Pół roku temu Jakub Nowak – młody zawodnik Sandecji – pobił trenera Mirosława Hajdę. Sprawę szeroko opisywaliśmy (tutaj), zawodnik został zdyskwalifikowany przez Komisję Dyscyplinarną PZPN. Dzisiaj ze zdumieniem przeczytaliśmy mini-oświadczenie klubu, który poinformował, że „Jakub Nowak rozwiąże kontrakt z klubem za porozumieniem stron”.
Czy ktoś nam może wytłumaczyć, o jakim porozumieniu stron może być mowa w przypadku piłkarza, który uderzył własnego trenera? Jeśli to nie jest wystarczający powód do rozwiązania kontraktu dyscyplinarnie, to co nim jest? Musiałby chłopak poderżnąć Hajdzie gardło? Wsadzić nóż w żebra? Połamać kończyny? Rozwiązanie umów za porozumieniem stron jest praktykowane, gdy obie strony muszą iść na jakieś ustępstwa. A na jakie ustępstwa musi iść Sandecja? Jak w ogóle do tego doszło, że Nowak od tamtego zdarzenia był i przecież wciąż jeszcze jest – bo kontrakt ma dopiero rozwiązać – zawodnikiem tego klubu? Trudno o mocniejsze przewinienie niż to, którego się dopuścił.
Zdążyliśmy o tej sprawie właściwie zapomnieć, ale kiedy dowiedzieliśmy się, że dopiero dziś Nowak z Sandecji odchodzi, zaczerpnęliśmy trochę informacji. Okazało się, że gość w klubie został, bo… prezesom skoczyło ciśnienie na samą myśl o uciekającym potencjalnym zarobku. Nie po to go szkolili przez kilka lat i wydawali pieniądze na jego rozwój, żeby oddać go za darmo. On z nami rozwiąże umowę i zagra dla kogoś innego? O, takiego wała! Doszło więc do sytuacji, że na rozwiązanie kontraktu nalegał piłkarz, a pracodawca, którego pracownik pobił własnego przełożonego, pukał się w głowę: chyba żartujesz, chłopcze. I tak oto przez ostatnie pół roku Nowak nie pobierał wynagrodzenia, nie trenował też z zespołem, ale mógł korzystać z klubowych obiektów i wciąż miał ważny kontrakt.
Chłopak, który swego czasu z niezrozumiałych powodów pomyślał, że świat leży u jego stóp, dziś rozwiązuje umowę, a… w połowie sierpnia – po słabych wynikach – rozwiązał ją za porozumieniem stron trener Hajdo. Ktoś coś z tego rozumie?!
Ł»eby było jednak śmieszniej, Nowak staje na głowę, żeby się wybielić. W różnych wywiadach opowiadał, że historia została zmyślona i próbował robić z siebie ofiarę tego całego zajścia. Jeśli to nie wychodziło, to pokornie przepraszał. Dziś udzielił natomiast wypowiedzi, w której po raz kolejny przeprasza i podkreśla świetne zachowanie Sandecji, mimo że jeszcze przed chwilą wszystkich dookoła oskarżał. Z tego, co słyszeliśmy, już dawno temu wynajął armię prawników, którzy mu pomagają, na wszelkie spotkania jeździł z adwokatem i… próbuje wrócić do piłki. Podobno półtoraroczne zawieszenie (do końca 2014 roku) może zostać skrócone. Zanim ktokolwiek o tym w ogóle zdąży pomyśleć, mówimy głośne NIE dla takich ludzi jak Nowak.
Fot. sandecja.com.pl