Moment po zdobytej bramce jest piękny. Jak zastrzyk z adrenaliny prosto w serce. Chwila przyjemnego zapomnienia i euforii. Niektórym wtedy kompletnie odcina prąd. Tak jak ostatnio Arjenowi Robbenowi, który po golu z Eintrachtem zapragnął przejechać się na kolanach, zapominając o swoich antypoślizgowych, termicznych gatkach. Musiało boleć, ale skończyło się na niegroźnych obtarciach. W przeszłości u innych bywało gorzej. O wiele gorzej.
Jak Zlatan, to i naturalnie piękna bramka. Jej następstwo trudno już w jakikolwiek sposób skomentować. Tak bardzo się cieszył. Zamachnął się jak mistrz kung-fu, ale, że jest tylko piłkarzem, jego łokieć odmówił posłuszeństwa.
Dla 19-letniego Mauridesa z Internacionalu był to pierwszy gol w zawodowej karierze. Chciał popisać się efektownym saltem, ale zamiast czołówek gazet zajął miejsce na szpitalnej kozetce.
Lądowanie bez telemarku w swoim czasie zaliczył też Fabián EspÃndola, wtedy piłkarz Realu Salt Lake. Gorzkiego smaczku całej sytuacji dodaje fakt, iż… cieszył się z bramki, której nie było. Sędzia odgwizdał spalonego, a biedny Argentyńczyk w porę tego nie zauważył i wykonał salto, przez które pauzował kilka następnych tygodni.
Nieprzyjemny epizod po zdobytej bramce spotkał też Martina Palermo. Było to tym bardziej smutne, że wówczas w Villarealu grało mu się średnio. Bramek zdobywał jak na lekarstwo, a jak już zdobył i postanowił podzielić się radością z kibicami, to ci rozwalili barykadę i wysypali się na jego nogę. W sumie do pełni sprawności dochodził jakieś pół roku. No i przekreślił swoje szansę na wyjazd z reprezentacją do Korei i Japonii.
Gdyby w piłce nożnej za najgłupsze kontuzje przyznawano nagrody, to Paulo Diogo automatycznie zająłby pierwsze trzy miejsca. Historia tak absurdalna, że aż śmieszna. – Panie sędzio, jestem ranny! – krzyczał po tym, jak większa część jego palca została na płocie oddzielającym boisko od trybun. Chłopak niedługo wcześniej wziął ślub i najwyraźniej zapomniał o obrączce. Dowód doczesnej miłości i wierności doprowadził do amputacji.
I najlepsze. Kiedy stewardzi szukali jego palca, a Diogo biegał z krwawiącym kikutem, sędzia wlepił mu żółtą kartkę. Za przedłużanie celebracji po golu. Golu, którego na dodatek zdobył nie on, a jego kolega. Ciekawe co powiedziałby na to pan Sławek.
I na koniec ostatni popis Robbena i jego skutki, jakby ktoś jeszcze jakimś cudem nie widział.
