Szok, konsternacja i niedowierzanie. Już zdążyliśmy opić koniec przygody Rybansky’ego w Polsce – w końcu poinformował o tym na Twitterze sam pracownik Podbeskidzia – już połowa Bielska-Białej głośno odetchnęła z ulgą na samą myśl o braku naczelnego ligowego komedianta, a tymczasem „Ryba” nie pozwala o sobie zapomnieć i… właśnie rozpoczyna ze swoim obecnym zespołem zgrupowanie w Turcji.
Jak to w takim razie z tym odejściem naszego Władysława było? Otóż Rybansky, wbrew podawanym 14 stycznia informacjom, kontraktu żadnego nie rozwiązał. Dostał tylko wolną rękę w poszukiwaniu klubu, czyli mówiąc wprost: chciano się go spod Klimczoka jak najszybciej pozbyć. Skoro jednak żaden frajer się nie znalazł – czemu wcale się zresztą nie dziwimy – „Ryba” postanowił grzecznie posiedzieć sobie na ławce w Bielsku i przynajmniej do czerwca kasować kolejne pensje. A że kontrakt ma ważny jeszcze przez półtora roku (!) to niewykluczone, że chętnie go wypełni.
Zadzwoniliśmy oczywiście w tej sprawie do prezesa Podbeskidzia, Wojciecha Boreckiego.
Dlaczego Rybansky znalazł się w kadrze na zgrupowanie w Turcji, skoro ponad tydzień temu pojawiła się informacja o rozwiązaniu z nim kontraktu?
Wie pan, jeśli media publikują jakieś plotkarskie informacje, to tak się to później kończy. Rybansky dostał wolną rękę w poszukiwaniu klubu, ale nie znalazł nowego pracodawcy, więc jego kontrakt jest aktualny. I tyle w tym temacie.
Ale to nie była tak do końca plotka, skoro wyszła od pracownika klubu.
Trener naszych bramkarzy został przez kogoś wpuszczony w maliny i nieświadom tego, jak skończyła się rozmowa z Rybanskym, pospieszył się z informacją o rozwiązaniu z nim kontraktu. Później za to przeprosił, ale i tak dostał naganę, bo nie jest rzecznikiem prasowym klubu i nie powinien takich wiadomości podawać.
Dlaczego więc nie pojawiło się żadne sprostowanie tej wiadomości?
Było tyle ważniejszych spraw, że nie czułem potrzeby prostowania tej informacji. Gdyby Rybansky znalazł sobie klub, to pewnie byśmy się dogadali i umowę rozwiązali. Tak się jednak nie stało, więc wróciliśmy na krótko do rozmów i Rybansky jest nadal zawodnikiem Podbeskidzia.
***
Cóż, nie będziemy ukrywać – kamień spadł nam z serca, bo odejście dwóch bramkarskich ulubieńców (pozdrawiamy Gliwę!) w jednym okienku transferowym to jednak zdecydowanie za dużo. Nawet jak dla nas.
A kolegom z Transfermarkt zalecamy małą korektę:
Fot. FotoPyK
