Marcin Kamiński, ostatnia nadzieja białych. Zapytajcie pierwszego lepszego eksperta, kto jest przyszłością polskiej defensywy. Każdy powie – Kamiński. Zapytajcie dziennikarzy. Powiedzą – Kamiński. Jedni i drudzy lekko się po chwili zawstydzą i zarumienią, ale dodadzą: no, jeszcze dobry nie jest, ale na pewno będzie! Na pewno!
Nasza propozycja – zacznijmy mówić o nim, jak już będzie dobry. Na razie dajmy spokój, bo to jeden z najbardziej awaryjnych obrońców w ekstraklasie. Jeśli ma potencjał, to wspaniale. Kiedyś może rozwinie się na znakomitego defensora i właśnie wtedy nadarzy się dobra okazja, by go pochwalić.
Ale najgorsze jest to chwalenie na zapas. Nasza cecha narodowa. Od tego chwalenia na zapas może nawet Kamińskiemu – chociaż to dzisiaj normalny, inteligentny człowiek – zakręcić się w głowie.
Mówią – dobrze wyprowadza piłkę. Dużo widzi. To pewnie prawda. Niestety, 80 procent jego boiskowej roboty nie polega na wyprowadzaniu piłki i „widzeniu”, tylko na odbieraniu, walczeniu, wyprzedzaniu, przewidywaniu, robieniu wślizgów, wygrywaniu główek, przepychaniu się i zastawianiu. Mówiąc krótko – wszyscy chwalą go za to, że ma wizję i w przyszłości mógłby namalować piękny obraz, ale na razie on ma pomalować przedpokój na biało, a ciągle gubi wałek. Albo nie potrafi unieść wiadra. Kamiński jest dobrym obrońcą, kiedy jego drużyna ma piłkę. Ale problem w tym, że nie jest dobry, kiedy piłkę ma przeciwnik. A to podstawa.
Bądźmy w stu procentach szczerzy. Zapytajcie dwudziestu napastników polskiej ligi, przeciwko komu woleliby grać – temu dobrze wyprowadzającemu piłkę Kamińskiemu, czy np. przeciwko Bieniukowi. Idziemy o zakład, że trzech na czterech powie, że przeciwko Kamińskiemu. Bo nie oberwą łokciem, bo ich nikt nie przestawi ciałem, bo nie zostaną zdemolowani przy linii. To jest brudna robota obrońców. Kamiński raczej się nie brudzi, często popełnia idiotyczne błędy (jak w Kielcach), za to „wyprowadza piłkę”. Co tak wszyscy z tym wyprowadzaniem piłki powariowali? Chodzi o to jak wyprowadził Korzyma, czy jak dzięki niemu sam na sam ruszył Ojamaa?
Wyprowadza piłkę… No super, może niech zagra na dziesiątce? Zawsze ktoś go będzie mógł asekurować.
Fot. FotoPyK