Losowanie prologiem mistrzostw świata. Wszystkie oczy na Bahię

redakcja

Autor:redakcja

06 grudnia 2013, 10:47 • 4 min czytania

Jeśli mistrzostwa świata byłyby teatralną sztuką, faza grupowa uchodziłaby za jej pierwszy akt. Runda pucharowa musiałaby być rozwinięciem, tym kluczowym momentem, w którym akcja nieodwracalnie się zagęszcza. Finał to już klasyczny climax, dziewięćdziesiąt minut, które oddzieli zwycięzców od przegranych, wykreuje nowe legendy. Ale w tej historii jest też miejsce na bardzo istotny prolog. Bynajmniej nie taki, który możesz opuścić, przespać, przejść się w trakcie jego trwania na fajkę. To prolog jak spod pióra najlepszych autorów, czyli nadający całej opowieści kształt. Dlatego oczy całego futbolowego świata będą dziś skierowane na Bahię, gdzie los rękami Cannavaro, Hierro, Cafu i Kempesa zdecyduje, kto aby dojść do finału będzie się musiał przedrzeć przez pole minowe, a na kogo czeka wyboista, ale autostrada.
Losowanie, jako impreza sama w sobie, przeszło długą drogę. Od zamkniętych drzwi i paru facetów w garniturach, po show transmitowany na całym świecie. W 1934 było to zwykła biurowa procedura, dokonywana ledwie kilka dni przed turniejem. Przed 1990 już spektakl, na którym wystąpiła Sophia Loren i Luciano Pavarotti. Teraz organizatorzy prześcigają się w atrakcjach: Amerykanie scenę umiejscowili Las Vegas, Francuzi decydowali o przyszłości finalistów na Stade Velodrome, na oczach 38 tysięcy ludzi.

Losowanie prologiem mistrzostw świata. Wszystkie oczy na Bahię
Reklama

Wydawać by się mogło, iż kontrowersje dotyczące uczciwości losowania powinny umrzeć w momencie, gdy wyszło ono z prywatnych gabinetów na publiczną scenę. Tak się jednak nie stało. W 1974 roku, gdy Detlef Lange wybrał do jednej grupy NRD i RFN, mało kto wierzył w przypadek. W 1982 maszyna losująca popsuła się na wizji, i przez to umieściła Belgię i Szkocję w grupach, do których nie mogły trafić z powodów proceduralnych. Oskarżenia nie ominęły nawet Sophii Loren, która rzekomo miała nosić na rękach magnetyczne pierścionki, przyciągające podczas losowania właściwe kule. Do dziś zresztą wielu podejrzewa, iż rola przypadku ograniczona jest tutaj do minimum. Odpowiednie grupy, pary 1/8 czy też ćwierćfinałów, mogą przynieść nieporównywalnie większe zyski, niż gdyby FIFA nie miała szczęścia do medialnych pojedynków. A gdy w grę wchodzą wielkie pieniądze i FIFA, trudno przynajmniej nie rozważyć teorii spiskowej. Prędko przecież światowa centrala futbolowa nie znajdzie się na liście instytucji, cieszących się największym zaufaniem społecznym. W porównaniu do niektórych skandali korupcyjnych, w których ręce maczali czołowi członkowie FIFA, jak choćby sam Joao Havelange, ustawienie losowania wydaje się wręcz dziecinną, niewinną zagrywką.

– Było tak wiele zmian przepisów, że w związku z tym Szwajcaria znalazła się w pierwszym koszyku. Do tej pory tak wysoko notowana była tylko w narciarstwie alpejskim – kpił Jurgen Klopp, naśmiewając się ze skomplikowanych reguł losowania. Co aż tak wzbudziło szyderę u trenera BVB? Po pierwsze, koszyki na ten moment są nierówne. Pierwszy i trzeci liczą sobie po osiem drużyn, drugi ma siedem, czwarty dziewięć. Stało się tak, bowiem „niedostateczna” liczba ekip z Europy uzyskała rozstawienie, przez co nie da się zorganizować koszyków w tradycyjny sposób, bez ryzyka, że któraś z grup będzie zawierać trzy reprezentacje europejskie. Dlatego przed właściwym losowaniem odbędzie się jeszcze jedno, które wybierze ten z nierozstawionych zespołów Europy, który znajdzie się w drugim koszyku. Wtedy Brazylia, Urugwaj, Kolumbia i Argentyna trafią do zamrażarki, a więc koszyka X. Między tymi drużynami odbędzie się KOLEJNE losowanie, którego zwycięzca zostanie automatycznie dołączony do nierozstawionej reprezentacji z koszyka czwartego, wylosowanej wcześniej do drugiego koszyka. Uf! Naprawdę trudno byłoby to bardziej skomplikować. Autorzy zasad wyborów prezydenckich w USA byliby z FIFA dumni.

Reklama

Na jaką grupę śmierci może się to przełożyć? Potencjalnie jedną z najsilniejszych w historii. O zaledwie 1/8 mogą się ścigać Brazylia, Włochy, Meksyk, Holandia. Chcecie inny zestaw? Argentyna, Anglia, USA, Francja. Z drugiej strony każdy dziś marzy, by z pierwszego koszyka trafić na Szwajcarię. Grupa życia może wyglądać przez to choćby tak: Helweci, Algieria, Honduras, Grecja. Słabiutko? Zero emocji? A gdzie tam. I tak oglądalibyśmy każdy mecz, to w końcu mundial, takie święto zdarza się raz na cztery lata, a najgorzej zapowiadające się starcie może po czasie okazać się jednym z najbardziej ekscytujących. Nikogo przypadkowego przecież nie zapraszano.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama