Miesiąc miodowy, który trwał sześć dni. Milan poza Coppa Italia

redakcja

Autor:redakcja

23 stycznia 2014, 00:19 • 3 min czytania

Nie wierzymy specjalnie w efekt nowej miotły. Zbudowanie drużyny wymaga czasu, pracy, często też roszad personalnych. Ale fani Milanu byli tak wymęczeni epoką Allegriego, że niemal z miejsca Seedorf został potraktowany jak zbawca. Za prezent powitalny otrzymał cieplarniane warunki. Mianowicie ogromny entuzjazm fanów oraz prasy, co przekładało się na większą wyrozumiałość wobec jego pracy. Oczekiwano tylko (albo jak się okazuje teraz: aż) normalności, żadnych cudów w postaci sukcesów w CL albo udanej pogoni ligowej za czołówką. Niestety miodowy miesiąc trwał tylko sześć dni, a wszyscy ci, którzy łudzili się, że teraz już będzie inaczej, dziś obejrzeli Milan a`la Allegri jak żywcem wyjęty z ostatnich miesięcy.
Nie oszukujmy się, dzisiejsze odpadnięcie z Coppa Italia to nie wypadek przy pracy, a kolejna pozycja na długiej litanii tegorocznych katastrof „Rossonerich”. Jedyne co czyni ją wyjątkową to fakt, że sygnuje ją Seedorf. Milan grał u siebie, z będącym w słabej formie Udine. Puchar Włoch miał traktować priorytetowo, bo tylko tutaj były jeszcze szanse na sukces, jakiekolwiek uratowanie twarzy, choćby przez awans do przyszłorocznych pucharów. Tymczasem młody Nicolas Lopez cudowną akcją de facto zakończył sezon dla „Rossonerich”. Milan ma szczęście, że istnieje David Moyes, bo inaczej prasa futbolowa właśnie rozszarpywałaby go na strzępy z dziesięciokrotnie większą siłą i pieczołowitością.

Miesiąc miodowy, który trwał sześć dni. Milan poza Coppa Italia
Reklama

Oczywiście, Seedorf jest dyrygentem tej fałszującej orkiestry bardzo krótko, ale i tak to odpadnięcie pozostawi smród, przylepi trochę błota do jego nienagannie skrojonego garnituru. Dziś oberwało mu się chociażby za bardzo późne zmiany, zero stwarzanych przez zespół groźnych akcji, a przecież w pierwszej połowie Milan dostał bardzo dużo miejsca od Udine. Ale tak naprawdę dzisiejsza porażka obnaża oczywistą oczywistość: to nie trener musi być problemem Milanu, bo choć bronić dziś Allegreigo to najbardziej ryzykowne zadanie na świecie, tak „Rossoneri” padają ofiarą szatni rodem z wędrownej trupy cyrkowej, a nie zespołu piłkarskiego..

Jej gwiazdą jest najbardziej leniwy zawodnik na świecie, Robinho. Aż przykro się robi widząc, jak wybija 90. minuta, koledzy rozpaczliwie próbują gonić wynik, a Brazylijczyk człapie po boisku bez najmniejszej oznaki zmęczenia. Zupełnie niezainteresowany, z zerową motywacją i determinacją. Miliony osób na świecie dałoby wiele by grać na takim poziomie rozgrywkowym, tymczasem ten facet zrealizował piłkarskie marzenia, a jednocześnie ma je za nic. Wygląda po prostu, jakby nie lubił grać w piłkę, a przypomnijmy, że mówimy tutaj o byłym kapitanie reprezentacji Brazylii. Valter Birsa ze wszystkimi swoimi ograniczeniami potrafi dać więcej tylko dzięki temu, że chociaż mu się chce.

Reklama

Sekcji na tej kadrze dokonują sami kibice, co całkiem naturalne, bo to oni tydzień w tydzień są katowani występami Milanu. Najwięcej batów poza Robinho zbiera Mexes, który jest chaotyczny i zbyt powolny, a przez co ma negatywną wartość dla zespołu. Do tego Nocerino, chowający się za plecy kolegów, unikający grania, Emanuelson, z którego żaden lewy obrońca. Gdy do tego dodamy, że słabo zagrali dziś De Jong i Kaka, a Honda wszedł tylko na końcówkę, stanie się jasne dlaczego ten wynik i tak był być może lepszy niż gra. Udine w pierwszej połowie nieco się cofnęło, ale w drugiej wyczuło krew i mogło dobić Milan znacznie boleśniej. Tylko Balotelli w szatni „Rossonerich” może dziś mieć podniesioną głowę.

Największym wyzwaniem dla Seedorfa nie będzie znalezienie sposobu na zestawienie tej drużyny, tylko znalezienie frajerów na całą bandę słabych, nie zainteresowanych poważnym graniem gwiazdeczek. Fakty mówią bowiem same za siebie: w tym momencie jedyną szansą na to, by jeszcze w przyszłym roku zagrać w pucharach, jest wygranie Ligi Mistrzów.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama