Kim oni są, czyli 11 wiosennych zagadek ligi

redakcja

Autor:redakcja

04 lutego 2014, 17:37 • 6 min czytania

O większości nie wiemy praktycznie nic. Albo tylko kojarzymy z CV. W akcji widzieliśmy jedynie trzech, ale albo w śladowych ilościach, albo dawno. Wszyscy stanowią dla nas jedną wielką zagadkę. Bo sami powiedzcie – czego spodziewać się po Wawrzynkiewiczu? Ile potrafi Flavio Paixao? Czy Rodić lepiej radzi sobie z bronieniem niż z życiem rodzinnym? Kim w ogóle są Hebert lub Wawrzynkiewicz? I wreszcie – czy Sadajew zacznie w końcu strzelać, a Stilić podawać? Oto jedenastka największych znaków zapytania. Piłkarzy, którym wiosną będziemy się przyglądać ze szczególną uwagą.
SILVIO RODIĆ

Kim oni są, czyli 11 wiosennych zagadek ligi
Reklama

Idealny kandydat do dolnośląskiego Detroit (tak, jesteśmy dumni z tego hasła i tak, będziemy z niego korzystać przy każdej możliwej okazji). Niegdyś wielki talent ligi chorwackiej, ostatnio prawdziwek kojarzony głównie szarpania, duszenia i zdradzania żony, ewentualnie z wypadów do kasyna, ale przy tym… ponoć naprawdę niezły bramkarz. Lokalni dziennikarze z Koprivnicy, twierdzą, że w Slavenie Belupo za długo się zasiedział, bo kiedyś miał papiery na naprawdę wielkie granie i dopytywały o niego Hajduk Split czy Dinamo Zagrzeb. Dopadła go jednak stagnacja. W Lubinie poprzeczka leży na dnie, a nawet pod ziemią. Tam zostawił ją pewien prawdziwek, który właśnie ruszył na podbijanie Rumunii. A Rodić? Musi ją przeskoczyć. Nie ma innej opcji.

PAWEف STOLARSKI

Reklama

Kto by pomyślał, że chłopak, któremu tydzień temu nie sprzedaliby jeszcze fajek i który rozegrał ledwie 14 meczów w Ekstraklasie, wywoła aż taką burzę w okienku transferowym. Pewnie sami nie wierzylibyśmy w te wszystkie doniesienia o Juventusach, nie Juventusach, gdyby nie fakt, że… to wszystko prawda. Tak, o Stolarskiego zabiegało kilka klubów Serie A, Bundesligi, a na koniec walka rozgorzała pomiędzy Wisłą, Lechią a Legią. Paweł dość niespodziewanie dokonał dojrzałego – jak na swój wiek wyboru – rezygnując z wielkiej kasy w Warszawie i naprawdę gigantycznej w Genui, ale nie zmienia to faktu, że presja ciąży na nim olbrzymia. Po takim wprowadzeniu nikt mu nie wybaczy wzlotów i upadków.

PAULUS ARAJUURI

Z transferami Lecha mamy pewien problem… Niby widać, że każdy z nich – Hamalainen, Claasen czy Ceesay – wie, o co chodzi w piłce, ale jakoś na dłuższą metę, np. w kilku kolejkach z rzędu, nie potrafią tego potwierdzić. W zimie na Bułgarskiej zawitał kolejny Skandynaw. 25-letni Fin, który albo przespał moment na zrobienie większej kariery, albo uniemożliwiły mu to kontuzje. Tyle o nim wiemy. Koledzy po fachu z Finlandii też nie napawają nas wielkim optymizmem. – Solidny i pewny, ale raczej nie wyrośnie na supergwiazdę. Dobrze przygotowany fizycznie, ale nie wybitny, potrafi przegrywać pojedynki z napastnikami – to opinia Janne Oivio. Pożyjemy, zobaczymy. Liga wielkich wymagań nie stawia.

HEBERT

Kompletny anonim. Wiemy o nim jedynie, że ma 22 lata, imponuje warunkami fizycznymi, a ostatni sezon spędził w rezerwach Bragi. Co poza tym? Oddajmy głos Michałowi Gruntowi, który ostatnio grywał z Hebertem. – Świetnie zbudowany silny obrońca, czuć do niego z tego powodu respekt. Imponuje pracowitością. Wiem, że dostał też propozycję z innego klubu portugalskiego, również na wypożyczenie. Widać u niego braki w technice, ale nadrabia to walecznością i siłą – czyli tak, jak się spodziewaliśmy… Piast szuka jakiejkolwiek alternatywy do najbardziej drewnianej pary stoperów w Ekstraklasie. A jeśli Hebert, poza pojedynkami ciało w ciało, potrafi jeszcze „po brazylijsku“ wyprowadzić piłkę albo zaatakować przy stałych fragmentach, to już w ogóle bajka. Tak, ten transfer naprawdę nas ciekawi. W Gliwicach konkurencji nie ma żadnej. Chyba że ktoś za taką uważa Horvatha i Polaka.

MARCEL WAWRZYNKIEWICZ

Gdy niedawno zapytaliśmy Kazimierza Sokołowskiego, czy nie rozważał zabrania Wawrzynkiewicza do Legii, tylko się obruszył. – Nie, zupełnie nie było takiego pomysłu – stwierdził nowy asystent Berga. Kim jest natomiast Marcel? 20-letnim bocznym obrońcą (może grać na prawej i na lewje stronie), który po odejściu z rezerw (okręgówka!) GKS-u Katowice wyjechał szukać szczęścia do Oslo i przez czas jakiś regularnie grywał w tamtejszej ekstraklasie jako piłkarz Valerengi. Ostatnio jednak wypadł z łask Kjetila Rekdala i dość niespodziewanie zakotwiczył w Cracovii. Tam grywać ma ponoć na prawej obronie, natomiast my, trochę z konieczności, umieściliśmy go w naszej grafice na lewej stronie.

