Tekst czytelnika: Pomieszane etykietki

redakcja

Autor:redakcja

29 grudnia 2013, 10:53 • 5 min czytania

Pamiętacie chaplinowską przemowę z „Dyktatora”? Emocjonalna, robiąca wrażenie, rzucająca na kolana, lecz złożona z kompletnego pustosłowia. Przypomina mi to aurę jaką roztacza obecnie wokół siebie Bogusław Leśnodorski. Bardzo daleko mi do oskarżania prezesa o całkowite pustosłowie, w końcu jest najlepszym prezesem w polskiej Ekstraklasie od lat. Jednak czy w jego słowach nie ma więcej picu niż realiów? Może Legia wcale nie jest jeszcze tak świetnie ułożoną korporacją jak przyjęło się mówić? Niewątpliwie motywem do napisania tego tekstu było odbywające się od dawna rozdawanie etykietek ze stanowiskami bez żadnego pomysłu. Dopisywanie do nazwisk (często dobrych fachowców) jakiś nierzeczywistych dopisków.
To niedobrze, gdy księgowy zamieni się z piłkarzem

Tekst czytelnika: Pomieszane etykietki
Reklama

Każdy zdaje sobie sprawę, iż określenie jasnych i klarownych obowiązków to podstawa. Niestety w Legii wygląda to na typowy polski misz-masz. Zacznijmy od tego, który wzbudził ostatnio największą sensację: Henninga Berga. Nie chcę tu oceniać tego szkoleniowca, bo nie o tym jest ten tekst. Chciałbym się pochylić nad absurdalnymi argumentami „za” jego zatrudnieniem wygłaszanymi przez warszawskich decydentów. Jacek Mazurek mówił o Bergu „Ma duże osiągnięcia jako zawodnik i jesteśmy pewni, że wspólnie dokonamy dużego kroku naprzód.” – tylko co ma Berg-piłkarz do Berga-trenera? Jeśli jego kariera miała jakiekolwiek znaczenie to warto wspomnieć, że zwolniony Jan Urban też w piłkę grać potrafił. Tak samo jak Gullit, czy Matheus, bądź bliższy nam Jose Mari Bakero.

Ponoć innym plusem Norwega jest fakt, iż wprowadzał do swoich zespołów dużo młodych graczy dzięki czemu klub mógł zarabiać. Tu znów banalne pytanie – czy Legia szukała księgowego czy jednak trenera? Dość oczywistym jest, że szkoleniowiec powinien być świadomy finansów klubu, tylko czy za ten sektor nie odpowiada inna osoba? Czyż to nie w gestii dyrektora sportowego jest ograniczanie fantazji transferowych podwładnego? Oczywiście wprowadzanie młodych zawodników do składu jest pewną cechą, lecz czy kluczową?

Reklama

Wiele słów poświęcono również rzekomo znakomitej orientacji byłego obrońcy Man United na rynku skandynawskim. Rozumiem, więc iż Michał Ł»ewłakow szukał dodatkowego wsparcia w swoim zespole? Nie. W ten bzdurny sposób zachwalano nowego trenera. Nawet w największych klubach pewnych transferów dokonuje się na życzenie szkoleniowców, jednak czy słyszeliście kiedykolwiek by zatrudnienie Mourinho okraszano wstawką „warto wspomnieć, iż Jose znakomicie zna rynek portugalski co wydatnie nam pomoże”? Czy Real brał Ancelottiego, bo ten dobrze zna włoskich piłkarzy? Kompletne pomieszanie kompetencji.

Zadziwiająco mało mówi się o tym za co Berg ma być realnie odpowiedzialny. Nikt nie mówi jasno i wyraźnie, iż do tej pory Norweg ma na koncie same kompromitacje. Zaskakująco łatwo łapie się tłumaczenia samego zainteresowanego o pobycie w Blackburn, Lillestrom i Lyn. O ile można jakoś uwierzyć w karuzelę w Anglii tak dlaczego nikt nie dopytuje o norweską część kariery? Kiedyś trafnie wypowiedział się Janusz Wójcik (nawet jemu się to zdarza), że trener to nie księgowy i tylko nieudacznicy tłumaczą się „wprowadzaniem młodych”. Jeśli młodzi na dłuższą metę gwarantują żenujące wyniki to znaczy, iż są gówno warci i wprowadzać ich nie należy tylko czekać aż pojawią się wystarczająco dobrzy. Niestety w Polsce nie szanuje się stanowisk i mówi się o rzeczach szalenie nieistotnych. Być może Bergowi wyjdzie, a być może nie, jednak jego prezentacja miała w sobie więcej z bełkotu niż słusznej analizy.

Brak szacunku dla nazw

Porażającym trendem w polskiej piłce jest też zupełny brak poszanowania stanowiska dyrektora sportowego. Powinien on być przełożonym ludzi odpowiadających za poszczególne sektory funkcjonowania klubu (skauting, akademie etc.). Niestety ciężko na zewnątrz zauważyć by Jacek Mazurek szefował Michałowi Ł»ewłakowowi, a nie odwrotnie. Michał pojawia się na prezentacjach, na zawieraniu współpracy z klubami (jak z Zagłębiem Sosnowiec), zabiera głos na wiele spraw etc. Pytanie czy to wszystko należy do kompetencji szefa skautingu? Nie. Skoro prezes uznał, iż to były kapitan kadry jest wystarczająco dobry to w takim razie czemu przylepił bezwartościową plakietkę Mazurkowi?

Dlaczego człowieka, któremu wedle legijnych działaczy najlepiej wychodziła praca z młodzieżą zatrudniono na zupełnie nieadekwatnym stanowisku? W tym momencie pokazuje się pewne picerstwo Leśnodorskiego, który opowiada o korporacyjnej strukturze, a już na samym szczycie zestawia sobie konflikt interesów. Pokazuje kompletne nierozumienie prawidłowego funkcjonowania klubu, opowiada o rzekomo fachowych sprawach, a później pojawiają się pewne dopowiedzenia. Miał być profesjonalny dietetyk? Pojawił się były trener-znachor. Miała być poważna klinika? Pojawia się głos o prowizorce.

Roli dyrektora sportowego absolutnie należy się osobny artykuł, jednak na pierwszy rzut oka widać, iż Jacek Mazurek nie jest odpowiednią osobą na odpowiednim miejscu. Najwyraźniej nie jest kimś kto mógłby być odpowiedzialnym za wielotorowy rozwój klubu. Niestety praktycznie nikt w Polsce nie zdaje sobie sprawy z tego jak odpowiedzialne jest to stanowisko (z najjaskrawszym przykładem „Sety” z Wronek).

Długofalowa koncepcja faulująca jak chorągiewka

Brak profesjonalizmu widać również przy notorycznie zmienianych koncepcjach wyszukiwania graczy. Jednego dnia Legia ma się skupić na Cyprze i Portugalii, by następnego dnia wszystko zmieniło się o 180 stopni ku Skandynawii poprzez Wielką Brytanię.

Dodatkowo właśnie w tym obszarze idealnie widać jak wspomniany wcześniej konflikt interesów oddziałuje na klub. Czy szef skautingu powinien proklamować współpracę z Zagłębiem Sosnowiec, czy być na jakimś meczu? Czy powinien oglądać z trybun spotkania swojego klubu, czy może jednak być w zupełnie innym miejscu? Rozumiem, iż może był jakiś plan filtracji polskich rozgrywek, ale czy Legia planuje wzmocnienia z Trabzonu bądź Rzymu? Ł»ewłakow zachowuje się jakby był dyrektorem sportowym, niestety przypięta mu została zupełnie inna etykietka na czym cierpi jego obszar.

Zaskakująca pozostaje też koncepcja skautingowa jaką przyjął. Czy mistrza Polski stać na zatrudnianie poszukiwaczy za pensję prawie zawodnicze? Czy na pewno tylko byli zawodnicy i to raczej z tych mających poczucie własnej wartości nadają się do znajdowania piłkarzy? A może to jedynie ukłon klubu w ich stronę?

„Macie bowiem wiedzieć, że są dwa sposoby walczenia… trzeba
być lisem i lwem”

Na bycie lwem europejskich salonów Legii zdecydowanie nie stać. Może czas by wybrać lisią strategię? Bez zbędnej grzywy, bez pokazowych ryków.

Fot.FotoPyk

Najnowsze

Anglia

Simons i Romero, czyli „Głupi i Głupszy”. Liverpool górą w hicie

Maciej Piętak
0
Simons i Romero, czyli „Głupi i Głupszy”. Liverpool górą w hicie
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama