Maciej Jankowski. Kto odkryje, co naprawdę stało się z odkryciem?

redakcja

Autor:redakcja

04 grudnia 2013, 07:17 • 4 min czytania

Pół roku temu Ruch miał zarobić na nim milion złotych plus 20 procent od kolejnej sumy transferowej. Sam Jankowski był już dwiema nogami w innym klubie. W Belgii przechodził testy i spotykał się z trenerem Mons – Enzo Scifo. Nawet swój dotychczasowy numer na koszulce oddał Filipowi Starzyńskiego. Prezes Dariusz Smagorowicz też przesądzał, że Jankowski dłużej w Ruchu grał nie będzie. No i w sumie nie gra… Chociaż ciągle pozostaje na kontrakcie. I to, jak na chorzowskie warunki, całkiem niezłym.
Od paru tygodni oglądając mecze Ruchu zastanawiamy się, co się z tym chłopakiem stało? Gdzie on przepadł i skąd w ogóle ten upadek? Albo przede wszystkim – czemu tak drastyczny?

Maciej Jankowski. Kto odkryje, co naprawdę stało się z odkryciem?
Reklama

Jankowski przeszedł w Ekstraklasie dziwną drogę. Odkryciem obwołano go zanim jeszcze cokolwiek w tej lidze zdążył zdziałać, ale później zaczął strzelać gole. Po trzech sezonach, w młodym wieku, miał ich tyle, co niejeden napastnik w tej lidze przez całą karierę. Ale dzisiaj, myśląc o nim, znów jesteśmy w kropce. W sobotę Ruch wygrał u siebie z Cracovią. W pierwszym składzie ponownie zagrał Kuświk, a w końcówce z ławki wszedł Kwiatkowski. Dla Jankowskiego zabrakło i czasu, i miejsca mimo że, z całym szacunkiem dla Kuświka, to jednak „Jankes” zawsze wyglądał nam na piłkarza o zupełnie innym potencjale.

Odpowiednie proporcje oczywiście też tu są potrzebne. Jankowski nie wyrósł na absolutnie topowego piłkarza całej ligi, ani przez chwilę nie odważylibyśmy się umieścić go w gronie trzech czy pięciu najlepszych zawodników Ekstraklasy, ale mimo wszystko – przepaść między „kiedyś” a „dziś” jest u niego ogromna. Pierwszy sezon w Ruchu, zarazem pierwszy w najwyższej lidze, w wieku 21 skończył z 8 golami, grając regularnie. W dwóch kolejnych dołożył ich jeszcze 14, a teraz ma na koncie marne 394 rozegrane minuty.

Reklama

W czasach Fornalika widać było, że jest w stu procentach zaangażowany w to co robi i nic nie zaprząta jego myśli. Ciężko było go dogonić, trudno było go przeskoczyć. Po prostu był w gazie. Teraz tego nie ma, ale ciężko stwierdzić, jaki jest naprawdę powód – mówi nam jeden z zawodników.

Teorie są różne.

Koledzy z Ruchu każde zdanie ubierają w okrągłe słówka. Na pewno wpływ na formę Jankowskiego miało letnie zamieszanie transferowe – to podkreślają wszyscy. Jednego dnia był w Belgii, za chwilę znów w Chorzowie, bo transfer ostatecznie nie wypalił. Później jeszcze tygodniami trwały targi z Zagłębiem Lubin i one też niespodziewanie skończyły się niczym. Na pewno nie ułatwiło mu to wejścia w sezon. Tylko właśnie… Wejścia, a my mamy już grudzień. Prawie koniec rundy.

Jankowski, choć na zarobki w Ruchu (ok. 40 tysięcy zł miesięcznie brutto) narzekać nie może, był zaistniałą sytuacją mocno rozczarowany i zdekoncentrowany. I miał prawo, niemniej nie tłumaczy to słabości przez tak długi okres. Jeden z naszych rozmówców stwierdza: – Wszyscy porównywali go do Sobiecha, ale tu jednego jestem pewien. Maciek nie ma tej konstrukcji psychicznej. Nie jest to typ, po którym wszystko spływa, a on dalej będzie robił swoje. Artur z taką sytuacją poradziłby sobie dużo lepiej.

Jankowski od kilku miesięcy zupełnie nie może się odnaleźć. Zaciął się. Nie ma czystej głowy, a napastnikowi z każdym tygodniem przeszkadza to tylko bardziej. Trener Kocian jednoznacznie daje wyraz temu, że jest nim rozczarowany, a w Chorzowie przekonują, że nikt w klubie nie ma interesu, żeby odstawiać go złośliwie. Pojawiają się teorie spiskowe (pisała o tym m.in. Gazeta Wyborcza), że swoich parę groszy dokłada ciągle agent zawodnika – Kamil Burzec. Prywatnie zięć Marka Profusa, właściciela agencji menedżerskiej oraz tygodnika Piłka Nożna, która obwołała kiedyś Jankowskiego odkryciem roku w Ekstraklasie. Zgodnie z tą teorią, „Jankes” miałby przesadnie nie żyłować się na boisku, żeby nie podbijać ceny i odejść z Ruchu za darmo – jego kontrakt wygasa w czerwcu, więc już zimą może negocjować. Tyle że taki pomysł, o ile ma cokolwiek wspólnego z prawdą (brzmi idiotycznie), wygląda dosyć ryzykownie. Na miejscu menedżera wolelibyśmy jednak handlować Jankowskim w dobrej formie niż cieniem zawodnika.

Są i tacy, którzy twierdzą, że zjazd „Jankesa” zaczął się znacznie wcześniej niż po letnim zamieszaniu transferowym i w tym też jest być może trochę prawdy – już wiosnę tego roku miał bardzo przeciętną. Ale wtedy przynajmniej grał jeszcze regularnie. Dziś nie tylko zupełnie zatrzymał się w rozwoju, ale ogląda plecy Kuświka, co bynajmniej nie jest komplementem, ani zachętą dla potencjalnych kupców.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Polecane

OFICJALNIE: Były trener Radomiaka zaprezentowany w nowym klubie

redakcja
2
OFICJALNIE: Były trener Radomiaka zaprezentowany w nowym klubie
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama