Kiepskiego i powiesili nad moim miejscem, gdzie siedzę. Wisi tam cały czas.

Jak idą mu biznesy gastronomiczne? Czy musi dzwonić do Magdy Gessler?
– Jeszcze takiego pomysłu nie miałem. Biznesami zajmuje się rodzina, a ja futbolem. Wychodzę z założenia, że aby coś robić dobrze, to trzeba się temu oddać całym sercem. Nie myślę więc o biznesie. Po panią Magdę Gessler jeszcze nie dzwonię.

Czemu na meczu Śląska był w dresie Valencii? Czy uważa, że to był błąd, który nie powinien się przytrafić kapitanowi?
– O tym, co zabieram na mecz, decyduję ja, a nie kibice czy ktoś inny. Uwielbiam hiszpański futbol. Będę ubierał się tak jak chcę i nikt mi tego nie zabroni.

Oprócz tych dwóch materiałów zostają tylko ramki. W nich nic ciekawego.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Gorączka igrzysk na okładce Przeglądu. I w środku trochę też.

Pierwszy piłkarski tekst, na który warto zwrócić uwagę to ni długa, ni krótka rozmowa z Kamilem Glikiem, który deklaruje m.in. że w marcu wraca do składu reprezentacji Polski. Wywiad przeprowadził Robert Błoński, czyli świeży transfer Przeglądu Sportowego z Gazety Wyborczej.

Kiedy nie dostał pan powołania na listopadowe mecze reprezentacji ze Słowacją i Irlandią, w których Adam Nawałka debiutował w roli selekcjonera, mocno musiał pan gryźć się w język, żeby nie powiedzieć za dużo?
– W ogóle się nie gryzłem. Nigdy nie byłem kontrowersyjnym piłkarzem, nie wywołuję skandali w mediach. Nie podważam decyzji, czy to trenera w klubie, czy reprezentacji, akceptuję je. Jestem od grania, gadaniem nikt nie wywalczył sobie miejsca w składzie czy powołania. Po paru dniach od decyzji trenera Nawałki, kiedy oswoiłem się z tą myślą, ucieszyłem się. Poprzedni selekcjoner, Waldemar Fornalik, też mnie nie powołał na swój pierwszy mecz, w sierpniu 2012 roku z Estonią. A później byłem podstawowym stoperem kadry i grałem niemal we wszystkich spotkaniach. Nie mam nic przeciwko temu, żeby teraz było podobnie.

Trener był u pana dwa tygodnie temu i obejrzał wygrany 1:0 mecz z Atalantą. Jeden z portali wybrał pana do jedenastki kolejki.
– Wiedziałem, że selekcjoner przyjedzie, bo dzwonił dwa dni wcześniej. Po spotkaniu powiedział, że podobała mu się moja gra i mogę liczyć na powołanie na marcowy sparing ze Szkocją na Narodowym w Warszawie. Oby zdrowie dopisywało, bo forma jest. Nigdy nie miałem wątpliwości, że wrócę do kadry, ale droga wiedzie poprzez boisko, a nie wywiady. Ostatnio idzie mi nieźle.

W minioną sobotę kibice obejrzeli pana w Canal+ w starciu z Milanem. Skończyło się remisem 1:1, a dziennikarze i fani znowu pana bardzo chwalili. Co ciekawsze opinie pan retwittuje.
– Wszystkich nie wrzucam, bo zaspamowałbym całego Twittera. Najważniejsze, że kibice są z nami cały czas, nie tylko teraz, kiedy wygrywamy większość spotkań. Z punktu zdobytego na San Siro byliśmy zadowoleni, choć w pierwszej połowie mieliśmy idealną okazję, by strzelić gola na 2:0 i nie wiadomo, jak wówczas skończyłby się ten mecz. Milan przeważał, ale wynik jest zasłużony.

Z kolejnego tekstu dowiemy się, że dzięki zmianom w przepisach PZPN aż 13 medalistów MŚ i IO czeka na nadanie statusu wybitnego reprezentanta. Potrzeba im 40 występów z orłem na piersi. Mowa o tych, którzy wyróżnili się szczególnymi osiągnięciami sportowymi oraz poza boiskiem. Chodzi tu zwłaszcza o medalistów mistrzostw świata i igrzysk olimpijskich. Od teraz zawodnicy bez szczególnych osiągnięć, aby awansować do KWR muszą uzbierać 80 występów. Prawo jednak nie działa wstecz, więc ci, którzy już do niego weszli, nie muszą się obawiać.

