Dotąd mieliśmy trenera Ryszarda Wieczorka za gościa bez pasji. Takiego, co to przyjdzie do roboty, zrobi swoje – raz lepiej, ale częściej gorzej – po czym zamknie się w mieszkaniu. Teraz jednak przy świadkach wszystko odszczekujemy. Bijemy się w pierś. Oto bowiem Rysiek okazał się wybitnym historykiem, najznakomitszym archeologiem naszych czasów. Szukał napastnika, szukał, aż w końcu znalazł! Przecierając centymetrowy kurz z albumu „Górnik Zabrze 2007/2008”, przypomniał sobie: – Dawid, to jest Dawid!
Powiedzieć o Wieczorku, że wyciągnął Jarkę z szafy to przesada. On go odkopał, zakrytego drugoligową, marmurową płytą. Strzelił jesienią siedem goli na trzecim poziomie rozgrywkowym – ktoś powie. Świetnie, kiedyś walnął jedenaście w Ekstraklasie, z czego większość w jednej rundzie. I co z tego? Co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr. Tego gościa w rejestrze piłkarzy nie ma już od dawna, ze cztery lata pewnie. To, że nagle zjawi się na treningach drugiej (!) najlepszej drużyny jesieni w Polsce i prawdopodobnie pojedzie z nimi na obóz, jest policzkiem dla pozostałych ligowców. Nie mówimy o skautingu, tylko o skautingowej nekrofilii.
Jarka, Kasprzik… Kto dalej? Gierczak z Kompałą? Oni to chociaż grali w piłkę dłużej niż pół roku. Szczerze powiedziawszy naszym faworytem zawsze był Mieczysław Agafon i jeśli istnieje taka możliwość, to właśnie sympatycznego Mietka proponowalibyśmy jako trzecie wzmocnienie. Z tego, co słyszeliśmy, bez klubu pozostaje również Andrzej Iwan i w sumie jego transfer byłby dla nas mniejszą niespodzianką niż odwinięcie mumii Jarki. Jeśli Wieczorek będzie dalej leciał w tym tempie, na miejscu Włodka Lubańskiego poprosilibyśmy o azyl jego starych przyjaciół z Belgii.
Nigdy nie wiesz, kiedy z bujanego fotela zgarnie cię wicelider ekstraklasy…
Fot. FotoPyK