Ł»ycie po drugiej stronie ekranu jednak nie jest takie różowe, jak to by się czasami wydawało. Do tej pory sześciu stałych ekspertów Canal+ postanowiło zweryfikować, czy w praktyce są tak samo kompetentni jak w teorii. O ile łatwo wytyka się błędy wszystkim wokół – co doskonale wiemy po sobie, jesteśmy przecież najmądrzejsi w każdym temacie, dopóki żaden narwaniec nie powie „sprawdzam” – o tyle troszkę trudniej swoje mądre rady wprowadzać w życie.
Kiedyś Grzegorz Mielcarski próbował sił jako dyrektor sportowy Wisły Kraków (sprowadzeni między innymi Burns, Varga, Barreto czy Kaczorowski), a Maciej Murawski jako trener zespołów z niższych lig, dopóki zewsząd nie zaczęły przychodzić sygnały: daj chłopie spokój. To jednak dawne czasy. Nie tak dawno Tomasz Wieszczycki awaryjnie poprowadził ŁKS Łódź i dostał brutalne lanie (0:4) od Ruchu Chorzów, a Filip Surma szukał szczęścia jako asystent innych szkoleniowców. Już całkiem ostatnio mieliśmy kolejne dwa ciekawe przypadki…
Najpierw Krzysztof Przytuła nie dał rady poukładać zespołu ŁKS-u Łomża, w efekcie na koniec został dyscyplinarnie zwolniony, a zespół zostawił na przedostatnim miejscu w tabeli. Oczywiście można byłoby wspomnieć o problemach organizacyjnych klubu, ale szczerze wątpimy, by w 17 drużynach III ligi w grupie podlasko-warmińsko-mazurskiej problemy nie istniały. Dodatkowo Wojciech Grzyb podał się do dymisji w II-ligowej Concordii Elbląg, w której dochrapał się rzadkiego bilansu: 0 zwycięstw, 2 remisy, 7 porażek. Dało to oczywiście ostatnie miejsce w tabeli. Dodajmy, że poprzedni szkoleniowiec odszedł z bilansem po dziewięciu meczach: 3 zwycięstwa, 2 remisy i 4 porażki. Zdobywał więc z tymi samymi piłkarzami średnio 1,2 punktu na mecz, a Grzyb 0,2. Jest różnica? Niestety, jest. Pan Wojciech również – podobnie jak Przytuła – udzielił wywiadu, w którym poinformował o licznych problemach, z jakimi spotyka się w Elblągu, ale – znowu, nie wchodząc w szczegóły – jesteśmy więcej niż pewni, że z podobnymi kłopotami spotykają się wszyscy szkoleniowcy na tym poziomie rozgrywek.
Czy to źle, że Przytuła i Grzyb spróbowali sił w trenerce? Nie, wręcz przeciwnie. Bardzo dobrze. Być może to bolesne doświadczenie pozwoli im trochę inaczej spojrzeć na problemy szkoleniowców w ekstraklasie, bo i ci wcale nie mają prostej roboty, na poziomie organizacyjnym w wielu klubach to też jest czysta amatorka. Natomiast wciąż pozostaje wątpliwość: czy lepszy ekspert otrzaskany i na swój sposób spacyfikowany przez rzeczywistość, pokorny i obity, czy też taki niezweryfikowany, który wciąż może udawać, że w pięć minut poukładałby dowolny zespół. Pewnie kwestia gustu telewidza. W każdym razie panowie Przytuła i Grzyb powinni być raczej wstrzemięźliwi w jakiejkolwiek krytyce (chociaż Grzyb akurat specjalnie ostry nigdy nie był).
Fot. FotoPyK