Od „nowego Baresiego” po wiecznego rezerwowego. Rok 2013 z perspektywy Bartosza Salamona

redakcja

Autor:redakcja

29 grudnia 2013, 16:14 • 7 min czytania

Gdy ktoś rok temu pytał nas o Bartosza Salamona, ufając sygnałom z zagranicy, odpowiadaliśmy – chłopak z potencjałem. Włoscy dziennikarze mówiąc o nim po prostu się rozpływali. Przy każdej okazji wspominali, że oprócz talentu ma niespotykane pokłady szarych komórek, które pomogą zajść mu na sam szczyt. Dziś młody Polak to piłkarz-enigma. Ostatni ligowy mecz zagrał jedenaście miesięcy temu. Jedna zła decyzja, druga zła decyzja. W międzyczasie jeszcze kontuzje, ale dziś chyba nawet sam Salamon przyzna, że coś poszło nie tak.
Piłkarza, który w wieku zaledwie 22 lat nie gra w swoim klubie od blisko roku, nie da się traktować poważnie. Kiedy trafiał do Milanu, nie liczył na pierwszy plac, ale sądził, że uda mu się chociaż zadebiutować. Sampdoria miała być z kolei poligonem. Miejscem na udowodnienie, że Milan, płacąc za niego sporą kasę, nie popełnił błędu. Mamy półmetek sezonu, a Salamon krąży pomiędzy ławką, a trybunami. Kilka niezłych spotkań rozegrał nawet Paweł Wszołek, wobec do którego oczekiwania były nieporównywalnie mniejsze. On dał radę, a ten, za którego jedenaście miesięcy temu Zenit St. Petersburg oferował 6 milionów euro, jeszcze ani razu nie wybiegł na boisko. Przyjrzyjmy się Salamonowi w przekroju całego roku.

Od „nowego Baresiego” po wiecznego rezerwowego. Rok 2013 z perspektywy Bartosza Salamona
Reklama

22 stycznia 2013 r. Pożegnalny, ligowy mecz w barwach Brescii, który okazał się jednocześnie ostatnim w tym roku. Klub Salamona przegrywa z Varese 2:3, ale on myślami jest już w klubie znacznie silniejszym. Okno transferowe zamyka się za kilka dni. Narasta medialny tumult. Najgłośniej mówi się o Milanie, chociaż oficjalne oferty napływają także z Anglii, Niemiec i Rosji.

– Moim zdaniem, ten chłopak jest warty przynajmniej 8 milionów euro. Czy porównywanie go z Baresim to przesada? Nie, nie wydaje mi się. Salamon, ze swoim potencjałem, jest w stanie osiągnąć ten poziom. To jakby jego nowocześniejsza wersja – mówi prezes Brescii, Luigi Corioni.

Reklama

30 stycznia 2013 r. Przez włoskie media jak błyskawica przelatuje zaskakująca informacja. „Fatalne wieści dla Milanu” – piszą dziennikarze portalu Tuttomercatoweb. Salamon wykiwał Rossonerich i dogadał się z Zenitem St. Petersburg. Kwota odstępnego? 6 milionów euro. Do dogadania miały zostać ostatnie szczegóły. Ku uldze mediolańskich kibiców, wyjazd na wschód spalił na panewce.

31 stycznia 2013 r. Mamy pierwszego Polaka w Milanie. Niech będzie, że drugiego, po Michale Miśkiewiczu, ale pierwszego, który będzie grał. Tak przynajmniej wtedy przypuszczaliśmy. Wszystkie strony wydają się być dumne i wyjątkowo zadowolone. Kibice zastanawiają się czy lepiej będzie ustawiać go na środku obrony, czy na pozycji defensywnego pomocnika. Tamtejsze media nazywają go „nowym Ambrosinim”. – Myślę, że czeka go świetlana przyszłość jako defensora. Świetnie gra nogami i jest bardzo szybki – komentuje trener Milanu, Massimiliano Allegri.