Po drodze znajdujemy kilka mniejszych tekstów:
– Śląsk, poza Paixao, nie ma zapasowego żądła
– Radović nie będzie miał swobody taktycznej u Berga
– Kopunek przychodzi na ratunek Ruchowi

Na koniec zwracamy uwagę na jeszcze dwa materiały. Pierwszy z nich to wywiad z Maciejem Ł»urawskim, który o zgrozo twierdzi, że oferta SLD wywołała w nim dreszczyk emocji.

Po co panu ten europarlament? Czy nie dość zarobił pan grając w piłkę?
– Zarobiłem dość i to najlepszy dowód na to, że wynagrodzenie w europarlamencie jest dla mnie sprawą drugorzędną. Wiem, że ludzie będą mówili swoje. Tak samo było wtedy, gdy byłem piłkarzem. Jak ktoś mnie nie lubił, krytykował nawet po meczu w którym zdobyłem trzy bramki. Start w wyborach to przemyślana decyzja, nad którą zastanawiałem się kilka tygodni. Uznałem, że niewiele mogę stracić, za to sporo dobrego zrobić.

Skąd w ogóle taki pomysł?
– Obracałem się ostatnio w różnych kręgach. Odbyłem szereg rozmów na tematy polityczne i sportowe. Niedługo potem pojawiła się oferta z SLD i poczułem dreszczyk emocji. Nie dopadł mnie nawet wtedy, gdy zastanawiałem się nad pracą w roli trenera czy agenta piłkarskiego. Coś w tym musi być. Stwierdziłem, że muszę ją przeanalizować, że oto nadchodzi czas, by sprawdzić się w innej roli.

Dlaczego SLD? Nie jest to ulubione ugrupowanie kibiców piłkarskich.
– Obecny program SLD jest w wielu kwestiach zbieżny z moimi poglądami na temat równości szans dla wszystkich obywateli, bez względu na wiek, pochodzenie, kolor skóry, wyznanie, poglądy czy orientację seksualną. Chciałbym żyć w kraju, którego obywatel czuje się bezpiecznie, ma możliwość kształcenia się i zdobycia satysfakcjonującej pracy. Poza tym w SLD nastąpiła zmiana pokoleniowa, pojawili się ludzie w moim wieku.

Rany, on naprawdę uważa, że „równość szans dla wszystkich obywateli, bez względu na wiek, pochodzenie czy kolor skóry” to szczególny konik akurat SLD? Jednak urwał się z choinki.

Ostatni z tekstów to „Zagubione dzieciaki z kasą”. Szybko zorientujecie się o co chodzi.

Franciszek Smuda jeszcze dziś zapala się na wspomnienia o Marku Szemońskim. – Taki młody, a już mówili o nim drugi Lubański. Dlatego sprowadziłem go do Widzewa – ożywia się były selekcjoner.
Nie mógł uniknąć porównań do Włodzimierza Lubańskiego. Miał 17 lat, kiedy zadebiutował w zespole Górnika Zabrze. Dalej poniosło go już życie. Pierwsze oklaski, pieniądze i popularność. Nie był przygotowany na nowe życie. Czas i pieniądze trwonił w dyskotekach. – Wchodził na środek parkietu, wybierał sobie gościa i pytał: „Ty wiesz, kto ja jestem?” Jeśli nie wiedział, dostawał w pysk. A jak wiedział, to miał szczęście i obaj szli się napić. Na koszt Marka, bo on zawsze miał gest – opowiada jeden z piłkarzy Górnika. Jak szybko Szemoński zabłysnął w Zabrzu, tak szybko spadł do roli przeciętnego piłkarza. Za utratą formy kryły się procenty, jakie w siebie wlewał. Coraz częściej pojawiał się na treningach w stanie wskazującym. – Po meczach szliśmy całą drużyna na piwo. Poprzestawaliśmy na dwóch, a Marek szedł w miasto – opisuje Dariusz Koseła, były piłkarz Górnika. Uznał, że dobrze mu zrobi zmiana środowiska, dlatego przyjął ofertę Widzewa. Na początku pilnował się w Łodzi, lecz w końcu górę wzięła hulaszcza natura. Nadmiar wolnego czasu spowodowanego kontuzją pożytkował przy barze. W końcu i w Łodzi mu podziękowano. Plotek wokół Szemońskiego narosło wiele. Ł»e działał w półświatku, handlował kradzionymi samochodami i siedział w więzieniu. Grać skończył przed trzydziestką w Tęczy Wielowieś. Słuch po nich zaginął, niewielu kolegów ma z nim kontakt.

ANGLIA: Januzaj do PSG?

Zaskakująca plaża dzisiaj w angielskiej prasie sportowej, przez co dominują plotki, które równie dobrze mogły zostać wyssane z palca. „Star Sport” na okładce daje nam Januzaja i przekonuje, że PSG jest w stanie wydać 40 milionów funtów na tego zawodnika. Nam wydaje się, że jakkolwiek owszem, Adnan pokazał nieprzeciętne umiejętności, tak jest zdecydowanie za wcześnie by ustawiać go obok tak horrendalnych kwot. „Sun Sport” z kolei zdradza, że Vidić jest niezadowolony z rozmów kontraktowych z United i bardzo prawdopodobne, że to jego ostatnie miesiące na Old Trafford. Z kolei w „Mirror Sport” rządzi Glen Hoddle, który rzekomo miałby zastąpić Michaela Laudrupa w Swansea. Naprawdę trudno ocenić tę zamianę w kategorii skoku jakościowego.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

WفOCHY:Vidić do Interu, Fernando do Juve?

„La Gazetta dello Sport” porozmawiała dzisiaj szerzej z Mourinho. Stwierdza on między innymi: „my, kibice Interu, jesteśmy w dobrych rękach”, przekonując w dalszej części wywiadu, by wszyscy zawierzyli Mazzarriemu i Seedorfowi, bo potrzebują oni w opinii „The Special One” wyłącznie czasu. Portugalczyk nie jest też zaskoczony aktualnymi wynikami mediolańskich drużyn, bo mają one niewielu graczy ze światowego topu. Według „Tuttosport” Juventus już za chwilę może zrobić kolejny doskonały interes, bo za taki na pewno będzie mogło uchodzić sprowadzenie latem Fernando z Porto za darmo. Inter natomiast może być zainteresowany również bezgotówkowym transferem letnim i to dużego kalibru. Na celowniku „Nerazzurrich” Nemanja Vidić. Tylko w „Corriere dello Sport” na okładce relacja z meczu Roma – Napoli. Pod niebiosa wychwalany jest zgodnie z przewidywaniami Gervinho.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

HISZPANIA: Barca i Real zwycięskie

Dzienniki sportowe w Hiszpanii skupiają się dzisiaj na demolce w stołecznych derbach. Podkreśla się, że nie tylko piłkarze Realu okazali się lepsi, ale również Ancelotti przechytrzył Simeone pod względem taktycznym. W „Mundo Deportivo” i „Sporcie” na okładce jednak zwycięstwo Barcy, a wiele miejsca poświęca się arbitrowi, który swoimi kontrowersyjnymi decyzjami – według niektórych – „zarżnął” ten mecz. Bardzo ciekawy materiał na temat katalońskiego klubu w „Mundo”, które zauważa, że ostatnie lata wyśrubowały oczekiwania fanów do granic możliwości. Teraz Barca ma wygrywać wszystko, a robić to w sposób oszołamiający, dominując nad rywalami o klasę. Wszystko inne postrzegane jest przez wielu jako poziom niedostateczny.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

PORTUGALIA: Ile Valencia oferowała za Otamendiego?

„A Bola” już ostrzy sobie zęby na mecz Pucharu Portugalii pomiędzy Benfiką i Porto. Skoro dochodzi do takich par to jest jasne, że puchar ten wkracza w kluczową fazę. W tej rundzie „Smoki” pokonały Estoril 2:1 (dobry mecz Sulejmaniego) a Benfica 1:0 drugoligowy Penafiel. Relacje z tych spotkań dominują dzisiaj na okładkach wszystkich portugalskich dzienników portowych. Z innych informacji warto poczytać o kulisach niedoszłego transferu Otamendiego do Valencii. Ponoć hiszpański klub dawał za piłkarza dwanaście milionów euro. „Record” po raz kolejny pochyla się nad sytuacją Fernando, zastanawiając się do którego giganta europejskiej piłki niedługo przejdzie Brazylijczyk.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama