Na stronie Polsatu poważny elaborat Jacka Gmocha, który chyba jedyny na świecie nie wyczuł z kim graliśmy ostatnie mecze. Zaczyna się jak u Hitchcocka, czyli od trzęsienia ziemi („mecze miały sens”), a potem napięcie wzrasta. Wyjścia są dwa – albo facet robi sobie z nas jaja, albo faktycznie tak mocno wgłębił się w analizę Polaków, że zapomniał, kto biegał po drugiej stronie.
Myśleliśmy, że sprawa jest jasna, ale widocznie kiedy wszyscy szydzili z zimowej wycieczki, Gmoch odwijał już taśmy i robił pierwsze notatki. Naprawdę, nie ma nic śmieszniejszego niż przeczytać poważne taktyczne wywody po starciach, które były jedną wielką zabawą. Meczem z serii osiedle na osiedle z plecakami w roli bramek.
Co prawda na początku eseju jest słowo o spotkaniach „turystycznych”, ale zaraz potem wjeżdża gruba artyleria. „Poprawa organizacji gry zespołu”, „Czysta przydatność indywidualna zawodników do zespołu reprezentacyjnego” albo „Natychmiastowy atak po stracie piłki przeciwnika z piłką najbliższego zawodnika z podwojeniem krycia, a nawet potrojeniem”. A na dokładkę słowo o forecheckingu, który stosowaliśmy wybiórczo. Moglibyśmy to teraz wszystko po kolei przytaczać, ale boimy się, że zmieniłoby to ten tekst w jeden wielki bełkot.
No bo przeczytajcie to:
„Wreszcie asekuracja przez defensywnego pomocnika akcji ofensywnych obu środkowych obrońców przy ataku przez trzy linie (w pierwszej połowie czas posiadania piłki bardzo korzystny dla Polski, 53% do 47%)
albo to…
„Należy pamiętać przy obronie stałych fragmentów gry z boków o blokowaniu pierwszej piłki wchodzącej w nasze pole obrony. Tego nie robiliśmy!”
A potem przypomnijcie sobie klimat Abu Dhabi i zbieraninę trampkarzy z Mołdawii, którzy w meczu nie stworzyli pół akcji. Powtórzmy to jeszcze: to były mecze-kukułki. Bez żadnej wartości i bez konieczności wchodzenia w takie detale. A Gmoch produkuje się z jakimiś formacjami, statystykami posiadania piłki i zdaniami, że mecz ten spełnił rolę „tylko selekcyjną” i że trzeba wyróżnić „ofensywnego napastnika Zacharę”.
„Pierwsza połowa meczu była obiecująca, ponieważ strzeliliśmy bramkę po dobrej akcji z lewej strony po dośrodkowaniu wyróżniającego się obrońcy Lewczuka. Mieliśmy jeszcze dwie sytuacje po akcjach z prawej strony, ale Brożek ich nie wykorzystał i mecz wygraliśmy, co może mieć wpływ na nasze miejsce w rankingu FIFA!!!”
Te trzy wykrzykniki to chyba z braku mazaka. Gmoch bez kolorowych kresek i strzałek kontra mecze turystów. Zabawne. Nic tylko czekać, aż ponownie zabierze głos i powie: „He, he, żartowałem!”.