– Kontrakt podpisałem w sali pełnej trofeów. Rozglądałem się we wszystkie strony i nie mogłem się napatrzeć. Niesamowite wrażenie. Adriano Galliani wskazał na puchary i powiedział, żebym na nie popatrzył i zdał sobie sprawę gdzie jestem. Odpowiedziałem mu z uśmiechem: „Najważniejsze będą te, które zdobędziecie ze mną” – mówił w wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego”.

8 lutego 2013 r. Oficjalna prezentacja jako piłkarza Milanu. Ogromne zainteresowanie mediów, masa udzielonych wywiadów. – Raiola powiedział mi, że to okazja mojego życia. Jestem w klubie marzeń i nie mogę jej zmarnować. Trzy lata temu oglądałem mecz Milan – Napoli na San Siro i już wtedy pomyślałem, że cudownie byłoby kiedyś móc tu zagrać. Teraz moim marzeniem jest debiut w barwach Rossonerich. Muszę wykorzystać każdą szansę, jaką da mi trener – mówił.

24 lutego 2013 r. Radzi sobie z kontuzją kostki, której nabawił się zaraz po przyjeździe do Mediolanu i po raz pierwszy siada na ławce w derbowym meczu z Interem. Spotkanie kończy się remisem. Później rezerwowym był jeszcze sześciokrotnie.

2 marca 2013 r. Pytany o wzmocnienia składu Adriano Galliani, odpowiada: – Zanim wydamy pieniądze na nowego obrońcę, wypróbujemy Salamona. Wszyscy mówią, że to świetny chłopak, a i my głęboko wierzymy w jego talent.

19 marca 2013 r. Milan zainwestował we mnie spore pieniądze, podpisał ze mną pięcioletni kontrakt i jestem przekonany, że nie zrobił tego przez przypadek. Figuruję w ich planach na przyszłość. To, czy zacznę grać za tydzień, miesiąc czy dwa miesiące, nie zmieni mojej pozycji. We Włoszech nauczyłem się, że cierpliwość i metoda małych kroczków są kluczami do sukcesu. Nie jestem głupi i widzę, że szanse na występy mam raczej niewielkie. W przyszłym sezonie na pewno będzie ich więcej – mówi w wywiadzie dla „Orange Sport”.

26 marca 2013 r. Salamon debiutuje w reprezentacji przeciwko San Marino. Wygrywamy 5:0, choć – jak pamiętamy – jest to występ daleki od doskonałości. Polak wysyła wyraźny sygnał sztabowi Milanu.

– Pokazałem, że potrafię być przydatny mojej reprezentacji, ale rozumiem też, że muszę zacząć regularnie występować w klubie. Teraz wracam do Mediolanu i oczekuję swojego debiutu także tam. Mam nadzieję, że ktoś ze sztabu oglądał mnie przeciwko San Marino.

4 kwietnia 2013 r. Sprawę z tego, że Salamon w Milanie został totalnie zepchnięty na boczny tor i nie ma najmniejszych szans na grę, podchwytują włoskie media. Dziennikarze „Tuttosport” wieszczą, że w swojej drużynie bardzo chętnie widziałby go trener Torino, Giampiero Ventura. W perspektywie jest utworzenie się w Granacie polskiego duetu stoperów Salamon-Glik.

11 maja 2013 r. Salamon podpisuje kontrakt z Sampdorią. W odwrotnym kierunku, podobnie na zasadzie współwłasności, wędruje Andrea Poli. – Nie mogę doczekać się gry na Marassi. Chcę poczuć atmosferę derbów Genui. Jestem bardzo rozentuzjazmowany. Milan? To było pozytywne doświadczenie. Teraz przyszedłem do innego wielkiego klubu – mówił zaraz po transferze.

24 sierpnia 2013 r. Pierwsza kolejka Serie A. Sampdoria podejmuje Juventus, a Salamon ogląda mecz z ławki. Później siada na niej jeszcze pięć razy, ani na moment nie wchodząc na boisko.

9 października 2013 r. Na zgrupowaniu reprezentacji Polski przed meczami z Ukrainą i Anglią, Salamon doznaje kontuzji kostki. Tej samej, którą uszkodził aklimatyzując się w Milanie. Lekarze przewidują przynajmniej kilkutygodniową przerwę w treningach.

6 grudnia 2013 r. Polak wraca do regularnych zajęć ze swoim zespołem. W międzyczasie Sampdoria zmienia trenera – Delio Rossiego zastępuje Sinisa Mihajlović, który zapowiada, że ma zamiar znacząco uszczuplić kadrę. Salamon jest gotów do gry, ale u nowego szkoleniowca nie łapie się już nawet na ławkę rezerwowych.

29 grudnia 2013 r. Od jego transferu do Serie A mija już prawie jedenaście miesięcy. Nie zadebiutował w Milanie, nie powąchał też trawy w Genui. – Muszę trenować i wysyłać pozytywne sygnały trenerowi. On rozważy na której pozycji może dać mi szansę. Wiem, że żeby osiągnąć to, co się zamierzyło, trzeba ciężko trenować i właśnie to będę robił. Wróciłem po poważnej kontuzji i ostatnie dwa miesiące były dla mnie bardzo trudne. Moja przyszłość? Dzisiejszy trening. Przyszłość konstruuje się dzień po dniu. Ja dam z siebie wszystko na treningach, żeby dostać szansę w Sampdorii. Co z tego wyjdzie? Zobaczymy – mówi na łamach dziennika „Il Secolo XIX”.

Sprawdźmy z którymi zawodnikami Salamon przegrywał rywalizację w obydwu włoskich klubach. Bierzemy pod uwagę tylko środkowych obrońców, bo w przypadku uwzględnienia pomocników, moglibyśmy nie zdążyć do sylwestra. Po kolei.

Cristian Zapata – wypożyczony wówczas do Milanu Kolumbijczyk przebojem wdarł się do podstawowej jedenastki. Po sezonie, za 6 milionów euro, przyklepano jego transfer definitywny.

Philippe Mexès – tego pana nie trzeba chyba nikomu przedstawiać.

Christian Zaccardo – on również został sprowadzony jako rezerwowy i generalnie przesiadywał na ławce rezerwowych, ale przynajmniej zdążył zadebiutować.

Daniele Bonera – wiecznie napiętnowany, jako obrońca zwyczajnie przeciętny, ale w Milanie, przez wiele lat gry, zdążył zapracować sobie na pewną markę.

Mario Yepes – z założenia to właśnie na jego zastępstwo Salamon trafił do Mediolanu. Nie był pierwszym wyborem, ale swoje jeszcze zagrał.

Angelo Palombo – można powiedzieć, że legenda Sampdorii. W klubie, z roczną przerwą, od 2002 roku. Facet nie do ruszenia.

Daniele Gastaldello – kapitan La Samp. W klubie od sześciu lat, ociera się o reprezentację Włoch. Kolejny z tych nie do przepchnięcia.

Shkodran Mustafi – człowiek bez oszałamiającego nazwiska, wziął się praktycznie znikąd. Zaliczył bardzo dobrą końcówkę poprzedniego sezonu, a w bieżącym to od niego obydwaj trenerzy ustalają zestawienie defensywy Sampdorii. Rok młodszy od Salamona, młodzieżowy reprezentant Niemiec.

Vasco Regini – do niedawna młodzieżowy reprezentant Włoch. Częściej ustawiany na boku, niż środku defensywy, ale jako stoper też zaliczył w tym sezonie kilka spotkań.

Dziewięć mniej lub bardziej znanych nazwisk. Dziewięciu piłkarzy, których w ciągu zaledwie niecałego roku trenerzy cenili wyżej niż Salamona. Rozumiemy w przypadku Mexesa. Szanujemy casusy Palombo i Gastaldello, ale choćby Mustafi czy Regini to ludzie bez nazwisk. Zaczynali mniej-więcej z tego samego pułapu i okazali się lepsi. To już nawet nie ostrzegawcza lampka, a rozpaczliwie wyjąca syrena. Syrena, która przede wszystkim powinna mocno dać do myślenia samemu Salamonowi…

Najnowsze

Anglia

Simons i Romero, czyli „Głupi i Głupszy”. Liverpool górą w hicie

Maciej Piętak
0
Simons i Romero, czyli „Głupi i Głupszy”. Liverpool górą w hicie
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama