Lenczyk mówi jak jest, ale dla Gliwy zrobił wyjątek…

redakcja

Autor:redakcja

30 listopada 2013, 15:58 • 3 min czytania

Orest Lenczyk ma tę jedną cechę, rzadką szczególnie w polskiej piłce, którą my bardzo cenimy: na ogół mówi jak jest. Jak Mariusz Max Kolonko. Pytanie – kontra, pytanie – kontra. Bez owijania w bawełnę. Jak coś mu nie pasuje, to nie bacząc na konsekwencje i okoliczności strzela ostrą amunicją, i to z automatu. Trochę jak dziś w wywiadzie dla Faktu i Przeglądu Sportowego. Ale no właśnie… tylko trochę.
Najpierw Widanow. Jeb! Dostał.
Zaraz Rakels. Bęc! Trafiony, bez pudła.
Forma drużyny. Podsumowana bez ściemniania.

Lenczyk mówi jak jest, ale dla Gliwy zrobił wyjątek…
Reklama

Gliwa. Yyyy…

O Gliwie nagle Lenczyk mówi tak: – To jest dobry bramkarz, który bardzo dużo umie. Ja panu mogę wymienić wielu bramkarzy, którzy też popełniają błędy, lecz grają w lepszych drużynach, które potrafią strzelać gole, dlatego wiele błędów uchodzi im na sucho. A moi zawodnicy w obronie popełniają takie błędy, że to się w głowie nie mieści. Właśnie przez to Gliwa jest już w sytuacjach beznadziejnych.

Reklama

No nie, to chyba jednak jakaś plaga. Ostatnio prezes Podbeskidzia przekonywał nas, że Rybansky to w gruncie rzeczy udany transfer, a dziś Lenczyk, facet z pięćdziesięcioletnim doświadczeniem, który – jak mawia Andrzej Grajewski – z niejednego pieca chleb jadł i na niejednym weselu tańcował, wmawia nam, że Gliwa to właściwie całkiem dobry bramkarz, tylko obrońcy notorycznie wsadzają go na konia.

Jasne. Ledwie minął miesiąc jak stworzyliśmy ranking dziewięciu największych wtop Gliwy w barwach Zagłębia Lubin. I większości przypadków nie były to sytuacje, w którym „pomogli” mu słabi obrońcy. Po prostu facet notorycznie sam pakował się w kłopoty. Ranking ma już prawie 30 dni, więc oczywiście w międzyczasie nasz Michałek musiał jeszcze trochę się skompromitować, choćby w ostatnim meczu z Piastem.

Generalnie, jesteśmy zdania, że bramkarzy w polskiej lidze można by podzielić na 3-4 kategorie:

1. Tacy (nie ma ich wielu), którzy nie nawalają prawie nigdy. Nieraz wybronią coś ekstra.
2. Tacy, którzy ogólnie trzymają solidny poziom, ale ciężko się nimi zachwycić. Wyrobnicy.
3. Na ogół przyzwoici ligowcy, ale jak czasem dołożą do pieca, to szczękę zbiera się z podłogi.
4. Dający dupy raz po raz, notorycznie, całymi seriami.

Bramkarzem z trzeciej kategorii, jak dla nas, przez długi czas był na przykład Mariusz Pawełek. Facet, który COŚ tam ogólnie potrafił. Miewał sporo niezłych meczów. Takich, w których wybronił jedną, dwie sytuacje, popisał się refleksem i w oczy nawet nie rzucała się jego słaba gra nogami. Ale jak już czasem coś odstawił, to z niedowierzaniem żegnaliśmy się lewą nogą. Krótko mówiąc: nieustannie tykająca bomba.

Gliwę do niedawna mieliśmy za podobny kaliber… Do niedawna, bo ten sezon po prostu ma tragiczny. Nie pamiętamy drugiego bramkarza, który zaliczałby babole z aż taką regularnością. Przecież w tym momencie to on już przebił i Pawełka, i Cabaja. Nie wiemy, może to psychika. Może sam czuje, że tyle razy zaliczył jakąś wtopę, że głowa nie pozwala złapać rytmu i doprowadza do kolejnych katastrof. A może on jest po prostu aż tak słaby, tylko jakimś dziwnym trafem wcześniej się na nim nie poznaliśmy. Może.

Jeśli Lenczyk mówi „Gliwa to jest dobry bramkarz, który bardzo dużo umie”, jeśli nie chce go dodatkowo dobijać krytyką, tylko ciągle liczy, że chłopak się podniesie, to nie chcemy wiedzieć, ile naprawdę potrafią pozostali. Ciekawi jesteśmy tylko jak długo jeszcze Gliwa będzie faworytem Ryszarda Jankowskiego, który czuje się w dużej mierze jego odkrywcą i nauczycielem, z sentymentem z czasów Polonii Warszawa. „Lanca” niejednego bramkarza już wychował, ale może czas przyznać się do porażki?

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Polecane

OFICJALNIE: Były trener Radomiaka zaprezentowany w nowym klubie

redakcja
2
OFICJALNIE: Były trener Radomiaka zaprezentowany w nowym klubie
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama