Problem Lecha Poznań: sytuacja bez wyjścia

redakcja

Autor:redakcja

25 stycznia 2014, 14:29 • 4 min czytania

Liga za pasem, chyba tak już można powiedzieć, a w Lechu Poznań zgrzyt. Może i Bartosz Ślusarski, i Rafał Murawski nie są najbardziej perspektywicznymi piłkarzami w ekstraklasie, jednak odsunięcie dwóch tak znaczących, charyzmatycznych postaci od zespołu i przesunięcie ich do rezerw musi wpłynąć na pozostałych graczy. W „Kolejorzu” zaobserwowaliśmy pierwsze mocne pęknięcie, które może zamieniać się w coraz szerszą rozpadlinę. Przyczyna konfliktu – o ile Ślusarski mówi prawdę – wygląda na dość znaczącą. Najwyższa pora, aby przeanalizować to, co w ostatnich dniach wydarzyło się w Poznaniu, a przede wszystkim wyciekło do prasy.
Na łamach „Przeglądu Sportowego” Bartosz Ślusarski w taki sposób opowiedział o zdarzeniu: – Od dłuższego czasu nie układała się nasza współpraca z trenerem Cyrakiem. Kilka razy dochodziło już do mniejszych spięć między nami, można więc stwierdzić, że ten konflikt narastał. W niedzielę był już wybuch i może w zbyt ostrych słowach, ale z Rafałem wygarnęliśmy wszystko, co w nas dojrzewało od dawna. Można wręcz powiedzieć, że to był „głos szatni”. Może nie wszystkich piłkarzy, ale na pewno większości. Zresztą koledzy później mówili nam, że dobrze zrobiliśmy. Może nie zabrzmi to zbyt dobrze, ale po tym wszystkim poczułem ulgę, że wyrzuciłem z siebie to, co w nas siedziało tak długo. Od razu zdawałem sobie sprawę z konsekwencji i tego, że zostaniemy ukarani, bo w końcu dotyczyło to naszego szefa.

Problem Lecha Poznań: sytuacja bez wyjścia
Reklama

Tym osobom, które przeczytały książkę „Szamo”, powinno to coś przypominać. Czyż nie podobnie wyglądała tam sprawa ze Stefanem Majewskim? Wzór ten sam: konflikt narastał, wygarnęliśmy wszystko, co w nas siedziało, może słowa za ostre, w imieniu drużyny, koledzy gratulowali, poczuliśmy ulgę. Wszystkie te zwroty można zastosować przy tamtej sytuacji i przy tej obecnej.

Maciej Henszel – poznański korespondent „PS” – tak opisuje zajście na swoim blogu: „Afera jarocińska – tak zostały ochrzczone wydarzenia z minionej niedzieli. Jeśli ktoś jeszcze nie wie, o co chodzi, to w skrócie było tak: trener Lecha Mariusz Rumak świętował imieniny i pozwolił wszystkim piłkarzom wypić po piwie. O godz. 23 drużyna miała być w pokojach. Kwadrans później wciąż spora grupa siedziała w hotelowej restauracji. Drugi trener Jerzy Cyrak poszedł ich zdyscyplinować. Wtedy usłyszał pod swoim adresem sporo ostrych słów. Bartosz Ślusarski i Rafał Murawski wygarnęli mu przy okazji wszystko, co leżało im na wątrobie. Obaj dostali wysokie kary finansowe, zostali usunięci ze zgrupowania i wylądowali w 3-ligowych rezerwach”.

Reklama

Jerzy Cyrak uchodzi za trenera „niezbyt życiowego”, takiego, którego piłkarze nie lubią. Oczywiście trenerzy nie są od tego, żeby piłkarze ich lubili, są szefami, którzy mają obowiązek wydawać polecenia i trzymać dyscyplinę. Jednak przy każdej pracy z grupą ludzi trzeba potrafić znaleźć złoty środek. Trzeba też umieć przewidzieć konsekwencje. Jeśli trener zwołuje zawodników, aby świętowali jego imieniny (co to w ogóle za kretyński pomysł, by zawodnicy świętowali imieniny trenera?!), to powinien przewidzieć, że „jedno piwo do godziny 23” nie brzmi dobrze i przede wszystkim nie brzmi realnie. A już dyscyplinowanie zawodników, bo o 23.15 jeszcze nie zawinęli się do pokojów jest idiotyczne.

Ślusarski i Murawski podobno nie polecieli za alkohol, ale za wygarnięcie trenerowi, który wyganiał ich do łóżek. Interweniować przy piętnastominutowym zasiedzeniu się – łagodnie mówiąc, spora nadgorliwość. Jeśli trener chce „poluzować”, to musi „poluzować” naprawdę, w przeciwnym razie tylko się naraża na śmieszność i prosi o problemy. W piłkarzach coś pękło, przypomnieli sobie wszystkie poprzednie irytujące sytuacje i teraz pojawia się pytanie: co dalej? W książce „Szamo” było tak: wyleciał z klubu piłkarz, ale sam trener już też był skończony, ponieważ drużyna miała odruchy wymiotne na jego widok. Jeśli Ślusarski naprawdę wypowiedział głośno to, co piłkarze mówili między sobą po pokojach, tu możemy być świadkami identycznego mechanizmu. Ślusarski i Murawski wylądują w rezerwach, natomiast dla trenerów ta sytuacja też – łagodnie mówiąc – nie jest komfortowa. Zakładając, iż piłkarz nie kłamał, zespół i sztab nie nadają na tych samych falach, a teraz konflikt tylko się pogłębił.

Gdzieś w powietrzu unosi się duch Wronek, duch Rutkowskich. Wtedy w Amice zobaczyli, jak toksyczna może być atmosfera, gdy piłkarze nie mogą patrzeć na trenera. Teraz mają powtórkę z rozrywki. Wprawdzie bezpośrednio chodzi o drugiego szkoleniowca, ale to są zawsze dwie ekipy: my i oni, piłkarze i trenerzy. Bardzo nielubiany drugi trener ściąga w dół także pierwszego.

Wyjście? Dobrego nie ma. Przywrócenie Ślusarskiego i Murawskiego i udawanie, że nic się nie stało? Osłabienie pozycji szkoleniowca. Zwolnienie Cyraka? Osłabienie jeszcze większe. Utrzymywanie tej dwójki w rezerwach? Wnerwianie całej drużyny, bo przecież ci zawodnicy mają w zespole swoich kolegów, a nawet przyjaciół. Udawanie, że nic się nie stało? Stało się, jest to temat codziennych rozmów. W dłuższej perspektywie w takich sytuacjach opcje są dwie: wymiana kadry trenerskiej, albo wymiana kadry zespołu.

Fot.FotoPyk

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama