Posadka Henia jeszcze cieplejsza. Potrenuje Mali na co dzień żyjąc w Polsce

redakcja

Autor:redakcja

04 stycznia 2014, 10:30 • 11 min czytania

Sobota, 10:30 rano. Po dwóch godzinach lektury prasy okazuje się, że znów trafiliśmy na informacyjną czarną dziurę. Przynajmniej piłkarską dziurę. W innych działach być może byłoby o czym poczytać, niestety nasz pech – nie sprawdzaliśmy. Dobrze poczytać o futbolu dzisiaj jest trudno, chyba że znów chcemy karmić się tysięcznym z rzędu zapewnieniem, ile to ofert na stole ma Prejuce Nakoulma. Na pierwszy plan, paradoksalnie, wychodzi dziś Henryk Kasperczak, który barwnie opowiedział o swojej nowej pracy w Afryce.

Posadka Henia jeszcze cieplejsza. Potrenuje Mali na co dzień żyjąc w Polsce
Reklama

FAKT

Sportowe strony Faktu zachęcają dziś już na pierwszy rzut oka. Ale zobaczmy, jak wygląda to pod względem treści. „Legia na czele rewolucji”. To tekst o tym, że Legia chce stać się w Polsce prekursorem transferów, nazwijmy to, łączonych, czyli przeprowadzanych przy współpracy z zewnętrznym inwestorem.

Reklama

– W największym skrócie chodzi o to, że jeśli piłkarz kosztuje 2 mln euro, to my na transfer wykładamy 1 milion, a inwestor daje drugi milion, czyli 50 procent – tłumaczy zasady prezes Legii Bogusław Leśnodorski. Potem do inwestora może trafić również połowa kwoty transferowej ze sprzedaży takiego piłkarza. Ale to, co od dawna funkcjonuje w Ameryce Południowej lub na przykład w Portugalii bądź Hiszpanii, u nas wciąż istnieje tylko w teorii. – Chcemy korzystać z pomocy funduszy, choć nie wiem, czy zdążymy się do tego odpowiednio przygotować już w tym okienku transferowym. Pewne rozmowy już prowadzimy. Udział zewnętrznych inwestorów to dobra opcja w sytuacji, gdy kluby nie mają wystarczających środków na transfery, choć trochę się to kłóci z prawem piłkarskim. Co prawda prawo można oczywiście obejść, ale ja wolałbym je prostu zmienić, żeby pomagało naszej piłce.

Zdaje się, że dokładnie tak miało być w przypadku transferu „Beresia” do Portugalii.

Henryk Kasperczak rozmawia z Faktem o swojej nowej selekcjonerskiej przygodzie.

Właśnie podpisał pan kontrakt. Jak wrażenia z pobytu w Bamako?
– Byłem tam dwa dni. Skonkretyzowaliśmy warunki umowy i wszystko ostatecznie zostało sfinalizowane. Spotkałem się też z tamtejszym ministrem sportu, a także z zarządem futbolowej federacji. Była też oczywiście konferencja prasowa, na której pojawiło się około osiemdziesięciu dziennikarzy. To było coś niesamowitego! Zobaczyłem też kilka ligowych meczów, w tym dwóch czołowych zespołów stamtąd Stade Malien czy Djoliba. Poziom? Jak wszędzie są problemy ze zdobywaniem bramek.

Chce się panu dalej pracować z dala od domu?
– To nie jest tak, że będę tam na stałe. Po co mam tam mieszkać, skoro pięćdziesięciu piłkarzy z Mali gra w Europie? To ich będę obserwował i oglądał w akcji. Będę mieszkał dalej w Polsce.

Już wiadomo, kiedy i w meczu z kim zadebiutuje pan w roli selekcjonera?
– Toczą się rozmowy z potencjalnymi rywalami. Na początku marca, w grę wchodzi 5 lub 6, chce z nami u siebie grać finalista mistrzostw świata Kostaryka. Spotkalibyśmy się z wszystkimi piłkarzami w Paryżu na krótkim zgrupowaniu i stamtąd polecieli na spotkanie.

Ciekawa rozmowa, polecamy pełną wersję, której nie znajdziecie w wydaniu papierowym.

Warto rzucić okiem również na dwa inne teksty. Jeden z nich sugeruje, że w Lubinie powstał „Klub Kokosa”, choć jeśli wczytać się w tekst, okaże się, że wcale nie, bo dopiero MOŁ»E POWSTAĆ

Zagłębie chce się pozbyć kilku antybohaterów rundy jesiennej – chodzi głównie o Michała Gliwę (26 l.) i Roberta Jeپa (33 l.). Nieoficjalnie mówi się, że jeśli rozmowy z tymi zawodnikami pójdą opornie, zawodnicy mogą być zmiękczeni jakąś formą „Klubu Kokosa”. W Lubinie mają swoją tradycję „resocjalizacji” piłkarzy, którzy nie chcą rozwiązywać kontraktów. Dwa lata temu skreśleni przez Pavla Hapala (45 l.) pomocnicy Janusz Gancarczyk (30 l.) i Patryk Rachwał (33 l.) zostali eksmitowani do tzw. pawilonu – to stara szatnia przy Stadionie Górniczym, gdzie – jak mówił Gancarczyk – nie odważyłby się pójść pod prysznic bez klapek. Po kilkunastu tygodniach specjalnego reżimu treningowego obaj rozwiązali kontrakt..

Na koniec Fakt zbudował tak zwaną jedenastkę na czas kryzysu, składającą się z ciekawych zawodników ligowych, którym w czerwcu kończą się kontrakty. Znaleźli się w niej: Trela, Olkowski, Bunoza, Głowacki, Kokoszka, Kaźmierczak, Murawski, Garguła, Nakoulma, Plizga oraz Paweł Brożek. Generalnie, mamy do czynienia z naprawdę udanym numerem. Warto dziś sięgnąć po Fakt.

GAZETA WYBORCZA

Trzeci dzień z rzędu w ogólnopolskim wydaniu Gazety Wyborczej nie ma ani jednego materiału o piłce nożnej. W GW stołecznej jeden skromny i z zastanawiającym tytułem: „Co czeka Targówek?”. No więc co czeka? Nie, jednak nie… Jeśli kogoś interesuje los stołecznego trzecioligowca, tekst o nim znajdzie w dzisiejszej Wyborczej. My ruszamy do poważnych, nie aż tak lokalnych tematów.

Przy okazji – Rzeczpospolitą również sprawdzaliśmy. Piłkarskich tekstów brak.

SPORT

Sobotnia siatkarska okładka Sportu:

Charles Nwaogu piłkarzem Podbeskidzia. Wojciech Borecki mówi: – Jesienią strzeliliśmy zbyt mało bramek. Dlatego priorytetem są wzmocnienia w ataku. Nwaogu to pierwsze z nich, ale nie ostatnie. Wiemy, jak trudna czeka nas batalia o utrzymanie w Ekstraklasie, więc cały czas szukamy (…) W całym przedsięwzięciu pozyskania Nwaogu nie uczestniczył bezpośrednio trener Podbeskidzia Leszek Ojrzyński. Opiekun Górali Nowy Rok przywitał podczas wypoczynku w Egipcie, z którego wrócił wczoraj późnym wieczorem.

Poza tym, po raz 23432423 czytamy, że Prejuce Nakoulma ma wiele ofert z różnych kierunków i tym razem już na pewno opuści Polskę. „Sport” leci ostro, bo powołuje się w tym temacie na informacje… mediów z Burkina Faso. Rzekomo transfer „Prezesa” rozważają angielski Watford oraz włoskie Palermo.

Ogólnie, dużo dziś w Sporcie mniejszych tekstów o krajowej piłce.

– Mamy sporo ofert od menedżerów, jest wielu doświadczonych zawodników z nazwiskami, chętnych do gry w Ruchu za 5 tysięcy złotych brutto, bo wiedzą, że można się u nas pokazać. Jesteśmy idealnym miejscem do promocji – mówi Dariusz Smagorowicz, prezes chorzowian. Szczegółów brak.

Mamy też tekst dotyczący przyszłości śląskich klubów w 2014 roku. Infrastrukturalnie w 2014 roku niewiele się zmieni na korzyść. „Nowa Roosevelta” wciąż stoi pod znakiem zapytania. A finansowo? Będzie lepiej – uważa kolejny z byłych prezesów Górnika, فukasz Mazur. Dobrze poruszający się na rynkach finansowych prawnik w tym zdaniu zawarł jednak całą, charakterystyczną dla siebie, przekorę. – Będzie lepiej, bo to rok wyborczy. A przed wyborami w miejskich kasach zawsze znajdzie się trochę grosza, by dosypać klubom i zapewnić sobie sympatię kibiców. A jak jeszcze ten czy ów prezydent pokaże się na stadionie…

SUPER EXPRESS

W Super Expressie, podobnie jak w Fakcie i Przeglądzie Sportowym, mamy dzisiaj rozmowę z Henrykiem Kasperczakiem. Dużo słabszą pod względem treści, za to z całkiem pomysłowym tytułem.

Propozycja pana zaskoczyła czy przeczuwał pan, że ktoś może zadzwonić?
– Zaskoczyła mnie determinacja, z jaką działacze Mali starali się o mnie. Ich przedstawiciel przyleciał do mnie do Saint-Étienne i złożył konkretną ofertę. Miałem 24 godziny na jej przemyślenie. Innych kandydatów nie brakowało, między innymi Claude Le Roy, Philippe Troussier czy Manuel Amoros, a więc trenerzy bardzo znani w Afryce. Ale Malijczycy zdecydowanie wybrali mnie.

Na konferencji prasowej odważnie zapowiedział pan, że celem jest wygranie mistrzostw Afryki w 2015 roku. Mali ma aż tak wielki potencjał?
– To zupełnie inny zespół niż ten, który prowadziłem lata temu. Policzyłem, że mają ponad 50 piłkarzy w różnych zakątkach świata. Jest trzech starszych liderów z Keitą na czele. Teraz Seydou gra w Chinach, ale kilka ostatnich sezonów spędził w Barcelonie. Ma 34 lata, ale liczę, że wciąż może być liderem drużyny. Niedługo porozmawiam z nim, jak on to widzi. Ze starszyzny są też Adama Coulibaly z Auxerre i Cédric Kanté z Sochaux. Reszta jest dużo młodsza. A wracając do tego celuÂ… To działacze federacji taki mi wyznaczyli – żeby powalczyć o zwycięstwo w mistrzostwach Afryki, a ja przytaknąłem. Skoro na dwóch ostatnich imprezach Mali było trzecie, to teraz trzeba zaatakować finał.

Oprócz tego Super Express cały czas trzyma rękę na pulsie w kwestii rekonwalescencji Damiena Perquisa. W dzisiejszym wydaniu mamy nawet prześwietlenie szczęki Francuza.

Aby ostatecznie się wyleczyć, Perquis wybrał wyjazd do ośrodka Saint Raphael, który zdobywa coraz większą renomę wśród francuskich gwiazd sportu. Pobyt w tym miejscu zaliczyły takie gwiazdy jak Emmanuel Petit czy Patrick Vieira, niektórych swoich piłkarzy na rehabilitację przysyła tu też trener Arsenalu Arsene Wenger. Perquis ma duże zaufanie do tych specjalistów, bo ośrodek należy do tych samych właścicieli co klinika, w której leczył złamany łokieć. Wtedy walczył z czasem, ale zdążył na EURO 2012. Teraz też chce szybko wrócić do gry, bo ma już dość pecha, który prześladuje go niemal od początku pobytu w Betisie Sewilla. Trudno przewidzieć, kiedy to dokładnie nastąpi, ale wydaje się, że mniej więcej za miesiąc zobaczymy reprezentanta Polski znów na boisku. Jego pomoc Betisowi się przyda, bo klub rozpaczliwie broni się przed spadkiem z Primera Division. Po 18 kolejkach zajmuje ostatnie, dwudzieste miejsce, co kosztowało utratę pracy trenera Pepe Mela. Do bezpiecznej lokaty drużyna Perquisa traci pięć punktów.

Więcej piłkarskich materiałów nie znaleźliśmy.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Okładka dzisiejszego Przeglądu – dakarowa:

W środku na dwóch stronach mamy kontynuację tekstów z Faktu. Obszerniejsza wersja wywiadu z Kasperczakiem, Małecki w Pogoni oraz artykuł o nowej taktyce transferowej Legii. Z małej ramki na dole strony wynika natomiast, że Kamil Biliński kosztował Dinamo Bukareszt… 500 tysięcy euro.

Tutaj jeszcze kawałek Kasperczaka:

Miał pan już czas na rozmowę z kapitanem Seydou Keitą?
– Jeszcze nie. Były święta, Sylwester i Nowy Rok. Teraz pewnie nadarzy się okazja, żeby spokojnie z wszystkimi sobie porozmawiać.

W kadrze Barcelony jest wielki talent Adama Traore. Będzie go pan przekonywa do występów w reprezentacji Mali?
– To zawodnik, który już dostaje tam szansę gry w Barcy. Myślę, że nie tylko ja będę czynił starania, żeby ktoś taki grał w reprezentacyjnym zespole. Podobna sytuacja jest we Francji. Poza tym piłkarze, których widziałbym w kadrze Mali, występują w czołowym klubowym zespole Afryki TP Mazembe z DR Kongo. Tam też zamierzam się wybrać.

Pana plany na najbliższe dni i tygodnie?
– W tej chwili jestem we Francji, ale już w niedzielę lecę do Mali. Tam 8 stycznia drużyna narodowa, ale złożona tylko z zawodników z tamtejszej ligi, gra sparing z Marokiem. To przygotowanie do Mistrzostw Narodów Afryki, które 11 stycznia rozpoczynają się na boiskach RPA. Występują tam zawodnicy tylko z lokalnych lig. Lecę na ten turniej jako obserwator. Mali ma tam trudną grupę, bo rywalizuje z gospodarzami, Nigerią oraz Mozambikiem. Będę szukał kandydatów do gry.

Okazuje się, że reprezentant RPA Ricardo Nunes miał wczoraj podpisać kontrakt z Lechią, ale nagle dowiedział się, że wszystkie decyzje transferowe zostały wstrzymane do momentu przejęcia klubu przez nowego inwestora. Transfer siłą rzeczy stanął więc pod lekkim znakiem zapytania. Profeska:

Wszystko było w jak najlepszym porządku, dlatego zawodnik spokojnie czekał w jednym z hoteli, w towarzystwie swoich menedżerów, na spotkanie z zarządem Lechii w celu złożenia ostatecznych podpisów na dokumentach. Zdążył nawet udzielić nam wywiadu, w którym wyrażał spore nadzieje związane z grą w gdańskim klubie. W internecie rozglądał się nawet za mieszkaniem, pragnął występować w koszulce z numerem 77. Jednak przebieg wizyty piłkarza i jego przedstawicieli w siedzibie Lechii na PGE Arenie, wczesnym piątkowym popołudniem okazał się zupełnie inny od oczekiwanego. Zamiast kontraktu, na Nunesa i jego przedstawicieli czekała informacja, że zarząd został zobligowany do zawieszenia wszelkich rozmów transferowych do czasu przejęcia władzy w klubie przez nowy podmiot. Z jednej strony taka informacja związała włodarzom Lechii ręce, z drugiej wszystko wyszło wyjątkowo mało profesjonalnie.

Oprócz tego znajdujemy tekst o kontrowersjach wokół brazylijskiego mundialu w kraju, w którym kuleje wszystko – od infrastruktury stadionowej aż po bezpieczeństwo. Dziś również felieton Krzysztofa Stanowskiego pod tytułem „Szkolenie jest przereklamowane”. Oto jego fragment:

Trwa licencyjny i medialny terror: musisz szkolić młodzież. Przepisy przepisami, ale przede wszystkim telewizja i prasa są bezlitosne: musisz. Jak nie szkolisz, toś głąb. Jeśli masz klub piłkarski, musisz realizować nasze wymagania, a zatem chuchać i dmuchać na dzieciaki. Tylko taki prezes ma długofalową wizję, tylko taki jest godny szacunku, inny to sabotażysta albo dorobkiewicz. Cupiał wizji nie ma, Wojciechowski jej nie miał. Ale my – dziennikarze – będziemy każdemu przypominali: kto nie szkoli młodzieży, ten patrzy krótkofalowo, buduje biznes od złej strony i nie dba o polski futbol. A gdybym ja był właścicielem klubu, to bym się sto razy zastanowił, czy szkolić młodzież. I uważam, że nie ma nic złego w tym, gdy jakiś klub szkolenie młodzieży kompletnie odpuszcza…

Dzisiejsze dwa naczelne tematy w angielskiej prasie dotyczą Wayne’a Rooneya i Marka Clattenburga. Jeśli chodzi o tego pierwszego, to niejasna jest jego przyszłość, a my się tylko zastanawiamy, kiedy ta saga w końcu się skończy (patrząc, że mamy początek stycznia, to pewnie się rozkręca). Oliwy do ognia dolał David Moyes, który odmówił potwierdzenia informacji, że Rooney zostaje w MU. Sędzia Clattenburg znów robi zamieszanie wokół siebie i znów w ten sam sposób – tym razem obrazić miał Adama Lallanę z Southampton. Aha, Mirror Sport wciąż gra tematem symulantów z sympatycznym tytułem: „Każdy piłkarz oszukuje”.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

„Juve-Roma, czyli najlepsze co może być” – w ten sposób wita się z nami sobotnia La Gazzetta dello Sport. Dziennikarze wyliczyli, że po boisku będzie biegało 500 milionów euro. Prandelli trenera Romy, Rudiego Garcię nazywa cudotwórcą. Faworyt? Jego zdaniem, Juventus, choć nawet zwycięstwo gospodarzy nie będzie tutaj decydujące w walce o mistrzostwo. Selekcjoner Włochów został też zapytany o powrót Tottiego do kadry, ale odmówił odpowiedzi, bo… kiedy ostatnio się wypowiadał, przyniósł piłkarzowi pecha (kontuzja). Generalnie, sporo materiałów przed niedzielnym hitem Serie A. To, co znajdujemy natomiast na okładce francuskiego L’Equipe, to Puchar Francji. Dziś kolejna odsłona walki o to trofeum.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Hiszpańska Marca prezentuje nietypową okładkę z wielkimi napisami „Gooool!”, do tego wielkie trio: Costa – Ronaldo – Messi. Gazeta oczekuje właśnie takich okrzyków, a przede wszystkim miesiąca pełnego emocji: z ligą, pucharem i… Złotą Piłką. „Kibice proszą o Jese” – donosi AS, który przeprowadził ankietę, która pokazała, iż 81 proc. ludzi oczekuje go w pierwszym składzie Realu. Druga strona Hiszpanii informuje przede wszystkim o ponad 13 tysiącach kibiców na treningu Barcy i już otwierającym hat-tricku Messiego. Niezły początek.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Co ciekawego w Portugalii? A Bola pisze o sile światła w Lizbonie, czyli… Benfica powraca do gry z nową murawą. W Porto, jak informuje O Jogo, mamy natomiast zapewnione bezpieczeństwo w bramce i dłuższy kontrakt Heltona. Gościa, który między słupkami słynnych Smoków stoi już od kilku dobrych lat. Jest też oczywiście element nowej tradycji, czyli parę słów o Quaresmie – Paulo Fonseca, trener Porto, twierdzi, że ten transfer nie wiąże się właściwie z żadnym ryzykiem.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama