Wpadł nam dzisiaj w ręce świeżutki, jeszcze nie analizowany i nieśmigany raport dotyczący bezpieczeństwa na stadionach trzech najwyższych szczebli rozgrywkowych w Polsce. 55-stronicowa publikacja PZPN-u pokazuje skalę zmian w kontekście bezpieczeństwa, ale i kilka palących problemów obecnych stadionów, z których największym zdają się… zamknięte sektory gości. Nie wierzycie? Poniżej część z wyników, które dla wielu niedzielnych kibiców mogą wydać się szokujące.
Zaczynamy od razu z grubej rury czyli od incydentów. To ostatni rozdział raportu.
Pięć meczów na 168 rozegranych z krótkotrwałym przerwaniem zawodów. Sześć spotkań z burdami, z czego pięć z zamieszkami na stadionie. Jedno (!) wtargnięcie na płytę boiska. A im niżej, tym lepiej – w pierwszej lidze incydenty odnotowano na dwóch spośród 162 meczów, w obu drugich ligach łącznie sześć na 322 spotkania. To dane druzgocące, obracające w pył i masakrujące obiegową opinię na temat niebezpiecznych stadionów. Dla nas i pewnie dla większości z was – bez jakiegokolwiek zaskoczenia. Dla naszych dyskutantów, dla osób, które upierają się, że polskie trybuny to bydło z domieszką bandyterki – argument praktycznie nie do zbicia. Idźmy jednak dalej:
Przejęcie dowodzenia przez policję, czyli incydenty, z którymi nie mogła sobie poradzić ochrona wraz ze stewardami miało miejsce DZIEWIĘĆ razy (na 652 rozgrywane mecze!). Jak to się ma do desperackich listów o większe uprawnienia policji? Nie wiemy i podejrzewamy, że nie wie tego również komendant Działoszyński, który w raporcie znalazł się w podsumowaniu, na zdjęciu ze Zbigniewem Bońkiem z… konferencji „Bezpieczny Stadion”, na której nawet policja przyznawała, że trybuny w dzisiejszych czasach to oaza spokoju, w porównaniu do lat dziewięćdziesiątych czy nawet sezonów 7-10 lat wstecz. Warto dodać, że na powyższym obrazku zaznaczono również zmianę liczby osób zabezpieczających mecze – we wszystkich ligach spadły liczby zarówno stewardów, jak i policjantów (jedynym wyjątkiem pozostała liczba stewardów zabezpieczających mecze w drugiej lidze wschodniej, pozostała bez zmian).
Szczegółowe rozpisanie incydentów, także w niższych ligach, przynosi zaś prosty wniosek – poza wulgaryzmami (których zwyczajnie nie da się uniknąć) i pirotechniką (wiecznie sporną), największym problemem zdają się… zbyt późne przybycia kibiców gości. Hm. Zajrzyjmy może do przyczyn tej niekomfortowej sytuacji?
Wnioski? Jeśli nie przyjeżdżają, to albo przez remonty, albo przez bzdurne decyzje wszystkich możliwych władz, od wojewodów po burmistrzów. Jeśli zaś przyjeżdżają za późno, to często przez „działania kontrolujące policji”. Warto tu podkreślić, że dane pochodzą od oficjalnych pzpn-owskich „SLO”, czyli koordynatorów ds. kibiców (więcej o tej instytucji w tym miejscu).
*
Zaczęliśmy od końca, więc skończymy na samym początku. Po pierwsze – bardzo zgrabnie sformułowane cele przyświecające organizatorom meczów. Nawet jeśli to hasło dopiero wdrażane, czy widniejące gdzieś na końcu drogi – fajnie, że znalazło się kilka słów o komforcie kibiców. O tym, że to właściwie dla nich to widowisko, że – alleluja – oni też są na stadionie potrzebni.
Wracając się do początku raportu, rzućmy jeszcze okiem na frekwencje. Co ciekawe – w Ekstraklasie nie uległa drastycznej zmianie (umówmy się że piętnaście osób mniej na jeden mecz to nieszczególnie dotkliwa strata, tym bardziej, że wiele stadionów przypomina jeden wielki plac budowy). Najwięcej „spadło” pierwszej lidze, do czego z pewnością przyczyniły się awanse potężnych kibicowsko Zawiszy i Cracovii.
Co jeszcze w raporcie? Pozostała jego część to przede wszystkim oceny i pochwały – najlepsze bufety, najlepsze parkingi, najszybsze wejście na stadion, najlepszy spiker. Delikatnie irytuje brak tych najgorszych, ale PZPN uprzedza o tym na wstępie i konsekwentnie realizuje politykę marchewki zamiast kija. Pozytywne zaskoczenia? Obecność Legii w rubryce „najlepsza organizacja wejścia kibiców”. W tym miejscu ukłony dla kiboli Górnika Zabrze, którzy swoją determinacją, listami i protestami stworzyli warunki do debaty na temat wejścia kibiców na obiekt przy Łazienkowskiej i dzięki którym warszawski klub wreszcie uporał się z problemem wkurzonych facetów wystających w kolejkach.
Na koniec jeszcze, bez większego komentarza, rzecz do zmiany w nadchodzących rundach: zera w poniższym zestawieniu. Oby jak najszybciej.
Ogólnie jednak raport – tak jak i w ubiegłej rundzie – zdecydowanie na plus. I znakomity jako gotowiec do użycia w dyskusjach z antykibicowskimi dyskutantami. Z faktami w końcu ciężko się kłócić.
Całość dostępna w tym miejscu.
FotFotoPyK








