„Czarna Perła z Mozambiku” odeszła. Piłkarski świat opłakuje Eusebio

redakcja

Autor:redakcja

05 stycznia 2014, 15:18 • 6 min czytania

„To złoto… To złoto…” – zdołał jedynie wydukać trener Bela Guttmann, oglądając swojego nowego podopiecznego na premierowym treningu Benfiki Lizbona ponad pół wieku temu. Węgierski szkoleniowiec wiedział, że był to jeden z tych rzadkich momentów, kiedy na własne oczy można zobaczyć narodziny nowej gwiazdy na futbolowym nieboskłonie. Dzisiejszy poranek przyniósł smutną wiadomość – w nocy z soboty na niedzielę zmarła legenda światowej piłki, Eusebio. Były napastnik reprezentacji Portugalii od kilku lat borykał się z problemami zdrowotnymi, co i rusz dochodziły głosy o kolejnych wizytach w klinikach kardiologicznych. Dzisiejszego poranka zatrzymało się serce, które pompowało krew w „Czarną Perłę z Mozambiku”.
Guttmann zakochał się w tym niewysokim napastniku (Eusebio mierzył 175 centymetrów wzrostu) od pierwszego wejrzenia, ale odkrycie talentu młodziana urodzonego w Mozambiku należy przypisać byłemu brazylijskiemu piłkarzowi, Jose Carlosowi Bauerowi. To on polecił Eusebio swojemu byłemu klubowi Sao Paulo, ale jego przedstawiciele nie byli zainteresowani sprawdzeniem młokosa. Historia pokazała, jak bardzo się mylili. Bauer nie zraził się pierwszym niepowodzeniem, polecając tym razem piłkarza swojemu byłemu trenerowi z Sao Paulo, a ówczesnemu szkoleniowcowi Benfiki, Beli Guttmannowi. Ten, wyraźnie zaintrygowany osobiście poleciał do Afryki, ale to co zobaczył, przeszło jego najśmielsze oczekiwania. Eusebio oczarował lizbońskiego szkoleniowca, boiskową magią wywalczył sobie kontrakt w Portugalii, a gdy tylko postawił nogę na murawie swojego nowego klubu – droga do wielkiej kariery stanęła przed nim otworem.

„Czarna Perła z Mozambiku” odeszła. Piłkarski świat opłakuje Eusebio
Reklama

Gdy Eusebio miał 15 lat, ściągnąć go do siebie próbował ponoć Juventus, ale bez skutku. Całość zablokować miała matka piłkarza, która samotnie go wychowywała. Ojciec piłkarza umarł, gdy ten miał zaledwie osiem lat. Piłkarz był synem białego Angolczyka i czarnoskórej Mozambijki. Z tej niezwykłej mieszanki genów powstał jednak gracz, który fantazją oraz sprawnością przewyższał wszystkich piłkarzy dookoła. W dzisiejszym futbolu zawodnicy to atleci, roboty zaprogramowane na sukces, którym dietetycy liczą nawet ile plastrów szynki mogą zjeść podczas posiłku (mówimy oczywiście o zachodnich standardach, a nie polskiej narodowej tradycji, czyli Nutelli na śniadanie). W czasach Eusebio nikt o takich metodach nawet nie słyszał.

Wyobraźcie sobie chłopaka, który wyrósł w biedzie, do Europy przyjechał dopiero w wieku 18 lat, a biegał 11 sekund na 100 metrów. I to bez perfekcyjnego (a może raczej: bez żadnego?) przygotowania oraz metod treningowych, którymi są szkoleni dzisiejsi profesjonaliści. Był genetycznym fenomenem – wielkość jego mięśni czworogłowych ud była ponoć największa w historii futbolu, przewyższała nawet te należące do niejakiego Roberto Carlosa. Niestety nigdy nie poznamy odpowiedzi na pytanie, jak szybki byłby Eusebio grając dziś, zaprojektowany przez najlepszych speców od treningu. Nie zmienia to jednak faktu, iż był fenomenem. Nie tylko Guttmann zaniemówił oglądając 18-latka podczas pierwszych zajęć z nową drużyną na Estadio da Luz. Wszyscy dookoła wiedzieli, że Eusebio zmieni futbol.

Reklama

Transfer do Benfiki mógł jednak nie dojść do skutku, gdyż towarzyszyły temu pewne kontrowersje. Eusebio zaczynał karierę w Mozambiku, w klubie filialnym… Sportingu Lizbona. Ci jednak chcieli sprowadzić go do Europy jako juniora, bez żadnej gratyfikacji pieniężnej. Działacze Benfiki wykazali się dużo większą przebiegłością, oferując pieniądze rodzinie piłkarza i ten w końcu wylądował na Estadio da Luz. Były to nieco dzikie czasy, a przedstawiciele „Orłów” bojąc się, że piłkarza… porwą ludzie ze Sportingu, kazali mu się ukrywać w hotelu pod zmienionym nazwiskiem. Eusebio otrzymał pseudonim Ruth Malosso.

Kariery piłkarza w Benfice nie da się opisać innymi słowami niż kolejnymi synonimami: legendarna, wspaniała, bajeczna, magiczna, porażająca… Od 1960 roku do 1975, Portugalczyk urodzony w Mozambiku zdobył dla „Orłów” ponad 300 ligowych goli, a jego średnia wyniosła więcej, niż jedno trafienie na mecz. Był 10-krotnym mistrzem Portugalii, pięć razy zdobywał krajowy puchar, a także sześć razy wygrywał koronę króla strzelców. Jego największe sukcesy nadeszły jednak w potyczkach z klubami z innych krajów. Wraz z Benfiką dwukrotnie wygrał Puchar Europy (1961, 1962), aż pięć razy dochodząc do finału tych rozgrywek. W 1965 roku zdobył „Złotą Piłkę”, wygrywając w plebiscycie magazynu „France Football”.

Jego nieszablonowy styl gry przyniósł mu dwa pseudonimy – ludzie nazywali go „Czarną Panterą”, ale częściej zwykło się o nim mówić jako o „Czarnej Perle” lub „Czarnej Perle z Mozambiku”. Eusebio charakteryzował się ogromną szybkością, siłą oraz sprytem. Masywne nogi i krępa sylwetka, a przy tym niespotykana zwrotność, zwinność i technika. Napastnik kompletny. Geniusz. Człowiek, którego w składzie chciały mieć wszystkie kluby w Europie. W jednym ze swoich wczesnych meczów w barwach Benfiki przeciwko Santosowi młody wówczas napastnik strzelił trzy bramki, momentalnie stając się wielkim objawieniem. Tym bardziej, że w barwach brazylijskiego giganta grę Eusebio podziwiał sam Edson Arantes do Nascimento, znany również jako Pele. „Król futbolu” nie krył zdziwienia: – Zdobył piękne gole. Wszyscy nasi piłkarze, wliczając mnie myśleliśmy wtedy, że jest wielkim graczem i to mimo faktu, że nikt z nas nie wiedział nawet kim on jest.

Laurka od człowieka, który samodzielnie rozmontował cały ten biznes, w pojedynkę wygrywał taśmowo kolejne mecze, stanowił uosobienie cech pożądanych w futbolu i jednocześnie wzorzec, do którego winien dążyć każdy napastnik? Eusebio zasłużył na te pochwały jeszcze zanim na dobre rozwinął swój talent.

Rok po zdobyciu „Złotej Piłki” Eusebio wraz z reprezentacją Portugalii pojechał na mistrzostwa świata w Anglii w 1966 roku, gdzie został królem strzelców całej imprezy z dziewięcioma trafieniami na koncie. Piłkarz urodził się w Mozambiku, który był w owym czasie kolonią portugalską, więc śmiało mógł reprezentować jej barwy. W Anglii doszło do jednego z najbardziej legendarnych spotkań w historii futbolu – w ćwierćfinale imprezy Portugalia zmierzyła się Koreą Północną. Po 25 minutach prawdziwa konsternacja, Korea prowadziła bowiem ażâ€¦ 3:0. Wtedy do roboty wzięła się „Czarna Perła”, strzelając cztery kolejne gole, a Portugalia ostatecznie wygrała 5:3. Na drodze do finału stanęli jednak Anglicy, a ekipa Eusebio zajęła ostatecznie trzecie miejsce, pokonując w meczu o brązowy medal ZSRR 2:1. W kadrze genialny napastnik rozegrał 64 mecze, zdobywając 41 goli. Jego strzelecki rekord poprawił dopiero Pedro Pauleta.

Po zakończeniu przygody z Benfiką, Eusebio grał jeszcze w kilku klubach (m. in. amerykańskich), a buty na kołku zawiesił ostatecznie w 1979 roku. Ostatnie lata przyniosły mu wiele kłopotów zdrowotnych. Cierpiał na problemy natury kardiologicznej. Przebywając w 2012 roku w Opalenicy, gdzie stacjonowała Portugalia podczas Euro 2012, były gracz Benfiki zasłabł i wymagana była hospitalizacja. Stwierdzono wylew krwi do mózgu, a po pewnym czasie przetransportowano go do jednej z klinik w Portugalii.

Świat futbolu poniósł dzisiaj nieodżałowaną stratę, ale zapamiętamy Eusebio jako prawdziwego giganta, jednego z największych piłkarzy w historii, ale także – a może przede wszystkim – jako ciepłego, dobrego człowieka. Najlepiej będzie, jeśli oddajmy głos innemu świetnemu zawodnikowi, byłemu pomocnikowi Manchesteru United Nobby’emu Stilesowi, który w taki oto sposób scharakteryzował „Czarną Perłę z Mozambiku”: – Był dżentelmenem, bardzo szanowaną osobą, a do tego genialnym piłkarzem.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama