Dzisiejsza prasa to w trzech słowach – jedna wielka pustka. Sporo ligowej drobnicy, relacji, zapowiedzi i mieszania w tych samych aferkach, podsumowywanie tych samych wydarzeń. Gdybyśmy mieli wytypować teksty godne wyróżnienia, znaleźlibyśmy takie tylko dwa – oba w Fakcie i Przeglądzie Sportowym. Po pierwsze chodzi o informację o rzekomym zainteresowaniu Schalke Łukaszem Fabiańskim. Po drugi o rozmowę z wojewodą Jackiem Kozłowskim, w której ten zaciekle broni swojej antykibicowskiej krucjaty.
FAKT
Dziś trzy strony o piłce, mniej niż wczoraj, za to dość istotne. Fakt rozmawia z Jackiem Kozłowskim. Dziennikarz używa mniej więcej tych argumentów, o których sami pisaliśmy. Jak odpowiada wojewoda?
Siedzimy w pana gabinecie przy placu Bankowym. Gdyby teraz na pobliskiej ulicy doszło do wypadku drogowego, wnioskowałby pan o wyłączenie jej z ruchu?
– To są takie absurdalne pytania, które ludzie mi teraz zadają. Wczoraj jakiś człowiek spytał mnie nawet publicznie, czy jeżeli w tramwajach są kieszonkowcy, to należy zakazać jazdy tym środkiem transportu.
Dlaczego absurdalne? Piraci drogowi to drobny ułamek wszystkich kierowców, podobnie jest z kibicami. Na ostatnim meczu odpalono 25 rac, a na trybunach były 22 tysiące ludzi.
– Prezes Zbigniew Boniek powiedział, że moja decyzja jest jak strzelanie bombą atomową do wróbla. I wie pan co? Zgadzam się z jego słowami. Strzeliłem z pistoletu najwyższego kalibru. Tylko że ja innego nie mam. A gdyby pan Boniek wcześniej używał swojej śrutówki, to być może ja nie musiałbym korzystać z takiego narzędzia. Nie wiem, dlaczego prezes PZPN przymila się do tej grupy kibiców, którą powinniśmy ze stadionów wyeliminować. Nie tędy droga.
Prezes Leśnodorski jest oburzony. Mówi, że pan się kompromituje.
– To ciekawe. Prezes mówi, że policja powinna łapać tych, którzy łamią prawo, a tymczasem godzi się na sektorówkę, która zasłania całą „Ł»yletę” i odbiera policji możliwość działania.
Ogólnie, mamy do czynienia z najlepszym wywiadem z Kozłowskim, jaki widzieliśmy w ostatnich tygodniach. Poza tym – facet jest niereformowalny. Po raz kolejny się o tym przekonujemy.
Na kolejnej stronie informacja, że Łukasz Fabiański ma ofertę z Schalke.
– Polak otrzymał ostatnio ofertę z Niemiec, ale na razie jeszcze nie zdecydował się jej przyjąć. Wszystko rozbija się o pieniądze. Wiadomo, że Schalke nie zaoferuje takiej pensji jak Kanonierzy. Jednak wiele wskazuje na to, że obie strony jednak się dogadają. Zresztą Fabiański chce regularnie grać i przy okazji włączyć do walki o pierwsze rękawice w reprezentacji Polski. – Łukasz niedawno powiedział mi, że chce zmienić klub – stwierdził selekcjoner Adam Nawałka. Z kolei Schalke nie jest zadowolone z postawy swoich bramkarzy, Timo Hildebranda i ostatnio grającego Ralfa Fahrmanna.
Smutne święto czeka natomiast Jana Urbana. Dziś poprowadzi Legię po raz dwusetny w oficjalnym spotkaniu i awansuje na pierwsze miejsce w klasyfikacji szkoleniowców klubu, wyprzedzając Andrzeja Strejlaua.
Warto zajrzeć do Faktu, choć te same teksty znajdziemy w poszerzonej wersji w Przeglądzie Sportowym.
RZECZPOSPOLITA
Stefan Szczepłek zastanawia się, co zrobić z problemem na linii kibice – kluby – policja. Szczególnie nowatorskiego rozwiązania nie znajduje, poza stwierdzeniem, że stadionów nie trzeba zamykać.
– Propozycja policji jest efektem bezradności w starciu z chuliganami piłkarskimi, bo jeśli nawet policjantom uda się wskazać winnych (mam czasami wątpliwości, czy ci, których złapano, są naprawdę winni), to prokuratura i sądy okazują się dla nich zbyt łaskawe. W Polsce osoby z zakazem stadionowym mogą bezkarnie chodzić na mecze. Kluby, które stają w obronie kibiców, bardzo ich rozpuściły, a przecież to nie jest problem z tysiącami ludzi w całym kraju, tylko z kilkuset najważniejszymi zadymiarzami. Dobrze wiadomo, kim są, jaka jest ich rola w organizowaniu awantur, nietrudno postawić im zarzuty i pokazać ich żołnierzom, że nie ma dla nich miejsca w pobliżu stadionów.
Oprócz tego mamy tekst „Biznes bez piłki”. Solorz i Kuchar dają nogę…
Do ugody doprowadziła wizja czarnego scenariusza, jakim byłaby degradacja klubu do czwartej ligi. Jeszcze w maju, gdy przyznawano licencje na grę w ekstraklasie, działacze Śląska przedstawili plan wyjścia z sytuacji kryzysowej. Jesienią okazało się, że było to mydlenie oczu. Solorz przestał finansować klub, miasto groziło wystawieniem go na licytację za długi i próbą odbudowy od samego początku, tj. czwartej ligi. Wtedy wielki stadion przez kilka lat skazany byłby na co najwyżej kilkuset widzów na trybunach.
(…)
Lechia winna jest Wrocławskiemu Centrum Finansowemu ponad 11 milionów złotych pożyczki wraz z odsetkami. Miasta nie stać na zakup klubu. Uznano, że są ważniejsze wydatki. Wiele mówiło się ostatnio o możliwości przejęcia Lechii przez właściciela Trefla Kazimierza Wierzbickiego, jednak on odciął się od tych plotek. Ale niemal pewne jest, że Lechia zmieni właściciela w ciągu kilku miesięcy. Co ciekawe, coraz częściej słychać, że Kuchar wycofuje się z Gdańska po to, by zainwestować w… Śląsk.
Mamy wrażenie, że wszystko to już gdzieś czytaliśmy. Nic nowego.
GAZETA WYBORCZA
Słowa „niewinny” i „kibic” w powszechnej świadomości ludzi za bardzo się nie łączą, ale Wyborcza wychodzi dziś z głośnym apelem do prezesa PZPN. Panowie Szadkowski i Stec jednocześnie sugerują jednak, że tak naprawdę wystarczyłoby, żeby prezes Leśnodorski… zapytał trzymających porządek na „Ł»ylecie”, kto łamie tam prawo. A to dobre! Wystarczy spytać. Eureka… No nic, cytujemy:
Po kolejnych incydentach prezes Leśnodorski mówi: „Nie ukaraliśmy nikogo” albo „Wyłapywanie naruszających prawo to obowiązek policji”. Waldemar Gojtowski, rzecznik Ekstraklasy, wtóruje mu i tłumaczy: „Jeśli pobije się ktoś na koncercie albo tam odpali racę, to nie organizator będzie szukał winnego w całym mieście, tylko przekazuje materiał odpowiednim służbom”. Obaj się mylą. Albo konfabulują, albo są ignorantami – nie wiadomo, co gorsze. W razie bójki na koncercie interweniuje – bo ma taki obowiązek! – ochrona, czyli organizator. Podczas meczu ma być tak samo. – Funkcjonariusz na stadionowym stanowisku dowodzenia pełni funkcję kontrolno-doradczą – mówi Mariusz Sokołowski. – Sprawdza, czy organizator wywiązuje się ze swoich obowiązków, jest z nim w stałym kontakcie, by w razie potrzeby wprowadzić policjantów na stadion. Poza sytuacjami, w których zagrożone jest ludzkie życie, nie ma możliwości, by policja interweniowała i zatrzymywała osoby, które np. odpalają race. To rola organizatora. Powinien wysłać na sektor ochronę i przechwycić takiego człowieka, a potem przekazać go policji – kończy Sokołowski.
W GW stołecznej codzienna dawka informacji o Legii. Urban ma pięć meczów, aby udowodnić, że jest przyszłość przed nim i zespołem. Jeśli tego nie zrobi, Legia prawdopodobnie będzie mieć trenera z zagranicy.
Jeśli Legia Urbana zwolni, to na pewno nie sięgnie po trenera z Polski ani też nie będzie szukać następców wśród szkoleniowców starszego pokolenia. Avram Grant, o którym wspominano gdzieniegdzie w ostatni weekend, to kandydat nośny, ale jego szanse nie przekraczają 1 proc. Bo to trener do wielkiego klubu, w którym dostaje gotowych do użycia piłkarzy na europejskim poziomie. A w Legii trener musi naharować się u podstaw – niektórych uczyć technicznego abecadła, nie mówiąc już o taktyce, która do głów naszych piłkarzy wchodzi ciężej niż matematyka uczniom klas wyrównawczych. Na razie w Legii chcą jednak pomóc odbudować się Urbanowi. Czy trener to potrafi? Zaraz po niedzielnej porażce 0:1 z Podbeskidziem szkoleniowiec na antenie nc+ wysyłał sygnały, że wizji nie ma. Do przesady tłumaczył się kontuzjami, wymagającym terminarzem oraz potencjałem, który jego zdaniem może być niewystarczający do realizowania śmiałych planów Legii w pucharach. Nie wyszedł krok w przód, nie zdradził choćby zarysu wizji, która pozwoliłaby uwierzyć, że z nim jeszcze Legia może wiele.
Oba teksty w GW do przeczytania.
SPORT
Sport uznał dziś, że zamiast normalnej okładki warto zarobić parę groszy.
Dalej ligowa młócka. Nie chce nam się cytować relacji pomeczowych i wypowiedzi zawodników spod szatni, szczególnie, że są niezbyt odkrywcze. Na stronie szóstej rozmówka z Janem Kocianem, który mówi tak:
– Jeśli teraz będziemy zamykać stadiony przed kibicami, to oni się obrażą i kiedy my będziemy ich potrzebować, nie wrócą już na trybuny, nie przyjdą na mecze. I co wtedy zrobimy? Będziemy im płacić za bilety, żeby znów przyszli? I dalej o samym Ruchu: Jedenaście meczów pod moim okiem ograliśmy tak naprawdę dwunastką zawodników. Najpierw musieliśmy poukładać naszą grę od tyłu. Potrzebowaliśmy osi zespołu i taką stworzyliśmy: Buchalik w bramce, Malina na stoperze, Surma z Babiarzem w roli defensywnych pomocników. Nie mieliśmy nic z przodu. Nieco z konieczności musieliśmy wesprzeć się Kwiatkowskim i bardzo nam pomógł. Teraz mamy na bokach ustawionych Janoszkę ze Smektałą, Starzyński jest w środku, a w środku będący w coraz lepszej formie Kuświk.
Wyjątkowo rozbawił nas też Tomasz Jodłowiec, który stwierdza: Jak ktoś się dokładnie przyjrzy, to zauważy, że gra Legii wcale nie jest zła. Brakuje tylko tego co najważniejsze, czyli bramek.
Chłopaku, a do „Śmiechu warte” to nie chciałeś się kiedyś wybrać?
Środowy Sport słaby, chyba że szukacie tylko rzetelnych opisów zakończonych meczów, zapowiedzi kolejnych zapisów konferencji i wszystkiego tego, co można w dzisiejszych czasach znaleźć w internecie.
SUPER EXPRESS
„SE” ma dla nas najpierw historię sportowo – obyczajową: – Zamiast uczyć dzieci techniki i strzałów na bramkę, wolał uwodzić i gwałcić nastolatki! Filip K. (28 l.), trener piłkarski ze Stalowej Woli (podkarpackie), zapewne długo nie zobaczy boiska, kilka dni temu usłyszał zarzuty gwałtu i usiłowania gwałtu na nieletniej, posiadania dziecięcej pornografii i zboczonego nagabywania nastolatek przez Internet.
Później już tylko sportową. Dziennikarz Super Expressu rozmawia z Arkadiuszem Milikiem, który ma dziś szansę zagrać od pierwszej minuty przeciwko Bayernowi. Nic odkrywczego, ale zacytujmy:
Grający przez lata w Bundeslidze Artur Wichniarek powiedział kiedyś, że trenerzy niemieckich klubów nie zwracają uwagi na gole swoich piłkarzy w meczach reprezentacjach młodzieżowych. W pana przypadku było chyba inaczej?
– Myślę, że tak. W wyjściowym składzie Augsburga znalazłem się bezpośrednio po meczu z Grecją, a wcześniej wchodziłem z ławki. Trudno było nie zauważyć tych dwóch hat tricków i w klubie też wiedziano o nich, gratulowano mi. Nie zmienia to faktu, że mimo iż obecnie wygrywam rywalizację o miejsce w ataku z trzema kolegami, to muszę ciężko pracować. Chyba nawet ciężej niż poprzednio, bo do zespołu powrócił po kontuzji Argentyńczyk Bobadilla.
Dostaje pan w Augsburgu więcej szans grania niż w Leverkusen. Może powinien pan tu zostać?
– Z całym szacunkiem dla Augsburga, ale nie ma co porównywać jego poziomu do Leverkusen. Bayer jest silniejszym klubem, gra w Lidze Mistrzów, więc i o miejsce było tam trudniej. Na razie cieszę się, że gram i nabieram doświadczenia.
Mamy świadomość, że w tabloidzie na nic więcej nie ma miejsca, ale każda taka rozmówka pozostawia u nas poczucie niedosytu. Cztery pytania, kropka. No i tyle, poza oczywistymi informacjami o czterech golach Masłowskiego oraz o tym, że mecz Legii z Ruchem się odbędzie, więcej piłki w „SE” nie ma.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Przegląd też dziś z mundialową piłką adidasa.
Na pierwszych stronach mamy poszerzoną wersję newsa o zainteresowaniu Fabiańskim ze strony Schalke 04 Gelsenkirchen, a także informację, że Nawałka pięć najbliższych dni spędzi we Francji i po meczu Bordeaux z Guingamp pogada z Obraniakiem. Aha… Jens Lehmann w krótkim komentarzu przekonuje, że gdyby nie kontuzje, to „Fabian” byłby dziś pierwszym bramkarzem Arsenalu.
Dalej dużo relacji i zapowiedzi…
I rozmowa z wojewodą, już nie okrojona, jak w Fakcie, tylko kompletna, od A do Z:
Załóżmy, że przychodzi do pana osiemnastoletni syn albo inny bliski członek rodziny i pyta, czy może z kolegami pójść na Legię. Co mu pan odpowie?
– Powiem: „Nie ma sprawy, idź, tylko uważaj na siebie”. Ten stadion jest w końcu bezpieczny.
Bezpieczny? Pana działania sugerują ludziom, że jest siedliskiem wszelkiego zła.
– Gdy ocenia się bezpieczeństwo meczu, bierze się pod uwagę kilka czynników. Stadion jest tylko jednym z nich. Z obiektem Legii jest wszystko w porządku, a z zachowaniem kibiców jest różnie. Z jednej strony odpalają pirotechnikę, z drugiej – przyznam się, że wielkie wrażenie robią na mnie niektóre oprawy. Ta z Deyną z ostatniego meczu była kapitalna! Właśnie tak powinno się pamiętać o legendach klubu. Ale największym problemem przy Łazienkowskiej jest ignorowanie zasad bezpieczeństwa przez klub. Przez to najbezpieczniejszy stadion w Polsce może stać się najmniej bezpieczny.
Chcąc nie chcąc, firmuje pan swoim nazwiskiem i twarzą zamykanie polskich stadionów, przez co w środowisku piłkarskim stał się pan wrogiem numer jeden. Daje się to odczuć?
– Nie jestem jedynym wojewodą, który zamyka stadion. Część osób popiera moje działania, a część kibiców próbuje mnie obrażać. Niektórzy docierają na mój prywatny profil na Facebooku, inni blokują mi skrzynkę mailową i zaburzają pracę sekretariatu. Ale zapewniam, że w działaniach na rzecz bezpieczeństwa nikt mnie nie zastraszy.
Czy pan wojewoda właśnie przyznał, że zamknął bezpieczny stadion?
Reszta tekstów to raczej drobiazgi. Jak ten, że Stanislav Levy węszy sędziowski spisek. – Nigdy nie szukałem żadnego alibi, ale to jak w ostatnich kolejkach masakrują nas sędziowie… Ktoś powinien zacząć się tym interesować – twierdzi szkoleniowiec. Albo jak to, że Wisła Kraków liże rany w Grodzisku.
Dzisiejszy numer dużo słabszy od kilku poprzednich.
W angielskiej prasie natrafiamy dziś na kolejne teksty przed losowaniem grup na mistrzostwa świata i hasło, że rywalami kadry Hodgsona mogą być Brazylia, Włochy i USA. Wenger mówi o jakości, jaką ma Arsenal, Mourinho – że jeśli Chelsea nie sięgnie po tytuł, nie będzie miejsca na wymówki. Warto też zwrócić uwagę na fajną graficzną zapowiedź ligi w „The Sun”.
We Włoszech każdy gra właściwie własnym tematem. Jedni rozpisują się o Higuanie, drudzy – o transferowej ofensywie Interu. Jest jeszcze temat Pogby, w ręce którego trafiła nagroda „Golden Boy 2013”. Piłkarz zapewnia, że będzie dawał Juventusowi jeszcze więcej.
„El terror de Europa” – piszą Hiszpanie. O kim mowa? O Realu Madryt, który średnio zdobywa 3,1 gola na mecz, czyli przebija średnią choćby Barcę, Bayern i Manchester. Platini przyznaje, że lubi oglądać Hiszpanię, a Pepe Reina zdradza, że chętnie wróciłby do ojczyzny, mówiąc m.in. o Barcelonie. Jeszcze niedawno czytalismy, że do Katalonii przymierzani są i Lewandowski, i Aguero, a dziś znajdujemy informację o pierwszym kontakcie z Argentyńczykiem.
W portugalskiej prasie natrafiamy na materiały o Jorge Jesusie i Ricardo Quaresmie. A co we Francji? „L’Equipe” pisze o wczorajszym zwycięstwie Lille nad Marsylią. Godny uwagi tytuł – „Spider Enyeaman” od nazwiska bramkarza Enyeama.
























