W Lubinie zaczęły się ostateczne rozliczenia. Fatalna postawa zawodników Zagłębia przyniosła dwie pierwsze ofiary. Samochód Michała Gliwy został zdemolowany cegłówkami, natomiast Robert Jeż został w bramie pobity przez zamaskowanych napastników. Można przypuszczać, że dla obu zawodników oznacza to rozstanie z Zagłębiem, pewnie jak najszybciej postarają się opuścić miasto, w którym nie czują się bezpiecznie. Jutro ani Gliwy, ani Jeża nie będzie w kadrze meczowej na spotkanie z Podbeskidziem. A sam Gliwa już wcześniej przebąkiwał o chęci rozwiązania kontraktu. Teraz pewnie chętny jest jeszcze bardziej.
Strach padł też na pozostałych piłkarzy Zagłębia Lubin, którzy przecież w sumie grają mniej więcej tak samo jak Gliwa czy Jeż – czyli słabo. W zasadzie trudno znaleźć chociaż jednego zawodnika, do którego kibice nie mieliby zastrzeżeń. Ciekawi jesteśmy, jak te dwa zdarzenia wpłyną na postawę całej drużyny. Zmobilizują czy splączą nogi? Na razie jest jeden wielki niepokój. Każdy zawodnik będzie teraz oglądał się za siebie. Dobre nastroje po remisie w Poznaniu szybko uleciały.
Rzecz jasna nie popieramy aktów przemocy czy demolowania samochodów. To przecież tylko sport. Nawet jeśli ktoś jest w nim najgorszy, nawet jeśli nie przykłada się do pracy tak, jak powinien, to wciąż tylko sport. Można wyrazić swoje rozczarowanie na milion sposobów, ale nie poprzez atak fizyczny. To rozwiązania stosowane wyłącznie przez troglodytów. Niestety. Granica została przekroczona. Granicę nieporadności przekroczyli piłkarze Zagłębia, ale znacznie ważniejszą granicę – granicę akceptowalnych zachowań – przekroczyli chuligani.
Dziś w Lubinie nic nie jest na poziomie. Ani gra w piłkę, ani sposób rozwiązywania problemów. Mamy nadzieję, że już niedługo na trybunach znów trzeba będzie wywiesić transparent: „pozdrowienia do więzienia”.