Adam Stachowiak: – Trafiłem do biednego kraju, ale nie do więzienia świata

redakcja

Autor:redakcja

10 stycznia 2014, 20:06 • 7 min czytania

– We wrześniu została zakończona budowa i muszę przyznać – jest to baza treningowa z prawdziwego zdarzenia. Pięć boisk pełnowymiarowych, z czego jedno sztuczne, szóste nieco mniejsze. Do tego hotel z restauracją, siłownia, odnowa biologiczna, kawiarnia, sklep klubowy – opowiada w wywiadzie dla Weszło Adam Stachowiak, bramkarz Botewu Płowdiw. Rozmawiamy o warunkach do gry i do życia w Bułgarii, bardzo udanym roku, możliwościach finansowych Ludogorca, Zacharze, Furmanie oraz Jirsaku.
Rok temu wyjeżdżało do Bułgarii kilku Polaków, ale wszyscy zdążyli już uciec. Zostałeś tylko ty i chyba dziś nie narzekasz.
Zacznijmy od tego, że nasza sytuacja była inna, bo ich transfery ktoś pilotował, a mnie do Botewu sprowadził trener, z którym znałem się z Cypru. To były zupełnie odmienne, niezwiązane ze sobą sprawy. Czy narzekam? No nie, zgadza się. Trafiłem do dobrego klubu z aspiracjami, który cały czas idzie do przodu i się rozwija. W dodatku jest bogaty właściciel, który ładuje spore pieniądze i ma plany. Teraz wzmacniana jest przede wszystkim infrastruktura.

Adam Stachowiak: – Trafiłem do biednego kraju, ale nie do więzienia świata
Reklama

Z tego, co przeczytałem, to niedługo będzie mieli nowy stadion.
Stadion stadionem, ale powiem najpierw o bazie treningowej, bo to podstawa. We wrześniu została zakończona budowa i muszę przyznać – jest to baza z prawdziwego zdarzenia. Pięć boisk pełnowymiarowych, z czego jedno sztuczne, szóste nieco mniejsze. Do tego hotel z restauracją, siłownia, odnowa biologiczna, kawiarnia, sklep klubowy. Wszystko w jednym miejscu, a daleko wcale nie jest, bo pod Płowdiw. Jeśli chodzi o stadion, to już w minionej rundzie połowa obiektu została zburzona, na nasze mecze mogło przyjść mniej ludzi. Przygotowany był konkretny plan krok po kroku, ale że muszą zdążyć na mistrzostwa Europy U-17 w 2015 roku, to po ostatnim meczu zburzyli całość.

I gdzie będziecie grali?
Tam, gdzie jest baza. Zmieści się ponad dwa tysiące ludzi, dostawią jakieś trybuny i będzie taka sytuacja, jaką Lech miał we Wronkach. Potem wrócimy na nowy stadion – dziewiętnaście tysięcy miejsc i spełnione wszelkie wymogi, by grać w europejskich pucharach. Takie są plany.

Reklama

Z tego, co słyszę, to dobrze ci za granicą.
No nie mogę narzekać. Początkowo przyjeżdżałem tutaj na pół roku, ale przedłużyłem kontrakt o kolejne dwa lata. W klubie jest wszystko poukładane, nie ma żadnych problemów, wiosną zajęliśmy czwarte miejsce. W Lidze Europy dotarliśmy do trzeciej rundy eliminacyjnej, byliśmy bliscy przejścia Stuttgartu – 1:1 w Bułgarii, 0:0 w Niemczech… Szkoda. Trochę gorzej idzie nam dziś w lidze, ale to dlatego, że przez kontuzje rozsypała nam się linia ofensywna. To się odbiło na wynikach. Zajmujemy siódme miejsce, ale celem jest podium.

Tylko, że do Ligi Europy dostaliście się… dzięki problemom CSKA Sofia. Oni zostali wykluczeni z pucharów, wy zajęliście ich miejsce. To chyba też pokazuje, że w Bułgarii nie jest tak kolorowo.
Jest różnie. Na pewno są kluby o silnej i dobrej pozycji finansowej. Taki Ludogorec jest z małej miejscowości, ma na pewno wyższy budżet od naszego i płaci piłkarzom chyba największe pieniądze w lidze. Dziś to zdecydowany numer 1 w Bułgarii, rewelacja Ligi Europy, bo przecież w fazie grupowej nie przegrali ani jednego meczu i awansowali z pierwszego miejsca. Przewyższają nas kulturą gry, niby ugraliśmy z nimi 0:0, ale każdy wie, ze są najsilniejsi w kraju. Litex postawił na młodzież, gra bardzo dobrą piłkę i nie ma problemów z finansami. Levski i CSKA niby są w tarapatach, ale to wciąż wielkie firmy, które utrzymują się w czołówce. Są zespoły, które grają o mistrzostwo, jest kilku średniaków, a reszta stanowi tylko uzupełnienie.

Czytaliśmy ostatnio, że Ludogorec ma wyłożyć za Dominika Furmana… 3,5 miliona euro. To w ogóle możliwe?
O tej kwocie to nie słyszałem. I tak samo jestem w szoku. Klub na pewno ma pieniądze, sporo zyskał Ligą Europy, ale nie wydaje mi się, żeby byli w stanie tyle zapłacić. Milion euro – w porządku, ale trzy i pół? Niedawno pozyskali zawodnika za 700 tysięcy euro i w tych realiach była to bardzo duża suma. Ale Ludogorec na pewno będzie chciał się wzmacniać, celem pewnie jest Liga Mistrzów, choć teraz dość wyraźnie przegrali z Bazyleą.

Kolejne doniesienia – pół miliona euro za Mateusza Zacharę. I to z twojego klubu.
Myślę, że ta kwota jest możliwa. Botew poszukuje teraz piłkarzy do ofensywy i z tego, co słyszałem, to ma do wydania milion euro, może trochę więcej. Musimy się wzmocnić przed walką o europejskie puchary i tutaj wszyscy zdają sobie z tego sprawę. Czytałem jednak, że jesteśmy blisko pozyskania dwóch Rumunów, a jeden z nich to napastnik. Nie wiem, na jakim etapie i czy w ogóle jest jeszcze temat Zachary.

Padają tutaj całkiem przyzwoite kwoty. W Polsce mało kto, o ile ktoś w ogóle, będzie mógł poza Legią pozwolić sobie teraz na transfery gotówkowe.
W Bułgarii najwięcej może Ludogorec. Wszystko dzięki bardzo bogatemu właścicielowi, który dużo inwestuje. My też wydajemy kasę – Botew zainwestował już w bazę, teraz zajmuje się stadionem, potem pewnie pomyśli o poważnych wzmocnieniach. U nas jest stabilnie, choć od mistrza kraju odstajemy wyraźnie.

Jak z zarobkami piłkarzy?
Ja mam tutaj zdecydowanie lepsze warunki finansowe, niż miałem w Bełchatowie. Generalnie sądzę jednak, że kwoty są porównywalne, chyba trochę niższe od Polski. Ten gość, który do Ludogorca trafił za 700 tysięcy euro, podobno za sezon dostaje około 300 tysięcy.

Podejrzewam, że jak zapytam cię o poziom ligi, to odpowiesz tak jak wielu tych, którzy są za granicą: „Ta liga w naszym kraju jest niesłusznie niedoceniania”.
Zasadnicza różnica jest taka, że w Polsce każdy może wygrać z każdym, nawet Podbeskidzie z Legią. Tutaj tak nie jest. Dobrą reklamę lidze bułgarskiej na pewno zrobił Ludogorec, który pokazał, że taki klub może odgrywać czołową rolę w Lidze Europy. Jak poszło naszemu zespołowi, wszyscy wiemy. Jeśli jednak chodzi o infrastrukturę i całą otoczkę, Bułgaria pozostaje daleko z tyłu.

Wspomniałeś na początku, że sprowadził cię trener, z którym pracowałeś na Cyprze. Dość zaskakujące, biorąc pod uwagę, że… nie dawał ci tam szans na grę.
Kiedy przychodziłem do Anorthosisu, było blisko rozpoczęcia ligi. Trener mówił, że dobrze wyglądam, ale numerem 1 będzie Matus Kozacik. To ten z Viktorii Pilzno, bronił teraz w Lidze Mistrzów. Trener Stoiłow półtora miesiąca później stracił na Cyprze pracę, a Kozacik cały czas stał między słupkami. Pamiętam, że bronił bardzo dobrze i sam byłem zdania, że zmiana bramkarza jest niepotrzebna. Ciągle byłem więc rezerwowym, nie narzekałem, zachowywałem profesjonalizm i byli ze mnie zadowoleni. Stoiłow mnie zapamiętał, sprowadził ponownie i dziś na mnie stawia.

Niewiele osób wie, że grasz w jednym zespole z Tomasem Jirsakiem.
On przyszedł wcześniej, Botew był jeszcze beniaminkiem. Fajnie, że się spotkaliśmy, bo mam kolegę, który mówi po polsku. Tomas jest u nas wiodącą postacią w zespole, wysoko go cenią.

Z tego, co słychać, to ciebie również – za tobą niezły rok.
Fakt, to był dobry rok. Wiosna w wykonaniu całej drużyny, również w moim, była bardzo dobra. Na cztery rzuty karne obroniłem trzy. W sześciu meczach ligi Europy wpuściłem tylko dwa gole, w trzech spotkaniach krajowego pucharu ani jednego, a w lidze też miałem sporo niezłych występów. Dlatego indywidualnie mogę być zadowolony. Zwłaszcza, ze ludzie w klubie mnie chwalą, kibice darzą mnie sympatią.

Ile jest prawdy w tym, że Lech próbował cię ściągnąć, że dziś zainteresowane jest PSV?
Nie mam menedżera, więc tak naprawdę nie wiem. O Lechu czytałem w prasie, ale wiem, że ktoś z PSV przyjeżdżał mnie oglądać. Raz był to mecz z Ludogorcem, gdzie nieźle wypadłem i nie przegraliśmy. Jeśli akurat z nimi nie przegrasz, to wiesz, że jest to dla ciebie dobry wynik. Wracając do pytania, dziś bronię w Botewie, ale wiadomo, z dnia na dzień wszystko może się zmienić.

Sportowo w końcu możesz czuć się dobrze. Problem jest tylko taki, że Bułgaria nie jest wymarzonym miejscem do życia.
Ale klimat jest fantastyczny – nie ma takich upałów jak na Cyprze, bardziej mi to odpowiada. Pewnie, widać, że Bułgaria jest kilkanaście lat za Polską, nie rozwija się w takim samym tempie i ma jeszcze sporo do nadrobienia. Nic dziwnego, że to jeden z najbiedniejszych krajów Unii Europejskiej. Zapewniam jednak, że w Płowdiw niczego nie brakuje. Nie jest na pewno tak, że trafiłem do więzienia świata.

Rozmawiał PIOTR TOMASIK

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama