Jeszcze chwila i może nawet w Belgii ktoś uwierzy, że Demjan był kiedyś królem strzelców

redakcja

Autor:redakcja

19 stycznia 2014, 14:44 • 2 min czytania

Jednego złamanego grosza nie postawilibyśmy na to, ze jego przygoda z Beveren zakończy się sukcesem. Całkiem szczerze. Ani w chwili gdy wyjeżdżał, ani teraz, nie rzucilibyśmy na stół nawet 50 złotych, mając jakieś dziwne przekonanie, ze Słowak, owszem, zaliczył w Polsce nadspodziewanie dobry sezon, jakimś dziwnym trafem perfekcyjnie wpasował się w drużynę Podbeskidzia, ale na dłuższą metę to on za bardzo… nie umie grać w piłkę. Miał swój sezon życia i to byłoby na tyle. W zasadzie, ciągle bronilibyśmy tego zdania, mimo że postęp w jego sytuacji widać gołym okiem. I przynajmniej można być już pewnym, że król strzelców naszej Ekstraklasy nie wyjedzie z Belgii bez choćby jednego strzelonego gola.
Jeszcze parę tygodni temu nie było to takie oczywiste, prawda?

Jeszcze chwila i może nawet w Belgii ktoś uwierzy, że Demjan był kiedyś królem strzelców
Reklama

Demjan do niedawna wyglądał na gościa zupełnie nieprzygotowanego do dużej piłki, nawet tej odrobinę większej od naszej. Jak tylko wyjechał do Beveren, zaczęły się ciche narzekania: że do domu daleko, że język trudny, znajomych nie ma, więc żyje się ciężko, no i o miejsce w zespole też niełatwo. Wszystko to dość wyraźnie wskazywało na jeden scenariusz awaryjny: powrót do Bielska z podkulonym ogonem.

Tymczasem co się dzieje dzisiaj…

Reklama

Od początku listopada Beveren ma nowego trenera w osobie Boba Peetersa, 40-latka, byłego napastnika. Wygrało trzy ostatnie mecze, co więcej wreszcie grając w ustawieniu z dwójką napastników, w którym nie brakuje miejsca dla Demjana. Za strzelbę numer jeden robi wprawdzie Dalibor Veselinović, prawie dwumetrowy Serb, zdobywca pięciu bramek w dwóch ostatnich meczach, ale już za numer dwa – właśnie Demjan. W sumie bilans Słowaka w trzech ostatnich spotkaniach to dwa gole plus asysta. I raczej nie zanosi się na zmiany, skoro duet Veselinović – Demjan, grając razem, trafia siedem razy w zaledwie 180 minut.

Pierwszy gol Demjana zaliczono rzutem na taśmę. Początkowo nawet strona belgijskiej federacji uznała go za trafienie samobójcze, ale później się zreflektowała i zapisała go Słowakowi:

Drugiego zdobył wczoraj. Już mniej efektownie, bo dobitką kolanem, która mimo wszystko składa się na fakt, że Demjan przestał wreszcie robić w Belgii za bezużytecznego statystę.

Ciągle ma szanse wyjść z tej historii z twarzą. Cała wiosna przed nim.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama