Gdyby ktoś miał w kieszeni trzy złote, a w głowie dylemat: „gdzie tym razem poczytać o piłce? Mogę kupić tylko jedną gazetę”, dziś, wyjątkowo, nie mielibyśmy najmniejszego problemu, żeby doradzić. Tylko Przegląd Sportowy i jego piątkowy dodatek. Choćby dla samego wywiadu z Wahanem Geworgianem, który znów się otworzył i na dwóch stronach „namalował” druzgocący momentami obrazek z życia hazardzisty – piłkarza. Choć chwilami jest zabawnie: – Największy problem mieli z Chińczykami. Pożyczali jednego, potem nie byli w stanie go rozpoznać, bo wszyscy tacy sami. Szukaj igły w stogu siana – mówi o „ludziach z miasta”.
FAKT
Sporo sportu w dzisiejszym wydaniu Faktu, w tym cztery strony piłkarskie – od A do Z. „Kto zagra w grupie śmierci?” to oczywiście tekst o losowaniu grup mundialu w Brazylii oraz o tym, że Włosi i Holendrzy są wściekli na decyzje FIFA. Dlaczego? Cytujemy fragment: Obydwie reprezentacje znalazły się w czwartym koszyku. Pierwszy tworzą gospodarz turnieju, Brazylia, i siedem najwyżej rozstawionych drużyn w październikowym rankingu FIFA. Pozostałe koszyki zostały stworzone w oparciu o podział geograficzny. Gdzie jest haczyk? W jednej grupie MŚ mogą się znaleźć maksymalnie dwie reprezentacje z Europy i po jednej z innych kontynentów. Dlatego podczas wstępnego losowania jedna z drużyn z czwartego koszyka (Europa) trafi do drugiego (Afryka i Ameryka Płd.), po czym znajdzie się w grupie z jednym z zespołów Ameryki Płd. rozstawionych w pierwszym koszyku (Brazylia, Argentyna, Kolumbia, Urugwaj).
O losowaniu wypowiada się też Ottmar Hitzfeld, selekcjoner reprezentacji Szwajcarii. W papierowym wydaniu, jak zwykle, okrojona wersja całej rozmowy. Więcej w Sporcie i Przeglądzie Sportowym.
Prowadzona przez pana Szwajcaria znalazła się w koszyku numer 1 z największymi potęgami. Wielu krytykowało taką decyzję FIFA, a jaka jest pana opinia?
– Nie chciałbym się nad tym rozwodzić. Za kryteria podziału poszczególnych drużyn odpowiada FIFA. W rankingu światowej federacji reprezentacja Szwajcarii jest na bardzo wysokiej pozycji, stąd nasze miejsce z najlepszymi, co może nas tylko bardzo cieszyć. To też bardzo cenne dla postrzegania Szwajcarskiego Związku Piłki Nożnej.
Czego piłkarscy fani mogą oczekiwać w przyszłorocznym mundialu od jedenastki Szwajcarii?
– Naszym podstawowym celem jest awans z grupy do fazy pucharowej turnieju. Kiedy to się uda, to będziemy mieli świadomość tego, że gramy nie po to, by trochę później wrócić do domu. Moja odpowiedź: nie mówmy o tym, jaka jest nasza granica możliwości. Pozwólcie wierzyć, że wszystko jest możliwe.
Co dalej? Bandyci atakują piłkarzy, a więc jesteśmy w Lubinie. – Straty Gliwy nie są duże (wstępnie oszacowano uszkodzenia auta na 1,5 tys. złotych), a Jeż, według policji, ma tylko „ogólne potłuczenia”, ale w klubie i tak są wstrząśnięci. – Jak my teraz mamy przekonywać piłkarzy, żeby do nas przyszli? – pytają załamani pracownicy Zagłębia (…) Wczoraj podczas treningu rezerw grupa osiłków groziła też Denissowi Rakelsowi, odsuniętemu dyscyplinarnie od pierwszej drużyny. Ludzie z rezerw na chwilę odwrócili ich uwagę i Łotysz zdążył wziąć nogi za pas. Klub i tak chciałby rozwiązać z nim kontrakt, bo z młodzieżowej kadry swojego kraju wyleciał za nadużywanie alkoholu. Nie znaczy to jednak, że może być tak traktowany…
Fakt przekonuje również, że Garguła i Brożek to duet siejący strach w Ekstraklasie, o którym mogą pomarzyć inni trenerzy. W sumie strzelili w tym sezonie 17 goli i zaliczyli 13 asyst. Poza tym dziennik powołuje się na ranking „Four Four Two”, w którym Lewandowskiego uznano 12. piłkarzem świata.
RZECZPOSPOLITA
„Mundial 2014: akt pierwszy”. Nie polecamy, wrzucimy tylko fragment.
Udział w turnieju biorą 32 drużyny, które zostaną podzielone na osiem grup po cztery. Grać będą systemem każdy z każdym. Dwie najlepsze z każdej grupy awansują do następnej fazy rozgrywek. Od tej pory turniej toczyć się będzie systemem pucharowym. Kto przegra, ten odpada. Wylosowanie do konkretnej grupy będzie również oznaczało przypisanie do miasta 
i stadionu. To taki sam system, jak przed czterema laty w Republice Południowej Afryki. Jak zawsze powstanie „grupa śmierci”, chociaż tym razem, zgodnie z założeniem FIFA, nie powinna być wyjątkowo silna. Teoretycznie może wyglądać tak: Brazylia, Nigeria, Japonia, Holandia, lub: Argentyna, Wybrzeże Kości Słoniowej, USA, Anglia. Zapewne każdy chciałby mieć za przeciwnika Algierię, Iran i Honduras. Losowanie odbędzie się w kurorcie Costa da Sauipe, na obrzeżach Rio de Janeiro. Tam, gdzie prezentowano piłkę Brazuca. Będą obecne delegacje wszystkich finalistów, z trenerami 30 reprezentacji (nie przyjadą trenerzy Urugwaju Oscar Tabarez i Meksyku Miguel Herrera).
Poza tym mamy tekst przed Ekstraklasą, który sobie odpuścimy, bo to też nic szczególnego.
GAZETA WYBORCZA
W ogólnopolskim wydaniu GW doszukaliśmy się tylko jednego tekstu o piłce. Jest nim felieton Rafała Steca, który zastanawia się jak ratować Złotą Piłkę. W obliczu wypaczonych głosowań, w których piłkarze i trenerzy wybierają według klucza klubowego i terytorialnego, „bo tak wypada”. Sensowny tekst.
Złota Piłka nie służy już wyłanianiu najlepszego z najlepszych. To zawiła gra interesów, której uczestnicy ani myślą analizować, kto powinien wygrać, i szukać możliwie sprawiedliwego werdyktu. Wiadomo, że selekcjoner oraz kapitan reprezentacji Argentyny nie postawią na Cristiano Ronaldo, wiadomo, że ich portugalscy odpowiednicy nie wyróżnią Leo Messiego, wiadomo, że Niemiec Philip Lahm wskaże kolegę z klubu, najpewniej promowanego przez Bayern Ribery`ego. Z wyjaśnień Löwa też musimy wnioskować, że z założenia w ogóle nie rozważał kandydatur pozaniemieckich – dopiero by mu dali popalić w szatni, gdyby ich zdradził dla jakiegoś Francuzika. No i selekcjonerowi nie wypada głosować niepatriotycznie… Słowem, brać udział w zabawie to ulegać szantażowi – uważaj przy wypełnianiu kuponu, błąd może cię drogo kosztować. To wszystko musi drastycznie wykoślawiać wyniki, a FIFA czyni okoliczności jeszcze bardziej mętnymi, kiedy znienacka przesuwa termin zakończenia głosowania – masakrując świętą nie tylko w sporcie zasadę, by nie zmieniać reguł w trakcie trwania rywalizacji, i wywołując oczywiste podejrzenia, że usiłuje sterować głosowaniem dla wyłonienia „właściwego” laureata. Jak zatem ratować plebiscyt?
W Gazecie stołecznej Kuba Rzeźniczak apeluje o… czas dla Legii.
Chciałeś porozmawiać.
– Tak. O nas, o trenerze, o Legii. Uważam, że potrzebny jest głos drużyny w sytuacji, gdy coraz częściej padają podejrzenia o poważny kryzys w zespole. Kryzysu nie ma! Oczywiście mecz z Podbeskidziem nie jest dobrą wizytówką dla nas, ale równie dobrze mogliśmy go wygrać. Gdyby gol Henrika Ojamy został uznany lub wykorzystalibyśmy inne sytuacje, dziś nikt nie dyskutowałby o naszych kłopotach. Cała krytyka spada teraz na trenera Jana Urbana, a nie na nas, piłkarzy. A czy to trener Urban nie strzelił gola Lazio lub w Bielsku-Białej? Czy to on popełnił błędy w obronie, kiedy traciliśmy bramki? Owszem, szkoleniowiec ma na nas wpływ – na treningach, przedmeczowej odprawie czy w proponowanej taktyce. Ale z pierwszym gwizdkiem sędziego jego rola maleje, to my jesteśmy od tego, by dobrze wykonać swoją robotę.
Przyznasz jednak, że dyskusja o waszej dyspozycji jest zasadna. Na 31 meczów wygraliście 16, pięć zremisowaliście, 10 przegraliście. Słabo jak na krajowego potentata.
– Na tę opinię rzutuje głównie pięć porażek w Lidze Europy. To połowa naszych wpadek. Przegrane w ekstraklasie? Część należało nawet wkalkulować – te, kiedy przygotowywaliśmy się do meczów o Ligę Mistrzów. Tak straciliśmy punkty z Ruchem w Chorzowie czy Lechią Gdańsk u siebie. Jeśli był mecz, w którym zasłużyliśmy na przegraną, to ten w Bydgoszczy z Zawiszą. Wypadliśmy naprawdę słabo.
Uważasz, że trener nie popełnił błędu? A może błędem były ciągłe rotacje, problem z określeniem kręgosłupa drużyny. Poza tym gdyby nie Duszan Kuciak czy Miroslav Radović, tych przegranych byłoby więcej.
– Rotacje były potrzebne. Nigdy dotąd nie rozgrywaliśmy tak wielu spotkań. Do 31 meczów dolicz występy w reprezentacjach, i to nie tylko Polski. Bywało, że na treningach zostawało nas sześciu, siedmiu. Słyszałem, że Legia jest jednym z najbardziej eksploatowanych zespołów w Europie. Jak to wytrzymać jednym, stabilnym składem? Rotacje są potrzebne nie tylko pod względem fizycznym. Dobrze wpływają także na psychikę. Na samym początku mieliśmy około 25 graczy głodnych i zdolnych do gry. Każdy chciał wyjść na boisko.
Rozmowa jak najbardziej do przeczytania. Mamy wrażenie, że „Rzeźnik” wyrasta na coraz ważniejszą postać w legijnej szatni. Materiał na kapitana? Kiedyś, za jakiś czas…
SPORT
Tak wygląda dziś Sport.
Również na łamach katowickiego dziennika zagościł dziś Ottmar Hitzfeld. Rozmowa tego samego dziennikarza, generalnie – ta sama rozmowa, co w Fakcie i bodajże także w Przeglądzie.
Którego z piłkarzy na mundialu w Brazylii bardziej będzie panu brakowało: Roberta Lewandowskiego czy Zlatana Ibrahimovicia?
– Proszę zrozumieć, nigdy nie wypowiadam się publicznie o poszczególnych zawodnikach. Mogę powiedzieć tyle, jest mi przykro z powodu każdego dobrego piłkarza, którego zabraknie na mundialu. Wiem, jak każdemu z nich ciężko zaakceptować fakt, że zabraknie ich w tak dużym turnieju.
Polska reprezentacja przeżywa ogromny kryzys. Czy jest jakakolwiek rada, aby w krótkim terminie przezwyciężyć wszystkie problemy?
– Daleki jestem od tego, żeby komukolwiek, czy federacji czy jakiemuś trenerowi dawać swoje rady. Jestem przekonany, że Polacy świetnie wiedzą, co zrobić w zaistniałej sytuacji.
Ostatnie pytanie, wiadomo co Ottmar Hitzfeld będzie robił po mistrzostwach świata w Brazylii?
– Będę na niekończących się wakacjach, tak myślę! Ale tak naprawdę, to całkowicie pochłaniają mnie przygotowania do mistrzostw świata. Zupełnie nie planuję i nie zastanawiam się, co będzie po mundialu.
Codziennie na łamach Sport wypowiadają się też piłkarze, byli piłkarze, trenerzy, wybierając swoją listę kandydatów do tytułu piłkarza roku w Polsce. Dziś wypowiada się Maciej Murawski. Wybiera standardowo: Lewandowski, Błaszczykowski, Piszczek, Szczęsny, Boruc… A tak mówi o Tomaszu Jodłowcu i jego przydatności: – Na środku obrony nigdy w życiu bym go nie wystawił. Ma jeden zasadniczy problem – nie potrafi przewidywać sutuacji. O ile w pomocy nie jest to niezbędne, o tyle stoper musi mieć ten zmysł. Nadrabia cechami, które predysponują go do gry jako „6”.
Co poza tym? Bardzo dużo zapowiedzi ligowych. Każdy mecz dość uważnie rozłożony na części pierwsze, ale nie za bardzo mamy ochotę takie rzeczy cytować. Od 16. strony zaczyna się poza tym specjalny dodatek przed derbami Górnika z Ruchem. Duża dawka historii. Coś w tym stylu:
Henryk Hajduk był pierwszym piłkarzem, który w lidze zagrał w obu klubach. Pięć lat grał na Cichej, a potem w Zabrzu. Z Ruchem i Górnikiem sięgał po mistrzostwo Polski. W obu klubach grało kilku innych piłkarzy. Miedzy innymi Marcin Wasilewski, Stanisław Curyło, Józef Wandzik, Grzegorz Bonk…
SUPER EXPRESS
W Super Expressie kilka nowych faktów – raczej „fakcików” – dotyczących lubińskiej afery.
W tym samym czasie kiedy napadnięto Jeża, w innej dzielnicy miasta zniszczono cegłami samochód BMW 3 Michała Gliwy. Jedna wybiła szybę, a inna uszkodziła karoserię. Obecnie auto w garażu czeka na wycenę strat przez rzeczoznawcę ubezpieczeniowego, a zarabiający 30 tys. zł miesięcznie brutto bramkarz boi się wyjść z domu.. – Michał już dwa tygodnie temu złożył wniosek o rozwiązanie kontraktu z Zagłębiem za porozumieniem stron. Był zastraszany, obrażany i szykanowany przez kibiców, którzy obwiniali go o błędy, po których traciliśmy gole. Chciał odejść, ale trener Lenczyk bardzo go bronił i namawiał do pozostania. Zniszczenie „beemki” przeważyło jednak szalę i lada dzień Gliwa wyjedzie z miasta. Jest już dogadany z klubem z Azerbejdżanu – ujawnił nasz informator.
Na kolejnych stronach znajdujemy dwie nieduże rozmowy powiązane tematycznie z Ekstraklasą. W pierwszej z nich Manuel Arboleda mówi, że nie będzie cieszył się z pognębienia trenera Smudy.
Lech zawodzi, za to Wisła jest wielką niespodzianką in plusÂ….
– Widać rękę trenera Smudy. Ja mogę mówić o nim tylko dobrze, choć na te 90 minut zapomnę o moim uwielbieniu dla niego. Jak to się mówi w Kolumbii, nawet gdybyście postawili przede mną moją matkę czy innych członków rodziny, to na boisku będę z nimi walczył. Ale jeśli uda mi się strzelić gola, to nie będę celebrował, właśnie z szacunku dla Smudy. Ma świetny zespół, ale jesteśmy w stanie ich pogrążyć.
A jak oceniasz formę? Atmosfera wokół ciebie jest ciężka. Wytykają ci duże zarobki, brak formyÂ….
– Zawsze powtarzam, że więcej ludzi umiera z zazdrości niż na raka czy HIV. To do tych, którzy lubią opowiadać o mnie złe rzeczy. Ale jeszcze dojdę do formy i wielu krytykom zamknę usta, choć nie jest łatwo odzyskać dyspozycję, nie mając dużego zaufania. Przecież ja prawie nie grałem. Jestem przez to smutny, ale będę walczył dalej.
A masz jakiekolwiek szanse, aby przedłużyć kontrakt z Lechem? Umowa wygasa latem.
– Lech ma pierwszeństwo. Dopiero kiedy uznają, że nie jestem już potrzebny, poszukam innego klubu. Kariery na pewno nie skończę, bo mam jeszcze dużo sił i chęci do grania.
Jak widać, Maniek ciągle nie zmienił płyty. Każde słowo krytyki = zazdrość.
Do przeczytania również tekst z wypowiedziami Michała Masłowskiego, który ostatnio posprzątał w lidze, strzelając 4 gole Piastowi Gliwice. – Największy postęp zrobiłem w… wałbrzyskiej lidze okręgowej, w zespole Zieloni Łagiewniki – twierdzi. – Bo mogłem grać, a to w młodym wieku najważniejsze. Dlatego każdemu młodemu to polecam. W Lechii Dzierżoniów miałem już poziom trzeciej ligi, czyli byłem o krok od spełnienia marzeń. Tam się wypromowałem. Trenowałem i jeździłem na uczelnię we Wrocławiu, gdzie przez dwa lata studiowałem marketing i zarządzanie. Po przenosinach do Bydgoszczy wziąłem urlop dziekański. Masłowski ma za sobą pracę w hotelu jako dozorca, a nawet ogrodnik. – To były nocne zmiany podczas weekendu – wspomina. – Zdarzało się, że kończyłem o 7 rano, a o 11 już miałem mecz. Jechałem do domu, spałem godzinkę, a potem trzeba było wypić napój pobudzający, żeby być przydatnym drużynie.
Super Express wreszcie się obudził. Dobry numer.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Przegląd dziś z piątkowym dodatkiem, więc spodziewamy się sporo czytania.
Zaczyna się spokojnie – od losowania grup mundialu. Omijamy. Dalej Lubin – omijamy. Jakaś zapowiedź – to samo. Prawdziwa lektura zaczyna się w dodatku, czyli na stronie dziewiątej. Najpierw tekst o tym jak PZPN zamierza ograniczyć wyjazdy nastoletnich piłkarzy za granicę. – Prawo, które głónie dba o interes nastoletnich zawodników i ich agentów doprowadziło do powstania kolejnej patologii. Kluby coraz częściej ukrywają swych zdolnych, niepełnoletnich juniorów przed wysłannikami zagranicznych klubów i celowo opóźniają ich debiut w lidze. Zbigniew Boniek zapowiedział na łamach PS, że będzie chciał to zmienić. – Podejrzewam, że spadnie na mnie dużo krytyki, na przykład ze strony was, dziennikarzy, bo menedżerowie, którzy nie będą mieli tak łatwo, będą teraz przychodzić ze skargą do was…
Dalej materiał o Macieju Gostomskim, który interesuje się… myślistwem. Wywiad z Andrzejem Gowarzewskim, historykiem piłki nożnej, który opowiada o dziejach śląskiego futbolu. Ale prawdziwy rarytas to dopiero wywiad z Wahanem Geworgianem. Gorąco polecamy. Świetna lektura:
Jak działa mechanizm? Smutni panowie nagle pojawiają się przy stole, gdy zabraknie pieniędzy?
– Oni cały czas tam są. Widzą, czekają. Znali nas, wiedzieli, kim jesteśmy. Rejestracja odbywała się przed wejściem do kasyna, wydaje mi się, że mieli układ z ludźmi, którzy jej dokonywali. Słyszeli „piłkarz”, wiedzieli, że warto się zainteresować. Gdy przegrałeś, przestawałeś obstawiać, podchodzili i mówili „Wygrasz, to mi oddasz. Może się odegrasz”. A każdy chciał się przecież odegrać, więc pożyczał.
Na jaki procent?
Dostajesz 10 tysięcy, oddajesz 11. Masz tydzień.
Zdarzyło się, że pan nie oddał?
– Nie miałem, to proponowałem, że za tydzień oddam więcej o 200 – 300 zł. Nie ma takich sytuacji, że za dług mogą połamać nogi. Połamany nie zarobi, a oni chcą pieniędzy, a nie zwłok. To normalni ludzie. Nie wkładają kasy do kieszeni. Sam decydujesz, znasz zasady. Największy problem mieli z Chińczykami. Pożyczali jednego, potem nie byli w stanie go rozpoznać, bo wszyscy tacy sami. Szukaj igły w stogu siana.
Iza Koprowiak zrobiła chyba wywiad życia…
Lecimy dalej. Michał Lulek w czasach wszechobecnej korupcji był działaczem Zagłębia Lubin. System go wciągnął, przeżuł, a na koniec wypluł. W Przeglądzie obszerna sylwetka tego człowieka.
W końcu zostaje odpowiedzialny za piłkę w Zagłębiu. Intuicja podpowiada mu, że pozostali coś przed nim ukrywają. Minie półtora roku, zanim pozna klubowe sekrety i będzie ostrożnie przygotowywany do pierwszego sprawdzianu. Opowiada Lulek: Jarguza już nie było w klubie, sędziami zajmował się ktoś inny. Usłyszałem, że najbliższy mecz trzeba wygrać. Dostałem pieniądze na jego kupienie. To był mój egzamin, chrzest taki. Na stadionie zostałem sam z sędzią głównym. Mówię, że mogę tyle i tyle zapłacić. Kamień spadł mi z serca, bo zgodził się bez negocjacji. Nie powiem, kto to był, zacny człowiek. Pieniądze miał dostać po wykonanej robocie. Spisał się dobrze, wygraliśmy po rzucie karnym. Wręczam mu pieniądze w szatni, a on mnie odgania: „Spierdalaj synku”. I oddaje kasę. Niczego nie rozumiałem. Wróciłem do siebie zdenerwowany, zjawił się facet, który mnie tam posłał. Roztrzęsiony opowiadam o dziwnym zachowaniu sędziego, a jemu nawet powieka nie drgnie. „To świetnie się składa. Podzielimy kasę po połowie, nikt nie będzie wiedział” – proponował rozochocony. Wiem, że to słowo może nie pasować do opowieści, ale odezwała się we mnie przyzwoitość i nie wziąłem tych pieniędzy – opowiada spokojnie Lulek. Może gdyby połaszczył się na wziątkę, jego życie potoczyłoby się inaczej. To był test. Sprawdzali świeżego, czy będzie lojalny. Gdyby nie był, pewnie nadal trzymaliby go na odległość. Egzamin zdał jednak celująco. Sędzia dostał pieniądze z innej puli. Lulek miał 35 lat. Zachował się uczciwie, więc dostał bilet na nieuczciwą drogę.
Też dobry tekst. Oprócz tego dziennikarze PS zastanawiają się czy Vrdoljak to lider, czy człapak. Piszą, że Andrzej Kuchar w ciągu dwóch miesięcy chce odejść z Lechii Gdańsk, a Piast ciągle kusi Dariusza Trelę. Generalnie, mamy do czynienia chyba z najlepszym piątkowym dodatkiem do Przeglądu.
W angielskiej prasie Roy Hodgson odgraża się, że Brazylia wcale nie musi zostać nowym mistrzem świata. Jest bardzo optymistyczny, jeśli chodzi o reprezentację Anglii. – Nikogo się nie obawiamy – mówi.
„Marca” donosi o zainteresowaniu Inigo ze strony Realu Madryt. Wiadomo też, że trzeba wyłożyć za niego 30 milionów euro i stanąć do wyścigu o niego z Bayernem oraz Barceloną. Dani Alves zdradza „Mundo Deportivo”, że zagłosowałby na Messiego, Ribery`ego i Neymara. – Cristiano zawsze strzela dużo goli. Ale czy ważnych? W barażu i przeciwko Szwecji.
Część włoskich gazet, tak jak i pewien odsetek w innych krajach, żyje dzisiejszym losowaniem grup mistrzostw świata. „Tuttosport” pisze o chęci ucieczki Juventusu, który może odskoczyć Romie na sześć punktów – Marchisio i Vidal godnie zastąpią Pirlo, Quagliarella i Vucinić są gotowi do gry. Gotowy do czegoś znacznie ważniejszego, do bycia ojcem jest Mario Balotelli, a przynajmniej tak deklaruje w ekskluzywnej rozmowie z „La Gazetta dello Sport”. A pod Balo… „Polski minister: Kibice to bandyci”. Autorem tych słów jest – tu cytat – „Barlomiej Sinkiewicz”.
„A Bola” też ma polski akcent, nieco bardziej jednak poważny, bo z gazetą rozmawia Piotr Parzyszek. – Goleador polaco de 20 anos – to z kolei hasło z „Recordu”. Tematem rzecz jasna transfer do Benfiki. Polak mówi, że w ten sposób spełniać się mogą jego dziecięce marzenia. „O Jogo” pisze z kolei o Lucho, kapitanie na trudne czasy, na którego ramieniu opaska zawsze jest, gdy w Porto wieje wiatr w oczy. Natomiast, o co chodzi w okładce “L`Equipe”, tłumaczyć chyba nawet nie musimy.


























