Ostatnie miejsce w tabeli, 21 meczów bez wygranej na wyjeździe, komplet przegranych na terenie rywala w tym sezonie… Trudno w takiej sytuacji o optymizm, jeszcze trudniej o utrzymanie nerwów na wodzy. Już jakiś czas temu panowanie nad sobą stracił na słynnej konferencji prasowej Mroczkowski, zaraz potem zagotował się zarząd, a i niedawno przed kamerami telewizyjnymi swoje trzy grosze dorzucił Marcin Kaczmarek. Po meczu z Górnikiem Zabrze ciśnienia nie wytrzymał Grzegorz Waranecki.
Wielu pewnie zapyta: kim w ogóle jest Waranecki? Służymy wyjaśnieniem: to łódzki biznesmen, który sfinansował transfer i kontrakt Eduardsa Visnakovsa, a na co dzień pomaga klubowi. W kontekście tego, co zobaczycie za chwilę, to kluczowe informacje.
Jeśli dobrze – po odrzuceniu tych wszystkich „kurew” – zrozumieliśmy, to Waraneckiemu sam Visnakovs już nie wystarczy. Chciałby więcej, znacznie więcej. Wiele absurdów w piłce już widzieliśmy, naprawdę, ale złożenie oferty kupna klubu za pośrednictwem Facebooka… No nie, tego jeszcze nie grali. Łódzki biznesmen proponuje, że przejmie Widzew wraz z wszelkimi jego długami (blisko 20 mln złotych) za złotówkę. Dla Cacka, który najchętniej rzuciłby to wszystko w cholerę, oferta może być kusząca. Jeśli nie, niech spróbuje w jej treść – a właściwie, argumentację – się wczytać. „Kurwa jak ja sie nie znam na mechanice to sie za to nią nie Biore!Jak sie nie znam na firmie pogrzebowej to sie radzę Witolda a jak ktoś mnie pyta o biżuterię to się mądrzę bo mam prawo!!! czara goryczy się przelała .Widzew to historia a nie Bank .” Boskie.
Chcielibyśmy zobaczyć minę Sylwestra Cacka w momencie, gdy czyta te słowa, a jeszcze bardziej chcielibyśmy obejrzeć, jak negocjacje pomiędzy tą dwójką miałyby wyglądać. Cóż, tutaj każdy musi już sam uruchomić własną wyobraźnię…
Kibicom Widzewa trochę współczujemy, bo – jeśli w ogóle to wszystko można traktować serio – znajdują się między młotem a kowadłem. Stają bowiem przed wyborem, czy lepiej mieć w klubie faceta, który po obiecankach-cacankach niemalże doprowadził do upadłości, czy takiego oszołoma. Waranecki cieszy się dużą sympatią i szacunkiem, bo jest kibicem i pomaga Widzewowi, w dodatku – jak twierdzi – bezinteresownie, ale strasznie łatwo się „gotuje”. Nie wiadomo, czy można brać go na poważnie.
Nas zastanawia jeszcze jedna kwestia: czy ta propozycja to do Sylwestra Cacka, który konta na Facebooku przecież nie ma, w ogóle dotrze?

