Michał Masłowski: Śmialiśmy się z tatą, że pieniądze leżą na ziemi, bo tak wtedy było

redakcja

Autor:redakcja

04 grudnia 2013, 20:07 • 6 min czytania

– Ciągle jakaś niepewność. Trochę grałem, potem znowu kontuzja. Nie miałem pieniędzy, żeby jeździć po lekarzach, nie znałem prywatnych klinik. Leczyłem się na tym pułapie, na który mogłem sobie pozwolić. Jeden lekarz powiedział mi wtedy, że jak wyjdą takie i takie wyniki badań, to nie będę mógł grać w piłkę. Byłem w szoku – mówi Michał Masłowski, pomocnik Zawiszy, który wczoraj strzelił cztery gole Piastowi Gliwice. Z odkryciem rundy porozmawialiśmy chwilę o tym m.in., dlaczego nie chciano go w Śląsku, na czym polegała jego praca ogrodnika i czy zaczął już szukać na mapie Emiratów Arabskich.
Pamiętasz te wszystkie głosy, że grasz za bardzo nonszalancko? Po czterech golach z Piastem chyba na jakiś czas będziesz miał spokój.
No tak, trochę się nasłuchałem. Gram na luzie, jak ja to zawsze mówię. Gram na luzie, bo lubię tak grać. Jak nie wychodzi, to wszyscy narzekają, to wszyscy szukają minusów. Lament się słyszy. A jak wychodzi, jak wczoraj, to zaraz klepią cię po plecach i masz dużo przyjaciół. Przyzwyczaiłem się już. Ostatnio miałem okres, kiedy grałem słabiej. Np. po meczu z Koroną słyszałem krytykę. Jakoś się tego nie boję. فapię jednym uchem, wyrzucam drugim.

Michał Masłowski: Śmialiśmy się z tatą, że pieniądze leżą na ziemi, bo tak wtedy było
Reklama

Była jakaś konkretna uwaga, która dotknęła cię szczególnie?
Ktoś kiedyś mi powiedział: „ja do ciebie mówię, a ty sobie nic z tego nie robisz”. Nie chodzi o to, że kogoś olewam, ale po prostu nie lubię, gdy ktoś mówi do mnie tysiące słów i wymaga ode mnie nie wiadomo jakich rzeczy. Taki już jestem. Nie wiem, jak to przyswoić, co myśleć, różnie to interpretuję. Dlatego zawsze cenię tych, którzy nic nie mówią albo mówią mało. Oni raz coś powiedzą i już. Ja potem się nad tym strasznie długo zastanawiam. Ktoś, kto się zna na piłce i nic nie mówi, a nagle da taką rzecz, że SZOK jest sto razy wiarygodniejszy niż ten, co ciągle nawija i nawija. My patrzymy na wynik, a on widzi, że ten zachował się tutaj tak i tak. I powie to raz, a efekt jest sto razy lepszy.

Jak to jest, że ty teraz jesteś odkryciem tej rundy, a parę lat temu, gdzie nie poszedłeś, od razu z ciebie rezygnowano? Śląsk, Zagłębie, byłeś też na testach w Cracovii.
Bywa, nie dostawałem szansy. Fajnie, że znalazł się taki człowiek jak Radek Osuch. Bardzo mało jest takich ludzi. W Śląsku próbowałem kilka razy, ale nie wiem, z czego to wynikało. Czasami nie grałem dobrze, z tym się zgodzę. Ale były takie zgrupowania, gdzie pokazywałem ciekawą piłkę. Tak mi się przynajmniej wydaje. Nie mówię, że powinienem dostać od razu kontrakt, chodziło o drobną możliwość pokazania się. No niestety nie było tego. A Zagłębie to już inna sprawa, spadli za korupcję, więc odbiłem się od ściany.

Reklama

Cracovia podobno oferowała ci pensję poniżej średniej krajowej, czyli jakieś XX razy mniej niż ma taki Saidi.
Dokładnie nawet nie wiem, ile tam było. Mi nie chodziło o pieniądze. Chciałem się rozwijać. Przychodząc z trzeciej ligi nie mogłem liczyć na coś wielkiego. No, ale życie w Krakowie kosztuje, chciałem normalnie to wszystko sobie poukładać, mieszkanie itd. Zagrałem jeden sparing z Ł»yliną, ale stwierdziłem, że jednak nie, Radek Osuch uznał potem, że przydam się w Zawiszy.

To był moment, w którym długo się wahałeś. Wątpiłeś, czy sobie poradzisz?
No tak, nie wierzyłem w siebie za bardzo. Wahałem się, czy to wyjdzie. Do tego potrzebne było szczęścia, a ja zawsze miałem pecha. Zagłębie korupcja, tu odstrzelony raz, tu dwa. Ciągle jakaś niepewność. Trochę grałem, potem znowu kontuzja. Nie miałem pieniędzy, żeby jeździć po lekarzach, nie znałem prywatnych klinik. Leczyłem się na tym pułapie, na który mogłem sobie pozwolić. Jeden lekarz powiedział mi wtedy, że jak wyjdą takie i takie wyniki badań, to nie będę mógł grać w piłkę. Byłem w szoku. Nie miałem pojęcia, jak to może dalej być. Dzisiaj myślę, że gdybym wtedy trafił do normalnej kliniki, szybko by to zdiagnozowali.

Jak długo to trwało i co dokładnie ci dolegało?
To był ból w okolicach przywodziciela. Codziennie budziłem się z bólem i nie wiedziałem, co się dzieje. Trwało to rok. Być może to była kwestia przeciążenia. Byłem chyba za bardzo zawzięty. Bolało, a i tak grałem. Liczyłem, że w końcu przejdzie. No i przeszło, ale po strasznie długim czasie.

W międzyczasie miałeś problemy z nadwagą, pracowałeś też jako ogrodnik. Mówiąc krótko – ciągle pod górkę.
Studiowałem i mieszkałem we Wrocławiu. W dzień dojeżdżałem na treningi do Dzierżoniowa, a w weekendy pracowałem jako dozorca w hotelu w Strzelinie. Dwie nocki ja, dwie tata. On zresztą do dziś tam pracuje. Potem po takiej nocce, żeby trochę dorobić, szedłem i sprzątałem posesję, m.in. grabiąc liście, więc stąd ten ogrodnik. Śmialiśmy się z tatą, że pieniądze leżą na ziemi, bo tak wtedy akurat było. To był rok, kiedy naprawdę miałem bardzo pod górę, ale jakoś sobie poradziłem. Doceniam to, co mam teraz.

Powiedziałeś jakiś czas temu, że w ekstraklasie gra ci się łatwiej niż w I lidze. Sam przyznasz, że nie jest to powszechna opinia.
فatwiej się gra w pewnych momentach. Kwestia ustawienia przeciwnika. Czasami trzeba grać bokami, a czasami środek jest wolny. W ekstraklasie jest kultura gry, każdy zawodnik ma strefę i ją trzyma. A w I lidze samowolka – dobra to ja ci pomogę tu, a ja tu. Gra się bardzo ostro. Jest mało miejsce, dużo przypadkowych piłek. Trudno cokolwiek zrobić z piłką.

Lubisz trzymać piłkę, więc zastanawiam się, jak na początku reagowali na ciebie koledzy z Zawiszy. Trudno było zdobyć ich zaufanie?
Nie znaliśmy się, przyszedłem z III ligi, więc wiadomo jak to zawsze wygląda. Co za chłopaczek przyszedł i będzie nam tu kopał. Niektórzy może myśleli, że zaraz mnie wypożyczą albo wrócę skąd przyszedłem. Trudno było na początku. Nie mogłem sobie na wszystko pozwolić, żeby nie stracić zaufania chłopaków. Ale też nie byłem przygotowany, żeby robić wszystko na, co mnie stać. To był inny poziom. Chciałem spokojnie do tego podchodzić. Była runda, gdzie dostałem trochę czasu od trenera Kubota, strzeliłem kilka bramek i chyba chłopaki zobaczyli, że warto ze mną grać.

Szukasz już na mapie Emiratów? Wczoraj zasugerowaliśmy to w tekście pomeczowym.
Na spokojnie do tego podchodzę. Muszę dobrze grać w lidze. Miałem słabsze okresy, więc najważniejsze to trzymać poziom. Początek był OK, potem gorzej, teraz lepiej. Naprawdę, dla mnie to jest tak odległe… Niedawno byłem w niższych ligach. Nie zdawałem sobie sprawy, że mogę grać w ekstraklasie. Marzyłem, żeby zagrać w pierwszej albo drugiej lidze. To było wtedy największym celem. Wiadomo, że z czasem chce się coraz więcej, ale na razie nie podpalam się. Wczoraj dobry mecz zagrała cała drużyna. Piotrek Petasz zagrywał takie piłki, że tylko bić brawo. Mógłbym tak każdego po kolei chwalić. Jak ktoś mnie pyta przed meczem, czy wygramy, to ja zawsze mówię, że powiem po ostatnim gwizdku. I wszyscy się śmieją. Ale co ja mam powiedzieć? Wiadomo, że gra się o zwycięstwo.

Czyli skromność. Tak czy siak osoba, która wysyłała mi do ciebie numer umieściła ciekawy dopisek. Przyszły rozgrywający reprezentacji Polski…
Przyszły… No to przyszły. Może kiedyś, kiedyś. Mała namiastka, jakiś meczyk może się zdarzy. Nie no, zobaczymy…

Rozmawiał GRAB

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama