Orest Lenczyk jeszcze przed kilkoma dniami jechał ze swoją drużyną równo z trawą. Domagał się zmian, wietrzenia szatni, chciał nawet wszystkich zawodników wystawiać na listę transferową. Nagle zremisował na wyjeździe z Lechem i… dziś jedzie po kibicach. Trochę jak Mateusz Klich sugeruje, że jak ktoś przychodzi na mecz po jednym czy dwóch piwach, głównie po to, żeby wyżywać się na zawodnikach, to lepiej żeby został w domu. Przegląd Sportowy tymczasem bierze na tapetę Denissa Rakelsa, który poza boiskiem ostatnio notuje wyskok za wyskokiem, kosztował 350 tysięcy euro, miesięcznie zarabia 57 kawałków, ale oczywiście w piłkę nie gra. Idealny symbol całej tej lubińskiej degrengolady.
FAKT
Czytamy po kolei, a mamy do przejrzenia cztery strony o futbolu. Pierwszy tekst to ewidentnie pochodna niedawnej wypowiedzi Radosława Osucha, bodajże dla Sportowych Faktów, w której zagroził wyniesieniem z Bydgoszczy. W tekście nic nowego, cytaty z lokalnej telewizji. – Każdy mecz bez publiczności to strata 100 do 300 tysięcy złotych. A przecież już za zachowanie swoich kibiców Zawisza wyłoży 300 tysięcy złotych! – To równowartość wynagrodzenia jednego z lepszych moich zawodników – ubolewa Osuch.
Felieton Tomasza Frankowskiego:
Spójrzmy na Pawła Brożka. Razem z Łukaszem Gargułą mają już w tym sezonie 16 goli i 12 asyst! A gdy rywale pokryją Gargułę, to pomagają inni: jest utalentowany Michał Chrapek albo aktywny Haitańczyk Wilde Donald Guerrier na skrzydle. Brożek ma z kim w Wiśle grać, do tego forma rośnie i skutecznie wykonuje też rzuty karne. W czołówce klasyfikacji jest też Wladimer Dwaliszwili. Dla mnie Gruzin to taki paradoks. Z jednej strony ma ewidentny regres formy. Jest statyczny, a w Lidze Europy tak jakby doznał amnezji i zapomniał, jak strzela się gole. Jak na człowieka, zarabiającego miesięcznie ponad 100 tysięcy złotych, prezentuje się słabo.
Szanujemy „Franka” i lubimy, ale za każdym razem gdy czytamy jego felietony, mamy wrażenie, że coś tu jednak nie gra. Pełna dyplomacja, okrągłe słówka. Nie czyta się tego dobrze.
Pół strony zajmuje informacja, że Artur Boruc nie zagra przez sześć tygodni, ale tego cytować nie będziemy – wszystko wiadomo od kilkudziesięciu godzin. Warto zajrzeć na kolejne strony, bo tam z Faktem rozmawia niejaki Zahir Belounis, który jako piłkarz został… więźniem w Katarze. Mocna historia.
– To było straszne. Oszczędności topniały, w końcu została nam tylko ewentualna pomoc ze strony innych. Musieliśmy sprzedawać kolejne rzeczy z mieszkania. Łóżko, telewizor – to jeszcze pół biedy. Ale najgorzej było, gdy patrzyłem w oczy moim córkom, a jednocześnie brałem od nich cenniejsze zabawki, na których też trzeba było zarobić. Piłkarz porzucił wtedy sport, coraz więcej palił, zapuścił się i godzinami płakał w pozbawionym już mebli mieszkaniu. – Pamiętam taki dzień, kiedy kładłem się spać i pojawiła się myśl o skończeniu ze sobą. Myślałem nawet, jak mogę to zrobić. I w tym samym momencie usłyszałem płacz jednej z córek. Od razu pomyślałem wtedy, że dookoła są co prawda gołe ściany, ale jeszcze mam dla kogo żyć – opowiada dzisiaj z przejęciem – mówi w rozmowie z Faktem.
I jeszcze jeden tekst – PZPN ma kłopoty. Urząd Celny w Gdańsku prowadzi śledztwo w sprawie złamania prawa podczas meczu reprezentacji z Danią. Na bandach wyeksponowano logo sieci oferującej zakłady sportowe w internecie. Reklamę ustawiono po tej stronie stadionu, która była pokazywana duńskim telewidzom, ale… treść widoczna była również w polskiej. Grzywna może przekroczyć 1 mln zł.
RZECZPOSPOLITA
Michał Kołodziejczyk jeszcze raz o Legii. Krytycznie w tekście pt. „Zamek na piasku”.
Klub na zakręcie. Zimą może dojść w nim do trzęsienia ziemi. – O przykrych incydentach w szatni nic mi nie wiadomo. Ale zdawałem sobie sprawę, że kiedy karierę skończył Michał Ł»ewłakow, brakować będzie osobowości. To nie jest drużyna, w której piłkarze skoczyliby za siebie w ogień. Sami zawodnicy przyznają, że funkcjonują… niezależnie. Może to przykład zawodowstwa, chociaż nie mam pewności – mówi Leśnodorski (…) – Pali się alarmowe światło, ale podstawowy cel ciągle jest do osiągnięcia. Jeśli wygramy ostatnie pięć meczów, będzie się pisać, że udało nam się zażegnać kryzys. Jestem przeciwny wzywaniu kogoś na dywanik, trzeba po prostu usiąść i wspólnie się zastanowić, co robić dalej. Podstawowa różnica między polskimi klubami a zachodnimi jest taka, że na Zachodzie pierwszy trener jest tylko twarzą projektu, a za nim stoją sztaby ludzi. Tego nam brakuje, pracujemy by wzmocnić kadrę trenerską – mówi Leśnodorski.
GAZETA WYBORCZA
Legia. Jeszcze więcej Legii. Cytujemy najlepszy fragment:
Dla dwóch ostatnich porażek – z beniaminkiem Zawiszą oraz ostatnim w tabeli Podbeskidziem – usprawiedliwieniem nie mogą być nawet kontuzje. Dziennikarze NC+ doliczyli się aż 40 urazów w trakcie tej rundy, nie leczyli się tylko Dominik Furman i Tomasz Brzyski oraz dwaj rezerwowi bramkarze. Legii brakuje osobowości i boiskowych autorytetów, przypomina bardziej przypadkową zbieraninę niż poukładany, świadomy celu zespół. Oprócz bramkarza Kuciaka, obrońcy Brzyskiego i pomocnika Jodłowca większość zawodników gra poniżej możliwości. Drużyna nie wykorzystuje potencjału i dlatego zamiast mieć dziesięć punktów przewagi, z trudem utrzymuje trzy. Pozycja lidera ekstraklasy nie jest już wystarczającym magnesem dla kibiców Legii i na stadion zamiast ponad 20 tys. z trudem przychodzi kilkanaście. Urban zaczyna tracić grunt pod nogami. Jeszcze niedawno prezes Leśnodorski przekonywał, że pozycja trenera jest niepodważalna i zimą usiądą do rozmów o nowej umowie – obecna wygasa po sezonie. Dziś prezes tak kategoryczny w swojej opinii o Urbanie już nie jest. Kandydatami do pracy przy Łazienkowskiej byli jakiś czas temu Pavel Vrba i Adam Nawałka. Pierwszy został selekcjonerem reprezentacji Czech, drugi prowadzi Polskę. Jeśli Leśnodorski będzie chciał zmiany, musi szukać gdzie indziej.
Nuda.
Może wtorkowe wydanie uratuje chociaż rozmowa z Dariuszem Dziekanowskim, którą znajdujemy w stołecznym wydaniu? Sprawdźmy. Tematem wiodącym znów drużyna Jana Urbana.
– Przykro mi, ale jeśli widzę ośmiu defensywnych piłkarzy wstawionych do jedenastki na mecz z ostatnim w tabeli Podbeskidziem, to widzę, że ktoś tu poszedł na rekord. Gdybyśmy mieli typować na początku sezonu, że mistrz kraju w takim zestawieniu będzie kończył rundę, łapalibyśmy się za głowę z niedowierzaniem.
Na wybory trenera wpływają liczne kontuzje.
– Dominik Furman, nadzieja polskiej piłki, czołowy zawodnik i kapitan młodzieżówki, nie jest kontuzjowany, tylko siedział na ławce. Helio Pinto też miał grać lepiej, ale został w rezerwie. Umówmy się, coś takiego jak budowa tej drużyny nie istnieje.
W jaki sposób zaradzić problemom?
– Znaleźć chorobę. Ł»ebym był dobrze zrozumiany – ten zespół ma możliwości, ale oprócz Kuciaka i Miroslava Radovicia wszyscy grają poniżej możliwości. Weźmy Władimira Dwaliszwilego. Starał się tylko do momentu, kiedy miał za rywala Marka Saganowskiego. Bartosz Bereszyński też się starał. Kiedy przyszedł, bo później oklapł. I tak dalej. Patrzę na Legię i nie sądzę, by była tam dobra atmosfera do zdobywania sukcesów. Jesteśmy, tkwimy. Niby źle nie jest, bo zajmujemy pierwsze miejsce, ale na tym aspiracje się kończą. Szczerze? Zestaw charakterologiczny w Legii nie jest najlepszy.
Uratował. Sporo trafnych sądów.
SPORT
Tak prezentuje się dziś dziennik wydawany w Katowicach:
Wtorkowe wydanie mocno przeciętne. Okładka nawiązuje oczywiście do słów Bogusława Leśnodorskiego, który zagroził bojkotem meczu z Ruchem. – Nie ma żadnych przesłanek ku temu, by twierdzić, że podczas meczu z Ruchem może być zagrożone bezpieczestwo widzów – piekli się. Z drugiej strony, chyba nikt nie traktuje tych zapowiedzi poważnie. Chorzowianie normalnie przygotowują się do wyjazdowego meczu.
Ciężko zacytować coś więcej, mamy praktycznie same relacje i zapowiedzi meczów Ekstraklasy. Leszek Ojrzyński deklaruje, że chciałby aby Jagiełło pozostał w Podbeskidziu. Sobolewski wraca po urazie…
No nie, dajemy sobie dziś ze Sportem spokój.
SUPER EXPRESS
W „SE” znów nurtujący tytuł. Mateusz Zachara miał rzekomo stwierdzić, że przez Zlatana Ibrahimovicia może trafić do szpitala. O co chodzi? A no o to, że podziwia jego zagrania, ale niektórych nie zamierza kopiować, bo mógłby najwyżej… pogruchać sobie kości. Cóż, nie spodziewaliśmy się niczego więcej.
Zachara uczył się grać w piłkę w Rakowie Częstochowa pod okiem Jerzego Brzęczka. – To właśnie pan Jurek polecił mi transfer do Górnika. I miał rację. W Częstochowie grał kiedyś Kuba Błaszczykowski i chyba każdy chłopak z tego miasta marzy, żeby zrobić taką karierę jak on. To wzór, bo przeszedł drogę od zera do wielkiej piłki. A ja chyba muszę udać się na Jasną Górę. Mam blisko, więc trzeba się pomodlić o moją przygodę z piłką – planuje Zachara (…) Ciężko mnie samemu oceniać, czy odbiła mi sodówka, ale myślę, że stąpam twardo po ziemi. Zresztą gdyby mi zabulgotało w głowie, to jest w klubie starszy kolega z Częstochowy Mariusz Przybylski, który błyskawicznie sprowadziłby mnie na ziemię.
Oprócz tego mamy jeszcze tylko krótką rozmówkę z Orestem Lenczykiem. Dziwną rozmowę, w której trener – chyba nie przesadzimy jeśli to napiszemy – zachowuje się prawie jak Mateusz Klich. Wielce zaskoczony, że kibice wyrażają niezadowolenie grą zespołu, który… Sami wiecie jak to jest z Zagłębiem.
Rzadko narzeka pan na kibiców. Czym tak panu podpadli?
– Jeśli ktoś przychodzi na mecz po dwóch piwach i się wyżywa, biorąc na celownik jednego czy dwóch piłkarzy naszej drużyny i gnębiąc ich okrzykami i wyzwiskami, to będzie lepiej, jak wypije te dwa piwa, pójdzie do swojej mamuśki i z nią podyskutuje.
Wcześniej wasi kibice napisali list do prezesa zarządu KGHM, w którym wyrazili swoje niezadowolenie i troskę o klub…
– Myślę, że tymi kibicami ktoś steruje. W Lubinie nie powinni zapominać, że posiadanie drużyny w Ekstraklasie to zaszczyt. Myślę, że włodarze co najmniej 10 dużych miast w Polsce chętnie przyjęliby taką drużynę.
Czyli nie ma pan nic do zarzucenia piłkarzom? O Zagłębiu niektórzy mówią, że to sanatorium – miejsce dla piłkarzy bez ambicji, nielubiących się przemęczać.
– Nie mam żadnych uwag do ich zaangażowania. Pracują i wykonują to, czego od nich żądam. Przejąłem funkcję trenera i korzystam z zawodników, jakich mam. W meczach wyjazdowych z Pogonią i Lechem zagrali tak, że nie mogę powiedzieć, że to są ludzie z sanatorium. Czym innym są mecze u siebie, w których kibice nam nie pomagają, a poza tym, jak wiele polskich drużyn, my nie potrafimy grać w ataku pozycyjnym.
Poza tym Sylwia Gruchała dzielnie walczy z HIV. Tak na marginesie.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Okładka dzisiejszego wydania.
Na pierwszych stronach garść informacji z Legii. Wynika z nich, że Jan Urban jest bezpieczny, do zimy na pewno nie straci pracy. Dziś piłkarze spotkają się z Leśnodorskim, wczoraj debatowali we własnym gronie.
W ostatecznym rozrachunku za wyniki drużyny odpowie Urban. Wiadomo, że Legia nie zakończy obecnego roku z dużą przewagą nad resztą stawki, o ile jakąkolwiek utrzyma. Leśnodorski ceni Urbana, ale będzie musiał też przeanalizować postawę zespołu w rundzie jesiennej. Owszem, drużyna grała często jak nigdy, dopadła ją plaga kontuzji, ale wstydliwa przygoda z Ligą Europy mocno nadszarpnęła wizerunek trenera. Leśnodorski zapowiedział, że zimą chce usiąść do rozmów ze szkoleniowcem, związać się z nim na dłużej lub rozstać. W tym drugim przypadku w grę wchodziłoby tylko zatrudnienie szkoleniowca zagranicznego. Główne zarzuty do Urbana, oprócz fatalnych statystyk w pucharach, to brak stylu w krajowych rozgrywkach i postępów w wykonaniu poszczególnych graczy. Nie udały się też transfery, za które odpowiadają trener, prezes i dyrektor sportowy. Wiadomo – Ojamaa, źle oceniono również potencjał Helio Pinto, który ma trudności w przystosowaniu się do siłowej polskiej ligi. Chodzi oczywiście o ich rolę w zespole w tym sezonie, nikt bowiem nie zamierza ich skreślać po kilku miesiącach. Zimą w Legii na pewno będzie sporo się działo. Planowane są wzmocnienia drużyny, a pierwsze efekty ma przynieść praca organizującego dział skautingu Michała Ł»ewłakowa. Napastnik, lewy obrońca – to priorytety. Klub chce też zgromadzić u siebie najzdolniejszych młodych zawodników z całej Polski.
Dalej relacje z ostatnich meczów Ekstraklasy i to o czym pisaliśmy już wczoraj: Wisła przegrała z Jagiellonią, straciła pięć goli, a jej obrońcy zbierają dziś od PS noty 4-5-5-6. Wychodzi na to, że zagrali całkiem nieźle. Boguski też 5. Za co? Piotr Brożek – 4. Za co? Guerrier to samo.
Dalej mamy tekst o Zawiszy i Osuchu, który cytowaliśmy już w Fakcie oraz informację, że skauci Vitesse Arnhem i NEC Nijmegen przyjadą oglądać Mateusza Zacharę. Warto zacytować też wyliczenia dotyczące gry i płacy Denissa Rakelsa w Zagłębiu Lubin. – Dostaje w nim 56 tysięcy zł miesięcznie brutto. Trener Orest Lenczyk nie chce go widzieć na oczy. Lubinianie najchętniej ukaraliby go finansowo za niesportowe prowadzenie się (…) Zagłębie za zawodnika z półamatorskiej ligi, gdzie na mecze przuchodzi 200-300 osób dało… 350 tysięcy euro (…) Nietrudno policzyć, że od sierpnia utrzymanie Rakelsa kosztowało Zagłębie już blisko ćwierć miliona złotych. Łotysz rozegrał w tym czasie 83 minuty. Minuta gry tego zawodnika w ekstrakalsie kosztuje 2700 złotych. Oto i cały Lubin.
A na koniec jeszcze fragment felietonu Dariusza Dziekanowskiego.
Widzę tylko apatię. Kapitan drużyny Ivica Vrdoljak, który jest urodzonym walczakiem, wychodzi na boisko i przez 90 minut robi dwa wślizgi. Ten facet pokazuje 50 procent swoich umiejętności (…) Nie wiem co się dzieje w szatni warszawskiej drużyny, ale widać gołym okiem, że na boisku nie ma chemii między piłkarzami. Nie ma prawie żadnej komunikacji. Poza Duszanem Kuciakiem, który od czasu do czasu opieprzy któregoś zawodnika, nie widzimy żadnej reakcji. W dobrych drużynach piłkarze potrafią sami rozwiązywać problemy. Potrafią się dogadać. Zidentyfikować problem i znaleźć sposób, by go rozwiązać. W przerwie spotkania trenerzy zazwyczaj dają kilka minut, by zawodnicy porozmawiali ze sobą. Po meczach jest tak samo. Zadaniem trenera jest odpowiednie ukierunkowanie emocji.
Brytyjskie media żyją tematem drużyny narodowej – w każdej gazecie reprezentacja, niemalże na każdej okładce Roy Hodgson. Selekcjoner Anglików ma wielką nadzieję, że w piątkowym losowaniu mistrzostw świata usłyszy informację, że jego zespół omijał będzie miasto Manaus („The Sun” żartuje, jak w tych okolicznościach odnalazłby się Roy). Ponadto, temat Sturridge’a, o którego kłócił się niedawno trener Liverpoolu Rodgers, ale Hodgson pozostaje przy swoim stanowisku: nikogo przepraszać nie zamierza.
„Kicker” pisze o współczesnych demonach szybkości, wymieniając w kategorii „top-speed” dziewięciu mistrzów dzisiejszego futbolu. Hiszpanie z kolei najwięcej miejsca poświęcają wyróżnieniu dla najlepszego piłkarza Primera Division, które trafiło w ręce Cristiano Ronaldo. I temat dodatkowy, w tamtejszej prasie grany z wiadomych przyczyn wyjątkowo ciężko – Złota Piłka.
„La Gazzetta dello Sport” pisze o transferowej ofensywie Interu. Pierwszy ruch ma być dość przewidywalny – Mazzarri, były trener Napoli, zamierza ściągnąć z Paryża Lavezziego, którego w Napoli wcześniej prowadził. W „Corriere dello Sport” więcej mamy o wczorajszych wydarzeniach z Serie A: świetnym Higuanie, który rozbroił Lazio i show we Florencji. Natomiast Francuzi jako główny materiał przygotowali tekst o Marsylii.
W Portugalii – głównie za sprawą „A Boli” – zachwyty nad Sportingiem Lizbona. Gazeta pisze o groszach wartych miliony i zauważa, ze obecny skład drużyny kosztował sześć razy mniej od Benfiki oraz Porto. Dla potwierdzenia konkretne liczby. A w „O Jogo” więcej o problemach FC Porto, które nie wygrało żadnego z trzech ostatnich meczów i m.in. dało pretekst do tekstu o Sportingu. Trener Fonseca już porozmawiał z zespołem, omówił indywidualne błędy i oczekuje odpowiedniej reakcji.



