FLAVIO PAIXAO

Jeśli wniesie do Śląska choćby połowę tego, co brat, to będzie można stwierdzić, że jest wzmocnieniem i było warto się szarpać przez pół roku o te wszystkie certyfikaty. Flavio jest dla nas natomiast podwójną zagadką. Po pierwsze – nie mamy pojęcia, ile potrafi, po drugie – czy w ogóle zagra. FIFA ma wkrótce podjąć decyzję o wysłaniu (bądź niewysłaniu) certyfikatu Portugalczyka do Wrocławia i wtedy będzie wiadomo, czy ten wystąpi w rundzie wiosennej. W sparingach podobno dorównuje bratu – tak twierdzą dziennikarze z Wrocławia. Jak będzie w lidze? Poczekajmy. Nie wiadomo, czy w ogóle „będzie“.

TOM HATELEY

Angielski piłkarz kojarzony głównie z dwoma faktami:

a) jest synem i wnukiem wybitnych zawodników
b) po jego odejściu z Motherwell kibice przyszykowali na Twitterze akcję pod kryptonimem #whereIsTomHateley

Coś jeszcze? Przypomnijmy nasz ostatni tekst o Hateleyu. Wszyscy podkreślają, że jego największą zaletą jest uniwersalność. Najlepiej czuje się jako defensywny pomocnik, wystawiany był często na prawej obronie, od biedy może także występować na prawym skrzydle. Jak większość Wyspiarzy – jest silny, wybiegany i lekko toporny technicznie. Do tego ma nieźle ułożoną stopę – co ważne – prawą, więc egzekwując stałe fragmenty (w czym jest dobry) może stanowić solidne uzupełnienie dla lewonożnych: Mili, Dudu i Kaźmierczaka.

RAPHAEL AUGUSTO

Wyrzut sumienia Jana Urbana? Tak to widzą w Legii. Piłkarze w prywatnych rozmowach podkreślają, że to kapitalny piłkarz o nieprzeciętnej technice – zdaniem Koseckiego: trzy razy szybszy od Starzyńskiego – ale do tej pory nawet nie dostał szansy, by się pokazać. Urban najpierw przetestował go w Deyna Cup, potem wpuścił na kilka ogonów i już Augusto bukował lot do Rio de Janeiro, gdy na Łazienkowskiej pojawił się Henning Berg, dał Brazylijczykowi szansę w sparingach, a ten ponoć – tak mówią – się sprawdził. Leśnodorski, zapytano ostatnio przez Legia.net, czyja to będzie runda, stwierdził: Ojamy i Augusto. Będziemy się przyglądać. Pamiętając, że ostatnio „kosmitąâ€œ miał być Mikita.

SEMIR STILIĆ

Pisaliśmy to raz, napiszemy i dziś – zdziwimy się, jeśli ten transfer nie wypali, bo Semir Stilić ma pewną rzadko spotykaną cechę, jak na Ekstraklasę – potrafi świetnie grać w piłkę. A że rzadko to pokazuje? To już inna sprawa. Gdyby dawał te swoje charakterystyczne passy „zewniakiem“ trochę częściej, to dziś nie wracałby, jak syn marnotrawny do Smudy, tylko z Gaziantepsporu wyciągałoby go Fenerbahce. Stilić jest piłkarzem do bólu chimerycznym, ale nie z takimi „Franz“ dawał sobie radę. Jeśli Bośniak wytrzyma „phhhhhes phhhhes!!!“, to za moment może zostać najlepszym transferem zimy.

GUILHERME

Niewielu piłkarzy wywołało ostatnio tak skrajne uczucia. Laicy krzyczeli – po co nam odpady z Bragi?! Natomiast ci, którzy co nieco kumają z ligi portugalskiej (Kieszek, Cleber, Grunt) apelowali o spokój na zasadzie – „czego wy oczekujecie, głównego rozgrywającego Bragi?“. Ale, ale… Rozgrywającego? Wsłuchując się w doniesienia z obozu Legii nie wiemy, czy mamy w ogóle do czynienia z playmakerem, lewoskrzydłowym, prawoskrzydłowym, czy może lewym obrońcą? Sam Guilherme chyba też nie wie, na jaką pozycję go szykują, natomiast z Portugalii docierają opinie (Kieszek i Grunt), że to piłkarz, który ma wszystko, by tę ligę rozjechać. Takich było już jednak kilku. Pamiętacie Cabrala?

ZAUR SADAJEW

Wszystko świadczy na jego korzyść poza statystykami. Nie najstarszy napadzior z ligi rosyjskiej w Gdańsku? To brzmi nieźle. Gorzej, gdy rzucimy okiem na liczby. Te u Sadajewa wyglądają koszmarnie. Dziesięć goli w prawie 90 meczach? Kiepski wynik, jak na skrzydłowego, a co dopiero napastnika… Maciej Makuszewski broni co prawda kolegi, jak może, ale na wiele się nie nastawiamy. Choć – jak w przypadku kilku piłkarzy z tej jedenastki – do poprzeczki skakać nie trzeba. Turla ją Paweł Buzała.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama