Marco Paixao to bardzo miły gość i jak na polskie warunki – świetny napastnik. Pewnie aktualnie najlepszy w lidze. Tylko, no właśnie, w lidze. A nasza liga, jakbyście nie zauważyli, to peryferia futbolu. Być najlepszym w polskiej lidze to jak być najlepszym informatykiem w Pszczynie. Powiedzmy krótko: Dolina Krzemowa to nie jest.
Andrzej Twarowski, a więc rozsądny człowiek, który zazwyczaj strzela bardzo trafnymi porównaniami, tym razem dał się lekko ponieść fantazji. – Postiga? Czy to jest lepszy piłkarz niż Paixao? Wcale tak nie sądzę – powiedział w Lidze+ Extra, a my jeszcze pięć minut szukaliśmy szczęki na podłodze.
Zdaje nam się, że to pomieszanie systemów walutowych.
31-letni Postiga w karierze grał w następujących klubach:
– FC Porto B
– FC Porto
– Tottenham Hotspur
– Saint Etienne
– Panathinaikos
– Sporting Lizbona
– Real Saragossa
– Valencia
Natomiast 29-letni Paixao grał w takich klubach:
– FC Porto B
– CD Guijuelo
– Logrones
– Cultural y Deportiva Leonesa
– Hamilton Academical FC
– Naft Teheran
– Ethnikos Achnas
– Śląsk Wrocław
Jeden jest punkt wspólny – punkt wyjścia. FC Porto B. Później jednak obaj piłkarze poszli w innych kierunkach – jeden do Anglii, Francji, Grencji i Hiszpanii, a drugi do małych klubików w Hiszpanii, by potem grać jeszcze w Szkocji, Iranie, na Cyprze i w Polsce. Oczywiście, że można przyjąć, że przez te wszystkie lata kolejno myliło się stu trenerów i dwustu menedżerów, uważając, że Postiga jest zdecydowanie lepszy niż Paixao i że w przeciwieństwie do dwa lata młodszego kolegi, nadaje się do poważnego futbolu. Teoretycznie jest to możliwe. Nam się jednak wydaje, że należy wciąż pod uwagę, iż Paixao zdobywa gole w lidze polskiej i konkuruje o koronę króla strzelców z Visnakovsem, który nie poradził sobie w Kazachstanie (!), czy z Brożkiem, który nie poradził sobie nawet w drugiej lidze hiszpańskiej. Naprawdę, znajmy proporcje.
Jeśli stwierdzimy, że Paixao jest lepszy od Postigi, to jesteśmy już tuż, tuż od stwierdzenia, że Quintana jest lepszy od Andresa Iniesty czy Davida Silvy, bo przecież tak fajnie nawinął Kelemena.
Ostatnim stwierdzeniem na tym poziomie była wypowiedź Macieja Murawskiego. Pamiętacie jeszcze? „Nikt nie zauważyłby różnicy, gdyby w Barcelonie Kosecki zastąpił Pedro”.
Fot. FotoPyK