Semir Stilić w Wiśle Kraków. Jak informuje Interia.pl, wreszcie „Biała Gwiazda” pozyskała zawodnika, który w teorii powinien jej pomóc. Wprawdzie od troszkę tylko poważniejszych lig niż polska Stilić boleśnie się odbił, ale na nasze przaśne rozgrywki zawodnik w sam raz. Podać umie, strzelić umie. O ile jest w formie i mu się chce, bo z tym kiedyś w Lechu różnie bywało. Ale generalnie – tak, umie. Nierówny, ale umie. Ma potencjał. W dłuższej perspektywie powinien zluzować Łukasza Gargułę, który wprawdzie ma za sobą świetną rundę, ale czasu nie cofnie (33 lata).
Nie będziemy pisać, kim jest Stilić, bo to przecież wszyscy wiedzą. Każdy kibic zna jego zalety (technika, dorzut, strzał) oraz wady (lenistwo, chimeryczność, braki fizyczne). Napiszemy natomiast, dlaczego wrócił do punktu wyjścia, czyli do Polski.
Na Ukrainie – a konkretnie w Karpatach Lwów – cieszył się początkowo dość dobrą opinią, ale koniec końców trzeba uznać jego pobyt tam za lekkie nieporozumienie. W pierwszej części sezonu był podstawowym zawodnikiem, ale furory nie robił. Jego pozycja stopniowo ulegała osłabieniu, aż z ostatnich dwunastu meczów tylko w dwóch wystąpił w podstawowym składzie. Z reguły wchodził na ostatnie 15-20 minut. Łącznie zanotował w całym sezonie 22 występy, strzelił 1 gola i dodał do tego 2 asysty.
W tym sezonie wylądował w tureckim Gaziantepsporze, a to już się okazały dla niego zdecydowanie zbyt wysokie progi. Na 17 rozegranych kolejek, tylko raz zagrał w podstawowym składzie, natomiast aż 11 razy (!) nie załapał się nawet na ławkę rezerwowych. Trudne początki w tym samym klubie miał też Razack Traore (niegdyś Lechia Gdańsk), ale teraz już okrzepł i gra w każdym meczu i strzela gole.