Nie pomogą ładne uśmiechy, nie pomogą wierszyki, ani obietnice, że „to już ostatni raz”. Rok 2013 powoli dobiega końca i jest to odpowiedni moment, by niektórych ludzi za minione dwanaście miesięcy rozliczyć. Przede wszystkim tych, którzy w polskiej piłce mocno namieszali i nabroili. W rolę świętego Mikołaja specjalnie dla Weszło wciela się Jan Tomaszewski, który w swoim worku ma tylko rózgi. Jednym zostaną one rozdane, drudzy – usłyszą tylko upomnienia.
Jaki był to rok dla polskiej piłki? Kiepski, tak jak i właściwie każdy inny. Zanim jednak zacznę wręczać rózgi, chcę powiedzieć o pewnych pozytywach. A konkretnie, dwóch. Przede wszystkim przestano na stadionach śpiewać słynne hasła, co zrobić z PZPN i jest to zasługa Bońka i jego drużyny. Gratuluję im, bo ci ludzie zaczęli działać transparentnie i… mówić ludzkim głosem. Przez ten rok czasu zrobili więcej, niż ich poprzednicy przez kilkanaście lat: reforma ligi (do niej jeszcze wrócę), rozgrywki juniorów, wiele osób w strukturach UEFA, finał Ligi Europejskiej. Nikt chyba nie ma wątpliwości, czyja to zasługa, a ja namawiam tylko Zbyszka, by wszedł do Komitetu Stałego UEFA, gdzie wszystko się odbywa i rozgrywa. Pozytywem, choć tylko do pewnego momentu, była też Legia. Urban przez ponad pół roku miał 19 piłkarzy gotowych do gry i wszyscy spełniali oczekiwania, aż w końcu coś pękło. Ale Legia to na dziś nasza jedyna – choć chciałbym się mylić – drużyna, która może dostać się do Ligi Mistrzów. Organizacyjnie jest to klub na europejskie salony.
A teraz część już znacznie mniej optymistyczna i radosna. Lista tych, którzy należałoby ukarać, jest całkiem długa. Dlatego rózgi wręczam:
Waldemarowi Fornalikowi. Za mecz z Ukrainą w Warszawie i końcówkę eliminacji.
Broni go tylko jedno – wszedł na spaloną ziemię i wypił piwo, które nawarzył mu Smuda. Wydawało się, że po początku eliminacji Waldek coś złapał, postawił na kilka nowych twarzy, a Anglicy od dawien dawna byli od nas gorsi. Mecz na Basenie Narodowym jednak go odmienił. Na poważny egzamin z Urugwajem, kiedy wiadomo było, że z Ukrainą nie będzie mógł zagrać Polanski, wystawił właśnie Polanskiego. Po co? Bo on chciał wygrać. I ja wtedy powiedziałem: „Waldek, chcesz mieć ciastko czy zjeść ciastko?”. Tamten mecz miał dać pewne odpowiedzi, a nie dał żadnej. Z Ukrainą brakowało więc Polanskiego, wracał kapitan Błaszczykowski, ale zamiast dwóch zmian w składzie było sześć, z wymienioną całą lewą stroną. A w jaki sposób traciliśmy wtedy gole, przypominał już nie będę. Tamto spotkanie było kluczowe – wystarczyło z Ukrainą wygrać, by ją utopić.
Końcówka eliminacji to było ciągłe opowiadanie o szansach. Cóż, ja też mam lepsze warunki niż Tyson, ale on by mi w pierwszej minucie łeb urwał. Trzeba mierzyć siły na zamiary. Mówiłem, żeby Waldek postawił na chłopaków z przyszłością, jak Klich czy Zieliński, ale on wolał zakurzonych reprezentantów. Skoro na Ukrainę powołał Lewandowskiego, to dlaczego nie wziął mnie na Wembley? A ten Lewandowski nie dość, że wyszedł na Ukrainę, to jeszcze na Anglię, kiedy było kompletnie pozamiatane. Jeśli ktoś twierdzi, że wspomniana dwójka, wychodząc na Wembley od początku, miałaby pełne gacie, odpowiadam: i dobrze, prędzej czy później muszą je mieć. I to był odpowiedni moment.
Adamowi Nawałce. Za opowiadanie głupot o priorytetach i promowanie swoich.
Zaczął z lepszego położenia, bo z niezłym fundamentem, jaki stworzył Fornalik i sporą ilością czasu. Czasu, który miał być przeznaczony na zgrywanie zespołu, a poszedł na marne. Po pierwsze, wcale nie powołano samych najlepszych piłkarzy i nikt tam się nie zgrywał. Powołano natomiast wielu ligowców, choć teraz i tak oni jadą na zimowe wakacje, w dodatku pod nazwą reprezentacji Polski. Ale jaka to będzie reprezentacja? Naprawdę chcecie oglądać taką drużynę narodową? Zacznijmy szanować koszulkę z białym orłem, a przestańmy nabijać liczniki. Fornalik i Smuda wytworzyli już wystarczającą liczbę ludzi, którzy rozegrali w kadrze dwa mecze: pierwszy i ostatni. Po drugie, Nawałka zaczął opowiadać – czego nie mogę mu wybaczyć – że priorytet ma kadra młodzieżowa. Szczerze? Gówno mnie interesują wyniki innych reprezentacji. Interesuje mnie liczba piłkarzy, która trafi z nich do pierwszej drużyny. Jeśli więc selekcjoner widzi tam sześciu zawodników, to sześciu zabiera. Wayne Rooney zadebiutował w pierwszej reprezentacji, mając 17 lat, a gdyby ktoś wtedy powiedział „Przecież on ma ważny mecz w juniorach”, toby go powiesili. Wszyscy polscy trenerzy pracują na wynik Nawałki.
I jeszcze jedna rzecz, która mnie boli. Adam na dzień dobry powołał trzech piłkarzy Górnika i wstawił ich do składu. Tym samym zraził do siebie wielu ludzi, bo zaczął od promowania swoich piłkarzy. Nie wolno tak robić. Sam od razu rzucił sobie kłodę pod nogi.
Arturowi Borucowi. Za myślenie, że jest Cruyffem.
Bramkarz jest jak matka – można mieć ją tylko jedną. W reprezentacji Polski od pewnego czasu nie mamy jasnego numeru 1, ale myślę, że Artur z walki o tę bluzę właśnie się wyeliminował. Wpuścić takiego gola, jak z Irlandią? Piłka podskoczyła, zdarza się. Wpuścić takiego gola, jak ze Stoke? Piłka po wybiciu bramkarza zmieniła tor lotu, zachowała się inaczej, zdarza się. Takie błędy można wybaczyć. Nie można natomiast wybaczyć kiwania się z przeciwnikiem, na co Boruc się zdecydował. On nie ma prawa robić czegoś takiego, nawet jak myśli, że jest Cruyffem. Zostanie to w pamięci kibiców i polskich, i angielskich, a może też Nawałki. Bo Adam musi wybrać, kto jest pierwszym bramkarzem. Przykładowy Szczęsny ma rywalizować z przeciwnikiem na boisku, a nie na treningu ze swoim kolegą.
Ludovicowi Obraniakowi. Za stawianie chorych warunków.
Miał pełne prawo czuć się urażony, bo ja nawet dopytywałem, dlaczego na Ukrainę Majewski, a nie on. Miał też prawo zrezygnować z gry w reprezentacji Polski. Nie miał natomiast prawa powiedzieć: „Zawieszam grę w kadrze, dopóki prowadził ją będzie Fornalik”. Co to oznacza? Czy to jest szantaż? Ł»e albo selekcjoner, albo ja? Obraniak zaczął się żalić, że usiadł na ławce i porzucił chwilowo kadrę, stawiając chore warunki. Co będzie następnym razem, gdy znów usiądzie?
Ekstraklasie i Zbigniewowi Bońkowi. Za reformę ligi.
Reforma Ekstraklasy jest nam potrzebna jak rybie woda. Nie może być tak, że piłkarz rozgrywa w roku 31 meczów: 30 w lidze z krótką przygodą w Pucharze Polski. To jest skandal. On, żeby być w gazie, musi rozegrać około 60 spotkań. Poza tym, jestem przeciwny spółkowaniu. Nie możemy rozgrywać trzydziestu meczów o półtora punktu i siedem o trzy. Nie ma to nic wspólnego z Fair Play, podobnie jak układ, że jeden zespół gra cztery mecze u siebie, drugi – cztery na wyjeździe. Ludzie, co wy kombinujecie? Zróbcie mecze rewanżowe, będzie sprawiedliwiej. I przede wszystkim w terminarzu będą 44 kolejki. Nikt mnie nie przekona, że nie jesteśmy w stanie tego zorganizować. Tym bardziej, że my nie organizujemy żadnego pucharu ligi, jak Anglicy, Hiszpanie czy Francuzi.
Władzom Wrocławia. Za niszczenie atmosfery w Śląsku.
Wielu, w tym ja, uważało, że Śląsk będzie drugą siłą w kraju. Tym bardziej po tym, co pokazał w europejskich pucharach. Nie może być jednak tak, że klub dopiero co zapłacił premie za mistrzostwo Polski, a wciąż zalega z wypłatami. Piłkarze to pracownicy klubu, oni z kopania piłki żywią rodziny. Jak są problemy finansowe, odbija się to na atmosferze w szatni, czyli – tu mamy reakcję wiązaną – też na postawie na boisku. Miejsce Śląska w drugiej ósemce świadczy o degrengoladzie. Oni nawet jak słabo grają, powinni być w górnej części tabeli.
Władzom Poznania. Za stworzenie pastwiska.
Czy władze Poznania wreszcie wpadną na pomysł, by coś z tym pastwiskiem, zwanym boiskiem, zrobić? Podpowiadam rozwiązanie i nic za to nie chcę: zwróćcie się do PZPN i do UEFA, by na wzór Moskwy Lech rozgrywał mecze na sztucznej murawie. Można? Można, oni w Moskwie na takim boisku organizowali mecze Ligi Mistrzów. Poznań co chwilę wymienia murawy i co chwilę ma ten sam problem. Reprezentacja tam się męczyła, męczy się też Lech, który ma gorsze warunki niż pasące się na łąkach krowy. Albo przystosujmy stadion do cywilizowanych standardów, albo go zburzmy.
Zagłębiu Lubin. Za brak szacunku dla pieniądza.
Mówiłem to już wielokrotnie: skarb państwa nie może być właścicielem klubu. Podobno jak nie ma sukcesów, to znaczy, że nie ma pieniędzy, ale w Lubinie pieniądze przecież są. W każdej spółce zwraca się uwagę na każdy grosz, Manchester United dwa razy ogląda jednego funta, tylko Zagłębie nie szanuje kasy. Liczę, że odpowiedni ludzie szybko się obudzą i zrobią tam w końcu porządek.
Kibicom Lecha i Legii. Za działanie na własną szkodę.
Wstyd mi było, kiedy kilkunastu poznańskich chamów wywiesiło transparent „Litewski chamie, klęknij przed polskim panem”. To się nigdy nie powinno zdarzyć. Najbardziej winię organizatora, który powiedział, że nie wie, jak oni to wnieśli na stadion. A jak mogli wnieść kilkudziesięciokilogramowy transparent? W butonierkach? Do kibiców Legii, widząc choćby zamieszki w Rzymie, mam natomiast pytanie: czy wy naprawdę jesteście dwunastym zawodnikiem ukochanej drużyny czy dwunastym przeciwnika? Ile to już pieniędzy na kary wydawał za was klub? Przecież to starczyłoby na dobrego napastnika. Zastanawiam się, kiedy oni zrozumieją, że działają na swoją szkodę.
Kibicom reprezentacji Polski. Za zachowanie we Wrocławiu i na Wembley.
Nie wolno w meczu reprezentacji, a zwłaszcza w debiucie nowego selekcjonera, tak się zachowywać. Spotkanie trwa do 90. minuty i do tego czasu trzeba być z tym zespołem. Po meczu możemy wieszać na nich psy, w porządku, ale dopiero po meczu. Może Mateusz Klich nie przedstawił swojej opinii w najlepszy sposób, ale zgadzam się, że Wrocław kibicowsko nie zdał egzaminu. Dlatego wszystkie mecze kadry niech będą rozgrywane na Stadionie Narodowym.
Na Wembley siedziałem natomiast w loży VIP. Powiem nieskromnie, byłem tam rozpoznawalny. W trakcie meczu przepiękna oprawa, flagi Anglii i Polski, 20 tysięcy naszych przekrzykujących 65 tysięcy Anglików. Serce mi się krajało. Siedzieliśmy w dwieście osób, a mi było przykro i wstyd za kilkunastu debili, przestępców stadionowych, którzy odpalili race. Anglicy pukali się w czoła, dopytując „Czy to wieś tańczy i śpiewa?”. Jak można tak psuć opinię Polsce? Ci idioci nas skompromitowali.
Jeśli chodzi o rózgi, to by było na tyle. Dla niektórych mam jednak ostrzeżenia. Ich „wyczyny” nie były wystarczająco dotkliwe, by dostać karę, ale na pewno zostały w mojej pamięci. Upomnienia wręczam:
Robertowi Lewandowskiemu. Za uciszanie kibiców.
Roberta zawsze będę bronił, bo trudno go rozliczać z nieskuteczności, skoro nie ma sytuacji. Gdyby zawiązać bramkarzowi Borussii oczy i kazać biegać pozostałej dziesiątce, to on wskazałby, kto gdzie się znajduje. U nas tego nie wiadomo. Jeśli Piszczek z Błaszczykowskim nie zrobią akcji, to my leżymy, i wszyscy o tym wiedzą. Robert ma prawo czuć się pokrzywdzony, bo sam nie wie, kto mu te piłki powinien dogrywać. Rozumiem, że nie wytrzymał, pokazując taki gest kibicom. Wystarczyło wyjść do dziennikarzy i powiedzieć, co jest grane. Takie demonstrowanie niezadowolenia było niepotrzebne.
Jakubowi Błaszczykowskiemu. Za zbyt grzeczny charakter.
To nasz najlepszy piłkarz w ostatnich latach, ale nie pasuje na kapitana. Nie ma cech przywódczych. Jest zbyt uległy, zbyt kompromisowy. Kapitan powinien być jak rodzic – czasami kiedy matka przytuli i czasami kiedy ojciec przypieprzy pasem. U Kuby tego nie widzę. On daje przykład, jak się powinno walczyć na boisku, ale to za mało. Ja bym widział go jako zastępcę kapitana.
Legii Warszawa. Za okres „po Steaule” i przygotowanie fizyczne.
Do meczu ze Steauą wyglądało to dobrze, ale potem coś się spieprzyło. Kierownictwo Legii natychmiast powinno zastanowić się – niezależnie od zwolnienia Urbana – gdzie został popełniony błąd. Moim zdaniem, albo w przygotowaniu fizycznym, albo w diecie. Jeśli prawdą jest, że Kuba Kosecki schudł przez miesiąc sześć kilogramów, to nie wiem, co powiedzieć. Pamiętam też, że przed jednym z meczów w trakcie rozgrzewki sam kontuzjował się Wawrzyniak. Moim zdaniem, oni nie wytrzymywali tempa. Ł»e coś jest nie tak, pokazało również spotkanie w Rzymie, kiedy Włosi biegali a nasi człapali. Rewanż natomiast udowodnił, że nasi umieją grać, ale nie umieją biegać. Wnioski muszą zostać z tego wyciągnięte.
Wysłuchał PIOTR TOMASIK